Igla

Igla

Obligacje są stuprocentowo bezpieczne i muszą być oprocentowane tak, aby były dla kupujacego bardziej atrakcyjne jak inne sposoby inwestowania – przy uwzględnieniu stopy ryzyka. Im bardziej się państwo musi zadłużyć, tym wyższą stopę zwrotu musi obiecać. Państwo, które wydaje więcej niż zarabia, czyli państwo zadłużone, biorąc w banku kredyt (sprzedając mu obligacje) konkuruje z obywatelem. Państwo bowiem, przychodząc do banku i biorąc od niego 30 mld złotych rocznie na nawet 16%, taki czas też był, powoduje, że Igła, chcący piętnaście tysięcy możliwie nisko, musi zapłacić dwadzieścia procent (po balcerowiczowym zduszeniu inflacji znacznie mniej, po skrzypkowym jej podkręceniu już nieco mniej mniej) jeżeli w ogóle z nim będą gadać.
Bank zaś państwowe obligacje puszcza na giełdę i kupujący kalkuluje rynkową cenę, jaką chce za to dać. To państwo ustala z komercyjnymi bankami ile zapłaci za pożyczkę a banki do tego swoją marżę dostają z giełdy. Igła zaś, przepędzony z banku bo go na odsetki nie stać i w ogóle jest detalistą, idzie swoją drogą chwaląc Skrzypka a narzekając na Balcerowicza. Sobie na pohybel – ale taki już jest.
Może też Igła sprzedać obligacje, jeżeli je przedtem na giełdzie nabył. Albo jak doszedł już czas ich wykupu może je w banku sprzedać po cenie zawierającej oprocentowanie. Bank dostanie z budżetu zwrot. Ale tymczasem jego pieniądze dawno na siebie zarobiły. Niezależnie od tego, czy obligacje były polskie, czy tajskie. Tylko Polska albo Tajlandia aby je spłacić musiała podnieść podatki lub ograniczyć dotacje. Jeżeli pieniądze wydała na autostrady, zyskała. Jak je rozdała udającym biedaków pijaczkom, to straciła. Ale pijaczki ją za to pochwalą a Balcerowicza ogłoszą tym, który musi łodyś.
Dobry zwyczaj, nie pożyczaj – tak jest w każdym przytomnie zarządzanym państwie napisane na parlamencie.


Kto się boi euro? By: Sylnorma (27 komentarzy) 21 grudzień, 2007 - 23:34