Mad Dogu,

Mad Dogu,

Wkleję tu – jako mój komentarz – tekścik, który nie poszedł kiedys na stronie internetowej Obywatela. To był wrzesień 2006 dwa lata z kawałkiem po śmierci Kuronia, Roman Giertych wyciągnał swoje rewelacje, że Jacek negocjował z SB.

W gazetach wojna o Jacka Kuronia.
I ci, którzy go bronią, i ci, którzy na niego plują
są podobnie zacietrzewieni.

Jedni krzyczą, że Kuroń był święty, a ci co tego nie widzą to szuje.
Drudzy krzyczą, że sami są święci, a szujami są ci, co nie widzą akurat tego.

Co by mógł zrobić Pan Jacek gdyby to widział? Gdybyśmy siedzieli w jego żoliborskim mieszkaniu gdzie kotłowały się przez niemal trzydzieści lat gromady młodych ludzi, które chciały zmieniać swój świat. Czyli Polskę.

Czy powiedziałby do mnie swoich chrapliwym głosem: córeczko, daj spokój, nie przejmuj się aż tak.?
Czy powiedziałby: córeczko, świat jest takim miejscem, gdzie musimy się pomieścić wszyscy: i mohery i aksamity, i Kuronie i Giertychy i Dalajlamy i Papieże. No to po co na siebie pluć nawzajem?

Jak o Panu Jacku myślę, to przychodzi mi do głowy lecąca przez kosmiczną przestrzeń strzała, co oświetla ludziom drogę. Czasem oświetli nie ten kawałek co trzeba ale generalnie – jest znakiem, że wszyscy jesteśmy wielcy. I że żyjemy na tym samym świecie.

Wysiadł mi kręgosłup, nie pójdę w niedzielę na warszawskie Powązki żeby zapalić świeczkę na jego grobie. Ale mam Jacka w sercu. Całkiem niezłe miejsce.

***

pozdrowienia


"Nieważne ile żyjemy- ważne jak" By: maddog (17 komentarzy) 17 czerwiec, 2008 - 19:15