Wszystko dla Twojego bezpieczeństwa! Nie bójmy się tych wielkich słów: Dla twojego dobra, człowieku marny i zły z natury.
Tajemnica korespondencji – przeżytek.
Bilingi telefoniczne na żądanie – proszę bardzo! Dzięki nim – zobacz – dorwaliśmy między innymi, bardzo ważnego gangstera „Fryzjera” i o mały włos kilku polityków.
Zestawienia maili, rozmów przez komunikatory internetowe – od lanego poniedziałku. Zważcie, że to takie nasze święto i UE akurat poniedziałek wyznaczyła. Tak wyszło.
No i co z tego? Przecież dane będą dostarczane jedynie po wywalczeniu przez służby nakazu sądowego. I dostawcy Internetu nie muszą zapisywać treści emaili ani nagrywać czy spisywać rozmów z komunikatorów. Jak szybko okaże się to niezbędne? Dla naszego bezpieczeństwa – oczywiście. Troskliwa jest nasza władza i przewidująca.
Dobre są jej racje, tej naszej europejskiej władzy i nic dziwnego, że nikt nie protestuje. Cóż tu drzeć mordę i się wygłupiać. No, Szwedzi – takie ostatnie lewaki, jak to u nas piszą – dyrektywę na razie olali. Nas na to nie stać, bo my chcemy być jeszcze bezpieczniejsi.
Poczytajcie sami: tutaj
Ja wam tylko fragment wkleję dla ułatwienia, oraz po to by się każdy mógł ponapawać potęgą słowa europejskiego, w naszym rodzimym wydaniu.
Zgodnie z art. 8 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw
Człowieka i Podstawowych Wolności (EKOPC) każdy ma
prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i korespondencji.Władze publiczne mogą ingerować w to prawo jedynie w zgodzie z obowiązującym ustawodawstwemi j eżeli jest to konieczne dla dobra społeczeństwa demokratycznego, między innymi w interesie bezpieczeństwa narodowego
i publicznego, w celu zapobiegania naruszaniu
porządku lub przestępstwom bądź ochrony praw i swobód
innych obywateli. Ponieważ zatrzymywanie danych
okazało się niezbędnym i skutecznym narzędziem egzekwowania
prawa w śledztwach prowadzonych w niektórych
państwach członkowskich, a w szczególności
dotyczących tak poważnych przypadków, jak przestępstwa
zorganizowane i terroryzm, niezbędne jest zagwarantowanie,
że zatrzymywane dane przez pewien okres
mogłyby być udostępniane organom odpowiedzialnym za
egzekwowanie prawa, zgodnie z warunkami określonymi
w niniejszej dyrektywie. Przyjęcie instrumentu spełniającego
wymogi art. 8 EKOPC, służącego zatrzymywaniu danych,
jest więc działaniem niezbędnym.
Nic się nie dzieje, dzielni blogerzy i komentatorzy! Przecież już teraz policja i służby buszują po sieci jak wszyscy diabli. Nic się nie dzieje. Dosłownie nic. Ot, liberalne państwo, ba – liberalny kontynent, dba o bezpieczeństwo swoich obywateli, a jak ktoś z nas zostanie zmuszony jako pierwszy przez standardowe trzy miesiączki tłumaczyć się ze swoich pokrętnych blogerskich wywodów też dobrze – i dobra racja władzy!
Niech się nauczy skromności oraz jasności wypowiedzi:
Popieram.
Lubię.
Szanuję.
Cieszę się.
Pochwalam.
A wrogom precz!
Prawda, jakie to piękne i proste? I nie trzeba reedukować takiego, ani walić go młotkiem po dysku, dla ogólnego bezpieczeństwa oraz świetlanej przyszłości kraju, kontynentu i świata. Tfu – na psa urok!
……………………………………………
Dla pocieszenia dwie starodawne notki
O ateistach w niebie
Oraz druga, o tym jak
zaginął mój bohater
Czego to człowiek nie wymyśli jak się trochę postara?
komentarze
Teksty zalinkowane świetne,
choc pewnie już czytałem:) kiedyś.
A co do meritum, to se tak myślę, że to wszystko jest taki erzac, znaczy Państwo i państwa nie umieją zrobić nic pożytecznego ni rzeczywiście skutecznego i uciekająw kontrolę.
Wmawiając że to dla bezpieczeństwa, choćby pod pretekstem walki z terroryzmem.
