Dwa tygodnie temu, dokładnie 19 marca 2009, zebrało się w Rudzie Śląskiej XXX Zgromadzenie Ogólne Związku Miast Polskich. Do Związku tego należy ponad 300 miast , a jego prezesem jest dr Ryszard Grobelny, Prezydent Miasta Poznania. Zjazd zaszczycili swoją obecnością różni oficjele rządowo-parlamentarni, z wicepremierem Grzegorzem Schetyną, liczni dziennikarze z mikrofonami i kamerami telewizyjnymi. Powodem, który mnie skłania do pisania o tym wydarzeniu jest fakt, że Zgromadzenie podjęło uchwałę, w której domaga się wprowadzenia zasady jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) w wyborach parlamentarnych i otwarcia poważnej i szerokiej debaty konstytucyjnej, która umożliwiłaby zasadniczą reformę Konstytucji RP i ordynacji wyborczej. W tekście swojego Stanowiska (zob. stanowisko ZMP na www.jow.pl) Zgromadzenie poparło niedawny apel trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego o pilną zmianę Konstytucji, albowiem obecna Ustawa Zasadnicza ma poważne wady, których wynikiem jest paraliż państwa.
Drugim powodem, dla którego uważam, że o tym wydarzeniu należy przypomnieć jest fakt, że nikt z tych wspaniałych dziennikarzy prasowo-radiowo-telewizyjnych nie zaszczycił podjęcia tej uchwały jakimkolwiek – złym czy dobrym – słowem! Ot, po prostu: ok. 200 burmistrzów i prezydentów miast, praktycznie jednogłośnie, domaga się reformy systemu wyborczego do Sejmu! Kim są ci burmistrzowie i prezydenci? Czy to jacyś samozwańcy, jakieś towarzystwo nawiedzonych ciotek? Nie, to wszystko są gospodarze polskich miast, od największych do najmniejszych, którzy tymi gospodarzami zostali nie z czyjegokolwiek mianowania, ale w wyborach powszechnych, wybrani w sposób najbardziej demokratyczny z demokratycznych! I w jakiej sprawie podejmują uchwałę ci prezydenci i burmistrzowie? Czy chodzi im o jakąś sprawę lokalną, o nową kładkę w Rudzie Śląskiej, o premię dla prezydenta Andrzeja Stani – Patrona Honorowego Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW? Nie, oni wypowiadają się w sprawie dla Polski fundamentalnej, w sprawie, o której uczą światowi politolodzy i konstytucjonaliści, że jest najważniejszym rozstrzygnięciem w demokratycznym ustroju: w sprawie procedury wyborczej do ciała, które ustanawia prawo!
Oto jest Rzeczpospolita Polska, piąty co do wielkości kraj Unii Europejskiej, którego władze chlubią się swoim wzorcowym stosunkiem do demokracji i mienią się liderem krajów wyzwolonych spod jarzma komunizmu. Prezydent tego kraju aktualnie jest w Afganistanie, gdzie polskie wojsko zaprowadza – u boku sojuszników naturalnie – demokrację. Nie dawno widzieliśmy go w Gruzji, nie dawno w Iranie, jeszcze wcześniej na Ukrainie. Wszędzie tam, łącznie albo rozłączenie z premierem rządu, uczyli tamte kraje na czym polega demokracja i pomagali przy jej wprowadzaniu i doskonaleniu. I w tym samym, wzorcowym, demokratycznym kraju, nie jest możliwa debata obywatelska nad ordynacja wyborczą do parlamentu i nad kształtem konstytucji. Nie jest możliwa nie tylko wtedy, gdy tej debaty domagają się jacyś pojedynczy obywatele bez znaczenia, ale także gdy domagają się stowarzyszenia, związki zawodowe, środowiska naukowe i twórcze, przedsiębiorcy, a nawet wybrani w wyborach powszechnych wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast! Nie jest możliwa debata obywatelska, ani nie jest możliwa relacja dziennikarska z obrad poważnych gremiów, jakie się jej domagają!
Jaki ustrój panuje w tym europejskim kraju? Czy można nazwać wolnością słowa sytuację, gdy zablokowana medialnie jest debata o najważniejszych sprawach ustrojowych? Czy można mówić o wolnych i demokratycznych wyborach w kraju, w którym obywatele są pozbawieni biernego prawa wyborczego, a cały ich udział w wyborach najważniejszej władzy państwowej, jaką jest Izba Ustawodawcza, sprowadza się do głosowania? Czy można nazwać demokracją ustrój, gdzie przywilej decydowania o tym, kto może kandydować jest zarezerwowany dla wąskiej grupy partyjnych notabli?
Tzw. demokratyczny świat zachodni przyjął Polskę w ramiona Unii Europejskiej i chwali nasze demokratyczne władze. Przyjeżdżają tu kolejni prezydenci Stanów Zjednoczonych, premierzy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, prezydenci Francji. W ich krajach wybory przeprowadza się zupełnie inaczej, tam obywatele nie mogą narzekać na brak biernego prawa wyborczego, wybory tam nie sprowadzają się do rytuału głosowania w ogłoszonym dniu. Nie słyszeliśmy jednak, żeby któryś z nich dostrzegał w naszej demokracji jakieś niedostatki. Nie działa za Odrą żadna radiostacja, w której demokracja polska byłaby krytykowana, nie ma niczego na wzór „budowania demokracji za granicą”, jak to robi polski rząd w odniesieniu do naszego sąsiada za Bugiem. Albowiem, powiadają, demokracja nie pozwala im wtrącać się do naszych suwerennych wewnętrznych spraw. Mogą się wtrącać do koloru chodników, do kształtu i koloru skrzynek na listy, do czapek, jakie mogą nosić strażnicy miejscy, do tysiąca innych spraw. Do tego wszystkiego mogą się wtrącać. Ale w żadnym wypadku do najważniejszych rozstrzygnięć ustrojowych: od tego im wara!
