Proszę państwa, my tu sobie gadu-gadu, wszyscy sobie coś tam gadają, kłócą się, pretensje mają.
A ja….?
A ja otworzę okno.
I za oknem jest cudnie, jest chłodno, jest orzeźwiająco, jest ożywczo, jest deszczowo, jest wiosennie, co chwilę sie błyska a nawet grzmi.
I wiatr w dodatku.
I dobrze, szczególnie, że po ponad miesiącu albo i dłużej niepadania wszystko deszczu spragnione było.
Jak to było?
Uwielbiam deszczu,bo tylko on na mnie leci:), he, he, że kolokwialne hasełko zacytuję.
Ale deszcz niech sobie pada (swoją drogą nie ma to jak spacery w deszczu, bieganie w deszczu, jazda rowerem w największą ulewę, szczególnie, gdy się dochodzi do takiego momentu przemoknięcia, że już nie przeszkadza żadna kropla albo łażenie po kałużach w sandałach czy na bosaka;),to jest to, jak wiadomo)
Ale po przydługim wstepie przechodzimy do meritum i sedna.
Idzie na burzę, idzie na deszcz
A teraz deszczowa opowieść, wprawdzie opowieści deszczowe najlepiej snuje się jesienią i ta takowa jest jesienna, ale co tam, jakie to ma znaczenie:
Dlaczego ta pani tak rzadko śpiewa i ze sceny prawie zniknęła?
Kurde, a jakiś Feel czy inne badziewia znikać nie chcą.
Edyto B., wróć:)
Ale zanim Edyta wróci, my popłyniemy sobie w czasy, gdy powstawały proste i nieskrępowane piosenki:
Proszę państwa, a teraz mały quiz: Jaki jest deszcz?
Nie, nie zajebisty:)
Wiosenny przecież.
A teraz łyk klasyki, zawsze mnie jakoś strasznie pozytywnie nakręca ta piosenka:)
Piękna jest i prosta totalnie.
A teraz troszkę inne klimaty, ale też z deszczem w tytule:
http://nonckiewicz.wrzuta.pl/film/6AwmZbJMmU0/prince_-_purple_rain
A gdzie burza?
Bo przecież sam deszcz to mało, o burzowo zaczyna się ten utwór.
Klasyk, burza, deszcz i mrok:)
Już każdy wie, co to będzie?
No pewnie, ale i tak posłuchamy:
A teraz kolejna zmiana nastroju:
Był już deszcz wiosenny, był purpurowy, czas na czerwony deszcz:
No a teraz zespól wszechczasów:)
No i jak już siedzimy w klasyce, nie może zabraknąć tegoż utworu:
ACHTUNG
Uwaga, Uwaga, coś po prostu masakrycznego:)
I tekst i muzyka i wokal i teledysk i w ogóle cąły klimat.
Po prostu padniecie ze śmiechu, wrażenia albo oburzenia, że taki kicz promuję:)
Jak pisałem o łażeniu na bosaka po deszczu, to nie pomyślałem, że tak trafny utwór znajdę, he, he:)
Dobra, z wrażenia nie mam sił więcej pisać i szukać.
Więc tylko klasyk na koniec:
komentarze
grzesiu
jesteś bardziej przewidywalny niż pogoda na pustyni :)
D/S (gość) -- 12.05.2009 - 07:34Ale jak widzę zabrakło tu:
A po nocy…
Pozdrawiam.
Jachoo -- 12.05.2009 - 08:05Taa, Docent,
chcesz mi powiedzieć, że znałeś Michaela Holma i “Barfuss im Regen”?
Nie wierzę:)
Jachoo, a wiesz, że miało być, ale ten fragment “a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój” mi nie pasował do koncepcji:)
pzdr
grześ (gość) -- 12.05.2009 - 09:15A wiesz Grzesiu,
Ja to najbardziej lubię właśnie takie sytuacje, jak już nie ma żadnej różnicy, bo póki jest różnica, to deszcz przeszkadza. Np. wczoraj wracałem sobie z pianina (jak szedłem to było ciepło i słonecznie — więc poszdłem w t-shert’ie), a tu zaczyna padać deszcz. No to ja dziękuję za takie ciepłe dni...
Ale jeszcze w gimnazjum była taka sytuacja, że wybraliśmy się szkołą (pod koniec roku, więc w sumie może 2 klasy poszły…) na spacer (z Geografem — fantastyczny gość) po okolicznych Polach Mokotowskich… Jak zaczęło padać, to się schowaliśmy pod drzewem (tha… jak by to coś pomagało)... Po półgodzinie moknięcia pod drzewem, a kiedy nadal nie przestało padać wszystkim było już wszystko jedno. Miałem mokrą kurtkę nieprzemakalną, pod spodem bluzę i koszukę... No wszystko!
I wtedy to było fantastyczne!!!
No. To teraz już pozdrawiam ze szkoły, a konkretnie informatyki (zaraz mnie Pan przyuważy :-D)
Cześć.
_______________________________________________________________
Jachoo(ze szkoły) (gość) -- 12.05.2009 - 10:06A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój
największa knajpa w mieście
Pola Mokotowskie. lipiec czy sierpień...
D/S (gość) -- 12.05.2009 - 10:32D/S,
I don’t understand what do you mean:)
Czy jakoś tak.
pzdr
grześ -- 12.05.2009 - 11:30Jachoo
ty widzę tak konspiracyjnie raportujesz ze szkoły:)
Może taki codzienny raport z podziemia w HP pt. Co u Jachoo w szkole
A łażenie w t-shircie w deszcz to cudowne jest, nie znasz się:)
Ja nieraz specjalnie mokłem i z siebie jakąś kurtawę zdejmowałem czy koszulę.
A co moknięcia totalnego, przypomina mi się historyjka, jak pracowałem przy zbiorze wiśni gdzieś tak ze 20 km ode mnie i wracałem wieczorkiem rowerkiem, zmęczony, duszno, upał i takie tam.
Więc jedynym moim pragnieniem było, by spadł deszcz, taki ożywczy i chłodny.
No i spełniło, acz w nadmiarze.
Znaczy zaczęła się totalna ulewa, burza, a ja sobie te 20 km jechałem, chyba byłem jedynym rowerzystą, który jechał w ten deszcz, wszyscy pochowani po jakiś przystankach, chronili się gdzies tam i chcieli przeczekać, a ja nie:)
Gorzej że po powrocie do domu w radio usłyszałem, że jakiegoś rowerzystę niedaleko w okolicy piorun zabił...
grześ -- 12.05.2009 - 11:36fragment piosenki
Mebli
D/S (gość) -- 12.05.2009 - 11:43A to:
Będzie lało
Już mówiłeś
Będzie lało
Czy dziś piłeś?
Hoku (gość) -- 12.05.2009 - 12:22Wiesz co...
Ja to jak mam nastrój to też lubię, i jak zaczyna padać, to wybiegam w samym t-shircie i jest zajebiaszczo. Ale jak wracam z pianina w złym chymorze to tak nie zabardzo…
Jachoo -- 13.05.2009 - 15:40Pozdrawiam