Kontrola umysłu - prawda czy teoria spiskowa?

CYTATY NA DOBRY POCZĄTEK:

MKULTRA (czasem MK-ULTRA) to kryptonim kontrowersyjnego, początkowo ściśle tajnego projektu badawczego prowadzonego w latach 50. i 60. przez Centralną Agencję Wywiadowczą Stanów Zjednoczonych. Projekt został ujawniony i oprotestowany przez dziennikarzy i komisje śledcze Prezydenta i Kongresu USA (Komisję Rockefellera i Komitet Churcha). Na podstawie ustaleń śledztwa, celem projektu MKULTRA było zbadanie możliwości sterowania pracą ludzkiego mózgu i kontroli umysłu z wykorzystaniem substancji chemicznych (w tym środków psychodelicznych, m.in. LSD), bodźców elektrycznych, analizy fal mózgowych i form percepcji podprogowej. Według wielu relacji, badania były często brutalne i odbywały się także na nieświadomych ich celu obywatelach USA, czasem z tragicznymi skutkami”

„Zaburzenie dysocjacyjne tożsamości (osobowość mnoga, osobowość naprzemienna, osobowość wieloraka, rozdwojenie osobowości, rozdwojenie jaźni, ang. multiple personality, dissociative identity disorder, DID) – zaburzenie dysocjacyjne, polegające na występowaniu przynajmniej dwóch osobowości u jednej osoby. Zazwyczaj poszczególne osobowości nie wiedzą o istnieniu pozostałych. (…) Jako dysocjacja, osobowość mnoga wytwarza się po szczególnie bolesnych, traumatycznych przeżyciach i kryzysach, przebytych w dzieciństwie i powiązanych z tematyką śmierci oraz seksualności”

Źródło: „Wikipedia. Wolna encyklopedia” (Pl.wikipedia.org)

Wstęp

Artykuł, który oddaję do rąk czytelników, ma dosyć nietypową strukturę. Na początku opisuję filmowy wywiad “Ultimate Warrior: Robert Duncan O’Finioan” Projectu Camelot, żeby zainteresować odbiorców tematem kontroli umysłu (ang. mind control). Potem piszę, kto – oprócz bohatera produkcji – uważa się za byłą ofiarę prania mózgu. Dalsza część mojego tekstu to przewodnik po najciekawszych publikacjach (pisanych i audiowizualnych) poświęconych omawianemu zagadnieniu. Na końcu podsumowuję zaprezentowane informacje i wyciągam z nich odpowiednie wnioski. Mam nadzieję, że mój artykuł spełni swoją rolę, tzn. zachęci czytelników do zbadania poruszonego problemu. Jeżeli czytelnicy znają już ten temat, to ufam, że mój tekst choć trochę poszerzy ich wiedzę.

Jaki jest mój osobisty stosunek do analizowanego zagadnienia? No cóż… Przyjmuję do wiadomości, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku naprawdę prowadzono badania nad kontrolą umysłu. Projekt MK-ULTRA to zweryfikowany i udokumentowany fakt. Wiem również, że najsłynniejszy znawca tego problemu (dr Colin Ross) uznaje kontrolę umysłu za otwarty rozdział amerykańskiej historii. Niestety, zeznania osób, podających się za ofiary nowoczesnych form prania mózgu, często brzmią jak science-fiction. W opowieściach tych ludzi elementy realistyczne (takie jak współpraca z CIA) przeplatają się z nieprawdopodobnymi (takimi jak bliskie spotkania III stopnia). Są rzeczy, w które wierzę. Ale są też takie, które uważam za niedorzeczności.

Nie chcę nikomu narzucać swojego światopoglądu, dlatego w niniejszym artykule ograniczam odautorskie komentarze do minimum. Staram się być otwarta i tolerancyjna, jednak podkreślam swój sceptycyzm/krytycyzm za pomocą odpowiedniego słownictwa: „podobno”, „ponoć”, „rzekomo”, „domniemany”, „twierdzi”, „wierzy”, „utrzymuje” itd. Mam dość racjonalistyczne podejście do teorii spiskowych i zjawisk niewyjaśnionych. Z drugiej strony… Sądzę, że – w świetle niektórych faktów historycznych – opowieści o zaprogramowanych niewolnikach wcale nie wydają się bezsensowne. Tak czy owak, zapraszam do lektury mojego tekstu. Życzę przyjemnego czytania i odkrywczych refleksji!

Inne publikacje mojego autorstwa, które mogą zaciekawić czytelników: „Farhan Khan i Zakon Iluminatów” (2010), „Farhan Khan i Masońska Islamofobia” (2010), „Pranie brudnych mózgów” (2011). Wszystkie trzy artykuły można znaleźć w Internecie.

„Ultimate Warrior: Robert Duncan O’Finioan”
„Ostateczny wojownik: Robert Duncan O’Finioan”
Produkcja: Project Camelot (Kerry L. Cassidy, Bill Ryan)
Wersja z polskimi napisami: DavidIcke.pl

Rozmowa z 46-letnim Robertem Duncanem O’Finioanem, mieszkańcem Stanów Zjednoczonych Ameryki, trenerem sztuk walki i autorem autobiograficznej książki. Mężczyzna twierdzi, że był jedną z ofiar ściśle tajnego programu Talent, rzekomo realizowanego przez Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA – Central Intelligence Agency). Projekt, o którym mowa, wywodził się ponoć z badań nad kontrolą umysłu, jakie amerykański wywiad prowadził w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku (patrz: “MKULTRA“ w polskojęzycznej Wikipedii i “Project MKUltra“ w anglojęzycznej). Domniemanym celem programu Talent było poszukiwanie dzieci posiadających zdolności paranormalne i nadających się na superszpiegów lub superżołnierzy. Chodziło o to, żeby “szkolić” nieletnich poprzez mordercze treningi, eksperymenty medyczne oraz intensywne pranie mózgu. To ostatnie było równoznaczne z “opartą na traumie kontrolą umysłu” (“trauma-based mind control”), czyli z wywołaniem u człowieka zaburzeń dysocjacyjnych i odpowiednim wytresowaniem nowo powstałych osobowości.

Duncan utrzymuje, że wybrano go do udziału w projekcie z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze: jest człowiekiem pochodzenia indiańsko-celtyckiego. Podobno te dwie grupy etniczne noszą w sobie tajemniczy gen, który odpowiada za posiadanie i używanie zdolności nadnaturalnych. O’Finioan, jako pół-Czirokez i pół-Irlandczyk, był więc idealnym kandydatem na uczestnika programu Talent. Po drugie: ojciec Duncana współpracował z CIA i chciał zaangażować swoje dziecko w prace tej instytucji (sam pokrzywdzony dowiedział się o tym fakcie jako dorosły mężczyzna, wiele lat po śmierci rodzica). Wszystko zaczęło się w roku 1966, kiedy bohater materiału filmowego miał zaledwie sześć lat. Pewnego zimowego wieczoru ojciec i matka zabrali małego Duncana do sklepu i zaprowadzili go na zaplecze, gdzie znajdowała się już grupa dzieci w jego wieku. Była tam również para dorosłych, mężczyzna i kobieta, którzy badali uzdolnienia zgromadzonych kilkulatków. O’Finioan został poproszony o ułożenie pewnej układanki, a gdy poprawnie wykonał zadanie, usłyszał tajemnicze słowa “Mamy kolejnego”.

Chwilę później podano mu jakiś napój, po którym chłopiec stracił przytomność i trafił do ośrodka szkoleniowego. Duncan nie pamięta, co się z nim działo po wypiciu mikstury, w której najprawdopodobniej znajdowały się substancje odurzające. Luka, istniejąca w jego pamięci, jest ogromna. Następne wspomnienie, które O’Finioan jest w stanie przywołać, pochodzi z czasów, gdy miał on już dziewięć i pół roku. Bohater filmu twierdzi, że obudził się z narkozy podczas dziwnego zabiegu, który zapewnił mu nadludzką siłę i niespotykaną wytrzymałość. No cóż, los Duncana został ustalony odgórnie, bez wiedzy i zgody samego zainteresowanego. O’Finioan miał być bezwolną marionetką, kontrolowanym umysłowo niewolnikiem, zaprogramowaną maszyną do zabijania. Zdecydowano, że zostanie on żołnierzem i skrytobójcą, obdarzonym wyjątkowymi zdolnościami fizycznymi i parapsychicznymi. Centralna Agencja Wywiadowcza widziała w bohaterze inteligentną broń, którą można wysłać w dowolne miejsce i użyć do zlikwidowania zawadzających ludzi. Pozbawiony człowieczeństwa Terminator – oto rola, jaka przypadła niewinnemu obywatelowi zachodniego mocarstwa.

