Moja Droga Gretchen... czyli niespodziewane spotkanie

Spotkałam ją znowu niedawno, ledwie przed kilkoma dniami, i już po kilku minutach miałam jej dość, i to serdecznie.

Sporo czasu minęło a ponieważ nic nie wskazywało na to, że się spotkamy jeszcze kiedyś, tym większe było moje zaskoczenie.

Siedzimy w samolocie – ja przy oknie, żeby móc sobie popatrzeć na świat i choć trochę głębiej wcisnąć się w fotel (nie wiem dlaczego wydaje mi się, że przy oknie można bardziej się schować), ona w sposób oczywisty siedzi od strony korytarza.
Najlepiej jakby usiadła w korytarzu powietrznym, ale niestety na to już szans nie było.

Przedziwne uczucie tak patrzeć na nią po tej długiej rozłące, w zupełnie idiotycznej sytuacji. Poprawiała włosy tym swoim odwiecznym ruchem, dotykała policzka kiedy się nad czymś zastanawiała, wierciła się i kręciła. Jak zawsze. Uśmiechała się przymilnie i nawet trzeba jej oddać, że zyskiwała na uroku.

Zapewne dlatego wielką wagę przykłada do uśmiechu. Zupełnie jakby wierzyła, że to coś zmienia, że ludzie to kupują i biorą za prawdziwe. No tak… Przecież zdarzało się, że miała rację i mniej wyrobiony obserwator dał się nabrać. Spryciula jakich mało.

Więc siedzimy tak i ja wiem, że ona zaraz zacznie mówić, i wiem co jej odpowiem. Prawdopodobne jest, że ona wie to samo. A jak wszystko wiadomo to można zaczekać.
Napinam się w środku, nie chcę z nią rozmawiać, nie chcę tego wszystkiego słuchać, nie chcę nawet o tym myśleć.

- Wiesz Gretchen te twoje teoryjki to mi się wcale nie sprawdzają. Nic a nic. Chociaż może inaczej ci powiem: sprawdza się tylko jedna. I to jest takie zabawne, wiem – zaraz się oburzysz, nadmiesz i będziesz na mnie wrzeszczeć…

- Ja nie wrzeszczę, dobrze o tym wiesz…

- Wrzeszczysz o czym zaraz obie się przekonamy. Więc to jest bardzo zabawne. Bo ty twierdzisz, och no wiele rzeczy twierdzisz, ale najbardziej lubisz twierdzić o tym, że jak nic nie zmienię to będę w kółko wracać do tego samego punktu

- Twierdzi się coś, a nie o czymś…

- Dobra, przestań się wymądrzać, skup się i posłuchaj.

- Załóżmy, że ja tak twierdzę. Niech ci będzie. Chcesz mi teraz udowodnić, że się mylę?

- No i wyobraź sobie, że nie. Przeciwnie nawet chcę ci przyznać rację
Więc masz w tym rację. Wracam i wracam i wracam. Już mi się od tego wracania rzygać chce.
Zabawne w tym jest to, że mówiłaś kiedyś, że sama jestem sobie winna, że jak zdecyduję się coś zmienić to ta cała kołomyja się zakończy.
No to teraz spokojnie mogę ci powiedzieć, że to są brednie. Twoja racja jest, ale bardzo skromnie się prezentuje

- W gruncie rzeczy nie chcę wiedzieć co zaraz powiesz, ale po pierwsze wiem, a po drugie i tak powiesz

- Powiem ci tak poważnie , że dzisiaj czuję się tak jak ktoś komu się zdaje, że właśnie zakończył gigantyczny remont i okazało się, że wszystko co się udało to kosmetyczne zmiany. Wiesz, jakieś podszlifowane ściany zapaćkane tanią farbą. Podłoga z marnych desek. Glazurka i terakotka ledwie się trzymają. Jak ci się budowlana metafora nie podoba to sobie weź i przełóż na dowolną inną. Domek z kart może być?

