WoJOWnikom pod Choinkę

Drodzy Przyjaciele i Sympatycy,

Boże Narodzenie, to czas nadziei i refleksji, czas najlepszych życzeń i ciepłych uczuć, pozwólcie więc, że dodam do tego strumienia dobrych słów – obejmując Was wszystkich przyjaźnią, życzliwością i sympatią – także swoich „parę groszy”.

W styczniu minie 16 lat, od kiedy zainicjowaliśmy we Wrocławiu Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Natchnieniem dla nas były wypadki we Włoszech, gdzie pojawił się i, w krótkim czasie przeprowadził zwycięską kampanię słynny Ruch ”Maggioritario”: zebrano 1.300 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie JOW, a w kwietniu 1993, przeprowadzono referendum, w którym za tym postulatem opowiedziało się ok. 80% głosujących, co stanowiło przeszło 60% całej populacji wyborców – wynik niespotykany w historii Republiki Włoskiej! Wiedzieliśmy, że problemy, z jakimi borykało się od początku społeczeństwo polskie, przede wszystkim niszczący państwo rak korupcji politycznej, nie były odległe od problemów Włochów i mieliśmy nadzieję, że przykład włoski zachęci i zdopinguje do działania Polaków.

Tak się, niestety, nie stało. Odzew społeczeństwa polskiego na postulat JOW, okazał się daleko skromniejszy niż poparcie, jakiego udzielili reformatorom Włosi. Jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Bez wątpienia część winy spada na nas, zwolenników JOW: może działaliśmy za mało aktywnie, za mało ofiarnie, może niezbyt umiejętnie. Tak z pewnością było. Były jednak, i nadal są, przyczyny inne, które mamy prawo uważać za bardziej istotne i zasadnicze.

Po pierwsze, w przeciwieństwie do Włochów, nie wywalczyliśmy sobie wolnych mediów, mediów, które by za swój obowiązek uważały informowanie o działaniach obywateli, o ich postulatach i programach reformatorskich. Przez 16 lat nigdy przedstawicielom Ruchu JOW nie udzielono głosu w telewizji publicznej, która stanowi podstawowy środek komunikacji społecznej. Sporadycznie, może raz lub dwa, pozwolono działaczom Ruchu zabrać głos w audycjach Polskiego Radia. A kiedy nawet zgłaszali się do nas dziennikarze, przygotowując audycje i przeprowadzając wywiady, to zawsze potem się okazywało, że z jakichś tajemniczych przyczyn, na antenę radia czy telewizji nic nie docierało. Przy tego rodzaju zablokowaniu głównych mediów informacyjnych, nie jest rzeczą dziwną, że nie byliśmy w stanie dotrzeć do większości obywateli.

Po drugie, okazało się, że Polacy w swoim państwie, nie mają takich praw, jakie mają wolni Włosi, czy obywatele innych krajów europejskich. Włochom wystarczyło zebrać 600 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie i referendum musiało być przeprowadzone! W Polsce żadna ilość podpisów obywatelskich nie pociąga za sobą jakichkolwiek skutków prawnych, a nawet dyskusji nad złożonym wnioskiem w polskim Sejmie! Udowodnili nam to politycy Platformy Obywatelskie, kiedy 3 lata temu złożyli w Sejmie ponad 750 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie JOW i wniosek ten nigdy nie został nawet rozpatrzony! Udowodnili nam to zbierający podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie wprowadzenia w Polsce Święta Trzech Króli.Tam także zebranych 600 tysięcy podpisów nie zobligowało Sejmu do działania.

Zaraz po tym, jak w styczniu 1993 powołaliśmy Ruch na rzecz JOW, zabrał głos senator Jerzy Stępień, przyszły Prezes Trybunału Konstytucyjnego, a wówczas jeszcze Generalny Komisarz Wyborczy. 5 marca 1993 wystąpił z apelem o referendum w sprawie ordynacji wyborczej, określając wadliwą ordynację wyborczą jako najważniejszą przeszkodę na drodze reformy państwa. W wywiadzie dla tygodnika „Spotkania” powiedział „Potrzebujemy pół miliona podpisów, aby rozmawiano z nami poważnie”. Dziś wiemy, że mylił się Prezes TK i komisarz wyborczy kraju: żadna ilość podpisów nie jest w stanie spowodować, żeby „władza” chciała rozmawiać z nami poważnie!

