Opowieść o bezgłowym motocykliście

Już pojedli i tak sobie siedzieli, dzieci biegały wszędzie a dorośli gadali jak to dorośli, czyli same pierdoły. A to o piłce, że nie bardzo ta cała piłka, a to znowuż o tym, ze nic w telewizji ciekawego nie ma, a to ze ciotka Zośka złamała nogę goniąc cielaka. No takie tam, jak to ludzie gadają, gdy się widzą raz na rok i szukają wspólnego tematu.
Dopiero wujek Mietek, który nic się dotychczas nie odzywał, ponieważ jadł i popijał, gdyż miał w zwyczaju solidnie podjeść z każdej podanej potrawy, taki temat znalazł. Otarł buziaka serwetką i wszedł w słowo Szwagrowi, wywodzącemu, że Małysz to teraz słaby jest.

- Małysz nie jest znowuż taki słaby, słaby to ja byłem, gdy zdarzyło mi się to, o czym wam zaraz opowiem – rzekł wujek Mietek i opowiedział swoją słynną opowieść o tym jak to osobiście spotkał motocyklistę bez głowy.

Opowieść wujkowa pochodzi z lat siedemdziesiątych i dzięki temu, że była już opowiadana niewyobrażalną ilość razy, nabrała potoczystości oraz dramatyzmu. Wszyscy ją znamy na pamięć, ale słuchamy z wielką przyjemnością. Dzieci przestają hałasować i zbijają się w ciasną gromadkę a nad stołem zaczyna się unosić aura niesamowitości.

Po pierwsze wujek Mietek jest osobą prawdomówną, co wszyscy zgromadzeni wiedzą.

Powiem nawet, że jest osobą prawdomówną w takim stopniu, że ta prawdomówność przynosi mu więcej szkód niż pożytku. Na dodatek wujaszek jest znanym w okolicy ateuszem i racjonalistą, a tutaj proszę państwa, taka historia.

Mietek zaczyna ją od tego, jak to kupował sobie motocykl WSK i podaje przy tym różne, moim zdaniem nieistotne szczegóły w rodzaju, że gwarancję stemplowała mu młoda Lichaczewska, która tego dnia ubrana była w sukienkę w czerwone groszki, a ta sukienka miała wielce obiecujący dekolt i jak on wujek Mietek się pochylił by coś podpisać.

W tym momencie zawsze gromi go ciotka i nigdy nie dowiemy się, co też tam w tym dekolcie wujaszek wypatrzył. Za to dzięki ciotce dowiadujemy się, że to ta sama Lichaczewska, co to wyszła za Niemca i mieszkała w Hamburgu, aż nałykała się jakichś proszków czy tam czegoś i zmarła.

Potem wujaszek opowiada o tym jak bardzo dbał o ten motor, czym go czyścił i że dzięki temu motorowi rozkochał w sobie ciotkę, która teraz nagle chichocze i się rumieni, tym bardziej, że wujaszek cały czas nadmienia jak to woził ją do lasu i że w tym lesie była taka polanka. Ciotka go wówczas szturcha i daje mu sygnały żeby już przestał. Przez chwilę się droczą a każdy ma czas wyobrazić sobie ze szczegółami, co też oni w tym lesie robili na tej rozsłonecznionej polance.

W tym momencie zawsze mam ochotę coś dopowiedzieć, ale się lękam bo ciotka jest bardzo wrażliwa na punkcie seksu i mogłaby się obrazić.

Dalej wujek wywodzi o swojej pasji do łowienia ryb, co jest wstępem do właściwej opowieści, opowieści o tym jak wujem Mietek spotkał motocyklistę bez głowy.

Opowieść o spotkaniu motocyklisty bez głowy

Jedzie sobie wujek Mietek na ryby swoim motocyklem WSK wąską dróżką przez łąki. Sam jedzie a dookoła przyroda sianem pachnie, bo to latem było. Jakiś ptaszek a nawet skowronek w powietrzu wysoko siedzi i śpiewa, a po lewej czuć nieco torfowiskami.

A wujaszek śmiga bo dróżka już szersza i ubita przecudnie. Motor gra a za plecami wujaszka wędki i podbierak, rzekłbyś patrząc z daleka, że to husarz jakiś.
Nagle wujaszek widzi, że z naprzeciwka drugi taki jak on jedzie, tyle że nie w czerwonej olimpijce tylko cały na czarno ubrany.
Myśli Mietek, że trzeba będzie zjechać, bo się strykną a tamten obcy jakiś i dziwnie na swojej maszynie siedzi. Jak do wyścigu pochylony.

No zjechał nieco w trawę wujaszek i motor ściszył. A tamten też. Podnosi wujaszek głowę znad czarnego baku, a tamten nie, bo głowy nie ma.
Wujaszkowi pod kaskiem wszystkie włosy sztywnieją a oczy z orbit wychodzą i językiem skołowaciałym obrócić w pysku nie może, bo widzi, że ten drugi zamiast głowy nie ma zupełnie nic. No szyja jest niby pieniek na czerwono usmarowany a tamten przed sobą ma taki pakunek i ten pakunek dłońmi w rękawiczkach podnosi i przez ścieżkę dłońmi kierunku Mietka wytyka.
A to, drodzy Państwo jest jego, znaczy tego bezgłowego, głowa w kasku i ta głowa, całkiem żywo na wujaszka spoglądając szeptem takim teatralnym go ostrzega, że niby w olszynkach mostek zerwany i pali w dno nawbijane i że jak nie zatrzyma się zaraz, zginie niechybnie.