Gdzies dawno temu czytałem wywiad Żakowskiego z Ulrichem Beckiem
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=2000407
całkiem ciekawie o tym jak “chroniąc” się przed czymś wpada się w kolejne ryzyko/niebezpieczeństwo i o psychozie tej kontroli.
jeszcze pamiętam teorię (acz nie wiem, czy to z tego wywiadu i tego autora), że politycy nie mogąc zapewnić bezpieczeństwa ekonomicznego czy poprawy sytuacji gospodarczej czy materialnej (a przecież tego wyborcy oczekują chyba najbardziej) uciekają w walkę z wirtualnym terroryzmem/przestępczością itd.
Znaczy chcą się postawić w roli bohaterów, którzy musża nas chronić.
jak znajdę tekst, o który mi chodzi, to podeślę link do niego.
pzdr
grześ -- 14.04.2009 - 21:55Grzesiu
Bardzo trafny komentarz.
Polecam dzisiejszy wpis wyrusa
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 15.04.2009 - 09:57Wyrusa przeczytałem
i znalazłem tekst, a właściwie wywiad o który mi chodziło.
Jest to tu:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=2003049
Zacytuję długi fragment, ostrzegam, że treści lewackie w nim są:)
Znaczy wywiad to z Ztgmuntem Baumanem był, ale same tezy ciekawe choć nie mam zdania czy trafne:
“Ale gdzie tu jest kłamstwo?
Już do tego dochodzę, ale tu zaczynają się schody. Bo władza, by się legitymizować, by uzasadniać żądanie posłuchu, musi być jedyną zaporą przeciw czyhającym na obywateli groźbom i przewodnikiem ku bezpieczniejszemu światu. Władza współczesna, lokalna jak dawniej, ale działająca w zglobalizowanym świecie już nie może i nie chce bronić nas przed kaprysami rynku, przed niefortunnym losem, przed ryzykiem choroby. Jest pokusa, a więc i możliwość, by funkcję obrony przed strachem, w imię której władza domaga się od nas posłuszeństwa, ze sfery strachu o byt przenieść w inną sferę.
W jaką?
Tu mam problem z językiem… Na brak zagrożeń jest w polszczyźnie tylko jedno słowo – bezpieczeństwo. Język angielski ma na bezpieczeństwo dwa słowa: security i safety. Security dotyczy relacji społecznych – tego, co się w Polsce nazywa bezpieczeństwem socjalnym – jak stałość zarobków, wolność od biedy, dach nad głową, nadzieja na spokojną starość. A safety dotyczy głównie integralności cielesnej – pewności, że mnie nie otrują jedzeniem albo wodą z kranu, że mnie nie okradną albo nie napadną, że mnie nie zastrzelą, że nie porwą mi dzieci, że nie wysadzą w powietrze… W tę stronę współczesne państwo coraz częściej kieruje uwagę swych obywateli. Nie mogąc obiecać obywatelom security i społeczeństwa, w którym poczują się secure, władza coraz więcej mówi o zagrożeniu safety. Chce zdobyć naszą wdzięczność, gdy nie wybuchnie bomba, gdy nie zostaniemy pobici przez chuliganów lub gdy żebracy zostaną usunięci z ulicy. Żółty alarm. Pomarańczowy alarm. Czerwony. Uff, udało się, zamach udaremniono! Im mniej security, tym więcej podniecenia i szumu wokół safety. Można w ten sposób zmylić czujność obywateli, odwrócić naszą uwagę od zaniedbań lub bezsilności władzy.
To by się dawało potwierdzić w porównaniach międzynarodowych. Wojna z terroryzmem ma najgorętszy przebieg tam, gdzie państwo najmniej angażuje się w sferę security lub gdzie najgwałtowniej się z niej wycofuje – Ameryka, Anglia, Polska. Kraje, w których nic specjalnego się w sprawie security nie dzieje, jakoś łagodniej tę wojnę przechodzą.
Ale to nie dotyczy tylko wojny z terroryzmem. W innych sferach safety poziom napięcia rozkłada się podobnie. Im mniej security, tym hałaśliwsza jest walka z dymem tytoniowym i z przekraczaniem prędkości na drogach, z przemocą w rodzinie, z różnymi chuliganami. W Ameryce obsesja antynikotynowa zaczęła się wraz z neoliberalizmem i razem z nim narasta. W Niemczech o ograniczeniu prędkości na autostradach władze zaczęły mówić, gdy zaczęło się przycinanie państwa socjalnego. To chyba nie jest przypadek, że w Europie całkowity zakaz palenia w lokalach wprowadziła akurat Irlandia mająca najwyższy wskaźnik konkurencyjności – czyli, mówiąc inaczej, najmniej safety, najbardziej sprywatyzowane ryzyko życiowe i najmniej opiekuńcze państwo.
Pan ma poczucie, że w ten sposób władza odwraca uwagę ludzi od bolesnych reform?
