Emocje jak na kolejce w lunaparku – najpierw szaleńczo pikującej w dół, a teraz wspinającej się ku nadziei na uwolnienie ze szpon finansowej fikcji i oddalenie upiorów zapaści gospodarki USA.
Kongres najpierw (słusznie) odrzucił tzw. Plan Paulsona, a po gorączkowych poprawkach i zaakceptowaniu przez Senat, poprawiona wersja bez wielkiego problemu, ale i wcale nie gładko (za 263, przeciw 171) została przyjęta przez Izbę Reprezentantów i niezwłocznie podpisana przez Prezydenta USA.
Sukces? Medialny zapewne tak. Bliska przyszłość pokaże, czy łata jest większa od dziury, czy też jest jedynie środkiem uspokajającym, dzięki któremu pacjent co prawda nie stanie na nogi, ale przynajmniej w napadzie paniki nie zrobi sobie dodatkowo krzywdy. Zawsze to coś.
Mnie jednak zastanowił taki drobny szczegół: poprawki, dzięki którym tzw. Plan Paulsona jednak udało się przegłosować.
Poza podniesieniem wysokości gwarancji dla depozytów ze 100 do 250 tys. dolarów i wprowadzeniem palety dodatkowych ulg podatkowych (mocne zagranie pod publikę), a także likwidacji tzw. złotych spadochronów dla prezesów (też mocne zagranie pod publikę), zmiany w stosunku do pierwotnej wersji objęły także klauzulę ściślejszego nadzoru nad bankami, a także transparentność zarządzania tą wielką kasą, która bedzie tłoczona do systemu finansowego w transzach, a przebieg tej operacji ma być publikowany w Internecie.
Wszystko to brzmi naprawdę miło dla ucha podatnika (dobre znieczulenie), jednak rodzi się pytanie, dlaczego tak “oczywistych” uregulowań nie było już w pierwotnej wersji Planu? Ktoś liczył, że Kongres ze strachu przełknie pozbawiony przejrzystości plan “wydrukowania” i rozdysponowania extra 700 mld dolarów?
Być może mnie ten szczegół dziwi niepotrzebnie, ale nic na to nie poradzę. Dziwi mnie i już.
Od gospodarki rynkowej do jakże znajomej gospodarki planowej jeszcze daleka droga, ale ważny krok właśnie się dokonał. Interwencjonizm państwowy, gaszenie pożaru systemu pieniędzmi podatników, przybiera na naszych oczach takie rozmiary, że trudno mówić o tym zamieszaniu jedynie w kategoriach od-wirtualnienia światowych finansów.
Sprawy już dawno zaszły w tej dziedzinie za daleko, i problemem jest nie tylko wirtualna rzeczywistość wykreowana przez nowoczesne instrumenty finansowe, ale także taki prozaiczny fakt, że w Europie liczne wiodące banki posiadają aktywa będące wielokrotnością PKB swoich krajów (patrz wykaz z FT.com poniżej), co mówiąc po ludzku oznacza, że w razie draki nie będzie komu w Europie sfinansować kontynentalnej wersji Planu Paulsona. Chyba, że państwa Unii powołają potężne wspólne instytucje finansowe, które de facto przejmą opiekę nad gospodarkami państw członkowskich. Czy to nie brzmi znajomo?
Na naszym podwórku tymczasem zabawa w chowanego: Prezydent wieszczy, a Premier go beszta za wieszczenie. Pewnie Premier czyta za dużo Igły.
Tymczasem Prezydent Sarkozy też wieszczy i nawet mówi o konieczności zmian strukturalnych: “capitalism must be restructured”, cokolwiek to znaczy. Nie on jeden. Zielona Wyspa poszła już na całość i ogłosiła nieograniczone rządowe gwarancje dla depozytów zgromadzonych w 6 swoich głównych bankach. Na 2 lata.
Decyzja Irlandii musi budzić mieszane odczucia. Z jednej strony pokazuje rozmiar obaw, że to nie jest tylko katar na Wall Street, z drugiej tworzy precedens kruszący kapitalistyczny porządek świata. Powstaje bowiem pytanie, czy tworzenie takiego państwowego parasola nie skieruje rynkowego myślenia bankowców w stronę myślenia “socjalistycznego”, bo to przecież narusza elementarne reguły uczciwej konkurencji i tworzy nową wirtualność – tym razem już otwarcie na koszt podatnika, bo niby skąd rząd weźmie pieniądze? Przecież nie z drukarni?
Balon finansowej fikcji urósł, dojrzał i się rozpękł. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja, stawiając decydentów pod ścianą, wymusi proces ozdrowieńczy. Realny. Miejmy nadzieję, że mądre głowy wymyślą jednak coś lepszego niż znieczulenie miejscowe i chwilowe, jakim wydaje się Plan Paulsona.
komentarze
Chyba nie myślisz, że
my tu na TXT coś wymyślimy?
Igła -- 04.10.2008 - 08:44Min. informatyzacja i łączność dookoła ziemi przez 24h daje nieograniczone możliwości w tworzeniu nowego pieniądza.
Bo jego ilość zależy też od szybkości jego obrotu.
a kto wykupi zużyte opakowania,
które zostana po tych pieniądzach, jak sie juz przestana tak szybko obracać?
kułak i spekulant
Bloxer -- 04.10.2008 - 09:58znieczulenie miejscowe -
trafiłeś, Sergiuszu w punkt z tym określeniem.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 05.10.2008 - 10:42