Panie Tarantulo

Panie Tarantulo

Smuci mnie Pan. A raczej – w smutny nastrój wprawia. Też myśle o tym, że był czas, gdy Pan Czuma i Panem Kaczyńskim razem demontowali bolszewicki system. I słowo “RAZEM” jest tu kluczowe. Choć ja to pamiętam bardzo słabo. Młody byłem.

Zgadzam się z Panem – obchody 50 lecia będą zupełnie inne. Nikt nie bedzie pytał, czy coś tam podpisał, czy gdzieś po drodze na chwile się złamał, czy potem świadectwa tego bezrozumnie niszczył... Bo to w sumie – nieważne. Lechu jest juz niezniszczalny.

Wiem, że to nie ten kaliber, ale Papież był żywą legendą. A Dalajlama nadal jest. Moge wyobrazić sobie Lecha – żywą legendę. Bylo, mineło. Przyjdzie nam poczekać, a tymczasem musimy bezsilnie patrzyć, jak niszczone są ostanie symbole. Czekam tylko, kiedy Kurski, Gosiewski czy Putra zwróca oczy na Czumę. Kiedy okaże sie, że za krótko siedział, nie walczył tak jak powinien i traktowanie go nie tak, jak gestapo traktowalo 13 latki, świadczy że ubabrał się z SBecją.

Panie Tarantulo – kiedy juz opluje się i zohydzi pierwsze szeregi, drugie i trzecie, to może wdzięczne i szukające bohatera oko narodu spojrzy na czwarty garnitur?

Sentencja Brechta jest jednak wielowymiarowa… Najprościej to odczytując – kraj, który nie potrzebuje bohaterów, to kraj w którym ludzie są szczęśliwi.

Pozdrawiam Pana w lekkim zamyśleniu. Griszeq


W obronie Symbolu By: analityk (6 komentarzy) 8 grudzień, 2008 - 09:03