Otwieramy TXT-owy cykl Twitter dla opornych, w którym bez ładu i składu, ale za to szybko, zwięźle i praktycznie będziemy ćwierkać o tym, co każdego ciekawskiego zainteresuje.
Co to jest Twitter, jak go używać, czego unikać, a zwłaszcza dlaczego warto.
Nie zaczynamy od początku, bo nie wiadomo gdzie jest początek, ale to nie ma specjalnego znaczenia. Jedno jest pewne: trzeba sobie założyć własne twitterowe konto.
Dziś trzy praktyczne porady.
Pierwsza: Twitter nie jest żadnym forum, ani czatem. Dłuższe dyskusje (dłuższe niż jedno pytanie i jedna odpowiedź) nie mają tam sensu, bo nie da się ich śledzić, jeśli nie włączyło się samemu nasłuchu wszystkich dyskutujących. Dyskutowanie na Twitterze prowadzi do tworzenia hermetycznych grupek, których uczestnicy muszą się liczyć z tym, że stracą większość swoich subskrybentów, bo nikt nie lubi słuchać głuchego telefonu i przedzierać się przez dyskusyjny spam na liście nowych tweet-ów.
Druga: Unikaj gadających botów. Jest całkiem sporo nie-zupełnie-spamerów, którzy wykorzystują serwisy pozwalające używać Twittera jak zaprogramowanej tuby do puszczania wcześniej nagranych melodyjek. Sprawa jest prosta – nikt nie lubi gadać do szafy grającej. Na dziś prowadzę nasłuch tylko jednego takiego robota, bo czasem coś wrzuca ciekawego, poza programem.
Trzecia: Gadaj po angielsku. Polska strefa Twittera jest mikroskopijna i jeśli na niej poprzestaniesz, znudzisz się po trzech dniach. Nie trzeba mówić samemu płynnie, żeby przeczytać i puścić dalej (re-tweet) tweety, które uznasz za ciekawe czy inspirujące. W ten sposób szybko zbudujesz ciekawe relacje i złapiesz szerszą perspektywę.
To prawda, że większość tego, co leci na Twitterze, to zwykły piasek, choćby subiektywnie, bo przecież ludzi interesują różne rzeczy.
Warto jednak zainwestować godzinę dziennie (nie więcej!) przez pierwsze dwa tygodnie, żeby znaleźć kilka bursztynów i zasmakować w tych poszukiwaniach.
komentarze
Panie Sergiuszu!
Nie wiem, czemu dyskusje w sieci mają być lepsze od pisania na blogu czy dyskusji w realu.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 26.05.2009 - 18:03Sergiuszu
To jakiś obłęd. Tak zachwalałeś, że się zarejestrowałem. Jacyś ludzie wciskają tam bez ładu i składu swoje 3 grosze a maszyna pyta mnie “What are you doing?”. Czy mam jej odpisać, że sobię z siebie barana?
Dymitr Bagiński -- 26.05.2009 - 19:32Dymitrze,
powiedz jej, żeby Cię nie zagadywała bez powodu ;-)
s e r g i u s z -- 26.05.2009 - 19:51Najlepiej
po rusińsku.
Igła -- 26.05.2009 - 19:52Panie Jerzy,
a czy ja Panu zabraniam pisać listy atramentem? w życiu! tylko co ma jedno do drugiego? a ma Pan telefon? zupełnie nie rozumiem, po co Panu telefon? i tak dalej i tak dalej…
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 26.05.2009 - 19:53-->Sergiusz
Właśnie wykasowałem konto na twitterze. Zabawka, z mojego punktu widzenia niewiele wnosi do sprawy. Trzeba mieć odpowiedni temperament, żeby to śledzić. Pozdrawiam,
referent Bulzacki -- 26.05.2009 - 19:58Panie Referencie,
byłem szybszy (sorry), znaczy zdążyłem zauważyć :)
Ta zabawka tak zapi..la (pardą) że nawet odpowiedni temperament nie pomoże.