Ale gdzie jest ta „władza” i kto jest tą „władzą”? Oto Donald Tusk, jako wicemarszałek Sejmu, mówi z trybuny sejmowej, że dzień wyborów powszechnych w Polsce jest „dniem wielkiego oszustwa narodowego przez partyjne komitety wyborcze”! Oto ten sam Donald Tusk, już jako premier Rzeczypospolitej, mówi przed kamerami telewizyjnymi, że „nie spocznie, dopóki nie wprowadzi jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu”! A potem bezradnie rozkłada ręce!

Czy Premier Rzeczypospolitej, Donald Tusk, sam jest oszustem, który co innego myśli, co innego mówi, a co innego robi? Czy może faktycznie, „nie spoczywa”, ale stara się ile sił, ale jakieś nieznane nam „siły wyższe” uniemożliwiają mu realizację jego uroczystych zapewnień i zobowiązań? A w takim razie: czy Rzeczpospolita Polska jest naprawdę wolnym krajem, w którym, zgodnie z art. 4.1. Konstytucji „władza zwierzchnia należy do Narodu”?

Przez minionych 16 lat my, uczestnicy Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, uczyniliśmy wiele. Przemierzaliśmy nasz kraj wzdłuż i wszerz, organizowaliśmy setki konferencji, spotkań, odczytów. Wydawaliśmy tysiące broszur, książek i ulotek. Zorganizowaliśmy cztery ogólnopolskie „Marsze na Warszawę”. Przeprowadzaliśmy pikiety i demonstracje. Zebraliśmy setki tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum i różnymi apelami. Może więc mamy prawo dojść do wniosku, ze wolna Polska to jedynie fikcja literacka, zwrot retoryczny, obowiązujący dzisiaj na salonach Europy? Może wspomniany wyżej art.4. 1 Konstytucji to tylko formalny zapis na papierze, podobny do zapisów konstytucji stalinowskiej, która obowiązywała u nas przez dwa pokolenia?

A może to tylko nasz nieuczciwy premier i jego kamaryla wodzą nas za nos, opowiadając nam o swoich dobrych intencjach, a w gruncie rzeczy, za nic mający dobro Polskiego Narodu i jego obywateli? W takim razie, może powinniśmy następny Marsz na Warszawę przeprowadzić nie w dzień, lecz w nocy, kiedy premier próbuje zasnąć i odpoczywać, aby naprawdę –tak, jak się zobowiązał – nie miał prawa spocząć, dopóki nie wprowadzi jednomandatowych okręgów wyborczych?

Drodzy WoJOWnicy, Przyjaciele, którzy ofiarnie i uparcie szliście razem ze mną przez ostatnich 16 lat, na przekór przeciwnym wiatrom: zachęcam do wytrwałości! Jeszcze trochę, może to już nie długo, może tuż za rogiem? Mówią mi często : trzeba jak Mojżesz, przez 40 lat…. itd. No, mamy za sobą już 16, to kawał czasu. A dzisiaj czas biegnie szybciej, może nie będzie potrzeba jeszcze dalszych 24? Wiemy przecież dobrze, co jest konieczne i niezbędne dla naprawy Rzeczypospolitej! Taka wiedza, to bardzo dużo, to więcej niż armaty i czołgi!

Najserdeczniej życzę wszystkim dobrych Świąt, nadziei, optymizmu i lepszego Nowego Roku.

Wrocław, Wigilia Bożego Narodzenia 2008

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Profesorze!

Pierwszy się dorwałem do klawiatury to i pierwszy się kłaniam!
Wytrwałości życzę, że już o sukcesie nie wspomnę!
Wesołych i pełnych nadziei Świąt Bożego Narodzenia!


Jacek Jarecki

Jerzy Przystawa

Dziekuję najserdeczniej za miły odzew! Jakaż to satysfakcja, kiedy z pozornego przeciwnika ma się autentycznego sojusznika!

Wszystkiego najlepszego!


Panie Profesorze!

Ja od zawsze sojusznik – ino narowisty!
Póki miałem cierpliwość, wodziłem za JKM – ale na Boga – ile można!
Rok 2009 będzie rokiem walki.
Nikt, a na pewno nie ja – nie będzie tu kibicem.
Pozdrawiam!


Subskrybuj zawartość