Tego udowodnić nie umiem. Ale widzę wyraźną koincydencję. I widzę też, że ludzie pozbawiani security łatwiej godzą się na ograniczenia tłumaczone potrzebą ochrony ich safety. Obserwowałem reakcje tysięcy ludzi koczujących na londyńskim lotnisku, gdy po terrorystycznym alarmie wstrzymano loty do Stanów Zjednoczonych. Nikt nie złorzeczył, ludzie czekali potulnie. Z podziwem i wdzięcznością mówiono o władzy, która wstrzymała loty. To nic, że ludzie stracili wakacje albo interesy, z powodu których lecieli do Ameryki. Wszyscy byli szczęśliwi, że władza o nich zadbała. „Strach myśleć, co by to było, gdybyśmy znaleźli się w samolocie razem z terrorystą?!”. Fakt, że żaden terrorysta nie został zatrzymany i nie ujawniono żadnych wiarygodnych poszlak, iż coś komuś groziło, nie zmniejszył obywatelskiej wdzięczności.
A gdzie tu jest kłamstwo?
Nie wiem, czy jest kłamstwo. Ale wiem, że jest nowa przestrzeń dla kłamstwa i manipulowania ludźmi. Nie wiem, czy terroryści rzeczywiście coś zaplanowali. Nie wiem, czy władza miała jakieś wiarygodne sygnały. Ale wiem, że gdyby władza sama wymyśliła ten alarm, tak jak Stalin wciąż wymyślał kolejne kontrrewolucyjne spiski, to niemal bez wysiłku zdobyłaby wdzięczność ludzi. Tego sprawdzić się praktycznie nie da. Ryzyko tym się różni od innych zagrożeń, że jest niewidoczne, trudne do obliczenia i w końcu niesprawdzalne.”
grześ -- 15.04.2009 - 11:04ryzyko
“Ryzyko tym się różni od innych zagrożeń, że jest niewidoczne, trudne do obliczenia i w końcu niesprawdzalne.”
AnnaP -- 15.04.2009 - 11:25Nie zgadzam się kompletnie z tym stwierdzeniem.
Pewne jest natomiast, że na wszelkich ryzykach i zagrożeniach, nauczono się zarabiać ogromne pieniądze, a co za tym idzie, zarządzanie ryzykiem i walka z zagrożeniami kalkulowana jest na zysk netto…
AnnoP,
pewnie sprawdzalne jest, ale szary człowiek nie ma za bardzo dostępu ni możliwości do sprawdzenia tegoż.
Powiedzą ci,, że był zamach planowany i że wszlekie środki bezpieczeństwa są wskazane.
Łacznie z potraktowaniem np. kogoś na lotnisku paralizatorem, łącznie z kontrolami na lotnisku, łącznie z zabieraniem płaszcza Rokicie:) czy innymi pierdołami.
Plus inne rzeczy różne.
Znaczy może się stać tak, że niezauważalnie się nas osacza.
Oczywiście dla naszego bezpieczeństwa i w trosce o nas.
Nie twierdzę, że tak jest, ale trynd i tendencja pewnie są.
grześ -- 15.04.2009 - 11:31toż przecież
tak napisałam, na tym się zarabia, władza to pieniądze, a dla nich nauczono się dobrze kalkulować ryzyko, a Kowalski ma coraz mniej do powiedzenia
AnnaP -- 15.04.2009 - 11:37Ryzyko
Widzicie, w tak spokojnym miejscu w jakim żyję.
Przed chwilą dowiedziałem się, że 100 metrów od mojej chaty dzisiaj w nocy zamordowano jednego takiego znajomego. Jakaś libacja czy coś w tym stylu.Nie zabił go kosmita ani przybysz z Wawki. Ktoś, kogo codziennie mijam na ulicy.
I co? Mam nie wychodzić z chaty? Może w ramach bezpieczeństwa zabiorą nóż do krojenia chleba?
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 15.04.2009 - 12:48Jacku
No masz rację. Nie uda nam się uniknąć wszystkich niebezpieczeństw, tam gdzie wystarczy zdrowy rozsądek i znajomość zagrożeń może, ale wszystkie zagrożenia ludzie znają?
AnnaP -- 15.04.2009 - 13:43Ja po obejrzeniu Porwanej stwierdziłam, że przed tego rodzaju przestępczością zorganizowaną, chcę i pozwalam służbom państwowym użyć wszelkich możliwych metod. To, że w filmie wyszło na jaw, że służby państwowe tylko miały oko i brały haracz, to zupełnie inny problem.
