Pino, a widzisz,

Pino, a widzisz,

niestety (albo moze raczej stety) tak się złożyło, ze tydzień prawie w Rzymie spędziłem w towarzystwie osoby, co żadnego alkoholu do siebie nie przyjmuj i wyszło tak, ze win sam nie probowałem, tylko piwo, zresztą w chińskiej knajpie.

No, ale w lipcu w Niemczech nadrobiłem te włoskie zaniedbania.
:)

Pozdrawiam bezalkoholowo jednakże.

P.S. A ja się odwdzięcze historyjką, że w Bawarii będąc uczestniczyłem w winnej degustacji, trwała ona ze 3 godziny, każdy gatunek wina był dokładnie omówiony, długie przemowy pana prowadzącego tę imprezę, wprawdzie brakło tzw. Weinprinzessin, ale reszta kulturka i te sprawy, kielisze nie za duży średnio, co 20, 30 minut ( Nudziłem się totalnie i nie tylko ja, grupka znudzonych pań nauczycielek z Polski około 50-tki zaintonowała w środku przemowy pana gadającego o winach ,,Przybyli ułani” czy ,inne ,,Hej, sokoły”:)”)A jaki Niemiec od win zgorszony był:)

Eh, jaką ja ulge po tej wykwintne degustacji i smakowaniu siedmu rodzajów win odczułem, bedąc już w pokoju i pijąc wino za 2,10 chyba:)
Wprawdzie dwie moje współtowarzyszki zgodznie twierdziły, że to świństwo straszne, ale ja po prostu odczuwałem wtedy katharsis głębokie.
I wyszło tak, że prawie sam butelkę wypić musiałem.
Ale wody ni łódek tam nie było.
Zresztą się w sumie nie upiłem.


Prowansja. Część pierwsza – kanikuła turystyczna, czyli jakie to, panie szanowny, ma znaczenie, czy na moście, czy pod mostem? By: yayco (31 komentarzy) 21 wrzesień, 2008 - 17:54