Akademio, Akademio, rusz wreszcie głową!

Półtora roku temu, w związku z poruszeniem lustracyjnym, napisałem tekst „Dokąd zmierzasz Akademio?”, który pozwoliłem sobie zakończyć następującymi słowami:

„Jeśli autorytet uczonych środowisk ma być uratowany, to uczeni, ich rady i senaty muszą wychylić się nieco ze swojej „wieży z kości słoniowej”, porzucić postawę eskapizmu i ignorowania najbardziej żywotnych problemów państwa i narodu. Uniwersytety i akademie nie mogą nadal być jedynie bankiem – magazynem, z którego rządzący, według własnego uznania, dobierają sobie usłużnych potakiwaczy i „ekspertów” gotowych zawsze znaleźć uzasadnienie ich najbardziej nawet absurdalnych pomysłów. Uniwersytety nie po to istnieją, aby produkować ludzi z dyplomem. Społeczeństwo ma prawo spodziewać się po nas czegoś więcej.”

Patrząc z perspektywy minionych miesięcy, zachowanie się dostojnych gremiów akademickich pokazuje, ze mój apel padł na głuche uszy. Kiedy Trybunał Konstytucyjny zakwestionował konstytucyjność procedury lustracyjnej, wróciliśmy do status quo ante ,licząc zapewne po cichu, że wszystko, tak czy owak, rozejdzie się po kościach, a życie akademickie będzie płynęło ustalonym nurtem, jakby nigdy nic.

I z tego miłego nastroju wytrąca nas teraz sprawa profesora Aleksandra Wolszczana, którego, przez ostatnie lata, udało się wykreować na postać nieomal dorównującą samemu Mikołajowi Kopernikowi. I oto nagle się okazuje, że to nie tylko nie drugi Kopernik, ale w ogóle nadęty balon, z którego teraz, z sykiem i wizgiem, uchodzi niezbyt pachnący gaz, atakujący zarówno nasze uszy jak i powonienie.

Sprawa Wolszczana pokazuje, że kwestia lustracji jest w Polsce postawiona na głowie. Dla każdego przytomnego człowieka, jest rzeczą jasną, że państwo polskie jest przeżarte obcą agenturą niczym zarobaczywiony maślak. Aby to wiedzieć, nie potrzebne są teczki i dywizje kontrwywiadowcze. Związek Sowiecki wycofał z Polski swoje wojska, ale nie słyszeliśmy o ujawnieniu choćby jednego, pozostawionego tutaj, sowieckiego agenta! A przecież nie może być wątpliwości, że w Polsce, tak jak wszędzie, a może nawet przede wszystkim w Polsce, istniała rozbudowana, niejawna i nielegalna, sowiecka agentura. Gdzie się ta agentura podziała? Gdzie się podziała niejawna i nielegalna agentura STASI? Czy po upadku Muru Berlińskiego rząd niemiecki wycofał z Polski agentów, których przez dekady hodowała tutaj STASI? Gdzie oni są? Czy ujawniono choćby jednego?

Pytania takie można mnożyć. Nie tylko przecież Sowieci i Niemcy budowali tutaj zarówno aktywną, jak i uśpioną agenturę. Państwo, aby mogło żyć niepodległym życiem, musi się z tej agentury oczyścić, bo ta agentura działa i służy obcym interesom, a więc szkodzi Polsce.

I to jest pytanie, odpowiedź na które może mnie interesować: czy profesor Aleksander Wolszczan służy dziś jakimś obcym interesom i działa na szkodę Polski, czy też przeciwnie, jest wartościowym obywatelem, który swoją pracą buduje siłę polskiego narodu i państwa? Naturalnie, fakt, że Wolszczan, trzydzieści lat temu, wysługiwał się bolszewickim strukturom czyni prawdopodobnym, że i dzisiaj musi on spłacać jakieś długi czy zobowiązania! To jest jednak zadanie dla kontrwywiadowczych służb państwa, które to służby powinny tę rzecz wyjaśnić. Moim zdaniem, fakt, że zachowały się teczki Wolszczana z jego współpracy z esbecją czyni tę hipotezę raczej nieprawdopodobną, ponieważ jestem przekonany, że te służby skrupulatnie usunęły, w pierwszej kolejności, teczki swoich najbardziej wartościowych agentów. Jeśli teczki Wolszczana się dochowały, to oznacza to dla mnie, ze te służby uznały go za agenta bezwartościowego, albo wręcz teczki te zostały celowo podrzucone, dla innych, socjotechnicznych i politycznych celów.

