Wszystkie ręce w kieszeniach, ale czyich?

Dzisiaj będzie na poważnie.

O pieniądzach, cyklu wyborczym i zdziwieniu elektorów.

Na przykład w kampanii wyborczej niewiele się mówi o ekonomii, ale o pieniądzach całkiem sporo. Miliardy fruwają w powietrzu niczym papierowe ptaszki.

Rządy powstają i padają, zastępowane przez jeszcze lepsze, a politycy, którzy dzisiaj wydają się uczniami Salomona, po kilkunastu miesiącach zaczynają rozkładać ręce, by przy najbliższej okazji znowu błyszczeć feerią pomysłów. A elektorat się dziwi. To koniec mojego tekstu, a teraz będzie to samo, ale dla bystrych.

Zrozumiałe, że kto się za takiego nie uważa, lepiej niech dalej nie czyta. Teraz będzie o Józiu, ale o innym Józiu, nie o tym, co występował w tekście pt „Socjalizm” tylko o zupełnie innym Józiu, który w tamtej opowieści też miałby szansę wystąpić, tyle ze akurat wówczas siedział sobie w kiciu.

Wzlot

Józiu, gdy został magazynierem od „monopolu” z miejsca zyskał powszechny szacunek w swojej okolicy. Teściowa zwykła chwalić się tak wybitnym zięciem. Miał takie poważanie, że gdy na stole w jadalni rozkładał swoje raporty na stole, cała rodzina wraz z suchotniczym teściem jadła obiad przycupnięta po kątach z talerzami w dłoniach, podczas gdy on zawzięcie kręcąc kalkulatorem na korbę, pracowicie pomagając sobie językiem, sumował niedostępne ich rozumieniu przeraźliwe kolumny cyfr.

Potrafił tak sam z siebie obliczać procenty, zyskując miano człowieka uczonego i pracowitego.

Tryumf

Przeprowadzone w magazynie dwie inwentury wykazały zadziwiającą zgodność stanu faktycznego z tym co Józiu zapisywał w swoich raportach.

–To ci niespodzianka, taki niby niepozorny a jak sobie radzi!-dziwił się sam dyrektor a Józiu robił minę poważną i w swej skromności skubał róg koszuli, która lubiła często wychodzić mu z portek. Wynik tamtej inwentury do dzisiaj pozostaje niewyjaśnioną zagadką.

Upadek

Scena przedstawia Józia siedzącego przy biurku i kolejny raz przeliczającego wszystkie przychody i rozchody. W otwartej szafce butelka z Jabłkówką. Józiu nalewa szklankę i wypija. Wchodzi dyrektor i od razu z pretensjami:

- Panie Józefie! – co pan do cholery robi?

- Nie widzi dyrektor? Wódkę piję, bo to tyle pieniędzy brakuje, tyle towaru!

- Zamiast pić niech pan sobie lepiej przypomni, przecież panu brakuje półtora Tira papierosów!

- Tak, ale „Popularnych” Gdyby liczyć w Malborasach…

- Człowieku, to jest 1 800 000 złotych!

- Dyrektorze, przecież… co też pan, gdybym nawet co miesiąc porwał za 100 000…

- No w sumie, akurat pan chyba osiemnaście miesięcy pracuje…

Kara

Nieszczęsny Józio został skazany przez komunistyczny sąd na trzy lata twierdzy.

Po trzech miesiącach

Jarecki zasuwa z pracy bacząc by nie wleźć w kałużę a marcowy wiatr przygina go ku ziemi. Z naprzeciwka zbliża się ku niemu niewielki człowieczek dźwigający z trudem dwie ogromne torby.

Jarecki ze zdziwieniem rozpoznaje Józia. Przystają i palą fajki. Jarecki dopytuje się, jak tam w kiciu, ale trochę się boi, że ma do czynienia z uciekinierem.

- No w kiciu jak to w kiciu, dawaj torbę to dostaniesz trochę ogórków i pomidorów.

-?

- No wiesz, w jakimś takim gospodarstwie ogrodniczym robię. No to wiesz jak dostałem przepustkę to parę kilo trzeba było chapnąć, bo to wstyd tak z pustymi rękami z podróży.

Po pół roku

Po pół roku Józiu wrócił na dobre i wkrótce znalazł pracę w magazynach spożywczych. Dali mu dział monopolowy, ale tym razem z alkoholami.

- To pestka! – orzekł Józiu – skrzynki bardzo łatwo liczyć, a poza tym najlepsze są te stłuczki. Jak się nie uważa…

Rok później

Starczy! To było w czasach „za komuny” a teraz jest zupełnie inaczej. Teraz liczy się przede wszystkim uczciwość i kompetencje. Takie historie to się teraz zupełnie nie zdarzają, a szczególnie to nie zdarzają się w polityce.

Do Wyborów Państwu!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Takie dziwne słowo

- schetyna – zasuwa mi po półkulach.

Kurde.
Język polski jest językiem młodym i wiele wnoszącym do starej unii.

Oczywiście w sensie językotwórczym, bo niby jakim?

Igła – Kozak wolny


O, gdyby Wyrrus...

...zechciał wkleić swój stary a jakże ukochany przeze mnie tekst o schecie… buuuuuuuuu!
Jacek Jarecki


Szanowny Jarecki

Ucieszyles mnie tym tekstem. Już myslalem, źe mnie Alzheimer już calkiem pożarl, a tu patrz… niespodzianka. Ja go pamietam!`A czytalem chyba przed kilkoma miesiacami.
Więc nie jest źle! I za to Ci dziekuję. Oby wszyscy mieli tak pamięć jak ja mam teraz:)))


Lorenzo

Dzięki… no wiem, że z października jest, ale czasem se coś dodam. zresztą nie wszyscy się kapnęli. zobacz tutaj:

http://blog.onet.pl/znani.html

Jutro mam wolne to coś napiszę o agresji. Pozdro! 3m się!
Jacek Jarecki


Jacku

Ale ja jak inżynier Mamoń: cenię i dobre jest dla mnie to, co znam. Ja “Mistrza i Malgorzatę” czytam co kilka miesięcy, nie mówiąc o “Paragrafie 22” czy pewnej trylogii Sapkowskiego. Ale to duże formy. Male, jak ta Twoja powyżej, sa jadane dla poprawienia humoru częściej.
Pozdrawiam czytelniczo


Subskrybuj zawartość