- Za bardzo się na mnie skupiasz choć słyszę wyraźnie, że to taka sztuka dla sztuki, żeby po mnie pojeździć. Zawsze też możesz spróbować zrzucić wszystko na mnie. Na moje głupie teorie, naiwną wiarę, na co tylko chcesz. Rzucasz się tak jak dawniej, dobrze to pamiętam.
Skoro już tu jesteśmy obie to spróbujmy raz porozmawiać, rozumiesz? Nie udawać rozmowę. Rozmawiać

- Ok. Prawda jest taka, że mnie to zupełnie zaskoczyło. Jeśli czegoś się absolutnie nie spodziewałam to właśnie tego. Całkowite poczucie bezpieczeństwa, żadnych sygnałów, najmniejszego śladu czegokolwiek…

I tu się pomyliłaś, drugi raz Gretchen. Wyobraź sobie, że są ludzie, którzy potrafią ukryć wszystko co im do łba przyjdzie. Uczucia w szczególności. I ja tego nie widziałam z prostego powodu, nie było szans żeby zobaczyć

- Jesteś pewna?

- Absolutnie, jak niczego wcześniej. Mam wątpliwości czy możesz to ogarnąć tym swoim wszystkowiedzącym rozumkiem. Bo widzisz Gretchen, życie jest bardziej skomplikowane niż twoje chciejstwa. Życie jest pełne niespodzianek

- A ciebie ta niespodzianka cieszy?

- Nie, przeraża mnie

- Jakoś…

- Trudno w to uwierzyć? Jasne, z twojej perspektywy trudno. Tylko, moja ty naiwna, tak bywa. Nagle i niespodziewanie usłyszysz drugiego człowieka, usłyszysz co mówi, i od tej pory choćby nie wiem co, będziesz musiała już z tym żyć.
Powiem ci co mnie wkurwia. Tak tak, oczywiście brzydkie słowa… Więc wkurwia mnie to, że to padło. Jak przerzucenie kamyka do mojego ogródka. Jak powiedzenie „zrób coś z tym”.

I jeszcze jedno. Nie widzisz dopóki nie zobaczysz. To wszystko zmienia. Już nie ma tego co było przed tym, już nie ma przejrzystości. Wiesz co się pojawia? Tajemnica.

Co ty byś z tym zrobiła?

- Zatrzymała ją

- Dla siebie byś ją zatrzymała ,i ja robię tak samo. Zatrzymuję tajemnicę po to by odtąd z nią żyć. Cokolwiek zrobię lub nie zrobię ona już jest. Mój Boże, czy ty to jesteś w stanie zrozumieć? Czy potrafisz uczciwie powiedzieć, że to dobre rozwiązanie?

Zresztą pieprzyć to. Pieprzyć dobre rozwiązania! Jak mam teraz patrzeć jej w oczy?! I wiem, wiem że nic nie zrobiłam by tak się stało. Wbrew temu co o mnie myślisz, czuję się czysta i niewinna. Czułam się…

- Nie wierzę ci

-Musisz. Nie musisz. Nie mój kłopot. Od lat się wymądrzasz. Powiedz mi co mam robić.

- Uciekaj

- Jak?

-Nie wiem, spieprzaj od tego jak najdalej. Spieprzaj tak długo aż z sił opadniesz i poczujesz, że nie ma tego za tobą. Może jednak się nie myliłam i tu masz ostateczny punkt. Masz szansę go przekroczyć. Jeśli tego nie zrobisz znowu wróci.

- Powtarzam jeszcze raz – brednie

- To zaryzykuj, czemu nie chcesz? Co cię do cholery powstrzymuje?

Samolot zaczął lądować. Obie wiedziałyśmy, że nie ma nic więcej do powiedzenia. Nic więcej nie padło.

Kołowanie, wyłączenie sygnalizacji zapiąć pasy.

Cisza.

Zabrałam swój bagaż.

Ona swój.

Do następnego spotkania.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

oby nie:)

jakbym ogladał angielską komedię romantyczną, tylko gdzies ten facet w tle sie nie przewijał, nic to zresztą
usmiech:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Myśl mało oryginalna...

ale mi się nasunęła:

A jak by tak autorów dialogów do polskich seriali i filmów współczesnych przysłać Ci na korepetycje?

Zanotowalibyśmy korzyść wymierną, panno Gretchen!

merlot


i jeszcze dedykacja, wieczna ucieczka:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Max

Dziękuję za dedykację :)

Angielska komedia romantyczna bez faceta w tle?


tak się pokojarzyło

nic nie poradzę, dużo tego oglądam kątem oka, jak żona maltertuje telewizor:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Merlot

Jakby Panu się jeszcze jakieś mało oryginalne myśli nasunęły to proszę się ze mną podzielić jak najszybciej :))

Dziękuję...