Tak, jak całe państwo, tak i nauka polska potrzebuje lustracji. Jest to jednak lustracja zupełnie innego rodzaju, niż ta, jaką mogą nam zaoferować prokuratorzy IPN czy innych służb śledczych. Jest to lustracja, jaka mogłaby nas uwolnić od pseudonauki, od łżenauki, od nauczycieli, którzy swoje stopnie i tytuły naukowe zrobili na kłamstwie, na zatruwaniu umysłów naszej młodzieży tym pseudonaukowym chłamem, który z prawdą naukową nie miał nic wspólnego. W tej lustracji nie specjalnie pomogą nam archiwa IPN i zapisy teczkowe: ślady szkodliwej działalności tych pseudouczonych są JAWNE, są dostępne w bibliotekach publicznych, publicznych archiwach uniwersyteckich. Oczywiście, taka lustracja jest o niebo trudniejsza i może nawet w ogóle już nie wykonalna.

Podnosiłem to już wiele razy i nadal będę powtarzał: jak długo „teczki” pozostaną argumentem, którego w każdej chwili można będzie użyć, tak długo Polska będzie chodzić na rosyjskiej smyczy, na smyczy, której koniec znajduje się w archiwach Łubianki i Kremla! Są zresztą smycze, których końce znajdują się i gdzie indziej. Jeśli prawdą jest, co nam opowiadają wysocy funkcjonariusze IPN, że archiwa zostały w 80% przetrzebione, to wszystkie te „Kremle” mogą tymi „teczkami” posługiwać się do woli i do skończenia świata!

Racją stanu Polaków jest przecięcie tej smyczy, likwidacja tego sowieckiego pocięgla.

Sposób tej likwidacji jest i jest dostępny: to usunięcie konstytucyjnego, ustrojowego wrzodu rakowego, jakim jest głosowanie na listy partyjne w wyborach do Sejmu! Ja wiem, że przeciętnemu profesorowi wyższej uczelni, który nigdy nie miał głowy do tego, żeby o tej sprawie przez chwilę pomyśleć, wydaje się to niezrozumiałe, a może nawet śmieszne. Ale nie ma z czego się śmiać, chyba że z własnej, profesorskiej ignorancji!

Uczelnie, środowiska akademickie, jeśli nie chcą być co chwila wstrząsane kolejnymi Miodkami, Wolszczanami itd. itp., muszą ruszyć głową, zrozumieć, ze trzeba usunąć ten rozsadnik raka społecznego, jakim jest partyjna ordynacja, która konserwuje stare układy, chroni agenturę i blokuje rozwój społeczeństwa, nauki i Polski całej. Na uczelniach musi się wreszcie rozpocząć uczciwa, solidna, rzetelna, otwarta dyskusja o pilnej naprawie Rzeczypospolitej!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Profesorze

nadzieja to dobra rzecz i nalezy o nią dbać ale

Na uczelniach musi się wreszcie rozpocząć uczciwa, solidna, rzetelna, otwarta dyskusja o pilnej naprawie Rzeczypospolitej!

komu na tych uczelniach na tym zależy, no przeciez nie ich władzom, prawda?

Ja szczerze mówiąć nie kojarzę ani jednego rektora który by dobitnie i z cała mocą wspierał ten proces

ale moge się mylić. bo piszę o tym czego nie widzę w mediach

obym się mylił

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Jest nawet gorzej,

bo tym, co obecnie blokuje lustrację w środowiskach akademickich, podobnie jak w hierarchii kościelnej i w każdym innych środowisku o strukturze hierarchicznej, są nie tyle sami byli (?) agenci i donosiciele, ale ci wszyscy ich protegowani, którzy sami nie musieli mieć żadnych romansów z bezpieką, ale swoje kariery zawdzięczają wyżej postawionym TW.

Od której strony można ten zakalec ugryźć tak, żeby nie zostawić w nim zębów?

Publiczne piętnowanie haniebnych przypadków współpracy z bezpieką i/lub sowiecką agenturą (wczoraj i dziś) to jedno.

Co jeszcze możemy zrobić, poza czekaniem aż skompromitowane kadry wymrą?

W dyskusjach i sporach o lustracji zwykle umyka jeszcze jedno: ludzi gotowych się zeszmacić dla kariery i innych korzyści nie brakowało nie tylko za PRL-u.

Nie brakuje ich także dziś, w roku 2008. Jak zawsze w dziejach, zresztą.

Dlatego spierając się o lustrację spieramy się tak naprawdę także o sposoby na eliminację wpływu zdrajców i agentury na naszą teraźniejszość i przyszłość naszych dzieci i wnuków.

Lustracja, wbrew temu co media często w tle sugerują, wcale nie jest problemem wyłącznie historycznym i dotykającym nas tylko za pomocą teczek i uwikłań dawnych agentów.

Pozdrawiam.


Subskrybuj zawartość