Duncan wierzy, że pracujący dla CIA lekarze wszczepili mu kilka chipów, w tym jeden do mózgu. Jest również przekonany, że jedno z jego ramion zostało “okablowane” (“wired“), przez co stało się silne i sprawne jak u cyborga. Bohater materiału filmowego utrzymuje, że jego ciosy były tak mocne, iż niszczyły nie tylko worki treningowe, ale także betonowe bloki. Przyznaje się ponadto do znajomości wielu sztuk walki, które rzekomo musiał trenować od dzieciństwa, i to na równi z osobami dorosłymi. Podobno O’Finioan uczył się również korzystania z wrodzonych zdolności paranormalnych, ale nie osiągnął w tym takiej biegłości, jak w biciu i zabijaniu. Najważniejsza i najstraszniejsza rzecz, jaką mu zrobiono, to wspomniane wcześniej pranie mózgu. Wiadomo, że dysocjacyjne zaburzenie osobowości, czyli osobowość wieloraka, powstaje u jednostki, która doświadcza ekstremalnie traumatycznych przeżyć. U Duncana wywołano tę chorobę poprzez okrutne tortury, takie jak waterboarding czy wbijanie igieł pod paznokcie i podłączanie ich do prądu. Gdy jego “ja” rozpadło się na wiele osobowości, poddano każdą z nich dokładnemu programowaniu.

Robert Duncan O’Finioan zwierza się słuchaczom, że wykorzystywano go do realizacji wielu sekretnych misji, zarówno w kraju, jak i za granicą. Wyznaje, że miał zlikwidować George‘a Walkera Busha, ale nie zrobił tego, bo w porę odzyskał świadomość swoich czynów. Mężczyzna twierdzi, że to cud, iż pamięta tak dużo szczegółów ze swojej przeszłości. Centralna Agencja Wywiadowcza chciała ponoć wymazać mu pamięć i wypełnić umysł fałszywymi wspomnieniami. Tak zresztą uczyniła, ale nie na długo. Duncan mówi, że zaczął sobie przypominać własną historię, kiedy uległ wypadkowi samochodowemu. Wydarzenie doprowadziło bowiem do uszkodzenia implantu w jego mózgu. Od tej pory O’Finioan robi wszystko, co w jego mocy, aby poznać prawdę na własny temat i uświadomić społeczeństwo o istnieniu szalonych programów CIA. Pytanie: czy wyznania Duncana są prawdziwe? Czy faktycznie mamy do czynienia z człowiekiem, który przeszedł gehennę i postanowił o niej publicznie opowiedzieć? Jeśli nie, to… kim jest O’Finioan? Kłamcą? Fantastą? Karierowiczem? A może nieszczęśliwym mężczyzną wymagającym leczenia psychiatrycznego? Rozwiązanie tej zagadki trzeba znaleźć samodzielnie.

Ciekawostka. Kontynuacją analizowanego filmu jest “An Unconventional Friendship: Duncan O’Finioan and David Corso” – “Niekonwencjonalna przyjaźń: Duncan O’Finioan i David Corso” (produkcja: Project Camelot, czyli Kerry Lynn Cassidy i Bill Ryan. Wersja z polskimi napisami: redakcja portalu DavidIcke.pl). Duncan występuje tam razem ze swoim starszym o dwadzieścia lat kolegą. Sędziwy Corso to supersnajper, weteran wojny w Wietnamie, który próbuje odkryć własną przeszłość i tożsamość. Mężczyźni poznali się w Kambodży, a potem zdołali ponownie się odnaleźć. David Corso dodaje do opowieści O’Finioana wiele intrygujących szczegółów. Warto obejrzeć i porównać obie produkcje.

Brice, Cathy i Arizona

Osobami, które deklarują, że przeżyły piekło programowania, są również Brice Taylor, Cathy O’Brien i Arizona Wilder. Pierwsza z wymienionych kobiet jest twórczynią książki “Thanks for the Memories” – “Dzięki za wspomnienia” zawierającej także interesujące eseje innych autorów. Brice utrzymuje, że była seksualną niewolnicą, pracującą w przemyśle pornograficznym i zaspokajającą potrzeby amerykańskich prominentów. Służyła ponadto jako żywa baza danych, mająca gromadzić, przechowywać i przekazywać ważne informacje. Druga z kobiet, Cathy, opisała swoje doświadczenia w książce “Trance-Formation of America” (“Trans-Formacja Ameryki”) przygotowanej razem z Markiem Phillipsem. O’Brien, podobnie jak Taylor, uważa się za uratowaną niewolnicę seksualną.

Amerykanka twierdzi, że od niemowlęctwa była przygotowywana do roli bezwolnego obiektu, mającego zabawiać znanych i wpływowych mężczyzn. Zgodnie z klasyfikacją, opublikowaną w dziele “Deeper Insights into the Illuminati Formula” (“Głębszy wgląd w formułę Illuminati”) Fritza Springmeiera i Cisco Wheeler, obie panie były ofiarami programowania beta. Wskutek prania mózgu stały się one modelami prezydenckimi, czyli erotycznymi zabawkami przeznaczonymi dla najbardziej liczących się dygnitarzy (w tym dla głowy państwa). Więcej o Brice i Cathy można przeczytać w artykule “Illuminati Sex Slaves Paint Horrifying Picture” (“Seksualne niewolnice Illuminati malują przerażający obraz”) Henry’ego Makowa. Hasła do sprawdzenia w Wikipedii: “handel ludźmi” i “niewolnictwo seksualne”.

Arizona Wilder to przypadek tak skrajny i drastyczny, że aż wywołujący kontrowersje w środowisku konspiracjonistów. Kobieta, o której mowa, jest bohaterką trzygodzinnego filmu dokumentalnego “Revelations of a Mother Goddess” – “Rewelacje Bogini Matki” autorstwa Davida Icke’a (polskie napisy: DavidIcke.pl). Arizona wierzy, że była programowana przez samego Josefa Mengele, zbrodniarza hitlerowskiego, który po zakończeniu wojny wyjechał do… Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuował nieetyczne eksperymenty jako dr Green/Greene (różne źródła podają różną pisownię tego nazwiska). Z opowieści kobiety wynika, że kazano jej uczestniczyć w krwawych, satanistycznych rytuałach, podczas których ludzie zamieniali się w Reptilian, czyli jaszczurowatych przybyszów z innej planety.

Wilder przekonuje, że do Reptilian, funkcjonujących na co dzień jako Homo sapiens, należą przedstawiciele brytyjskiej rodziny królewskiej. Więcej informacji o Reptilianach można znaleźć w programie “UFO? Oni już tu są!” Niezależnej Telewizji NTV (chodzi o odcinek z 15 marca 2013 roku, w którym Janusz Zagórski i Krzysztof Rogala rozmawiają o książce “The Biggest Secret” – “Największy sekret” Davida Icke’a). A także w materiale “Typologia kultur pozaziemskich – Danuta A. Sharma” dostępnym w serwisie YouTube.com na profilu “niezaleznatelewizja”. Uwaga! Chodzą słuchy, że Arizona Wilder (właśc. Jennifer Ann Nagel/Greene/Kealey) po kilku latach wycofała się ze swoich opowieści o kosmicznych gadach! Jest to jeden z powodów, dla których uchodzi ona za świadka średnio wiarygodnego.

W Internecie ukazał się obszerny artykuł “Open missive from Jennifer Ann Kealey” – “Pismo otwarte od Jennifer Ann Kealey”, którego autorstwo przypisuje się właśnie Arizonie (Antinewworldorder.blogspot.com). Na facebookowej stronie “Arizona Wilder” pojawiło się zaś krótkie oświadczenie podpisane nazwiskiem Jennifer Kealey (facebook.com/permalink.php?story_fbid=224762537612189&id=113182278770216). Oba teksty, sformułowane w pierwszej osobie liczby pojedynczej, sugerują, że Wilder została zaprogramowana, żeby wprowadzić w błąd opinię publiczną. Niestety, nie ma dowodów na to, że nadawczynią komunikatów jest prawdziwa Bogini Matka. Istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś się pod nią podszywa.

Dla głodnych wiedzy

Tym, którzy zainteresowali się problemem kontroli umysłu, mogę polecić kilkanaście wartościowych publikacji. Bardzo solidnym i obszernym opracowaniem tematu jest artykuł „Origins and Techniques of Monarch Mind Control” (SecretArcana.com, VigilantCitizen.com). Polski przekład tekstu to „Korzenie i techniki kontroli umysłu ‘Monarch‘” (Chaosnao.blogspot.com). Praca zawiera m.in. tytuły filmów fabularnych wykorzystywanych do prania mózgów oraz opisy „poziomów programowania” (alpha, beta, theta, delta). O doktorze Greenie, wspominanym przez Wilder, można poczytać w artykule „America’s Condition Greene” – „Stan Ameryki Greene” (Rigorousintuition.blogspot.com). Czy Green/Greene to faktycznie Josef Mengele? Według badacza, powołującego się na zeznania niejakiej Claudii Mullen, niesławny naukowiec był tylko współpracownikiem nazistowskiego Anioła Śmierci (Mindcontrolblackassassins.com). Wypada przypomnieć, że – zgodnie z oficjalnymi danymi – hitlerowski zbrodniarz mieszkał po wojnie w Ameryce Łacińskiej (źródło: „Brazylijski eksperyment doktora Mengele”, TVN24.pl).

Ci, którzy mają czas na lekturę książek, mogą być zainteresowani wspomnianym już dziełem “Deeper Insights into the Illuminati Formula” (“Głębszy wgląd w formułę Illuminati”) i jego poprzednią częścią zatytułowaną “The Illuminati Formula Used to Create an Undetectable Total Mind Controlled Slave” (“Formuła Illuminati używana do tworzenia niewykrywalnego, totalnego, kontrolowanego umysłowo niewolnika”). Są to pozycje autorstwa Fritza Springmeiera (teoretyka spiskowego) i Cisco Wheeler (kobiety podającej się za kolejną ofiarę kontroli umysłu). Temat prania mózgu często pojawia się w materiałach publikowanych na stronach VigilantCitizen.com i Pseudoccultmedia.net. Wymienione portale zajmują się badaniem zawartości mediów. Ich specjalność to poszukiwanie w popkulturze rzekomych nawiązań do kontroli umysłu, a także symboliki masońskiej, okultystycznej, satanistycznej i pogańskiej. Bardzo podobny charakter ma anglojęzyczny blog MKCulture.blogspot.com. Analizy wytworów popkultury pojawiają się także na stronie Mediaexposed.tumblr.com.

Osoby, które pragną rozpocząć samodzielne badanie mediów i kultury, powinny się zapoznać z artykułem “10 secret mind-control symbols in music videos and movies” (“10 sekretnych symboli kontroli umysłu w teledyskach i filmach”) dostępnym na blogu Indianinthemachine.wordpress.com. Publikacja wyjaśnia, co oznaczają: motyl, lustro, lalka, tęcza, szachownica, klatka dla ptaków, drapieżny kot, wzór panterki, potłuczone szkło, styl Marilyn Monroe i inne popularne motywy. Szkoda, że autor notatki zapomniał o maskach, kokardach, zamkach, labiryntach, robotach, zegarach, demonach, muszlach, drzewach i pozostałych symbolach wymienionych przez Rona Pattona w eseju “Project Monarch: Nazi Mind Control“ – “Projekt Monarch: Nazistowska kontrola umysłu“. Rzeczony esej znajduje się w książce “Thanks fot the Memories“ – “Dzięki za wspomnienia“ Brice Taylor. Gdyby ktoś się zastanawiał, o co chodzi z motylem, zwłaszcza monarchą, odnalazłby potrzebną wiedzę w tekście “Monarch Butterfly (Danaus Plexippus)” – “Motyl monarcha (Danaus plexippus)”. Artykuł został umieszczony na stronie Intheknow7.wordpress.com.

Jeśli chodzi o publikacje audiowizualne, mogę czytelnikom polecić czteroczęściowy, polskojęzyczny film “Kontrola umysłu. Zbagatelizowany fakt współczesnego świata” przygotowany przez Internautę o pseudonimie Ripsonar. Pierwsza część dzieła to rys historyczny prania mózgu. Druga – prezentacja współczesnych form programowania. Trzecia – refleksja o ruchach społecznych uznawanych za “kontrolowaną opozycję”. Czwarta – demaskacja nieznanego oblicza mediów, kultury i oświaty. Produkcja nie tylko wprowadza widzów w temat kontroli umysłu, ale również pozwala im zrozumieć wszelkie zawiłości. Materiał zawiera m.in. fragmenty konferencji naukowej z udziałem dr Valerie Wolf (terapeutki ofiar programowania) oraz przemilczane fakty dotyczące firmy The Walt Disney Company. Co może grozić treserom marionetek decydującym się na publiczną spowiedź? Jakimi motywami kierują się rodzice chcący zaprogramować swoje dzieci? Dzieło Ripsonara odpowiada na te pytania. Nie zaszkodzi wspomnieć, że to właśnie z tego filmu dowiedziałam się o istnieniu Duncana O‘Finioana, Davida Corso i Arizony Wilder.

Anglojęzyczny Internauta, stojący za projektem Militia Mack Music, stworzył arcyciekawą serię filmików “The illuminati, The Music Industry, MK ULTRA & You” (“Illuminati, przemysł muzyczny, MK-ULTRA i ty”). Znajdziemy tam np. przemyślenia dotyczące Anny Nicole Smith i jej niesławnego nagrania znanego jako “clown video”. Ten sam autor opracował intrygującą, kilkuminutową prezentację multimedialną “The 27 Club – The Illuminati Hitlist” (“Klub 27 – lista hitów Illuminati”). Drobne wzmianki o kontroli umysłu trafiają się w filmie “Illuminati: The Music Industry Exposed” (“Illuminati: Przemysł muzyczny zdemaskowany”) młodego, brytyjskiego muzułmanina Farhana Khana. Chłopak wprawdzie nie zagłębia się w szczegóły, ale sygnalizuje odbiorcom istnienie pewnego problemu. Tym, którzy zastanawiają się, czy politycy mogą być sterowanymi agentami, polecam króciutkie nagranie “Bill Clinton – hypnotised” (“Bill Clinton – zahipnotyzowany“). Ukazuje ono amerykańskiego prezydenta w nietypowej kondycji psychofizycznej. Wszystkie wymienione przeze mnie publikacje audiowizualne znajdują się w serwisie YouTube.com.

Co na to nauka?

Widzowie sceptyczni, dający wiarę wyłącznie źródłom prestiżowym, powinni obejrzeć profesjonalne, głównonurtowe filmy dokumentalne “Teorie spiskowe. Kontrola umysłu” (“Conspiracy Files. CIA Mind Control”) i “Mroczna strona nauki. Kontrola umysłów i syndrom obcej ręki” (“Dark Matters: Twisted But True. It’s Alive!, Tripping with Uncle Sam, My Hand is Killing Me“). Pierwszy z nich został wyemitowany na antenie Discovery World, a drugi – na antenie Discovery Science. Obie stacje telewizyjne są powszechnie uznawane za rzetelne i wiarygodne. Autorzy “Teorii…” i “Mrocznej strony…” zwracają uwagę m.in. na autentyczne eksperymenty z kontrolą umysłu, które przeszły do historii USA jako projekt MK-ULTRA.

Jeden z wypowiadających się specjalistów (dr Colin Ross, psychiatra, znawca CIA) przybliża widzom filozofię tworzenia marionetek oraz opisuje kontrowersyjne metody stosowane przez Centralną Agencję Wywiadowczą: hipnozę, narkotyzację, elektrowstrząsy i implantację elektrod. Naukowiec ten pojawia się również w dokumencie “Conspiracy Theory with Jesse Ventura: Manchurian Candidate” – “Teoria spiskowa z Jessem Venturą: Mandżurski kandydat” przygotowanym na potrzeby kanału TruTV (stacja należy do firmy Turner Broadcasting, będącej przybudówką do koncernu medialnego Time Warner). W filmie występują ponadto znani nam już panowie Robert Duncan O’Finioan i David Corso. Trzy produkcje, które właśnie opisałam, są dostępne w archiwach portalu YouTube.com.

Skoro jesteśmy już przy temacie YT, powinniśmy zwrócić uwagę na opublikowaną tam wypowiedź doktora Rossa. Chodzi o materiał “Psychiatrist Colin Ross – The CIA Doctors & Military Mind Control” (“Psychiatra Colin Ross – lekarze CIA i militarna kontrola umysłu”) zamieszczony na profilu CCHRInt. Słynny badacz projektu MK-ULTRA wypowiada do kamery słowa: “Mind control experimentation is not in the past. It’s in the present and the future” (“Eksperymenty z kontrolą umysłu nie są kwestią przeszłości. Są kwestią teraźniejszości i przyszłości”). Stwierdzenie to zacytował w swoim filmie Internauta Ripsonar. Myślę, że Colinowi Rossowi wypada wierzyć. Przecież to ceniony naukowiec, autor ponad 170 publikacji, którego zainteresowania oscylują wokół zjawiska traumy, dysocjacji, DID/MPD i podejrzanych działań Central Intelligence Agency. Więcej informacji o uczonym można znaleźć na stronie Rossinst.com.

Podsumowanie i wnioski

W dwudziestym wieku, a szczególnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, amerykański wywiad prowadził badania nad kontrolą umysłu. Jest to fakt historyczny: zatrważający, ale potwierdzony i udokumentowany. Projekt, zwany MK-ULTRA, stał się przedmiotem śledztwa zleconego przez władze federalne Stanów Zjednoczonych. Obecnie zgłębianiem tego tematu zajmują się poważni naukowcy, np. dr Colin Ross (ekspert znany z popularno-naukowych stacji telewizyjnych). Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że badania nad kontrolą umysłu nadal są prowadzone. Potwierdza to wspomniany przed chwilą uczony. W USA mieszka garstka ludzi, którzy są przekonani, że byli ofiarami nieetycznych praktyk wywodzących się z projektu MK-ULTRA. Utrzymują oni, że wywołano u nich dysocjacyjne zaburzenie osobowości (DID), nazywane dawniej osobowością wieloraką (MPD).

Nowe tożsamości, które pojawiły się w ich umysłach, zostały ponoć wytresowane do wykonywania określonych zadań. Kobietom często przypadała rola seksualnych niewolnic (Brice Taylor, Cathy O’Brien). Mężczyznom – rola żołnierzy i skrytobójców (Duncan O’Finioan, David Corso). Niektórzy ludzie byli programowani w celach niestandardowych, takich jak udział w satanistycznych rytuałach (Arizona Wilder). Temat kontroli umysłu, czyli prania mózgu, pojawia się niekiedy w mediach i kulturze. Czasem jest wyrażany w sposób zakamuflowany (symboliczny, metaforyczny, alegoryczny). Istnieje jednak zestaw znaków, które odnoszą się do różnych aspektów programowania umysłu. Znajomość tych znaków ułatwia interpretację filmów, teledysków, obrazów i zdjęć. Badaniem motywu prania mózgu w popkulturze zajmuje się wiele osób, a wyniki tych badań są publikowane m.in. na stronach VigilantCitizen.com i Pseudoccultmedia.net.

Wszystkie wątki, poruszone w niniejszym artykule, można podsumować zdaniem z twórczości Williama Szekspira: “Są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło” (cyt. za: Pl.wikiquote.org). Należy jednak pamiętać, że o ile projekt MK-ULTRA jest ponurym faktem z dziejów Stanów Zjednoczonych, o tyle informacje dotyczące jego rzekomych kontynuacji nie są w pełni potwierdzone. Trzeba umieć rozróżniać, co jest zweryfikowaną prawdą, a co – pogłoską pozostającą w sferze teorii spiskowych. Bardzo możliwe, że hipotezy dotyczące np. programu Talent zostaną kiedyś udowodnione. Na razie jednak trzeba je traktować z dużym sceptycyzmem. Uczmy się, poszerzajmy swoją wiedzę, drążmy temat, ale nie traćmy zdolności krytycznego myślenia. Miejmy otwarte umysły, lecz nie bądźmy naiwni.

Natalia Julia Nowak,
7-21 kwietnia 2013 r.

A-N-E-K-S

Anders Breivik – kat czy ofiara?

Niektórzy konspiracjoniści piszą, że jedną z ofiar kontroli umysłu mógł być Anders Behring Breivik, sprawca zamachu w Oslo i masakry na wyspie Utoya. Jako argument podają fakt, że morderca inspirował się zbrodniami Teda Kaczynskiego, który również jest postrzegany jako człowiek o wypranym mózgu (Redicecreations.com). Zwracają też uwagę na to, że Breivik przez pewien czas współpracował z norweską masonerią oraz wykazywał zainteresowanie Zakonem Templariuszy (Redicecreations.com, Claireevans.hubpages.com). Co więcej, ABB posiada cenione przez Iluminatów “aryjskie” cechy fizyczne, tzn. blond włosy i niebieskie oczy (The-tap.blogspot.com). Przyznam szczerze, że odrzucałam tę teorię, dopóki nie przeczytałam szokującego artykułu z internetowego wydania “The Daily Telegraph” (Telegraph.co.uk). Mam na myśli publikację “Anders Behring Breivik’s mother ‘sexualised’ him when he was four” (“Matka Andersa Behringa Breivika ‘seksualizowała’ go, gdy miał cztery latka”) Richarda Orange’a.

Autor tekstu pisze, że norweski terrorysta był – jako małe dziecko – dręczony na wiele sposobów. Matka nie tylko molestowała go seksualnie, ale również stosowała wobec niego przemoc fizyczną (bicie) i psychiczną (życzenie śmierci). Czyż nie kojarzy się to z projektem Monarch, czyli “opartą na traumie kontrolą umysłu” (“trauma-based mind control”)? Warto nadmienić, że traumatyzowanie ofiar wcale nie musi się odbywać w tajnych bazach należących do wywiadu. Brice Taylor wspomina, że była katowana i gwałcona w swoim najbliższym otoczeniu, np. w domu. Zwróćmy jeszcze uwagę na artykuł “Anders Behring Breivik used meditation to kill – he’s not the first” (“Anders Behring Breivik użył medytacji do zabijania – nie był pierwszym”) Vishvapaniego Blomfielda. Tekst ukazał się w e-wydaniu dziennika “The Guardian” (Guardian.co.uk). W rzeczonym materiale padają słowa: “Breivik uses meditation as a form of mind control” – “Breivik używa medytacji jako formy kontroli umysłu”.

Czym zajmowali się rodzice Breivika? Według strony Biography.com, matka zabójcy była pielęgniarką (osobą związaną ze światem medycyny), a ojciec dyplomatą (człowiekiem władzy, przedstawicielem elity, członkiem establishmentu). ABB urodził się w Londynie, czyli w mieście, które, zdaniem Davida Icke’a, jest istną stolicą Illuminati (porównaj: poglądy wyrażone w filmie “Revelations of a Mother Goddess” – ”Rewelacje Bogini Matki”). Podsumowując: podejrzana sprawa z tym Breivikiem. Naprawdę podejrzana!

Skandale Pana Kleksa

Polsko-radziecki film “Akademia Pana Kleksa”, nakręcony w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych przez Krzysztofa Gradowskiego, od dawna wzbudza wiele kontrowersji. Karolina Kosińska, twórczyni artykułu “Jeszcze raz witajcie w naszej bajce”, zdemaskowała w dziele motywy, które wcale nie pasują do filmu familijnego (Opcit.art.pl, Wici.info). Udowodniła ona, że w “Akademii…” pojawiają się elementy takie, jak homoseksualizm, pedofilia, androgynia, freudyzm, narkotyki, camp, cyberpunk czy faszyzm. Wielu osobom nie podoba się fakt, że w jednej ze scen produkcji widać kompletnie nagich, niedojrzałych chłopców, kąpiących się razem w brodziku. O elementach erotycznych w “Akademii Pana Kleksa” można by pisać i pisać. Mnie rzuciła się w oczy scena, w której grupa młodzieży wymownie spożywa lody i wadę cukrową. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na obecne w filmie symbole Illuminati i kontroli umysłu. Są one zbieżne z tymi, o których czytałam w serwisie Vigilant Citizen, w eseju “Project Monarch: Nazi Mind Control” Rona Pattona oraz w dylogii “The Illuminati Formula” Fritza Springmeiera i Cisco Wheeler.

Co widzimy w “Akademii Pana Kleksa”? Niezliczone triggery: motyle, tęcze, kokardy, lustra, lalki, maski, zegary, zamki, drzewa, kwiaty, korytarze, klatki schodowe, obwody komputerowe, Myszkę Miki (symbol Disneya/Disneylandu)… A do tego hipnotyzującą, kręcącą się karuzelę. We fragmencie, w którym słychać utwór “Na wyspach Bergamutach”, pojawia się nawet demon. Gdy Pan Kleks przemawia do zgromadzonych w Akademii bajkowych postaci, na jednej ze ścian widnieją wielkie, namalowane oczy. W pewnej scenie Kleks przybliża Trzecie Oko do jednego ze swoich prawdziwych oczu, równocześnie wykonując gest “6”, powszechnie znany jako “OK”. Gra świateł powoduje, że za plecami czarodzieja widać chwilami trójkąty. Jeśli chodzi o Adasia Niezgódkę, jego unoszenie się w powietrzu może być metaforą dysocjacji lub wrażeń towarzyszących elektrowstrząsom domózgowym. Tajemnicze pigułki, zażywane przez uczniów Akademii, to niewątpliwie narkotyki (tak, zgadzam się z Kosińską). Motywy traumatyzujące: marsz Wilków, krwawiąca rana i piosenka o Kaczce Dziwaczce (myślącej, czującej istocie, która zostaje zabita tylko dlatego, że różni się od pozostałych kaczek). Uważnego widza mogą niepokoić pogrążeni w transie chłopcy, zachowujący się jak psy i mechanicznie powtarzający słowa samokrytyki. Czyżby “animal alters” – “zwierzęce alternatywne osobowości”?

Najbardziej przerażający jest jednak “zakład fryzjerski” Golarza Filipa. Proszę spojrzeć na sposób oznakowania tej pracowni. Na drzwiach znajdują się zarówno napisy, jak i sylwetka mężczyzny pomalowanego w stylu yin-yang (na przemian czerń i biel). Co gorsza, mężczyzna ten ma wyeksponowane jedno oko. Sam Golarz także lubi podkreślać pojedynczą gałkę oczną. Wewnątrz warsztatu znajdują się typowe symbole projektu Monarch: klatki dla ptaków i rozczłonkowane manekiny. W sekretnym pomieszczeniu “zakładu fryzjerskiego” Filip zajmuje się programowaniem Adolfa, dziecka-robota. Demoniczny fryzjer nazywa swoją ofiarę “ziarnem Nowego Świata”. Wyrażenie “Nowy Świat” może się kojarzyć z Nowym Porządkiem Świata albo ze Stanami Zjednoczonymi (ojczyzną MK-ULTRA). Ciekawostka: oglądałam “Akademię Pana Kleksa” w wersji z angielskimi napisami. Termin “Nowy Świat” został tam przetłumaczony na “new order”. Aluzja do New World Order?

Programując chłopca, Golarz mówi: “Oto prawdziwe dziecko cywilizacji komputerowej, wyposażone w system zdalnego, laserowego sterowania, numerycznie zaprogramowane. Posłuszne, dynamiczne, precyzyjne i (…) bez własnego widzimisię. Zdyscyplinowana końcówka komputera. Ten prototyp to tylko początek doskonale zorganizowanego i uporządkowanego przedszkola, podwórza, szkoły. Jeżeli konstrukcja się uda, możemy w przyszłości zapanować nad każdą bajką. (…) Jeżeli prototyp się uda, wkrótce rozpoczniemy seryjną produkcję”. Cytowane słowa to obraz totalitarnego ustroju wypełnionego ofiarami kontroli umysłu. Dodajmy, że Filip chwali się, iż umieścił w Akademii mnóstwo kamer. Czyż to wszystko nie przypomina ponurej wizji NWO?!

Wracając do Adolfa… Chłopiec-robot zostaje “ożywiony” przez Pana Kleksa. Staje się zwinny, inteligentny, otrzymuje nawet naczynia krwionośne, ale nadal pozostaje bezwolnym, sterowanym, zautomatyzowanym agentem. Żywe, zaprogramowane dziecko?! Mam tylko jedną interpretację: “mind control”! Sądząc po brutalności, połączonej z brakiem empatii, mały imiennik Hitlera jest produktem programowania delta (maszyną do zabijania). Cudaczna bajka, jak bum cyk-cyk! Uwaga: nie należy zapominać, że film Gradowskiego stanowi ekranizację powieści Jana Brzechwy. Autor opowiastki o Panu Kleksie był również twórcą wielu wierszy wychwalających komunizm (system, który prał mózgi więźniom politycznym i stosował intensywną propagandę medialną). Wielu konspiracjonistów wierzy, że marksizm był tylko środkiem do celu – Nowego Porządku Świata. A Józefowi Stalinowi nie były obce masońskie gesty.

Moim zdaniem, książka i film “Akademia Pana Kleksa” mogą pełnić taką funkcję, jak zagraniczne książki i filmy “The Wizard of Oz” (“Czarnoksiężnik z Krainy Oz”) i “Alice in Wonderland” (“Alicja w Krainie Czarów”). Co jest nie tak z tymi pięknymi, popularnymi, dziecięcymi baśniami? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w dziełach “The Illuminati Formula Used to Create an Undetectable Total Mind Controlled Slave” (“Formuła Illuminati używana do tworzenia niewykrywalnego, totalnego, kontrolowanego umysłowo niewolnika”) i “Deeper Insights into the Illuminati Formula” (“Głębszy wgląd w formułę Illuminati”) autorstwa Fritza Springmeiera i Cisco Wheeler. Gorąco zachęcam do lektury tych publikacji!

Inne filmy fabularne, które mówią o kontroli umysłu: “Hide and Seek” (reż. John Polson), “Labyrinth” (reż. Jim Henson), “Sucker Punch” (reż. Zack Snyder). Teledyski poruszające tę samą problematykę: “Walking On Air” (Kerli), “Brick By Boring Brick” (Paramore), “Price Tag” (Jessie J), “Wide Awake” (Katy Perry), “Paparazzi” (Lady Gaga), “Comme J’ai Mal“ (Mylene Farmer), “F**k Them All“ (Mylene Farmer), “Mademoiselle Juliette“ (Alizee), “Parler Tout Bas“ (Alizee), “Histoire Naturelle” (Nolwenn Leroy), “You And I“ (Lady Gaga). Wybór na podstawie: VigilantCitizen.com, Pseudoccultmedia.net, Mediaexposed.tumblr.com.

Natalia Julia Nowak,
20-22 kwietnia 2013 r.

PS. Zbiór linków do powyższego artykułu (tudzież do aneksu) znajduje się na stronie:

http://njnowak.tnb.pl/readarticle.php?article_id=429

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Natalio

Trudno to jeszcze nazywać “teorią spiskową, skoro dawno temu odtajniono, na podstawie FOIA, część dokumentów.

Właśnie miałam ci podać linkę do tych dokumentów, a tu niespodzianka. Strona nie istnieje. :)

Jeśli chcesz przeczytać coś b. ciekawego, to polecam transkrypt z wystąpienia D.C.Hammonda (psychiatry), na pewnej konferencji ponad 30 lat temu. Wystąpienie to znane jest pod nazwą wystąpienia Greenbauma.
Radzę skopiować, albo zrobić sobie pdf, bo w Sieci zostało już tylko kilka miejsc z pełnym transkryptem. Cóś znikają... :)

Teraz słówko o “Czarodzieju z krainy Oz”.
Wydaje mi się, Natalio, że należy odróżniać dany przedmiot (obojętne czy to będzie nóż czy baśń) od tego, co z tym przedmiotem można zrobić i do czego go wykorzystać. Szczególnie w negatywnym znaczeniu tego wykorzystania.
Zdaje się, że ten przypadek zachodzi w wykorzystywaniu “Czarodzieja” czy wierszy Brzechwy.
Postaraj się znaleźć 2 książki Josepha Campbella: “Bohater o tysiącu twarzy” i “Potęga mitu” (to ostatnie to wywiad rzeka). To nie są pozycje poświęcone “Czarodziejowi” per se, ale pojawia się tu i ówdzie, jako ilustracja, do opowieści Campbella o wyprawie archetypowego bohatera, w której pokazuje czego poszukiwać, gdzie szukać i jak rozpoznawać kolejne warstwy mitu i ich symbolikę.

Trzymaj się dzielnie. Zostajesz ostatnią blogerką na TXT.
Pozdrawiam —
Magia

ps. Nie wierz temu, co zobaczysz i przeczytasz na “project camelot”. Bądź bardzo ostrożna.


Pani Natalio!

Nie zamierzam wchodzić w detale Pani artykułu. To jest raczej kwestia wiary niż nauki. Niemniej pisząc artykuł mający wyglądać na poważną analizę tematu należy poznać znaczenie terminów, których się używa. Pranie mózgu, to nie kontrola umysłu, tylko technika rozbijania osobowości. Możliwość zbudowania nowej osobowości to zupełnie inna sprawa.

Zygmunt Frojd twierdził, że cały proces socjalizacji, to jedna wielka opresja. Niemniej dzięki tejże socjalizacji człowiek zbudował cywilizację taką jaką ją znamy, więc… We wspólnocie plemiennej Zyfmunt Frojd nie mógłby opublikować swoich przemyśleń, bo taki odjazd kończy się w takich społecznościach eliminacją. Kultury pierwotne są znacznie bardziej opresyjne, niż społeczństwa „post nowoczesne”.

Natomiast powoływanie się na wikipedię, w tekście z ambicjami, zakrawa na żart i to z gatunku ponurych.

Łączę wyrazynależnego szacunku

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Od NJN

Dziękuję za komentarze. :-)

Jerzy M. – “pranie mózgu” to potoczne określenie różnorakich działań, mających znamiona kontroli umysłu. Niektórzy twierdzą, że wyrażenie to zostało wymyślone przez CIA, żeby zbagatelizować problem badań MK-ULTRA (przypominam: MK-ULTRA to potwierdzony fakt historyczny, którym zajmują się poważni naukowcy).

Domniemany projekt Monarch (inaczej “oparta na traumie kontrola umysłu”), o którym była mowa w moim tekście, jak najbardziej opiera się na rozbiciu ludzkiej osobowości. I to dosłownie. Torturuje się człowieka, żeby wywołać u niego DID/MPD: dysocjacyjne zaburzenie tożsamości, osobowość wieloraką. Choroba polega na tym, że w jednym ciele mieszka wiele osobowości. Gdy zaburzenie zostaje wywołane, bierze się każdą z osobowości i programuje do wykonywania określonych zadań (np. osobowość 1 zostaje wytresowana na zabójcę, osobowość 2 na szpiega, osobowość 3 na prostytutkę itd).

Polecam obejrzeć drugą część filmu Ripsonara, zatytułowaną “Programowanie”.

http://www.youtube.com/watch?v=-6svYjcIaWY

Pozdrawiam. :-)


Natalio

Zdaje się , że “dziękując za komentarze”, mój komentarz olałaś. :)

Skądinąd wcale mnie nie dziwi Twoja odpowiedź na koment p. Maciejowskiego.
Ten człowiek nie ma pojęcia o MK-ultra, ale – jak zawsze – musi wetknąć swoje “trzy grosze”.
Ale dlaczego uważam, że p. Maciejowski nie ma najmniejszego pojęcia o tym zagadnieniu? – mógłby ktoś zapytać.
Ano dlatego, że gdyby choć blade pojęcie miał, nigdy nie pierniczyłby w tym kontekście o freudyzmie. W projekcie MK-Ultra psychoanalitycznych bredzeń nie było. I trudno żeby były. Specjaliści od psychomanipulacji od początku wiedzieli, że “teorie Freuda” to pseudonauka dla artystów i “ciemnego luda”.
W tym barbarzyństwie było za to mnóstwo skinnerowskiego behawioryzmu.

Dobra, zostawmy “didaskalia” pana Jerzego na boku.

Natalio, gdzie tylko mogę zaglądam i wszystko sprawdzam. Również na S24. Taka już “wredna” jestem.

Stary Wiarus prawidłowo zgłosił zastrzeżenia. I na nic zdały się Twoje tłumaczenia: „podobno”, „ponoć”, „rzekomo”, „domniemany”, „twierdzi”, „wierzy”, „utrzymuje”

Uświadom sobie Natalio, że Twój tekst – mimo tego, że sążnisty – dla każdego, kto przynajmniej poważnie zainteresował się tym tematem, jest tekstem osoby, która dopiero zaczyna wchodzić w temat.
Naprawdę wiele rzeczy o tym świadczy. Również to, jak wiele miejsca poświęcasz bredzeniom Davida Icke’a et al.
Dlatego, Twoje pisanie z pozycji “specjalisty”, co objawia się np. w tym passusie: “Osoby, które pragną rozpocząć samodzielne badanie mediów i kultury, powinny się zapoznać z artykułem [...], brzmi groteskowo.

Uczulałam Cię na treści pomieszczane na “project camelot” nie bez kozery.
Rozpisujesz się też na temat wywiadu z Duncanem O’Finioanem.
Tak, tak. Oczywiście “ograniczasz komentarze odautorskie do minimum”. Ble, ble, ble.
Piszesz jednakże o tym wywiadzie, w formie twierdzącej. A to oznacza, ni mniej ni więcej, że zgadzasz się z tym co mówi ten “wojownik”. Nadto, nie linkujesz do źródła, żeby potencjalny Czytelnik mógł sam wyrobić sobie zdanie na ten temat. To błąd (mówiąc eufemistycznie). Przestali tego uczyć na “dziennikarce”? Jest aż tak źle?

Casus O’Finioana, z którego nabijałam się już lata temu, jako żywo przypomina przypadek innego njuejdźowego wojownika… z Kudowy Zdroju.
Pan O ‘O’Finioan jest równie bezkrytyczny co pan Tomasz z Kudowy (i vice versa). Obaj są święcie przekonani o wszczepieniu im jakichś czipów ale żaden nie pofatygował się by te rewelacje sprawdzić!
Na temat bredzeń pana Tomasza wywnętrzałam się na blogu prof. Jadczyka:
Polskie doświadczenie, czyli nie łatwo być konsultantem
oraz
Myląc własną żonę z kapeluszem.

Skoro (to założenie), zmarnowałaś czas na obejrzenie bredzeń “wojownika Duncana”, to nie powinno Cię obruszać zaproszenie do zmarnowania kolejnych 43 minut życia na opowieść pana Tomasza.

Ergo: wchodząc w jakiś temat nie pisz notki z pozycji “wszechwiedzącej”, bo nawet te zabezpieczenia, na które powoływałaś się w komentarzu do St. Wiarusa, brzmią niewiarygodnie.
Najpierw zdobądź wiedzę, poddając źródła krzyżowemu sprawdzaniu, a dopiero później pisz.
Nie dobieraj wrzaskliwych tytułów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością (patrz pierwsze zdanie mojego wcześniejszego komentarza), o ile nie chcesz być traktowana na równi z debilami z tabloidów.


Słów kilka o bredzeniach na temat Breivika

To, co Natalio napisałaś w aneksie o Breiviku woła o pomstę do nieba..
Świadczy to przede wszystkim (znowu) o tym , że dopiero liznęłaś temat MK-ultra oraz, że nie masz jakiejkolwiek wiedzy na temat psychopatii właściwej.

O ile mi wiadomo istnieje jedna ekspertyza mówiąca o tym, że ta bidula była nieświadoma swoich czynów.
Została obalona na podstawie kilku innych badań tego potwora w ludzkiej skórze.

Niepotwierdzone (!) opowieści o molestowaniu Breivika, jego “trudnym” dzieciństwie, uczestnictwie w programie MK-ultra, to nic innego jak zasłona dymna dla jego wrodzonej psychopatii.
Każdy, kto ma pojęcie więcej niż żadne, na temat tej konstrukcji psychicznej (bo o zaburzeniu psychotycznym NIE może tu być mowy), wie, że Breivik jest po prostu psychopatą. Człowiekiem pozbawionym pewnych cech, na brak których w żadnym razie nie mogły wpłynąć warunki środowiskowe.

Gdybyś Natalio wiedziała też cokolwiek więcej o Mk-ultra, niż wyczytałaś to na njuejdźowych (dezinformacyjnych) portalach, to być może nie pisałabyś bzdur o Breiviku.
Np. wiedziałabyś, że w opisie jednego z odtajnionych eksperymentów stało jak wół, że owszem, można zmusić osobę o chronicznym wstręcie do broni do jej użycia za pośrednictwem wielokrotnie powtarzanych seansów hipnotycznych przy udziale psychodelików, ale… nie da się takiej osoby osoby utrzymać w długotrwałym transie.
Ergo: taka osoba, nawet jeśli na “hasło” wymierzy i strzeli do kogoś, po tym fakcie będzie zachowywała wstręt do broni oraz utrzymywała (poniekąd słusznie), że sama nie byłaby zdolna do popełnienia zbrodni.

Takie eksperymenty przeprowadzano np. z dwoma “najlepszymi koleżankami”, gdzie jedna z nich nawet nie była zdolna do zbliżenia się do i wzięcia do ręki pistoletu. Dopiero pod wpływem hipnotycznej sugestii wspomaganej psychodelikami podnosiła broń, celowała w przyjaciółkę i bez zmrużenia okiem pociągała za cyngiel. Problem w tym, problem dla sterowanych obrońców Breivika głoszących jego niepoczytalność, że rzeczona koleżanka: a) nie pamiętała tego co zrobiła, b) reagowała histerycznie na pokazany jej film za “strzelaniny”, c) zawładnięcie jej umysłem było krótkotrwałe.
Wszystkie te cechy charakterystyczne dla danych eksperymentów w MK-ultra świadczą przeciwko tezie pt. “biedna sierotka-Breivik”, której kłam zadał sam Breivik. (Nie czytałaś, nie oglądałaś wypocin tego chłopięcia? Również tych przed sądem?)

No, ale tu potrzeba choć trochę wiedzy i krytycznego myślenia, których – bezkrytycznie zapatrzonej w njuejdżowe opowieści – Autorce chyba zabrakło.


Magia

Ty chyba nie zrozumiałaś, o czym mówi mój artykuł. To nie jest tekst o historycznych badaniach MK-ULTRA i ich wynikach. To jest tekst o teoriach spiskowych na temat projektu Monarch i jego domniemanych podprojektów. Rozmawiamy o dwóch zupełnie różnych rzeczach.


Zdecydowanie nie zrozumiałam, Natalio.

Pewnie “prawda” w tytule i te kilka zdań z Wiki mnie zmyliły! :)

Poza tym w Twoim artykule nie słowa prawdy, są za to “teorie spiskowe”. Głupie, że strach. Nie podparte żadnym materiałem dowodowym. Takie, w których aż się roi od wewnętrznych niespójności i przekłamań.

Dam Ci jeszcze jeden przykład. Pani Wheeler twierdzi na przykład, że jest córką brata generała Earla Gilmore Wheelera, który wg jej opowieści pochodzi w prostej linii od generała Ulissesa Granta.
No i już na tym etapie jej bredzeń pojawia się problem: gen. E.G. Wheeler nie był spokrewniony ze sławnym Ulissesem Grantem oraz nie miał brata. :D

Ergo: napisałaś strasznie długą epistołę, opartą o wyssane z palucha bzdury, w które wierzyć mogą tylko zafascynowane New Age dzieciaki, niepotrafiące odsiać ziarna od plew. Namęczyłaś się mając nadzieję, że “że [Twój] artykuł spełni swoją rolę, tzn. zachęci czytelników do zbadania poruszonego problemu. Jeżeli czytelnicy znają już ten temat, to [ufasz], że [Twój] tekst choć trochę poszerzy ich wiedzę.”

W mojej opinii:
– stek bzdur nie zachęci żadnego przytomnego na rozumie czytelnika do zbadania tematu, bo odstrasza miast zachęcać;
– w żadnym stopniu nie poszerzy wiedzy tych, którzy temat znają, bo… tu nie ma żadnej wiedzy.

Spaliłaś fajny temat w “gmyzowym” stylu. :/

Ale, ale… Nie masz się czym przejmować. Wg wielbiciela magików, Jareckiego (cytuję bez korekty):

Magia to nachalną, agresywną cwaniaczką.

No, i wszystko jasne. :)


A, nie?

Przeczytaj swój pierwszy i ostatni komentarz pod artykułem Natalii. Sama się nakręcasz i wstępujesz na ścieżkę ataku ad personam.

Wspólny blog I & J


Tak, tak, Jarecki. Ależ oczywiście.

Czy Randi wypowiedział się już na temat MK-ultra? Tzn. czy już wiesz, co na ten temat masz pisać?


Mam w ultra

...twoje “MK” Agresja, prostackie próby narzucania narracji plus pisanie z wydumanego autorytetu to nie Magia tylko pospolite maniactwo!

Wspólny blog I & J


Pani Anno!

Nie wiem, co Pani wie o merytorycznej zawartości tekstu pani Natalii, niemniej czytanie ze zrozumieniem wymaga zrozumienia.

Napisałem wyraźnie, że nie dyskutuję z meritum. Czy wie Pani co to znaczy?