Hm, ten motyw ucieczki i zmiany kojarzy mi się z pewnym zdaniem

z felietonu Beksińskiego, zaraz znajdę:)

Przerwa ( Autor komentarza udał się na poszukiwania:)

Po zanurzeniu się w odmęty neta wracam ze znaleźnym zdaniem czy raczej zdaniami:

,, A sam tytuł felietonu nawiązywał niedwuznacznie do pierwszego przeboju Petera Gabriela, dla którego wspinaczka na Solsbury Hill była symbolem wolności. Ja też chciałem zerwać z przeszłością. Niestety, nie do końca mi się to udało, gdyż moje życie porównać można do wysiłków psa uwiązanego do budy gumowym sznurem: im dalej ucieknie, tym szybciej wraca.”

No tak jakoś mi się skojarzyło, więc wrzucam i idem sobiem.

pozdrówka


Gretchen

piękny tekst. ale to jest pole do rozmowie o rozmowach. był kiedyś doskonały tekst Magii, potem Pana Yayco. także o tym…

potrzeba troche ludzi i wolnego popołudnia… może jak mi net odpali wieczorem to sie rozwinę...


Grześ

Pyszne, naprawdę.

Nie mogę wykasować z wyobraźni tego nieszczęśnika – psa.

Prawie każdy ma taki gumowy sznur. I prawie każdy ma do czego wracać przy jego “pomocy”.

Niektórzy jednak, mają to już z głowy. Szczęściarze.

Ale jest jeszcze całe mnóstwo takich co nic, ale to nic nie widzą. Ani budy, ani sznurka, ani że on gumowy. Ci to już mają najbardziej przegwizdane.


Griszeg

No to ja sobie poczekam cierpliwie na to rozwinięcie Twoje :)


Pani nadużywa

facetów mężczyźnianych.
Prawdopodobnie lubieżnie?
Pod płaszczykiem kobiecej wrażliwości.
Igła


Ładne,

nieco starodawne w sensie, ale może przez to nawet ładniejsze.

A co do uporczywego wracania, to myślę, że to może być kwestia układu odniesienia.

Ale mogę się mylić, bo motyw wracania jest chyba ważny w jakieś wschodniej filozofii, a ja się na tym nie znam

Pozdrawiam, nie zmieniając położenia


Panie Igło

Litości Pan nie ma. Żadnej.

Nie nadużywam. Nie moja to wina, że chcą być nadużyci.
Czy cóś.


Panie Yayco

Może to kwestia odniesienia, ale nie wiem czy zrozumiałam tak do końca.

I rzeczywiście z tym wracaniem to kwestia wschodnich filozofii.

I mojej.

Nie zmienia to faktu mojego wścieku na sterujących z góry. Uważam, że czasem ot tak mogliby odpuścić i dać żyć. Niekoniecznie zaraz sprawdzając różne tam takie.

Ja z nimi (tymi z góry) polemizować nie będę, ale mogliby też pomyśleć w szerszej perspektywie.

Tak oto można łatwo zrzucić na nich odpowiedzialność zarzucając nieodpowiedzialność.

Łatwizna.
W tym zakresie.


Pani Gretchen,

chodziło mi o to, że uporczywe wracane, obserwowane z innego punktu, może wyglądać jak równie uporczywa ucieczka. A z jeszcze innego – jak normalny spacer, podczas którego jest naturalnym, że pewne elementy się powtarzają. W końcu, skoro zawsze idziemy na spacer do tego samego parku…

Nie wiem czy to jest adekwatne, ale to miałem na myśli.

A co do reszty, to nie chcę się wdawać w polemikę religijną. Unikam tego, na TXT, jak mogę.


Gretchen

im bardziej zabieram sie do pisania, tym mniej wiem co napisać.
każde kolejne czytanie Twojego tekstu otwiera kolejne drzwi na innym poziomie i w innym kierunku prowadzace.

