Droga Agato...

Nasi operatorzy komórkowi prześcigają się w różnych promocjach, ale ceny rozmów w roamingu wciąż są bandyckie. Jadąc na urlop do Hiszpanii chciałem zaopatrzyć się w karty prepaid lokalnego operatora. Mój wybór padł na Simyo, bo ma najwygodniejszą dla nas taryfę. Swoje karty sprzedaje tylko przez Internet.

Już w maju stwierdziłem, że wysyłają je tylko na adresy hiszpańskie. Odłożyłem więc zakup na ostatnią chwilę, by wysyłka kart zbiegła się z naszym przyjazdem na miejsce. W poniedziałek ruszyłem do boju, ale szło mi opornie.

Podaj numer kontaktowy, zażądała strona. Okazało się, że przyjmie tylko… hiszpański. Jeszcze go wszak nie mam! Sądząc, że to formalność, podałem numer naszych gospodarzy.

Teraz adres wysyłki. Mieszkać będziemy w niewielkiej Javei, przy szosie wylotowej do Gaty, stąd adres: Carretera a Gata. Ale strona daje ograniczony wybór nazw, carretery nie ma. Cóż, wybrałem Carrer, wpisałem resztę, by po chwili zobaczyć, że strona zmieniła to wszystko na… Avenida Arenal. Sorry, na pobyt przy tej nadmorskiej alei mnie nie stać. Próbowałem na wszystkie strony: aGata, de Gata – bez skutku.

Trudno, kliknąłem zakup. “Transakcja będzie zweryfikowana telefonicznie”, orzekła strona. Zadzwoniłem do naszych gospodarzy, by ich ostrzec, że ktoś ich może niepokoić, po czym wysmażyłem długiego maila do Simyo.

Odpowiedzi nie dostałem. Za kwadrans ruszamy, na miejscu kupię więc pewnie pierwszą kartę, która mi wpadnie w ręce. Nie tylko w Polsce firmy widocznie nie chcą mieć klientów, choć podobno mamy kapitalizm.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@KL

Te formalności to dlatego, że kraje chcą wiedzieć, kto używa kart prepaid. U nas też mają wprowadzić zakupy kart jedynie za poświadczeniem dowodem osobistym. Niby że terroryzm…


Subskrybuj zawartość