Konieczne jest filtrowanie i podział na grupy. W przeciwnym razie następuje zjawisko ruchomych piasków i może człowieka przysypać. Sprawdziłem co i jak i teraz będę kontynuował dla opornych. Nie żebym coś sugerował, prawda ;-)
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 26.05.2009 - 20:03panie Sergiuszu
to jest jak snowboard- znaczy nie dla mnie
gatorinho -- 26.05.2009 - 20:05za szybko, za chaotycznie
Panowie,
założę się że jesteście po prostu za młodzi!
Nie wiem czy wiecie, ale największa grupa userów Twittera to mężczyźni w wieku 44-55 lat!
Nieskromnie dodam, że się załapuję!
Pozdrowienia :)
s e r g i u s z -- 26.05.2009 - 20:09nibby w co się załapujesz?
Na podryw wyszedleś, czy jak?
Igła -- 26.05.2009 - 20:17Igło,
dobra dobra :)
s e r g i u s z -- 26.05.2009 - 20:25@
założę się że jesteście po prostu za młodzi!
Nie wiem czy wiecie, ale największa grupa userów Twittera to mężczyźni w wieku 44-55 lat!
Nieskromnie dodam, że się załapuję!
Pozdrowienia :)
W takim razie to nie dla mnie:-D
Dymitr (gość) -- 26.05.2009 - 22:17No ludzie, ale co sie tak tłumaczycie:)?
Przeciez wiadomo że nie każdemu się ten Twitter musi podobac i nie kazdy musi się tym zachwycać.
grześ (gość) -- 26.05.2009 - 22:28Ja oczywiście nie zamierzam, no:)
Ale to chyba ozywiste?
Ale zaglądam i podczytuję.
re: Twitter albo o bursztynach na brzegu morza
Kiedyś znalazłem na śmietnisku Leicę m4 w idealnym stanie. Czy w związku z tym mam się zachwycać każdym śmietniskiem?
mój nick (gość) -- 27.05.2009 - 15:47@
Jak założę wersję anglojęzyczną bloga, to zacznę pisać na twitterze.
Dymitr Bagiński -- 27.05.2009 - 21:39A po mojej głowie
chodzi myśl taka, że ja już gdzieś o tych bursztynach i morzu czytałam :)
Pewnie się mylę.
Gretchen -- 27.05.2009 - 21:42Dymitrze,
na Twitterze jest całkiem sporo emigrantów EU/US, rodzin polsko-amerykańskich itd. czyli jest wielu, do których możesz dotrzeć z polską wersją swojego bloga.
s e r g i u s z -- 27.05.2009 - 21:46Gretchen,
jeśli popełniłem plagiat ilustracyjny to wyłącznie w ramach nieuświadomionej inspiracji, znaczy nic o tym nie wiem :)
s e r g i u s z -- 27.05.2009 - 21:49Sergiusz
To masz, kopia od Grzesia z lochów:
“Doświadczenia to takie małe bursztyny. Trzeba zbierać.
Idziesz plażą, pochylasz się, patrzysz, wyszukujesz i jest. Podnosisz. Trzymasz w rękach.
Możesz wyrzucić, ale możesz popatrzeć.
Wziąć.
I iść dalej. Jeśli trzeba.
Albo zatrzymać się, jeśli trzeba.
To tu, to tam. Jak w życiu.”
http://tekstowisko.com/tecumseh/59450.html
:)))
Gretchen -- 27.05.2009 - 21:52A jednak :)
ale skoro z lochów to się nie liczy! bo ja po lochach nie teges.
In any case, nice coincidence, że tak powiem :)
s e r g i u s z -- 27.05.2009 - 21:57Ale to naprawdę jest pikne!
Ten coincydens in any case. :)
Gretchen -- 27.05.2009 - 21:58