Panie Jerzy

Panie Jerzy

Czy Pan w ogóle czyta to, co sam wcześniej napisał? Czy Pan pamięta, co wcześniej napisał?
Litości! Albo ma Pan sklerozę albo wykazuje się złą wolą.

W Pana pierwszym komentarzu nie było nic o tym, że nie odnosi się Pan do meritum tylko, że:

Nie zamierzam wchodzić w detale Pani artykułu. To jest raczej kwestia wiary niż nauki.

Nie wchodzenie w detale znacznie różni się od deklaracji:

Napisałem wyraźnie, że nie dyskutuję z meritum. Czy wie Pani co to znaczy?

No, ja wiem. Ale Pan, w zależności od okoliczności zmienia zdanie, jak kameleon barwy.

Jeśli nie wchodził Pan w detale artykułu Natalii, to po jaką cholerę wpierniczył Pan wstawkę o Freudzie? Gdzie Rzym gdzie Krym? On tu nawet do ogólności tematu w żaden sposób nie przystaje. Ergo: powiedział Pan co wiedział, byle tylko cokolwiek powiedzieć?

Kiedy natomiast zestawiłam Pana dwie sprzeczne, wzajemnie wykluczające się zdania, Pan smaruje mi o erystyce. Czy Pan wie, co określa się mianem erystyki?!
Niech się Pan dowie, i poszuka tejże w swoich własnych wypowiedziach!

Pańskie wypowiedzi o “praniu mózgu” są warte tyle samo, co Pańska krytyka inteligencji emocjonalnej (cytuję):

Poważni naukowcy zajmują się inteligencją emocjonalną (150.000 artykułów rocznie), która jest humbugiem. Zajmowanie się czymś przez poważnych ludzi nie znaczy, że to istnieje, tylko znaczy, że ci ludzie wierzą, że to coś może istnieć. To jest subtelna różnica.

Pan nie argumentuje, Panie nie wykazuje błędów czy różnic. Pan głosi swoją prawdę objawioną pt. inteligencja emocjonalna to humbug. I już! Każdy powinien się z Pańskim zdaniem zgodzić, bo Pan jest dyplomowanym psychologiem z urodzenia (znaczy się: genetycznym psychologiem, psychologiem z powołania (boskiego?), whatever).

Proszę darować, dla każdego, kto nie jest autorytarnym wyznawcą ślepo zapatrzonym w autorytety (pomijając ich jakość) takie “wyznanie wiary”, jest co najmniej idiotyczne. Żeby nie powiedzieć – teologiczne.

Po kiego grzyba (pardon) wcisnął Pan pod tym tekstem tę wzmiankę o inteligencji emocjonalnej? – nie mam pojęcia. Może znowu po prostu “powiedział Pan, co wiedział”. I owszem, takie “coś” może być jedną z erystycznych technik. Jaką? – to już niech Pan szanowny sobie sam poszuka. U Schopenhauera, na przykład.

Co mogły wnieść Pana komentarze do lepszego zrozumienia tematu przez Natalię? – nie wiem. Ja nic takiego, konstruktywnego, nie widzę. Może jestem ślepa, czego wykluczyć się nie da.

To, że Pańskie wypowiedzi wydają się być bardziej powściągliwe w słowach nie świadczy o tym, że Pan ma jakiekolwiek pojęcie o temacie notki Natalii. Wprost przeciwnie. Ilość wtrętów “od czapy” świadczy o czymś zgoła przeciwnym.

I teraz tak: to Natalia rozsądzi w ciszy własnego sumienia, czy bardziej były jej pomocne moje “żołnierskie” słowa o fatalnym doborze źródeł, braku ich weryfikacji i marnej jakości uniku, kiedy napisała o tym, że

To nie jest tekst o historycznych badaniach MK-ULTRA i ich wynikach. To jest tekst o teoriach spiskowych na temat projektu Monarch i jego domniemanych podprojektów.

(bo umieszczenie w gronie “njuejdżowych, cierpiących na deficyty umysłowe spiskowców” dr Colina Rossa byłoby straszną wtopą z Jej strony),
czy też Pańskie uwagi, może bardziej “milusie”, ale wnoszące wielkie ZERO do tematu, którym Natalia się zajęła.


Kontrola umysłu - prawda czy teoria spiskowa? By: njnowak (25 komentarzy) 22 kwiecień, 2013 - 10:43