pierwsze uczucie, bezrefleksyjne to oczywisice smiech i lekkie oburzenie. no jak – baby dwie sie nie lubia, to widac w kazdym zdaniu i gadaja. no jak to. hipokryzja i tyle. co to za tanczenie ciagle tego samego w maksymalnym oddaleniu. trzeba po prostu raz a dobrze…

puk puk. puka w czolo cos od wewnatrz. czlowieku, co ty mowisz. ile razy sam jestes w takiej sytuacji? z iloma osobami sam odstawiasz taki balecik, krzywisz sie ale rozmawiasz? co to za wartosciowanie i kamieni szukanie – a Ty co? mowienie obok to przeciez znana ci sztuka, a w unikaniu plynacych do ciebie zdan jestes mistrzem…

halo halo – to kolejne drzwi. przeciez to opisanie czegos niezwykle osobistego. glebokiego. nieuchwytnego. skad wiesz, kim dla siebie sa te dwie kobiety? dlaczego ze soba rozmawiaja tak a nie inaczej? skad sie wzięły i dokąd prowadzą ich scieżki? dlaczego będą się przeplatać? to jak we wloskim filmie – otworzono na chwile okno, dano zobaczyć skrawek zycie, bez retrospekscji, tlumaczen co kto i skąd, ogladasz i czujesz, a potem okno sie zamyka. uczestniczyles. ale tylko na mgnienie oka. wszystko co sobie dopowiesz, bedzie jedynie dopowiedziane. nie odtworzone, tylko stworzone na nowo. ale juz wg twojego szablonu. nic nie wiesz, wiec albo przerabiaj tą historie na swoja, albo ogladaj i sie nie wymadrzaj.

hmm hmmmm zachrząkały kolejne drzwi. a nie przyszlo do malenkiego mozgu moze, ze nie nalezy czytac wprost, tylko miedzywierszy sie doszukac? nie przregryzac slow, tylko szukac znaczen? zamiast doktoryzowac sie na relacjach i obrazach zaryzykowac odszukanie znaczen?

Gretchen… stoje w przeciągu i nie wiem, ktore drzwi w dobrym kierunku prowadza. ale to chyba dobrze…

pozdrawiam.


I proszę

Wygląda na to, że w ostatnim czasie oprócz problemów z głową mam też problemy z siecią.
Zapewne to nie jest przypadek…

Przepraszam zatem za opóźnienie w odpowiedziach i obiecuję poprawę.


Panie Yayco

Co do polemik religijnych to przecież nie zachęcam. Nie miałam takiej intencji.

Co do spacerów po parkach, to ma Pan rację. Trudno się dziwić, że w tym samym parku wciąż to samo obejrzeć i spotkać można.

Jak natomiast wytłumaczyć sobie takie dziwo, że nie idzie się do parku żadnego, mówi się parkom zdecydowane nie jednocześnie obierając kierunek zgoła przeciwny i jak raz się okazuje, że jest się w parku?

To jest nieporządek Panie Yayco. Oraz niesprawiedliwość. Albo jeszcze co innego, ale nie wiem co.

Igła napisał u kogoś innego, że ja się tylko Panu odgrażam.

Podziela Pan to zdanie?


Griszeq

To bardzo ważne co napisałeś. Dla mnie ważne.

Dobrze jest kiedy kolejne drzwi się otwierają zamykając poprzednie. Nie muszą ich zatrzaskiwać, ale cicho zamknąć.

Stanie w przeciągu to coś pomiędzy. Taka chwilka kiedy jeszcze jesteś i tu i tu.

Można sobie jeszcze wybrać.

Poza tym przeciąg pozwala na wymianę powietrza, jakieś odświeżenie.

To co dla mnie cenne, to że ten ruch odbywa się od powierzchni w głąb. Choć nigdy nie jesteśmy pewni czy idziemy w dobrą stronę, czy dobrze rozumiemy, czy zbliżamy się do cudzej prawdy niechby o milimetr, to dobrze że się staramy.

Te baby dwie to lubią się kłocić ze sobą. Są na siebie skazane. Jedna z nich jest bardziej awanturna i do wrzasków skłonna. Druga stara się spokojnie siedzieć i pozwalać rzeczywistości płynąć, nie walczyć – myśleć, czuć i iść w głąb.

Skaranie boskie z nimi Griszq, mówię Ci.


Pani Gretchen,

Pani już siebie przez pryzmat zwidów tego łże administratora Igły widzi?

Ja nie zauważyłem, żeby mi się Pani odgrażała, ale to może przez postępującą wadę wzroku (miałem cholera iść do okulisty, ale jakoś mi to umknęło).

Choć myślę, że bym zauważył, bo podobnie jednemu Zenonowi, nie lubię, jak się mnie czepiać. Ale nie. Nie zauważyłem.

Co do parków, to nie wiem, albowiem nie bywam. Zwłaszcza wiosną. Zakazane mam przez lekarza.

