Panie Adamie!

Panie Adamie!

amaksymowicz

Coraz bardziej dająca o sobie znać globalna ekonomia światowa dla szarego obywatela naszego państwa, poprzez swoje skomplikowane i ilościowo nieogarnięte powiązania staje się niezrozumiała, a jednocześnie wszechogarniająca.

Przecież ekonomia światowa, to ekonomia globalna. Co zatem znaczy globalna ekonomia światowa?

Wydaje się wręcz, że panuje w niej całkowity chaos, który jednak przy pomocy tzw. „niewidzialnej ręki rynku” regulowany jest i przynosi zyski ludziom aktywnym, odważnym i przedsiębiorczym.

Gdzie w świecie istnieje wolny rynek? W czasach kolonialnych wolny rynek istniał w Hong-Kongu. Jak jest teraz, nie wiem, ale w Europie i Ameryce Północnej wolnego rynku nie ma.

Dużo tu jednak mitów, półprawd i półkłamstw, typowej propagandy, dezinformacji i skrzętnie skrywanych tajemnic o zasadach ekonomicznych, gospodarczych oraz finansowych naszej gospodarki.

Nikt nie skrywa wiedzy ekonomicznej, bo jej nie ma. Wystarczy udać się na jakikolwiek kurs dla maklerów i posłuchać co mówią „specjaliści”. To jest bełkot nie mający nic wspólnego z rzeczywistością.

Jest to chleb powszedni, jaki codziennie podają nam media, politycy, dobrze opłacani eksperci, którzy bez przerwy usiłują przekonać nas do korzystnych dla siebie rozwiązań gospodarczych.

A dlaczego ktokolwiek ma przekonywać kogokolwiek do rozwiązań niekorzystnych dla niego? Przecież ci ludzie nie są idiotami. A jeśli współobywatele okazują się głupcami to ich problem.

Tyle tylko, że w wyniku wdrażania ich w życie sytuacja, jakby się nie poprawiała, a można odnieść wrażenie, że jest wręcz przeciwnie.

Każdy ma takie wrażenia, na jakie go stać.

Chcąc choć trochę dostrzec sens i ład w krajowej gospodarce Duszpasterstwo Ludzi Pracy’90 w Legnicy zaprosiło pod koniec kwietnia br. profesora Uniwersytetu Warszawskiego – Jerzego Żyżyńskiego do wygłoszenia prelekcji pt. „Gospodarka a polityka”.

Intencja słuszna, tylko czy tytuł profesorski gwarantuje mądrość? Bo ja jestem w takich wypadkach ostrożny.

Siwy włos

Siwe włosy są wynikiem zmian w organizmie, ale nie mają związku z mądrością

Rozpoczynając prelekcję profesor postawił kilka kwestii i pytań, na które usiłują odpowiedzieć ekonomiści i politycy. Na ile państwo może ingerować w gospodarkę, a na ile ma ją kształtować rynek?

Wiadomo, że państwo w gospodarce tylko bruździ. Odpowiedź jest tak oczywista, że pytanie należy traktować jako retoryczne.

Czy rynek ma być całkiem wolny i niczym nieograniczony?

Albo jest rynek, albo go nie ma. Rynek częściowo wolny to konstrukcja bezsensowna. Jeśli ceny ustala urzędnik lub możliwość wykonywania zawodu zależy od uzyskania koncesji, to nie ma mowy o rynku.

Jak zauważają ekonomiści większość społeczeństw, narodów, ludów i obywateli nie zna się na ekonomii.

Jak zauważa Jerzy Maciejowski, ekonomiści nie mają pojęcia o ekonomii, więc dlaczego nie ekonomiści mają mieć o niej pojęcie.

Jej zrozumienie zdaniem profesora wiąże się z proporcją posiadanych siwych włosów na głowie.

Co to jest?

Jest to całkiem inna dziedzina wiedzy, niż np. nauki ścisłe, gdzie uczeni w młodym wieku, jak np. Albert Einstein mając dwadzieścia kilka lat ogłosił artykuły naukowe z zakresu fizyki, za które otrzymał później Nagrodę Nobla. W naukach ekonomicznych największe niebezpieczeństwo ukrywa się w prostych logicznych konstrukcjach.