Od 16 lat krąży po Polsce ruch obywatelski, który domaga się zmiany. Od 16 lat jeżdżę z jednego końca kraju w drugi z odczytami, prelekcjami. Łącznie i rozłącznie ze mną jeżdżą inni, którzy, jak ja, domagają się prawa głosu w najważniejszych sprawach obywatelskich. I przychodzą do mnie listy i mówią do mnie: daj sobie spokój! To nie ma sensu. ONI NIGDY SIĘ NIE ZGODZĄ! Nigdy, nigdy, nigdy! Żebyś nie wiem ile tekstów powiesił w Internecie, żebyś nie wiem ile broszur wydał własnym sumptem, żebyś nie wiem ile wykładów wygłosił, żebyś nie wiem ile ulotek rozdał – daj spokój, nic nie uzyskasz. ONI NA TO NIGDY PRZENIGDY NIE PÓJDĄ! Zapomnij!
Nie przemawia do mnie to nigdy nigdy nigdy. Nie przemawia do mnie, że ONI się nie zgodzą. Z historii wiem, ze „rozsądni” przemawiali tak do wszystkich moich przodków, którzy powstawali przeciwko zaborcom. Tak samo przemawiano do mnie przez całe moje życie w PRL. Nigdy Sowieci stad nie wyjdą. Nigdy nigdy nigdy. ONI się nie zgodzą.
16 lat to szmat czasu. Nasza praca przez tych 16 lat nie przyniosła efektu w postaci usunięcia wady konstrukcyjnej państwa polskiego, jaką jest wadliwa ordynacja wyborcza. Ale co w tym czasie uzyskali ONI? Naturalnie, poza pieniędzmi i innymi beneficjami? Napisałem, 17 lat temu książkę o tzw. aferze FOZZ. Kiedy upadał PRL powstały „brygady rabunkowe”, które grabiły upadające państwo ile się dało. Na ruinach hut, kopalń i stoczni, na zrujnowanych PGR-ach urządzili swoje fortuny cwaniacy spod znaku czerwonej gwiazdy. Z otwartych bankowych sejfów cwaniacy spod tego znaku wyprowadzili miliardy dolarów. To są niewątpliwie osiągnięcia. Ale czy o takie „osiągnięcia” nam chodzi? Czy w tym celu zakładaliśmy „Solidarność”, czy po to godziliśmy się na poniewierkę, internaty i więzienia?
Czy Jarosław Kaczyński zbudował już partię swoich marzeń (patrz wywiad z nim sprzed paru lat „Chcę zostawić po sobie partię”)? Czy zbudował partię premier Tusk? Czy pod skradzionym szyldem PSL Waldemar Pawlak utworzył coś trwałego? Oto zaledwie kilka dni temu byliśmy świadkami, jak zatrzęsły się te „partie”, kiedy rzucono propozycję, żeby chociaż na jakiś rok-dwa zrezygnowali z pieniędzy z budżetu państwa! Koszmar! Tragedia! Panika!
Oczywiście, te partie istnieją wyłącznie dzięki temu, że prawem kaduka przyznały sobie prawo do naszych pieniędzy i bez tego by nie istniały i bez tego same sobie życia nie wyobrażają. To wszystko trzyma się tylko na naszej niemocy, naszej bierności i bezwładzie organizacyjnym. Tę bierność, niemoc i bezwład potęgują ci wszyscy „realiści”, którzy nam wmawiają, że nic nie ma sensu, że „nigdy nigdy nigdy”, że ONI już na zawsze i do końca. Że Naród nasz stłamszony i sponiewierany, że zatraciliśmy już poczucie patriotyzmu, że Polska już nigdy nie będzie Polską, bo nasza młodzież marzy tylko o tym, żeby stąd wyjechać, gdzie indziej się urządzić, że …. Itd. itp.
Nie wierzmy tym wszystkim „realistom”. Polska nie stanie się Polską na pobożne życzenie. Nie stanie się Polską w wyniku jakichś „stołów”, obojętnie czy będą to stoły okrągłe czy kanciaste. Nie stanie się w wyniku prezentu od ruskich czy niemieckich. Musi się stać tak, jak pisał Poeta:
Spraw, by wstała o własny wielki trud oparta,
Biała z naszego żaru, z naszej krwi czerwona,
By drogo kosztowała, drogo zapłacona,
Żebyśmy już wiedzieli, jak wiele jest warta
By już na zawsze była w każdej naszej trosce
I już w każdej czułości, w lęku i rozpaczy,
By wnuk, zrodzon w wolności, wiedział, co to znaczy
Być wolnym, być u siebie – Być Polakiem w Polsce.
Zapraszam wszystkich, którzy chcą być Polakami w Polsce na „V Marsz JOW na Warszawę” w sobotę, 23 maja 2009.
Resurrexit! Alleluja!
Wrocław, Wielkanoc 2009