Sergiuszu,

Sergiuszu,

a ja rozumiem Referenta. Bo jak się tu mieszka, to nie bardzo jest czas na szwendanie się po Kijowskiej czy Targowej. Przestrzeń się zawęża; dom, praca, czasami teatr lub kino jakieś centrum handlowe i znajomi; to w Podkowie to w Milanówku. Przemyka się człowiek samochodem gadając w komórę. A jak dworzec, to biegiem Centralny lub Okęcie.

Dla mnie szokiem był Dworzec autobusowy Warszawa-Stadion, gdzie trafiłem po wielu latach nieobecności, przez przypadek. Kalkuta, Panie Kalkuta!

I gdyby nie wyjazdy, nie te wakacyjne, ale w sprawach, to do dziś łykałbym TVN i niczym salonowy Chevalier, gotował owację na stojąco każdemu wpisowi prof. Sadurskiego.

Moja optykę zmienił Ełk. Gdzie co ranek przed kwaterą czekały na mnie dzieci z poPGRowskich wiosek, by im kupić chleb lub mleko. Nie chciały cukierków.

Tam się obudziłem. I z każdym następnym wyjazdem coraz bardziej radykalizowałem.

Pozdrawiam


Krach krain By: referent (9 komentarzy) 27 marzec, 2009 - 20:36