Socjolog na „Dzikich Polach” blogosfery

Blogosfera polityczna w Polsce” jest przedsięwzięciem pionierskim, nie mającym do tej pory precedensu w literaturze naukowej.

Budy__78.jpeg


I. Pionierskie przedsięwzięcie Budynia78

Do lektury pracy doktorskiej Krzysztofa Karnkowskiego znanego w blogosferze jako Budyń78 przystępowałem z „taką pewną nieśmiałością”, licząc się z koniecznością żmudnego przedzierania przez setki stron wypełnionych hermetycznym, naukowym żargonem. I tu, zaraz po otwarciu PDF-a ściągniętego ze strony Repozytorium UW, spotkało mnie miłe zaskoczenie – praca bowiem napisana jest w wyjątkowo przystępny sposób – na tyle, że sięgnąć po nią może każdy, nawet bez uniwersyteckiego przygotowania. Dzieło ówczesnego magistra, a obecnie już doktora Karnkowskiego (gratulacje ;) ) czyta się niczym barwny, napisany żywym językiem esej prowadzący Czytelnika przez „Dzikie Pola” polskiej blogosfery politycznej – i jest to atut, który miejmy nadzieję sprawi, że praca ta ukaże się również w formie książkowej.

Przede wszystkim jednak „Blogosfera polityczna w Polsce” jest przedsięwzięciem pionierskim, nie mającym do tej pory precedensu w literaturze naukowej. Dla porządku przypomnijmy podstawowe dane. Autor jest socjologiem, swą rozprawę zaś napisał pod kierunkiem prof. Krzysztofa Kicińskiego (wcześniej – pod kierunkiem śp. prof. Aldony Jawłowskiej, której pamięci dedykowana jest praca). Praca powstawała głównie w latach 2007-2011, światło dzienne zaś ujrzała ostatecznie w roku 2012 i obejmuje w swym zasadniczym zrębie lata 2003-2011, czyli okres narodzin i rozkwitu polskiej blogosfery politycznej.

Zawartość doktoratu to wszechstronne ujęcie zagadnień związanych z blogosferą polityczną, pogrupowanych w przejrzysty układ kolejnych rozdziałów. Mamy więc rys historyczny, począwszy od zapomnianych już dziś list dyskusyjnych, forów i pierwszych blogowisk aż po czasy współczesne; relacje blogosfery z mediami tradycyjnymi; blogosferę jako część nowych mediów; reakcję blogosfery na Tragedię Smoleńską; wychodzenie blogerów w „real” w ramach różnych akcji; opis blogosfery lewicowej; dylematy etyczne i problemy z którymi blogosfera się boryka; rzut oka na polityczną blogosferę w USA i Rosji; wreszcie – omówienie wyników ankiety przeprowadzonej przez Budynia wśród użytkowników blogosfery, a w której zapewne wielu Czytelników wzięło udział.

Uff… Już pierwszy rzut oka pokazuje nam, że mamy do czynienia z kompendium wiedzy, po które powinien sięgnąć każdy – zarówno doświadczony bloger, jak i ktoś, kto swą przygodę z blogowaniem dopiero zaczyna. Przyznam, że choć funkcjonuję w necie już od ponad pięciu lat (od jesieni 2008) o wielu sprawach, szczególnie związanych z historią blogowisk, nie miałem pojęcia. Zaletą pracy Budynia jest również – siłą rzeczy, bo to dzieło naukowe – obiektywizm, który pozwala uniknąć tendencyjności w analizie badanego zjawiska społecznego, co sprawia, że pracę powinni bez bólu przyswoić Czytelnicy z różnych stron polityczno-ideowej barykady, choć sam Autor jako bloger nie jest przecież osobą politycznie i środowiskowo zdystansowaną.

 

II. Refleksje na marginesie

Co jako pierwsze narzuca się podczas lektury? Choćby to, że blogosfera jest przede wszystkim zjawiskiem społecznym. Jej dynamiczny rozwój związany z pojawieniem się nowych technologii jest bowiem efektem tłumienia dyskursu publicznego przez medialny mainstream III RP. Pochodną tego „knebla” jest również widoczna na pierwszy rzut oka dominacja różnych nurtów prawicy w blogosferze i rachityczna na jej tle blogosfera lewicowa. Skoro prawicowa część opinii publicznej została „systemowo” zepchnięta na margines politycznej i światopoglądowej debaty w mediach tradycyjnych, czego dojmującym przejawem przez lata była słabość prawicowych inicjatyw medialnych ze szczególnym uwzględnieniem mediów elektronicznych (tu po dziś dzień, w przeciwieństwie do prasy, sytuacja jest niewesoła), to tym mocniej prawa strona wkroczyła w nowe medium, jakim jest internet, nie poddający się tak łatwo tradycyjnym formom kontroli. Swojego czasu próbowałem to opisać w tekście „Drugi Obieg 2.0” i innych notkach, ale oczywiście doktorat Budynia czyni to w sposób dalece bardziej pełny i nade wszystko kompetentny. Lewica, czy też po prostu, ta część społeczeństwa, która w zasadniczej części akceptuje porządek III RP miała o wiele mniejsze „ciśnienie” na zagospodarowywanie niezależnego przekazu w internecie, jako że ma wystarczająco wielu swych rzeczników w mediach oficjalnych.