Jacek
To było do przewidzenia. To, co nie było wiadome, to tylko pretekst, który posłuży do zakładania kagańca na internet. O niczym innym nie pisałam w listopadzie ubiegłego roku, mając tę wiedzę (wynikającą ze śledzenia doniesień prasy australijskiej) od miesięcy.
W “naszym”, unijnym wypadku nie mógł być to pretekst pt. “pedofilia”, bo UE de facto pedofilię promuje (to temat na inną gadułę, proszę mnie nie gryźć!)
Ale “bezpieczeństwo obywateli” i maskaradowa “wojna z terroryzmem” już jak najbardziej.
No i stało się. To dopiero początek, bo “Władcom Marionetek” pali się pod (pardą) dupami.
Magia -- 15.04.2009 - 13:47Magio
Czas na ( he he ) okrągły stół blogerów i komentatorów ( oczywiście )
Czas na stworzenie ruchu politycznego i podjecie walki z tym czymś.
Póki jeszcze nie zamknęli wszystkich dróg.
Ja tam zwykły jestem głupek, ale jak (np) byłem na tym ostatnim spotkaniu S24 i tak troszkę pogadałem z ludźmi w sensie ( kto jest kto i co sobą reprezentuje ) – Dornowi rzekłam, że na tej sali zebrałbym duuużo lepsza Radę Ministrów niż ta obecna. Hałas był i chyba z tego powodu wykropił tak zaskoczoną minę. Pozdro
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 15.04.2009 - 17:25AnnoP
To, co robią to jest zwykły bandytyzm. Łatwiej jest poniżyć człowieka, odebrać mu prywatność, niż przyznać ( na przykład ) że zamachy robią arabusy.
Jakiś gnój, ludzki odpadek skatuje dzieciaka – zaraz pod bat i dalejże kontrolować wszystkich rodziców ( no, oczywiście ubogich ) bo patologia. Nie widzą ludzie, ze największa patologia są ci kontrolujący. banda skurwysynów żyjących ze śledzenia cudzego nieszczęścia. Dużo by o tym pisać.
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 15.04.2009 - 17:31Jacku
Rozciąga nam się temat. Z tymi dziećmi, to świetnie wyjaśnia podział na safety i security. To brak safety powoduje bardzo czesto potrzebe security.
AnnaP -- 15.04.2009 - 20:53Powiem tak, brak prywatności korespondencji jest bolesny, ja osobiście jestem bardzo czuła na ochronę intymności. Jednak nie przeszkadzało by mi, gdyby moja sieciowa korespondencja była przechowywana na potrzeby rządu, ale pod warunkiem, że jednocześnie dostanę ochronę by te dane nie dostawały się w niepowołane ręce. Ponieważ to jest nieosiągalne, to niech spadają na drzewo, bo rozwój technologii poza nowymi metodami inwigilacji, daje nowe metody podrabiania danych, kradziezy etc. I tak źle, i tak niedobrze.A temat rzeka.
Magio
Ja mam pytanie w kwestii formalnej.
Ile Ty masz tożsamości w necie i tu na TXT?
Ten komentarz, do którego się odwołujesz pisał niejaki Kazik i do tego pisał go do mnie…
To w końcu jesteś panem czy panią?
Jacek Ka. -- 15.04.2009 - 22:19Bo teraz to już nie wiem.
Ale zaufanie do Twojej osoby gwałtownie u mnie zmalało…
Jacku Ka
Do osoby czy do nicka straciłeś zaufanie? :)
Nie jesteś pierwszy w swoich dociekaniach. Czy to Cię pocieszy?
Odpowiedź wkrótce, bo nie Ty i inni Tekstowicze jesteście teraz najważniejsi.
Poczekasz chwilę?
Magia -- 15.04.2009 - 23:12Magio
To nie są żadne dociekania.
Pytam się tylko.
To czy ktos wczesniej pytał nie ma żadnego znaczenia…
Po prostu ludzi, którzy nie do końca wiedzą kim są w necie, albo może co nie do końca wiedzą kim mają się zaprezentować są dla mnie niewiarygodni i tyle…
Skąd mam teraz wiedzieć, że jeszcze nie jesteś tu pod innymi nickami i nie masz z tego fajnej zabawy ???
Ciężko teraz traktować każde Twoje słowo bez konieczności weryfikacji, że to co mówisz, jest tym co rzeczywiście myslisz a nie jakoś odgrywaną rolą.
To jednak Twoja sprawa, co robisz.
Ja tylko napisałem, jak do takiego czegoś podchodzę...
W necie, jak i w realu najwyraźniej trzeba po prostu uważać...
pozdrawiam
A to tak od czapy...
Jacek Ka. -- 16.04.2009 - 11:13