Co ma wiek Alberta Einsteina, gdy ogłaszał idee swoje i swojej pierwszej żony do specyfiki ekonomii? Poza tym nie istnieją jedne nauki ekonomiczne. Zupełnie inny charakter ma rachunkowość (księgowość), a zupełnie inny charakter mają dziedziny wiedzy zajmujące się rynkiem, pieniądzem itp.

Na pytanie ile państwa w gospodarce, odpowiedzi są różne. Np. ks. Feliks Szram w książce „Liberalizm jest grzechem” napisanej jeszcze w 1886 roku, a opublikowanej w USA w 1993 r. i w Polsce w 1995 roku, pisze, że liberalizm, to doktryna, która ma zastąpić wiarę, również te wiarę w Objawienie. Doktryna ta uważa, że człowiek jest najmądrzejszy i sam potrafi wszystko zinterpretować. Twierdzi, że indywidualizm jest najważniejszy. Natomiast autor tej książki zauważa, że również w ekonomii są zasady wyższe, których dostarcza religia katolicka. Czy istnieją zatem normy wyższe? Czy istnieją wyższe zasady, cele i kryteria? Czy mechanizm rynkowy wymyślony przez człowieka może być idealny?

Publikacja ks. Feliksa Szrama świadczy o tym, że papier przyjmie wszystko, nawet największą głupotę. Zastanawiające jest, czemu „słuszna” krytyka liberalizmu nie ukazała się w czasach gdy Stany Zjednoczone Ameryki Północnej były liberalne, tylko teraz, gdy są mocno socjalistyczne?

Niedoskonałość

To raczej normalny stan rzeczy. Doskonały jest tylko Bóg.

Rynek ze swojej natury obarczony jest wieloma niedoskonałościami. Należą do nich te dziedziny, gdzie zakłócona jest zasada konkurencyjności.

Albo rynek ma niedoskonałości, albo niedoskonałości są tam, gdzie rynku nie ma. Nie można upierać się, że kłopoty tam gdzie nie ma konkurencji świadczą o słabości rynku. To jest błąd logiczny.

Rynek daje prawo wyboru. Tymczasem, tak się składa, że w wielu wypadkach nie mamy możliwości wyboru.

W tych dziedzinach nie ma rynku tylko lokalny monopol.

Np. służba zdrowia. Wzywamy karetkę pogotowia ratunkowego. Nie mamy wyboru, albo przyjedzie tylko ta, która jest albo nie przyjedzie żadna. Idę do dentysty w awaryjnej sprawie bólu zęba podczas wakacji. Jest akurat tylko jeden stomatolog czynny w tej miejscowości, reszta na wakacjach. Jaki mam wybór? Muszę iść do tego jednego, a może nawet i jego zabraknąć. Są to sytuacje bez wyboru, a więc rynek jest niesprawny. Brak w nim konkurencji.

Zawsze może Pan nie iść do dentysty. W sytuacji limitowania możliwości wykonywania zawodu z przyczyn administracyjnych, jak w przypadku lekarzy, nie ma mowy o rynku. Poza tym, zawsze można poszukać kowala, gdy mowa o bolącym zębie.

Istnieje bariera uniemożliwiająca wejście i wyjście z rynku. Wejście na rynek na ogół blokują korporacje zawodowe.

Wejście do uprzywilejowanej grupy, a nie na rynek

Typowym przykładem jest prawo, gdzie minister Ziobro usiłował bezskutecznie odblokować dostęp młodym prawnikom do zawodu adwokata, prokuratora i sędziego.

Zgoda.

Podobnie wyjście z rynku utrudniają ogromne koszta reklamy, które jeśli raz się poniosło, stanowią stratę przy wyjściu z rynku.

A propos czego te koszty? Kto dobrowolnie usuwa się z rynku? Z ryku się wypada, gdy nie wytrzymuje się konkurencji.

Nie mam dość samozaparcia aby wskazać wszystkie błędy w Pańskim tekście. Powiem tylko, że rozkradanie nazwane prywatyzacją nie jest argumentem przeciwko własności prywatnej. Urzędnik reprezentujący państwo prawie zawsze jest mniej zaangażowany w dobro powierzonego majątku niż właściciel. Proszę zanleźć błąd w tym zdaniu, wtedy będzie sens dyskutować o przewagach własności państwowej nad prywatną.

Pozdrawiam


Państwo i rynek By: amaksymowicz (8 komentarzy) 5 maj, 2008 - 16:10