Owo „odreagowanie” skutkuje również „wspólnototwórczym” charakterem polskiej blogosfery politycznej. Coś, co rozpoczęło się – i nadal w znacznej części pozostaje – jako głos sprzeciwu, kontestacji, czy wreszcie niezależnej kontroli polityczno-medialnego mainstreamu III RP z jego sztucznymi hierarchiami, narzucanymi odgórnie tematami i sposobami interpretacji rzeczywistości, dość szybko przekształciło się w nieco może amorficzny, lecz znaczący ciężarem swej „masy” ruch obywatelski z rozmaitymi oddolnymi inicjatywami i budujący nowe, poziome relacje między uczestnikami. Można żartem powiedzieć, że w jakiejś mierze spełniła się tu leninowska maksyma, że „ilość to też jakość”. Jak niegdyś napisałem: Drugi Obieg 2.0 – te wszystkie pozornie słabe i rozproszone inicjatywy – są jak rój. Można utłuc jedną czy drugą pszczołę, ale koniec końców rój zawsze wygrywa.”

Tu uwaga – trochę w swych dywagacjach wykraczam poza to, co opisał w swej rozprawie Budyń78, ale uważny Czytelnik bez trudu wychwyci w jego doktoracie analogiczne akcenty. Tu warto wspomnieć przywołane przez Budynia78 pojęcie „spirali milczenia” Elisabeth Noelle-Neumann. Oznacza ono w skrócie, że jednostki w obawie przed społecznym ostracyzmem gotowe są nie wyrażać publicznie swych prawdziwych poglądów, co skutkuje powstaniem wrażenia, jakoby dominujący pogląd był jedynie „uprawniony”, zaś odmienne zdanie prezentowane jest jedynie przez nieliczący się margines. Blogosfera walnie przyczyniła się i wciąż przyczynia do przełamywania owej „spirali milczenia” w Polsce. W tym kontekście można odnaleźć w blogosferze potencjalnie znakomite narzędzie „polityzacji mas”, jak ujmowali to w czasach zaborów endecy.

Ciekawie z tej „oddolnej” perspektywy wyglądają relacje między blogosferą, a mediami głównonurtowymi, które miotają się między ignorowaniem lub lekceważeniem różnych „psychiatryków 24” (jak określił Salon24 Wojciech Orliński), a budowaniem w manipulancki sposób poczucia zagrożenia „internetową agresją” – najczęściej za pomocą topornego zabiegu wrzucania do jednego worka blogerów i pospolitych trolli rodem z przysłowiowego Onetu. Natomiast blogerskie próby zawodowych dziennikarzy na ogół wyglądają dość żałośnie, choćby z tego względu, że zawodowcy jakoś dziwnie słabo czują interaktywną specyfikę blogosfery i dość trudno jest im zejść z medialnej „kazalnicy” do komentujących „pod kreską” internautów. Wyraźnie nie mają na nas pomysłu – i dobrze.

 

III. Blogosfera zatrzymana w czasie

Kolejną cechą charakterystyczną blogosfery jest jej ogromna dynamika – sytuacja potrafi zmieniać się z roku na rok, co przyznaje również sam Budyń, stwierdzając w początkowych fragmentach swej pracy, że gdy w 2007 roku tworzył listę zjawisk, których opisanie miało stanowić wiodącą oś doktoratu, to już po dwóch latach musiał zrewidować swe założenia, gdyż część tychże zjawisk stała się marginalna, część zaś przekształciła się, nabierając nowego znaczenia. I tu jest chyba jedyna wada pracy Budynia78 – opisuje ona bowiem blogosferę taką, jaka ona była mniej więcej do roku 2011 i Czytelnik z pewnością dostrzeże zmiany które nastąpiły po oddaniu pracy. Mamy więc do czynienia z obrazem blogosfery zatrzymanej w czasie i z upływem lat praca ta będzie miała w coraz większym stopniu wymiar historyczny. Ta słabość jest jednak nie do uniknięcia zważywszy na wspomnianą dynamikę badanej tematyki.