Ale jak ktoś ma niezakazane, a jeszcze roślinność lubi, to czemu nie.

A w kwestii nieporządku i niesprawiedliwości, to powiem, że wydaje mi się to stanem naturalnym.

Ale może się trzeba do tego zestarzeć. Nie wiem.


Panie Yayco

Napisałam do Pana i zjadło mi to wszystko.

No nie mam już siły jak słowo daję.

Ograniczę się więc tylko do pozdrowień.


Gretchen dwoista

ale czy my choćby o milimetr do cudzej prawdy jesteśmy w stanie sie zblizyc? jak bardzo uniwersalnie musisz pisac, by to choc w czesci bylo dostepne i zrozumiale dla innych, nawet tych wprawnie czytajacych aluzje? i jak bardzo to, ze poslugiwac sie musisz uniewsalnym jezykiem naklada kolejne zaslony na to, co chcialas napisac i przekazac? jak bardzo to barwi kolorem ktorego postrzegania sie spodziewasz u czytelnika?
im bardziej skomplikowana i ciekawa, tym bardziej hermatyczna… niestety…


Gretchen, Griszeq

Przy okazji Waszej rozmowy, zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak często uciekamy się do aluzji, niedomówień, znaków. Wyszło mi na to, że tak jest łatwiej. Że napisać coś wprost – to jest najwyższa szkoła jazdy. I często sobie w niej nie radzimy. Taranujemy barierki, rozjezdżamy żaby i wybiegające na drogę kurczaki.

Gorzej, że trudno o dobrego egzaminatora. Wszyscy wolą zaliczać udane aluzje.

Uściski serdeczne


merlot

napaisać to chyba jeszcze pół bajki, ale powiedzieć w piekne oczęta, to dopiero sztuka:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Tomku

bo pisanie wprost to wlasnie uniwersalizmowanie jezyka. zauwaz, ze pod wieloma tekstami, chocby na txt, nie potrzebowalbys juz podpisu, by wiedziec kto go napisal. i jest on jednoczesnie dosyc czytelny. jak to zauważył slusznie Pan Yayco (upraszczam) – jak ktos nie trybi, to trudno i problem malo trybiacego. oczywiscie w konsekwencji dochodzi sie czasem do takiej hermetycznosci tekstu, ze rozumie go juz tylko autor, ale takie są koszty.

choc jak czytam Twoj post po raz kolejny, to mam wrazenie, ze Ty nie nie pisałeś o pisaniu w prosty sposób, tylko o pisaniu wprost… ale i tu Ci powiem – często pisanie wprost konczy sie pieknym widokowo krajobrazem z plonacego Golden Gate. aluzyjność pozwala uniknąć takich niebezpieczenstw.


Griszeq

Czy jesteśmy w stanie zbliżyć się odrobinę do cudzej prawdy? Hmmm…

Wiesz myślę, że tak. Odrobinkę, niedużo, o pół kroku.

Jeśli chcemy. Jeśli mamy w sobie na to miejsce, jeśli zechcemy.

O ile cudze doświadczanie świata nas zainteresuje.

Każdy z nas jest tajemnicą i osobną historią.

Jesteśmy samotni ponieważ nie da się odkryć tej tajemnicy do końca, bo to jest jak odkrywanie kolejnych pokładów gdy wciąż pojawiają się nowe…

W “Kronice Ptaka Nakręcacza” jest taki fragment, w którym główny bohater pisze o swojej żonie właśnie w tym kontekście. Zagubiła mi się ta książka przy przeprowadzce, ale pobiegnę i ją kupię, i wkleję ten kawałek. Może to będzie dobry zalążek kolejnego tekstu?


Panie Merlot

Pisanie aluzjami jest łatwiejsze i trudniejsze.

Łatwiejsze bo można uniknąć, czy raczej zgrabnie ominąć nazywanie spraw ich imieniem najprostszym pozostawiając czytelnikowi duże pole do interpretacji.

Trudniejsze, bo wymaga skupienia się na formie. Na przełożeniu zdarzeń na znaki i symbole.

Ja to robię często z tchórzostwa :)

Niedopowiedzenia są bezpieczniejsze.


max

Powiedzieć wprost… No tak, racja to jest najtrudniejsze.

Chociaż ostatnio to wolałabym aluzje, albo milczenie.

Nie wszystko trzeba mówić. I niektóre sprawy powinny zostać na zawsze w duszy bez gadania o nich.

