Pan Ryszard Kulesza - trener

Zmarł w wieku 76 lat. W trzydziestu jeden meczach prowadził reprezentację Polski jako selekcjoner. Trzy miesiące temu Przemek Kudliński na swoim blogu zamieścił tekst pod wiele mówiącym tytułem: „Trener Klesza umiera w przytułku” http://conkret.salon24.pl/63588,index.html

Dzisiaj krótkie notki w gazetach, gdzieniegdzie na portalach internetowych.

Jesienią 1978 przejął kadrę po Gmochu i w debiucie przegrał towarzysko w Bukareszcie z Rumunią 0-1 by po czterech dniach rozegrać swój pierwszy mecz o stawkę, w eliminacjach ME ze Szwajcarią, na stadionie we Wrocławiu. Wygraliśmy 2-0 po golach Bońka i Romana Ogazy. Mam przed sobą zdjęcie naszych reprezentantów z tego meczu. Proporczyk trzyma kapitan Antoni Szymanowski, obok bramkarz Kukla a dalej: Żmuda, Majewski, Boniek, Maculewicz, Ogaza, Terlecki, Nawałka, Lato i Ćmikiewicz.

W tych eliminacjach byliśmy bardzo blisko awansu. Szanse pogrzebaliśmy na Śląskim, remisując z NRD w rewanżu za porażkę w Lipsku. Wówczas z grupy awansowała Holandia, którą pod wodzą pana Ryszarda ograliśmy 2-0, po golach Bońka i Mazura. Mazur strzelił z karnego tak jak Panenka. Kto nie wie co to znaczy, niech się dowie.

W Amsterdamie, gdy Wojciech Rudy strzelił na 1-0 w 39 minucie, przez 27 minut byliśmy w finałach, ale Stevens wyrównał i musieliśmy czekać jeszcze 29 lat, by inny Holender wprowadził nas do finałów ME.

Bywa i tak. Ku pamięci wyniki z tamtych eliminacji: NRD 1-1 i 1-2; Szwajcaria 2-0 i 2-0; Islandia 2-0 i 2-0; Holandia 2-0 i 1-1. Nudzę wynikami, ale to kawałek historii piłki.

Pan Ryszard rozpoczął przygotowania do udziału w eliminacjach MŚ w 1982. Latem kadra poleciała do Ameryki Południowej, gdzie zremisowała z Brazylią 1-1 i ograła 1-0 Boliwię a Kolumbię 4-1 po hat tricku Iwana.

Journal de Brasil pisał w tytule:

Polonia chega trazendo Lato como unica atracao

KULESZA VIBRA COM O EMPATE

Jeszcze był remis 1-1 z Czechami w pożegnalnym meczu Włodka Lubańskiego i listopadowe zwycięstwo nad Hiszpanią w Barcelonie.

W pierwszym meczu eliminacji puknęliśmy Maltę na wyjeździe 2-0 a mecz skończył się przed czasem gdy miejscowi idioci obrzucili piłkarzy kamieniami. I tak właśnie, przed czasem, zakończyła się reprezentacyjna przygoda pana Ryszarda. Przed wylotem na Maltę doszło do incydentu z pijanym Młynarczykiem. Kulesza chciał zostawić go w kraju, ale za boskim Józiem wstawili się Boniek, Terlecki i Żmuda. Trener odpuścił, ale ówczesny Listkiewicz generał Ryba nie i posypały się dyskwalifikacje. Za brak pryncypialności poleciała też głowa trenera, a kadrę przejął pan Piechniczek, który swoją drogę po trzecie miejsce na Mundialu w Hiszpanii rozpoczął, a jakże, od porażki z Rumunią w Bukareszcie, tym razem w stosunku 0-2.

Ciężko jest pisać o trenerze, inaczej niż poprzez mecze, zwycięstwa i porażki jego podopiecznych. Dlatego zamiast rozpamiętywać cechy charakteru czy późniejsze jego wzloty i upadki jako działacza czy twórcy słynnej Kuleszówki, lepiej pooglądajcie fragmenty meczów.

http://www.youtube.com/watch?v=lcrXacayDow&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=3EXNB3AcEJE&feature=related

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jacek

za młody jestem żeby o tym wiedzieć, także dzięki

Prezes , Traktor, Redaktor


Drogi Jacku

właśnie wczoraj przygotowywałem sobie materiał aby oddać co należne zmarłemu w przytułku Trenerowi. Ale jest Twój wpis. Dziękuję Jacku
Skąd to przemilczenie? Może stąd?
Kuleszy dziś nie chce znać niemal nikt, jakby cały świat czuł do niego żal za to, że był…przyzwoity.


Dobrze, że są ludzie, którzy o Nim pamiętają.

...klepisko, kamienie, przytułek :((( (*)(*)(*)


Przpomniał mi się

Generał Skalski.
Tak samo umierał w przytułku.

I czerwone, przekupne, napite mordy łapciuchów z PZPN i Sztabu Generalnego.


Nie kojarzę

zupełnie gościa, ale przeczytałem tekst Conkreta itwój, dobrze, że się pisze o takich ludziach, pewnie trochę już zapomnianych.

pzdr


Igło

Ale 29.05 pogrzeb i zaraz cały PZPN na cmentarzu, niestety tylko na chwilę, i dopieroż wywodzić i dopieroż kochać.
I dopiero zachwyt nad nimi samymi. Cóż za serduszka!


Panie Marku

Do tekstu pozwoliłem sobie dokleić link do Kociewia. Pozdrawiam


Grzesiu i Maxiu

Ech, ta młodzież. :)
Fakt, że zniknął między Gmochem a Piechniczkiem.
A dwa lata reprezentacje prowadził, przedtem młodzieżówki, no i pomagał i Górskiemu i Gmochowi.
Pozdrawiam


Nutko

Witam na blogu. :)
Cześć!


A ja, ponieważ

starszy jestem od Yayco i Lorenzo razem wziętych, na dodatek ze Smokiem “W”, to dodam jeszcze, ze byłem na lipskim meczu wyjazdowym.
Niestety przegranym.


Igła

Czyli, krótko mówiąc, po latach udało się znaleźć winnego. Igła, jak nie robił rozróby w Częstochowie na finale PP to znowu przynosił pecha naszym orłom w Lipsku.
A ja się bezsilnie wkurzałem przed czarno białym odbiornikiem Neptun.
Pozdro


Subskrybuj zawartość