Zresztą, owa „słabość” może się przekształcić w walor pracy, jako jednego z głównych źródeł dla przyszłych historyków, którym przyjdzie kiedyś zmierzyć się z tym specyficznym wycinkiem polskiej społecznej rzeczywistości początku XXI stulecia. Badając żywy i wciąż ewoluujący organizm doktor Krzysztof Karnkowski staje się bowiem swoistym „kronikarzem” polskiej blogosfery, która mimo prób „usystematyzowania” i „instytucjonalizacji” wciąż w znacznej mierze pozostaje „Dzikimi Polami internetu”, jak niegdyś ujął to bodajże Jacek Jarecki. Sądzę przy tym, że Autor nie poprzestanie jedynie na swym doktoracie, jako że sam stwierdza, iż „Blogosfera, jak zresztą praktycznie cały internet, jest wdzięcznym obiektem badań (...)”. Pozostaje nam więc czekać na kolejne prace, postulowaną na wstępie książkową (może zaktualizowaną?) wersję doktoratu – i tak aż do szczęśliwej habilitacji…

 

Gadający Grzyb

 

Praca doktorska Budynia78 w PDF:

http://depotuw.ceon.pl/bitstream/handle/item/242/Blogosfera%20polityczna%20w%20Polsce.pdf?sequence=1

 

Audiobook (aktualizowany) na podstawie pracy „Blogosfera polityczna w Polsce”: http://blogosfera-polityczna.4shared.com/

 

Notek w wersji audio oraz audiobooka na podstawie doktoratu Budynia78 posłuchać można na:

http://niepoprawneradio.pl/

 
Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

GG

Z przykrością stwierdzam, że Budyń przedstawił z księżyca wziętą wersję odejścia z BM24 osób, które później założyły Blogpress. Na potrzeby tego komentarza dodam, że na walnym założycielskim stowarzyszenia byli obecni niemal wszyscy jego inicjatorzy (jedyna nieobecna osoba była “na telefonie”). Formalne funkcje traktowaliśmy (i traktujemy nadal) wyłącznie jako prawny wymóg, chociaż oczywiście każdy z nas wykonuje obowiązki nałożone przez statut. To sprawa bez znaczenia – z wyjątkiem funkcji prezesa dla Maryli i szefa komisji rewizyjnej dla mnie, reszta funkcji była praktycznie losowana (w tym wiceprezesa). Jesteśmy grupą ufających sobie znajomych, a nie korpo.

Dopuszczam, że Budyń, jako osoba przywiązana do formalności (“sąd koleżeński”, “demokratyczne formalne procedury” w redakcji – vide rozpad Blog.media i powstanie Niepoprawnych) nie dopuszcza takiego podejścia (choć jak na ex-punka to dość oryginalne ;). Nie zmienia to faktu, że napisał totalną nieprawdę. Swoją drogą, historia Niepoprawnych pokazała, że sądy, procedury, czy umowy nie zapobiegną problemom, gdy ktoś zadziała w złej wierze lub nie ufa innym.

Podstawą konfliktu była zupełnie inna wizja BM24. Stowarzyszenie jako formalno-prawne zaplecze platformy blogerskiej (późniejsi blogpressowicze) versus stowarzyszenie aktywne w realu z portalem jako medium informującym o jego działalności (aktualne BM24, a właściwie stowarzyszenie od chwili powstania w wyniku głosów większości obecnych na walnym założycielskim). Z obecnej perspektywy dodałbym pewnie jakieś kwestie charakterologiczne i ambicjonalne. Ot i wszystko. Wielka szkoda, że Budyń z nami nie pogadał, skoro zamierzał upublicznić info o pączkowaniu prawicowej blogosfery.

No i szkoda, że nie wymienił raczej bezprecedensowego sukcesu w polskiej blogosferze odnoszącego się do realu:
http://raportystoczniblogmedia24pl.wordpress.com/

Pzdr.

PS Strasznie dużo literówek w tym doktoracie ;)


Panie Gadający Grzybie!

Jest co najmniej jeden dziennikarz z mediów głównego nurtu, choć pewnie bez papieru na swoje dziennikarstwo, który świetnie czuje internet. To jest Krzysztof Leski, którego teksty polecam. Zawsze odpowiada na komentarze, o ile nie są skrajnie głupie. Niestety chwilowo poza tekstowiskiem.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


No tak

Jak zwykle, historię piszą (a nawet przepisują od nowa) tylko ci, którzy.. piszą. W czasach gdy pisać i publikować każdy może, jest to oczywista zmora, ale jaka na to rada? Chyba tylko taka, że trzeba samemu pisać i publikować, albo inni to zrobią za nas, nawet jeśli nie wiedzą co to korekta czy naukowy obiektywizm, czy po ludzku, trzymanie się faktów, a nie opowiadanie zasłyszanych bajek.

