quasi-chińskim jestem:), znaczy sos chiński został tam wykorzystany plus różne dziwne egzotyczne przyprawy (acz raczej z indyjskim jedzonkiem się kojarzące jak kurkuma, imbir i takie tam) plus włoskie martini do tegoż (raczej nie pasowało, ale kryzys i człek w domu dobrego wina nie ma:), he, he)
pzdr
P.S. A Dnia Dziecka pewnie dziś w Chinach nie ma:)?
Hm, a ja właśnie po obiedzie
quasi-chińskim jestem:), znaczy sos chiński został tam wykorzystany plus różne dziwne egzotyczne przyprawy (acz raczej z indyjskim jedzonkiem się kojarzące jak kurkuma, imbir i takie tam) plus włoskie martini do tegoż (raczej nie pasowało, ale kryzys i człek w domu dobrego wina nie ma:), he, he)
pzdr
P.S. A Dnia Dziecka pewnie dziś w Chinach nie ma:)?
grześ -- 01.06.2009 - 14:39