O!


Gretchen zbliżeniowa,

ja w praktyce nie dopuszczam istnienia spojnego i zrozumialego kodu jezykowego, ktory by pozwalal na poznanie Twojej prawdy drugiej osobie. mysle o czytaniu znakow, jednoznacznej ocenie slow, tozsamosci znaczen. wrażen i uczuć zwiaznych z obrazami, doznaniami, slowami…

juz nie mowie nawet o problemach z autoidentyfikacja (taka ktora by Ci pozwalała być pewną wlasnych ocen), a co za tym idzie, problemem z pokazaniem Twojego aparatu postrzegania świata. nie będąc pewnym siebie i podlegajac ciągłej ewolucji sami mamy problem ze zdefiniowaniem siebie. a co dopiero, gdy ktoś ma to zrobic w odniesieniu do nas, wykorzystując własne narzędzia…

to zawsze bedzie juz tylko moja prawda o Tobie lub Twoim świecie.


Griszeq

Podpisuję się pod tym co napisałeś.

Poznanie nie jest możliwe, ale zbliżenie się o te maleńkie pół kroku już tak. Z pełną świadomością subiektywności tego poznania i obciążeń jakie z tego wynikają.

Widzę to tak,sama siebie nie znam do końca, sama sobą bywam zaskoczona więc niby jakim to cudem miałabym drugiej osobie swój świat objaśnić?

Jakim sposobem poznać jej świat?

Patrząc na to samo widzimy różne rzeczy. Dotykając czujemy co innego. Może. Bo może to samo? Nigdy się tego nie dowiemy.

Niektórych ludzi jednak zapraszamy do naszego świata, z przyjaźni, miłości, sympatii, z konieczności.

Wszystko co możemy zrobić to możemy się starać. I to już nas odrobinę zbliża.

Mając świadomość niemożliwości poznania, możemy szanować się wzajemnie.
Możemy kochać drugiego człowieka szanując jego tajemnicę czy raczej tajemnicę jaką on jest.

Nie wdzierać się, nie naginać do swoich znaczeń. Być.


Gretchen zgodna

no to jestesmy zgodni… my to nawet pokłócić sie nie możemy. ;-)

ale to nie zmienia faktu, ze z Twojego postu dotarło do mnie tylko czesc tego co napisałaś. gdybyś pisała to dla siebie, nie byłoby problemu. gdyby w zamiarze było – ile kto sobie z tego odczyta, to jego, to tez nie byloby problemu.
ale jakos kolacze mi sie po lbie, ze to nie takie sobie a muzom pisanie bylo.
wiec straty są duze. Twojej pracy. no i mojego częściowego zysku.

opisujesz ludzi samotnych, swiadomych wlasnej samotnosci i szanujacych samotnosc innych, nawet tych najblizszych… smutne to jak cholera Gretchen…


Zgadzam się z wami tylko co nieco (małe)

Pisząc aluzyjnie, z góry zawężamy krąg odbiorców. Jest to oczywiście wygodne i pokrywa się zazwyczaj z naszymi intencjami – do tego wąskiego kręgu właśnie chcemy dotrzeć.

Nie przychodzi nam do głowy, że wśród rozumiejących nie wszystko są ludzie którzy czekają na to, co mamy do powiedzenia.


Aha,

Jakiekolwiek aluzje do tekstu Panny Gretchen w moim zastanawianiu się nie występują. Ma ono charakter Całkiem i Tylko Ogólny.


Griszeq

Wykonałam właśnie takie ćwiczenie: przeczytałam swój post starając się zrobić to tak, jakbym nie znała kontekstu.

I masz rację Griszq (chyba rzeczywiście trudno będzie się nam pokłócić), bez wiedzy o tym skąd wzięła się ta rozmowa w samolocie nie da się zrozumieć wszystkiego czy też jakiejś ważnej części.

Sądzę, że zrobiłam to prawie świadomie. Ze strachu.

Co do tego, że “smutne to jak cholera”. Ja się już tak przyzwyczaiłam do takiego spojrzenia, że nie wydaje mi się to smutne. Albo, może prawdziwiej będzie w ten sposób, zaakceptowałam ten smutek. Jest częścią mnie.

I wierz mi, że tylko niekiedy, w gruncie rzeczy bardzo rzadko staje się dominujący. Ostatnio jest, ale wiem że to minie.