A o ‘dzikich polach’ gadać to zaczął chyba Igła, z tego co mi świta? Przecież to nasz spór z Igłą o jego ulubione ‘dzikie pola’ doprowadził do pierwszego końca TXT ;) Ale to było dawno, więc może i Jarecki zaczął. Prehistoria, panie!


Panie Sergiuszu!

Tylko Pan, Igła i Jarecki są w stanie ustalić, kto zaczął te dzikie pola, choć Pańska znajomość chłopaków jest wystarczającą rękojmią prawdziwości Pańskich słów w tym wypadku.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

jjmaciejowski

Jest co najmniej jeden dziennikarz z mediów głównego nurtu, choć pewnie bez papieru na swoje dziennikarstwo, który świetnie czuje internet. To jest Krzysztof Leski, którego teksty polecam. Zawsze odpowiada na komentarze, o ile nie są skrajnie głupie. Niestety chwilowo poza tekstowiskiem.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)

O Leskim Budyń pisze w doktoracie :)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@All

Nie było mnie przy “pączkowaniu”, więc nie mogłem zweryfikować informacji Budynia – ale przekażę mu maila z linkami do komentarzy.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Gadający Grzybie!

Cieszy mnie, że Budyń pamięta o Krzysztofie. :)

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Panie Jerzy,

Niech Pan lepiej przeczyta, bo jest Pan tam wspomniany z nazwiska! Co prawda pośrednio, w cytacie z Galopującego Majora, we fragmencie o Tekstowisku, zresztą całkiem zgrabnym i w 99% zgodnym z faktami. Ten jeden procent który się nie zgadza, to wymienienie Artura M. Nicponia jako współinicjatora TXT, co nie jest prawdą. Ojców Założycieli było tylko trzech, jak wiadomo. A to że wcześniej spotkaliśmy się na imprezie u Nicponia, nie miało akurat nic do rzeczy. No ale nawet taki redaktor Wojtek Orliński się zakałapućkał pisząc swego czasu że “Free” na imprezie u Nicponia to FYM, podczas gdy był to Freeman! To tyle tytułem małego sprostowania ze strony TXT.


A co do dzikich pól

Da się to sprawdzić przez wyszukiwarkę: http://bit.ly/19iEBK4


Hm, trochę za dużo czytania

270 stron chyba, ale jak słusznie zauważył Sergiusz w innej notce, ja komentuję bez czytania, więc i zrobie to teraz, szczególnie, że ostatnio zajmuję się jedynie słuchaniem radia, oglądaniem niemieckiej tv, oglądaniem seriali i nauką francuskiego, a na nic innego nie starcza mi czasu, pewnie nie starczy i w przyszłości.

Więc krótko i po łebkach, w notce o TT dwie nieściłości, Nicpoń jako inicjator, nie do końca też słuszne spostrzeżenie, że płatne było (znaczy było, ale nie dla pierwszych piszących, tylko nowych)

Przejrzałem spis treści i widzę, że to raczej doktorat o blogosferze nie tyle politycznej, ale prawicowej, nie ma prawie nic o blogosferze np. feministycznej, gejowskiej, anarchistycznej, lewackiej itd
Wystarczy zacząć od blog de bart i klikać na różne blogi, to też niezły i całkiem duży kawał netu.
Nie ma nic np. o inicjatywach (w spisie treści) nieprawicowych jak Studio Opinii, blogi “Polityki”.Natemat (choć ci chyba jeszcze nie istnieli), Maddogowo, kilka innych pomniejszych blogowisk nie prawicowych.
Nie do końca słuszne też założenie, że dziennikarze zawodowi nie odnaleźli się w blogosferze.
od lat blogują i swoich czytelników mają Szostkiewicz, Passent, Paradowska, Bendyk, Orliński, Leski,.
Świetny acz w jego konwencji jest blog z filmikami Urbana (ale to też późniejsza historia niż doktorat)

A w ogóle to blogosfera umarła:)


P.S.

Gadający Grzybie, nie do końca wierzę też w obiektywizm Budynia (znam jego teksty i poglądy), podejrzewam, że już dobór proporcji dowodzi prawackiego przechyłu:)


Panie Sergiuszu!

Zaintrygował mnie Pan!

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@ sergiusz

sergiusz

Da się to sprawdzić przez wyszukiwarkę: http://bit.ly/19iEBK4

Czyli wychodzi, ze jednak Igła. Będę pamiętał.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@ grześ

Zdziwisz się, ale Budyń opisuje również lewicową blogosferę – o de Barcie też jest z tego co pamiętam.
Natomiast Budyń raczej pobocznie traktował blogowanie zawodowych dziennikarzy skupiając się na blogowaniu bardziej “oddolnym”.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość