No ale!

No ale!

Czy tam jest mowa o miłosierdziu obejmującym także grzeszące cwaniactwo? Czy ten łobuz był takim cwaniaczącym grzesznikiem, bezzasadnie załapującym się na pełne ufnej naiwności przymknięcie Boskiego oka? Czy też był całkiem typowym grzesznikiem, którego skruszyło dopiero sprowadzenie przez życiowe okoliczności do poziomu głodnego świniopasa (co w jego kręgu kulturowym oznaczało szczególne upodlenie)? Czy 15 rozdział Łukasza jest o miłosierdziu w ogóle? A może raczej jest o problemie jaki mają z miłosierdziem (tak w ogóle) ci, którzy nie mają okazji go (po jakimś solidnym upadku) doświadczyć? W końcu, gdy przeczytać cały 15 rozdział u Łukasza, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch pierwszych wersów, czy nie wskazują one kto jest (jedynym bezpośrednim) adresatem tej przypowieści, co z kolei podpowiadać może z jakiej perspektywy trzeba patrzeć, żeby zobaczyć to, o co chodziło? No tak tylko się po amatorsku, prawda, mądruję.

Jednakowoż, jakoś nie wydaje mi się, by to Boże Miłosierdzie było tym czymś, co ‘ideowo patronuje’, dla przykładu, wspaniałomyślnym sędziom i nad wyraz wyrozumiałym prokuratorom, kuratorom, i innym takim, prawda, dobrodziejom. Przypowieść ta raczej nie jest o tym, że po ch•j (pardą) być w porządku, skoro w razie czego będzie można zawsze liczyć na wspaniałomyślność w tzw. ostatniej chwili. Otóż obawiam się, że to Boże Miłosierdzie (także to w ostatniej chwili) jest bardzo przereklamowane, i że jest tylko drugą stroną Sprawiedliwości, stroną, którą najchętniej się przemilcza, na ogół, żeby nie psuć ludziom/sobie humoru. Bo z nią to już, z tego co można wyczytać, żartów nie ma.


GLOSSA DO ŁUKASZA (15, 11-32) By: referat (24 komentarzy) 2 wrzesień, 2012 - 08:41