po pierwsze jak ma pan kłopot dialogu ze mną, to może pan go łatwo rozwiązac – mam taki deal z Marylą, nie widzę powodu nie mieć go gdzie indziej…
co do porównania idioty i pożytecznego idioty z panną i młodą panną, to to porównanie samo w sobie jest nietrafne jak dla mnie bardzo. Jedne rzeczy mówią raczej o stanie umysłu a drugie o stanie cywilnym ;-) Jakoś to mi w tym wypadku nie pasuje…
A tak w ogóle, to jak rozumiem wedle pana wypowiedzi to w “pozytecznym idiocie” nie ma “idioty”. A może poruszamy się w innych rozumieniach? Pan słownikowo ja potocznie, albo odwrotnie, albo jeszcze inaczej?
Bo przyznam się ze tej gigantycznej różnicy jak to pan napisał nie widzę. A wydaje mi się, że dosyć dobrze znam znaczenie jednego i drugiego pojęcia. I jakoś dla mnie jedno pojęcie zawiera się w gigantycznej części w zbiorze drugiego. Ale być może to tylko moje odczucia…
W sposób wielce uproszczony można to powiedzieć tak, że pożyteczny idiota jest pewnym rodzajem idioty, którego działania przynoszą korzyści dla kogoś komu ten idiota pożyteczny niekoniecznie chciałby te korzyści przynosić. Taki idiota, którego przez ten jego idiotyzm daje się łatwo wykorzystać, choć jemu się wydaje, że wykorzystywany nie jest i co więcej wydaje mu się, że to on rozdaje karty. To tak skrótowo oczywiście.
Jakby jednak na to nie patrzeć w pożytecznym idiocie idiota jest i dlatego jednak się będę upierał, że mój wcześniejszy komentarz ma sens. Choć pan może oczywiście mieć zdanie wręcz przeciwne. Trudno – nie moje to sprawa jak pan sobie świat definiuje. Fajnie jednak by było chociaż jakiś protokół rozbieżności napisać polegający chociażby na tym, żeby mi pan tę “gigantyczną” różnicę wytłumaczył.
Bo wie pan – mogę żyć w błędzie. Zakładam że jest to możliwe i być może potrzebuję tylko do wyprowadzenia z tego błędu trochę nowej wiedzy i innego punktu widzenia…
panie Referencie
no i jestem w końcu.
po pierwsze jak ma pan kłopot dialogu ze mną, to może pan go łatwo rozwiązac – mam taki deal z Marylą, nie widzę powodu nie mieć go gdzie indziej…
co do porównania idioty i pożytecznego idioty z panną i młodą panną, to to porównanie samo w sobie jest nietrafne jak dla mnie bardzo. Jedne rzeczy mówią raczej o stanie umysłu a drugie o stanie cywilnym ;-) Jakoś to mi w tym wypadku nie pasuje…
A tak w ogóle, to jak rozumiem wedle pana wypowiedzi to w “pozytecznym idiocie” nie ma “idioty”. A może poruszamy się w innych rozumieniach? Pan słownikowo ja potocznie, albo odwrotnie, albo jeszcze inaczej?
Bo przyznam się ze tej gigantycznej różnicy jak to pan napisał nie widzę. A wydaje mi się, że dosyć dobrze znam znaczenie jednego i drugiego pojęcia. I jakoś dla mnie jedno pojęcie zawiera się w gigantycznej części w zbiorze drugiego. Ale być może to tylko moje odczucia…
W sposób wielce uproszczony można to powiedzieć tak, że pożyteczny idiota jest pewnym rodzajem idioty, którego działania przynoszą korzyści dla kogoś komu ten idiota pożyteczny niekoniecznie chciałby te korzyści przynosić. Taki idiota, którego przez ten jego idiotyzm daje się łatwo wykorzystać, choć jemu się wydaje, że wykorzystywany nie jest i co więcej wydaje mu się, że to on rozdaje karty. To tak skrótowo oczywiście.
Jakby jednak na to nie patrzeć w pożytecznym idiocie idiota jest i dlatego jednak się będę upierał, że mój wcześniejszy komentarz ma sens. Choć pan może oczywiście mieć zdanie wręcz przeciwne. Trudno – nie moje to sprawa jak pan sobie świat definiuje. Fajnie jednak by było chociaż jakiś protokół rozbieżności napisać polegający chociażby na tym, żeby mi pan tę “gigantyczną” różnicę wytłumaczył.
Bo wie pan – mogę żyć w błędzie. Zakładam że jest to możliwe i być może potrzebuję tylko do wyprowadzenia z tego błędu trochę nowej wiedzy i innego punktu widzenia…
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 06.12.2008 - 16:54