Jacku,

Jacku,

Chylę czoła przed tą akcją i przepraszam za nieprecyzyjny poprzedni post.
Zasugerowałem się tym, co wcześniej przeczytałem i nie napisałem, że chodzi mi o inicjatywy polityczne, no typu “stwórzmy jakąś siłę; pokażmy ilu nas jest”.

Co do inicjatyw społecznych nie ma dwóch zdań – wystarczy kilka osób o podobnych zainteresowaniach/poglądach i można coś dobrego zrobić.

Ale polityka? Nie w tym pokoleniu.

Myślę jeszcze o czymś na pograniczu. Nicpoń też o tym pisał, ale pomieszał robienie jaj z poważnymi rzeczami (no chyba, że on to wszystko na poważnie). Otóż społeczności netowe mogą być jakimś zaczątkiem sił w lokalnych samorządach – na początku w relatywnie odpolitycznionych radach dzielnic/gmin. Wyżej – raczej nie, bo rządzi kasa z centrali i takie tam.

Chociaż jak zobaczyłem listę kandydatów do rady osiedla (8. marca wybory) to zobaczyłem stare, dobrze znane nazwiska. I nawet jakbym 20-30 osób na osiedlu zebrał, to i tak tej kupy nie ruszymy. Ale tu widzę jakieś szanse.

Update
No i żeby całą moją pisaninę w g. obrócić napiszę o największej w Polsce sieciowej inicjatywie, która przyniosła zakładany skutek, ale poza tym była bez sensu. Otóż była to mobilizacja korwinowskich dzieciaków w głosowaniu na blog roku. Zadziałało, bo jedynym problemem było wysłanie sms-a. Realna siła takiej “społeczności”? Zero.


Tekstowisko rewanżuje się Mistewiczowi By: igla (29 komentarzy) 27 luty, 2009 - 10:31