jak wczoraj poczytałam szanownych demaskatorów, to miałam dziwny objaw. Mianowicie, wyłączyłam kompa i położyłam się przekimać przed największym wydarzeniem wieczoru. No i zanim zasnęłam, to mnie dobre dziesięć minut nie trzęsło wprawdzie, ale, kurde, jak to opisać... jakby ktoś mnie podłączył pod prąd i seriami puszczał wskroś bażanta. O woltażu umiarkowanym, nie było to jakieś morderczo nieprzyjemne, ale mimo wszystko dziwnie tak.
No cóż, nie po to jestem wariatem, żeby nie mieć ciekawych objawów somatycznych :P
Rozumiem,
jak wczoraj poczytałam szanownych demaskatorów, to miałam dziwny objaw. Mianowicie, wyłączyłam kompa i położyłam się przekimać przed największym wydarzeniem wieczoru. No i zanim zasnęłam, to mnie dobre dziesięć minut nie trzęsło wprawdzie, ale, kurde, jak to opisać... jakby ktoś mnie podłączył pod prąd i seriami puszczał wskroś bażanta. O woltażu umiarkowanym, nie było to jakieś morderczo nieprzyjemne, ale mimo wszystko dziwnie tak.
No cóż, nie po to jestem wariatem, żeby nie mieć ciekawych objawów somatycznych :P
Kałamarz?
Scyzoryk dostałaś, głupia!
:)