W oczach innych jestem radosna i pogodna. Źródło optymizmu.

I znowu wracam do tego od czego zaczęliśmy.
Jaka jest prawda? I taka, i taka.

Wszystko zależy od tego kto patrzy i co chce zobaczyć.


Tomku

pisząc do wszystkich, piszemy do nikogo. bo to chyba nie jest miejsce na odezwy rewolucyjne, puszczane w przestrzen. tylko na rozmowy własnie w pewnym kregu.
ja na ten przyklad nie rozumiem 3/4 aluzji Pana Yayco. a Pana Igły to czasem w ogole nie rozumiem. a czasem rozumiem ich doskonale. i nie narzekam. ;-)


Gretchen

tak chyba bedzie zawsze, gdy tekst osobisty, a nie publicystyczny, bedziesz zamieszczac, w nadziei na przekazanie czegoś waznego, kawałka siebie czy tez swojego swiata, zachowujac jednoczesnie wysoki kanon ochrony prywatności.
nie mieszalbym do tego strachu – powiedzialaś, ile chciałas powiedzieć. przecież tworzysz pole do dyskusji nie o tym dlaczego ta konkretna rozmowa przebiegła tak, a nie inaczej, tylko dyskusji w ogole o komunikowaniu się i … ech, chyba właśnie tej samotności całej.

czasem jak sie bardzo chce, to przez ta sile chcenia widzi sie za malo. znaczy sie czlowiek tak skupia sie na kazdym drzewie, ze lasu w ogole nie dostrzega…


Griszqu

Ja też nie narzekam.

I nie marudziłem w kontekście naszej ulubionej firmy.
Mówię tylko, że pisanie wprost jest o wiele trudniejsze z punktu zachowania wartości literackich, formalnych, estetycznych itp. niż pisanie aluzyjne. Co zresztą potwierdziłeś, przywołując odezwy rewolucyjne.

Niektórzy pisarze to mają. (Marek Nowakowski?)


Tomku

nie pisalem ze narzekasz. to tak dla porzadku.

masz racje – pisanie wprost, zachowujac wartości literackie i indywidualny styl, jest trudne. inaczej zreszta bedziemy o tym mowic w kontekscie ogolnym, a inaczej jesli skupimy sie chocby na txt. faktem jest, ze pewna hermetycznosc tekstow moze troche odstraszac “nowych”, ktorzy w jezyk sie nie wgryzli. ktorzy nie znaja poprzednich wpisow i dla ktorych np haslo “rzucanie kotem” wywoluje odruch dzwonienia po greenpeace. nie ma rady – stoimy na rozdrożu. ja nie znam wyjscia z sytuacji…

ale wlasnie przypomniałem sobie, o co chcialem Cię spytac:

“Nie przychodzi nam do głowy, że wśród rozumiejących nie wszystko są ludzie którzy czekają na to, co mamy do powiedzenia.”

co mialeś na myśli?


Griszqu

Potencjał – z jednej strony
Potrzebę – z drugiej

Co w połączeniu daje – Kontakt

(Brzmi to kretyńsko i napuszenie, ale sądzę, że to jest właśnie nam wszystkim potrzebne)

Nie szukając kontaktu zostawiamy pole innym.


Tomku

ale czy to nie ustawia tego kontaktu niejako jednokierunkowo?
i nie zmieni pola dyskusji w sale wykladowa? z najwyzszej klasy wykladem, ale jednak wykladem?


Nie.

To jest tylko droga do nawiązania kontaktu prawdziwego, poprzez zdobycie zaufania. Dopiero ktoś, kto Cię rozumie, może się z Tobą świadomie zgodzić, albo z Tobą dyskutować.


Griszeq

W kontekście tego o czym rozmawiacie z Panem Merlotem i Twojej do mnie odpowiedzi pomyślałam tak.

Zdecydowanie łatwiej jest pisać wprost w tekstach publicystycznych. Tu, jak sądzę większość z nas ma jakoś mniejszy problem, by tak zwyczajnie napisać co myśli, po której stronie się opowiada, czemu się sprzeciwia.

Osobiste teksty to zupełnie inna sprawa. Tutaj się odsłaniamy. Pokazujemy fragment własnego, intymnego świata. Doświadczenia o jakich piszemy, sposób w jaki je przeżywamy to materia inaczej już tkana. Ścieg u każdego inny.

To jest ryzyko.


Subskrybuj zawartość