Wujaszek z tego strachu wywrócił się razem z motorem i w głębokiej trawie leży a oczy zaciska. Próbuje sobie jakąś modlitwę przypomnieć, ale nie może i jedyne co sobie przypomina to zapamiętane z serialu „Przygody pana Michała” słowa jakie powtarzał Wołodyjowski gdy zbrzydziwszy sobie życie wojskowe przebywał w klasztorze.

- Memento mori! Memento mori! – powtarza wujaszek leżąc w ciepłej wilgotnej trawie a skowronek wysoko się buja i śmieje.

W końcu ścierpł a słysząc, że nic nie słyszy, otworzył oczy. Bezgłowego nie było, przepadł.
Wujaszek się pozbierał, ale ochota na ryby mu odeszła i nawet nie poszedł sprawdzić czy faktycznie ten mostek zniszczony.

Później dowiedział się, że mostek nie był zniszczony, czyli bezgłowy łgał, ale… tu wujaszek zawiesza głos i bardzo powoli zapala papierosa.

- Ale tam gdzie ja zawsze łowiłem, jakiś miastowy wędkarz się rozgościł tego dnia. I nawet, jak mówili trzy szczupaczki wyciągnął nim trafiła go kula. Kto strzelał, do dzisiaj nie wiadomo. Pewne jest tylko, że zza rzeki strzelano. Ktoś dobrze się przyłożył. Prosto w czoło.

Wujek Mietek kończy swą opowieść i nakłada sobie sernika i kawałek makowca. Kobiety dopytują, kto kawy a kto herbaty?

- Ale to dopiero początek sezonu i teraz na czterech skoczniach wszystko się okaże- kontynuuje swoje rozważania o Małyszu, szwagier, kibic zapalony.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

U nasz, panie Jarecki, za "Bezgłowego" to...

sunia robi. Sunia, którą (nomen omen) Magią nazwaliśmy. :)
Magia bardzo lubi podróżować. Ale nie koleją, jak jaki pies. Autem, proszę Pana. Na tylnym siedzeniu ma wyszykowane tzw. “korytko” z szelkami, w które jest ubierana dla bezpieczeństwa swojego i naszego. Tak przynajmniej, z tymi szelkami, na początku bywało. Teraz, przestało być koniecznym, bo… No właśnie! No to przechodzę do opowieści zasadniczej…
Wczesna wiosna. Pogoda piękna, szosa sucha. Jedziemy w odwiedziny do mojej drugiej Mamy, Teściową zwanej. W zasadzie czasownik “jedziemy” za eufemizm może tu robić. Pędzimy! – to chyba lepsze określenie.
Magia śpi w swoim korytku smacznie pochrapując, jak zwykle zresztą. W pewnym momencie budzi się i zaczyna “świrować”. Skamle, szczeka, na głowę mojego małżonka, który za kierowcę robił, wleźć usiłuje. Nie dajemy rady żeby ją uspokoić. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Mąż zwalnia, bardzo zwalnia… Sekundę, może dwie, później z podporządkowanej wyjeżdża TIR...
Hmm, jakby to powiedzieć... Gdyby nie Magia już od paru lat do Bram Niebieskich byśmy kołatali.
Wtedy jednak kompletnie nie wiązaliśmy zachowania naszej suni magicznej z tym wydarzeniem. Dotarło to do nas dopiero, gdy powtórka się zdarzyła. A potem jeszcze jedna…

A jak Małysz będzie latał w tym sezonie to, proszę Pana, trudno ocenić. Chociaż w ubiegłym sezonie też marnie zaczynał a świetnie skończył.


Magio

I w tym jest cała przyjemność z pisania. Człowiek siada i na poczekaniu wymyśla opowieść. Wymyśla wujków, ciotki, motocykl, widmo itd. W zamian zaś dostaje jak mniemam prawdziwą opowieść.
Ale nie ma w tej wymianie nijakiego oszustwa ani naciągania. Jest wymiana opowieści a Sunia staje się psią bohaterką i wielu czytelników będzie ja wychwalało za madrość.
Brawo Sunia.
Ukłony

Ps. Kiedyś może opiszę, jak mnie dzielny kot Grubek przed przypadkowym wywołaniem demona ostrzegł i jak obaj z Grubkiem, salwowalismy się ucieczką po stromych schodach.
Jacek Jarecki


Tiaa, Jarecki Szanowny

To się podpuchą nazywa. :) Dla dyletantów i naiwniaków to jest podpucha. A Sunia, w pontonie się wylegując, jakoś tak szelmowsko na mnie patrzy. Naśmiewa się pewnie… :)


Magio

To nie jest żadna podpucha tylko szczerość. Sunia popatruje bo wie, ze dzięki mojemu tekstowi, jej psie zasługi zostały przypomniane. Cieszy się biedulka.
:)))
Jacek Jarecki


W rów uwierzę :)

Bo bezgłowe stwory zawsze, ale to zawsze prawdę mówią.


Subskrybuj zawartość