Grzesiu,

Grzesiu,

Niestety nie mam licznika odwiedzin. A poza tym, to faktycznie chciałem go sobie nabić. Bo ja każdą odwiedzinę na rękach liczę. Znaczy Panu na przykład przypisałem numer jeden i za każdym razem ja się pojawiasz wołam głośno “dwa” a żona się mnie pyta, czy osiwiałem, czy to drugie.

Poza tym, ja na serio sobie pójdę. Do pracy za około 20 minut na przykład. A potem z pracy do domu, co dużo przyjemniejsze jest.

Panie Yayco,

ja się łańcuchów nie boję. Znaczy, nie robią wrażenia, bo obejrzałem film “Satan’s Little Helper” i jak zobaczyłem scenę w której jeden taki wziął i rozplaskał kota a potem rozplaskanym kotem napisał na ścianie “BOO” z okazji Halloween, to od tej pory się już niczego nie boję i nic mnie nie rusza.

W ogóle polecam ten film Grzesiowi. Nie wiedziałem za bardzo co to jest, wybrałem trochę na ślepo z półki w wypożyczalni, a okazał się całkiem niezłym kawałkiem horrorowego rzemiosła.

Już Panu pisałem, że ma Pan zabrać ten pistolet, bo mi się lufa odciska. Wrrr.

No, najpierw przylatuje do Irlandii, wyjmuje broń palną przemyconą w miejscu niedostępnym dla rewizji nawet osobistej i straszy, że mam pisać a teraz, jak już coś stukam, to mi tak macha tą berettą, że się do klawiatury nie mogę dostać. Pan Yayco w całej okazałości.

Panie Igło,

ja obejrzałem tyle horrorów, że osikane kołki to strugam przez sen nieświadomie nawet. W każdym razie profesjonaliści od ciosania niepotrzebni są. Zresztą, nie ufam robocie profesjonalistów. O ile wiem, to właśnie ci zawodowcy i specjaliści zbudowali Tytanica. Co nienajlepiej o nich świadczy.

Patrzcie, Noe niby był amator a jego Arka popływała trochę dłużej…

Panie Referencie Bulzacki,

otóż nie będę krył, iż aposteriorycznie uznałem Cie za gatunek zupełnie inny o charakterze nieporozumiennym ze mną. Ale skoro jednak piszesz, to mógłbyś chociaż dołączyć taki pierścionek z dekoderem, żeby odcztywanie umożliwić...

Co do Plant, to nie masz racji zupełnie. Planty są fajne, jeśl się boisz wściekłych wiewiórek. Na ten przykład jak byłem w Łazienkach w tej całej Warszawie raz, to porzucałem trochę jedzenia ogólnego wiewiórkom i potem jedna z nich aż mi na but wskoczyła tak się zapamiętała w warszawskiej nienawiści. Poważnie. Miałem gdzieś zdjęcia, ale spaliłem bo była na nich też eksdziewczyna.

A skoro zdjęć nie ma, to mogę rozluźnić pęta fantazji, tfu, milczneia znaczy i opowiedzieć jaka to była wiewiórka. Otóż miała jakieś siedem metrów wzrostu, wielkie, pokryte śliną i krwią pomordowanych niewinnych kły, wrzeszczała “Precz z Krakowem i Plantami w szczegóności” i sznurowadło mi wciągnęła niczym spaghetti. Na czole ktoś jej pismem klinowym wyrył “osobistem stfożenie fererenta bló” i gwałciła wszelkie konwencje.

W każdym razie w Krakowe żadne wiewiórki nie siadają ludziom na butach domagając się pożywienia, bośmy potrafii nasze wiewiórki wychować.

A z polityką, to mi się Pan nie wtrącaj Panie Referencie, bo ja mam studia kierunkowe zrobione. O! I wiem lepiej. Chociaż nie wiem co wiem lepiej. Ale to typowy efekt edukacji. Tak zwany syndrom Handkego-Łybackiej, czyli że jak mi w podstawówce szczęka opadła obijając boleśnie przyrodzenie, tak mnie boli do dziś i w efekcie piszę w Internecie.

A samobójstwem się Pan nie przejmuj. Po pierwsze coś ta o nim juz wiem, a po drugie zawsze mogę powiedzieć, że internet mi kazał i będzie, że Wasza Wina.

Oszuście1,

no to wracaj. Póki ja tu piszę, zawsze możesz się przez kontrast prezentować jako ktoś inteligentny.

No, czas do pracy wyruszyć. To smutne i dlatego też stanowczo domagam się, byście załamali ręce.


Odchudzanie. By: Plenczow (31 komentarzy) 12 listopad, 2008 - 22:07