Termin „pranie mózgu” ma inne znaczenie, niż przypisuje mu pani Natalia. Można oczywiście twierdzić, że gdzieś, ktoś tak rozumie ten termin, tylko trzeba wtedy zaznaczyć, że używam tego terminu w znaczeniu innym niż powszechnie przyjęte.

Jeśli nie rozumie Pani, co napisałem o Zygmuncie Frojdzie, to trudno. Niemniej nie odnosi się to do programu MK-ultra, czy czegokolwiek innego, tylko do kwestii wychowania i wpływu społeczeństwa i natury. Wpływ na jednostkę społeczności żyjących zgodnie z naturą, jest znacznie silniejszy, niż wpływ współczesnych społeczności „post nowoczesnych”. Może oczywiście mi Pani nie wierzyć i nadal twierdzić, że o niczym nie mam pojęcia, ale sprawia to wrażenie zaklinania rzeczywiśtości, a nie merytorycznej polemiki.

Pozdrawiam, żałując, że obraża się Pani na tekstowisko
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Pani Natalio!

njnowak

Od NJN
Dziękuję za komentarze. :-)

Jerzy M. – “pranie mózgu” to potoczne określenie różnorakich działań, mających znamiona kontroli umysłu.

W mającym ambicje tekście nie należy używać terminów naukowych w potocznym znaczeniu. „Pranie mózgu” to ściśle określona technika służąca rozbiciu osobowości. Nie ma najmniejszego związku z osobowościami wielorakimi. Nie polega na znęcaniu się przez jakiś strasznie długi czas, bo trwa trzy, cztery tygodnie i sprowadza się do deprywacji, a następnie uzależnienia osoby poddanej praniu mózgu od oprawcy. Gdy zostanie to dokonane, to kształtuje się osobowość o porządanych cechach. Niewątpliwie można wykorzystać tę technikę w tajnych przedsięwzięciach, niemniej nasza wiedza o psychice jest zbyt mała, by móc w pełni świadomie ją kształtować.

Niektórzy twierdzą, że wyrażenie to zostało wymyślone przez CIA, żeby zbagatelizować problem badań MK-ULTRA (przypominam: MK-ULTRA to potwierdzony fakt historyczny, którym zajmują się poważni naukowcy).

Nie wiem, kto uważa, że pranie mózgu, to pomysł CIA, bo mnie to nie interesuje. Ja spotkałem się z tym procesem w ramach studiów psychologicznych, w czasach, gdy CIA nie było służbą zaprzyjaźnionego państwa. Przykład „prania móżgu” jest zamieszczony w powieści „Na wschód od Edenu”. Nie sądzę, by była to tajna instrukcja CIA. Proszę założyć, że „pranie mózgu” to termin naukowy i należy go ściśle używać.
Poważni naukowcy zajmują się inteligencją emocjonalną (150.000 artykułów rocznie), która jest humbugiem. Zajmowanie się czymś przez poważnych ludzi nie znaczy, że to istnieje, tylko znaczy, że ci ludzie wierzą, że to coś może istnieć. To jest subtelna różnica.

Domniemany projekt Monarch (inaczej “oparta na traumie kontrola umysłu”), o którym była mowa w moim tekście, jak najbardziej opiera się na rozbiciu ludzkiej osobowości. I to dosłownie. Torturuje się człowieka, żeby wywołać u niego DID/MPD: dysocjacyjne zaburzenie tożsamości, osobowość wieloraką. Choroba polega na tym, że w jednym ciele mieszka wiele osobowości. Gdy zaburzenie zostaje wywołane, bierze się każdą z osobowości i programuje do wykonywania określonych zadań (np. osobowość 1 zostaje wytresowana na zabójcę, osobowość 2 na szpiega, osobowość 3 na prostytutkę itd).

Nie znam się na przedsięwzięciu „Monarch”. Nie wiem, na czym polega. Wiem, że terminy choroba i zaburzenie, nie są ekwiwalentne. Co więcej, nie jestem pewny, czy można wywołać osobowość wieloraką torturami. Gdyby tak było, to prawdopodobnie znacznie częściej mielibyśmy z takimi osobami do czynienia. Naiwne wydaje mi się założenie, że na tajnych agentów szkoli się ludzi, którzy w każdej chwili mogą się przerzucić z jednej osobowości w drugą, a co ważniejsze nie są w stanie tego kontrolować. W przypadku rozdwojenia jaźni, czy osobowości mnogiej, każde „ja” jest przekonane o swojej jedyności. Jak się ma do tego Pani wyobrażenie na temat szkolenia agentów? Moim zdaniem jest po prostu naiwne.

Polecam obejrzeć drugą część filmu Ripsonara, zatytułowaną “Programowanie”.

http://www.youtube.com/watch?v=-6svYjcIaWY

Pozdrawiam. :-)

Proponuję sięgnąć do dowolnego papierowego źródła wiedzy psychologicznej i poszukać co to jest pranie mózgu i osobowość wieloraka, czy mnoga, a potem zacząć odkrywać tajemnice świata przed maluczkimi, takimi jak ja.

Łączę wyrazy szacunku

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Panie Jerzy

Proszę zastanowić się nad zdaniami, które Pan napisał (wytłuszczenia moje):

Napisałem wyraźnie, że nie dyskutuję z meritum. Czy wie Pani co to znaczy?

Może oczywiście mi Pani nie wierzyć i nadal twierdzić, że o niczym nie mam pojęcia, ale sprawia to wrażenie zaklinania rzeczywiśtości, a nie merytorycznej polemiki.

Istnieje możliwość, że – po przemyśleniu tych zdań – zrozumie Pan dlaczego na TXT nie mogłam się obrazić i dlaczego uważam dalszą dyskusję, z takimi zdaniami jak te powyższe, za bezproduktywną. A skoro uważam takie rozmowy za jałowe, to przecież nie będę na nie tracić czasu.


Brawo Jarecki! Bravissimo!

Próby narzucania narracji? Takie, jak Twoje “a pani Magia wierzy w homeopatię”, kiedy brakuje ci jakiekolwiek sensownego argumentu? :D

Spróbuję zatem wejść w Twoją narrację i Twój styl narracji.

Wydumany autorytet? To niby ja?
Widzisz, leniu śmierdzący, wszystko, co napisałam pod tym tekstem Natalii można łatwo zweryfikować. Trzeba tylko ruszyć, co najmniej zad (że o głowie nie wspomnę) i to zrobić.
A co Ty robisz, krynico głupoty?
Walisz na oślep ad personam.
Rozumu ci od tego nie przybędzie, ale skoro przynosi ci to ulgę, to bardzo proszę. Wal dalej. :)


I na koniec

Nie “zjechałam” Natalii. “Zjechałam” ten tekst Natalii pod względem fatalnego doboru źródeł. A to, wbrew pozorom, zasadnicza różnica.
Nie jestem też zwolenniczką bezstresowego pochylania się nad autorem czegoś, co właśnie schrzanił, a z dużą dozą prawdopodobieństwa można było oczekiwać, że mógł daną pracę wykonać na znacznie wyższym poziomie.
A tak jest właśnie w przypadku tego tekstu Natalii.
(Zresztą, te same kryteria stosuję wobec siebie. Nigdy do głowy mi nie przyszło, żeby obrazić się np. na mojego mentora, który rozjeżdżał jakąś moją pracę, a wytykając mi popełnione błędy dodawał: “nie szukaj wymówek, nie jęcz tylko bierz się do roboty!” Dygresja: to był przykład. Niech ęteligętni inaczej nawet nie ważą się bredzić, że uważam się za mentora Natalii.)

Natalia to zrozumie, bo Natalia, w przeciwieństwie do większości facetów pisujących na TXT, uczy się i rozwija. Eksploruje coraz to nowe obszary, szuka, zmienia się.
Czyli robi to, co każdy rozumny i ciekawy otaczającej go rzeczywistości człowiek robić powinien.

Niestety nie można powiedzieć tego o was, panowie. Wy jesteście skostniali w swoich wiedzeniach, zamknięci na nowe, impregnowani na jakąkolwiek wiedzę, która mogłaby naruszyć wasze dotychczasowe przekonania i poglądy.
Ot, intelektualne skamieliny. Artefakty z czasów zaprzeszłych.


Zabawne komentarze

Jest Pani mistrzynią w okłamywaniu samej siebie. Gratuluję!

Na boku.
Obejrzałem wczoraj film fabularny, luźno oparty na prozie Lovecrafta gdzie jednym z bohaterów jest Charles Fort. Do tego, tryumfuje w naukowej dyspucie!

Wspólny blog I & J


Dziękuję, Jarecki.

Nie da się ukryć, nie dorównują Twoim ani poziomem narracji ani personalnych ozdobników. Mea culpa!

Pełna zgoda. Okłamuję siebie codziennie. Kiedy uda mi się samą siebie oszukać nagradzam się sztuką perkalu. Za wyjątkowo udane kłamstwo do nagrody dodaję koraliki. :)

Ech, żałość bije z tych twoich móndrości, że aż strach.

Przy okazji. Darzenie estymą Forta i Randiego jest dość schizofreniczne, ale to zupełnie nie mój problem.

Bawcie się dobrze, Ty i inne fajne chłopaki. We własnym, zalatującym nieco stęchlizną sosie.
Będę od czasu do czasu popatrywać z oddali na ruch komentatorski pod kolejnymi wiekopomnymi tekstami męskoosobowych tuzów intelektu.
...zero, jeden, zero, zero, jeden, dwa, zero, trzy (!), zero…
Ale, ale… może zdarzy się ktoś, komu będzie się jeszcze chciało wkładać kij w to stetryczałe mrowisko apologetów własnych wiedzeń!
Oby!

Oby nie doszło na TXT do tego, że jedynym komentarzem do jakiegoś tekstu, jak np. Twój o Smoleńsku na weekendowej Amazonii, będzie spamowy koment w języku lęgłydż odsyłający do strony o usługach dentystycznych.

No, ale o to musicie się już teraz postarać sami, ...Panowie.


:-)

Urocza sprzeczka pod moim tekstem. :-)

Pozdrawiam!


Amazonia

To jest archiwum, psze Pani.
Darze, kogo darzę i nic tego nie zmieni. Fort był geniuszem. Niestety nie będzie nam dane pogadać ( na razie )
W filmie, o którym wspomniałem, adwersarz Forta, w pewnym momencie pryznaje:

- Tego nie wiem!

- A skąd pan nie wie? – pyta Fort

Dobra, już dajmy spokój! Troszkie sie prawda uniosłem, przepraszam.

Wspólny blog I & J


Jarecki

W takim razie ja też z chęcią przeproszę, za odwetowe gryzienie po kostkach.

A teraz napiszę tak, do wszystkich Panów:
Macie bardzo dobry tekst na TXT. Po miesiącach pierniczenia o niczym, czyli o politycznej sraczce, Gadający Grzyb w końcu napisał b.dobry tekst na ważny temat, pt. Czarne oceany prof. Hartmana.
I, co warte podkreślenia, zrobił to używając rozumu (nareszcie!) a nie politycznych wytycznych i takoż uwarunkowanych klisz.
Nie zmarnujcie tego tematu i tego tekstu, bo to jest fantastyczny materiał na dobrą gadułę.

Cześć!


Skromna Natalio

To nie była, nie jest, sprzeczka.
To tylko sprawdzanie biletów w autobusie, stojącym akurat na przystanku.
Harmider i przepychanka musi, prawda, być. Ba, stanowi jakąś osobliwą atrakcję.

Wspólny blog I & J


Pani Anno!

goofina

Panie Jerzy
Proszę zastanowić się nad zdaniami, które Pan napisał (wytłuszczenia moje):

Napisałem wyraźnie, że nie dyskutuję z meritum. Czy wie Pani co to znaczy?

Może oczywiście mi Pani nie wierzyć i nadal twierdzić, że o niczym nie mam pojęcia, ale sprawia to wrażenie zaklinania rzeczywiśtości, a nie merytorycznej polemiki.

Istnieje możliwość, że – po przemyśleniu tych zdań – zrozumie Pan dlaczego na TXT nie mogłam się obrazić i dlaczego uważam dalszą dyskusję, z takimi zdaniami jak te powyższe, za bezproduktywną. A skoro uważam takie rozmowy za jałowe, to przecież nie będę na nie tracić czasu.

To co Pani robi, to nazywa się erystyka (chyba), a bardziej po ludzku „odwracanie kota ogonem”. Jeśli piszę, że nie odnoszę się do istoty, to nie znaczy, że nie mogę wypowiadać się merytorycznie. Na temat terminoogii psychologicznej mogę się wypowiedzieć, nawet nie mając pojęcia, o czym jest dyskusja. To takie trudne do zrozumienia? Proszę nie zwalać na facetów.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Panie Jerzy

Czy Pan w ogóle czyta to, co sam wcześniej napisał? Czy Pan pamięta, co wcześniej napisał?
Litości! Albo ma Pan sklerozę albo wykazuje się złą wolą.

W Pana pierwszym komentarzu nie było nic o tym, że nie odnosi się Pan do meritum tylko, że:

Nie zamierzam wchodzić w detale Pani artykułu. To jest raczej kwestia wiary niż nauki.

Nie wchodzenie w detale znacznie różni się od deklaracji:

Napisałem wyraźnie, że nie dyskutuję z meritum. Czy wie Pani co to znaczy?

No, ja wiem. Ale Pan, w zależności od okoliczności zmienia zdanie, jak kameleon barwy.

Jeśli nie wchodził Pan w detale artykułu Natalii, to po jaką cholerę wpierniczył Pan wstawkę o Freudzie? Gdzie Rzym gdzie Krym? On tu nawet do ogólności tematu w żaden sposób nie przystaje. Ergo: powiedział Pan co wiedział, byle tylko cokolwiek powiedzieć?

Kiedy natomiast zestawiłam Pana dwie sprzeczne, wzajemnie wykluczające się zdania, Pan smaruje mi o erystyce. Czy Pan wie, co określa się mianem erystyki?!
Niech się Pan dowie, i poszuka tejże w swoich własnych wypowiedziach!

Pańskie wypowiedzi o “praniu mózgu” są warte tyle samo, co Pańska krytyka inteligencji emocjonalnej (cytuję):

Poważni naukowcy zajmują się inteligencją emocjonalną (150.000 artykułów rocznie), która jest humbugiem. Zajmowanie się czymś przez poważnych ludzi nie znaczy, że to istnieje, tylko znaczy, że ci ludzie wierzą, że to coś może istnieć. To jest subtelna różnica.

Pan nie argumentuje, Panie nie wykazuje błędów czy różnic. Pan głosi swoją prawdę objawioną pt. inteligencja emocjonalna to humbug. I już! Każdy powinien się z Pańskim zdaniem zgodzić, bo Pan jest dyplomowanym psychologiem z urodzenia (znaczy się: genetycznym psychologiem, psychologiem z powołania (boskiego?), whatever).

Proszę darować, dla każdego, kto nie jest autorytarnym wyznawcą ślepo zapatrzonym w autorytety (pomijając ich jakość) takie “wyznanie wiary”, jest co najmniej idiotyczne. Żeby nie powiedzieć – teologiczne.

Po kiego grzyba (pardon) wcisnął Pan pod tym tekstem tę wzmiankę o inteligencji emocjonalnej? – nie mam pojęcia. Może znowu po prostu “powiedział Pan, co wiedział”. I owszem, takie “coś” może być jedną z erystycznych technik. Jaką? – to już niech Pan szanowny sobie sam poszuka. U Schopenhauera, na przykład.

Co mogły wnieść Pana komentarze do lepszego zrozumienia tematu przez Natalię? – nie wiem. Ja nic takiego, konstruktywnego, nie widzę. Może jestem ślepa, czego wykluczyć się nie da.

To, że Pańskie wypowiedzi wydają się być bardziej powściągliwe w słowach nie świadczy o tym, że Pan ma jakiekolwiek pojęcie o temacie notki Natalii. Wprost przeciwnie. Ilość wtrętów “od czapy” świadczy o czymś zgoła przeciwnym.

I teraz tak: to Natalia rozsądzi w ciszy własnego sumienia, czy bardziej były jej pomocne moje “żołnierskie” słowa o fatalnym doborze źródeł, braku ich weryfikacji i marnej jakości uniku, kiedy napisała o tym, że

To nie jest tekst o historycznych badaniach MK-ULTRA i ich wynikach. To jest tekst o teoriach spiskowych na temat projektu Monarch i jego domniemanych podprojektów.

(bo umieszczenie w gronie “njuejdżowych, cierpiących na deficyty umysłowe spiskowców” dr Colina Rossa byłoby straszną wtopą z Jej strony),
czy też Pańskie uwagi, może bardziej “milusie”, ale wnoszące wielkie ZERO do tematu, którym Natalia się zajęła.


Pani Anno!

O inteligencji emocjonalne możemy podyskutować gdzie indziej, niemniej, gdyby dotarła Pani do źródła i przaczytała je krytycznie, to nie miałaby Pani wątpliwości, że jest to humbug.

Odnośnie moich uwag. Nie sądzę, by był sens dyskutować, co miałem na myśli przywołując twórcę psychoanalizy. Jeśli nie odkryła tego Pani za pierwszym razem, to nie sądzę by powtórzenie cokolwiek zmieniło. Natomiast kwestia używania terminów psychologicznych pozostaje bez zmian. Pani może uważać, że „pranie móżgu” i NLP to to samo, niemniej nie jest to podejście słuszne. Proszę to sobie sprawdzić. Natomiast ten pomysł na programowanie wielu osobowości, w celu wyprodukowania szpiega kameleona, to niezły żart, ale zupełnie niepoważny. Problem polega na tym, że jeśli Pani ma rację co do meritum, a pani Natalia poprawi tylko to, co jej Pani sugeruje, to spali temat, bo błędy w sprawach drugorzędnych będą podważać wiarygodność jej ustaleń. Czy to tak trudno zrozumieć?

Wydaje mi się, że życzymy pani Natalii jak najlepiej, natomiast Pani nie może dostrzec dobrej woli u innych. Cóż zrobić?

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość