W kwestii renifera

W kwestii renifera

...przypomniała mi się jedyna Gwiazdka, którą spędziłem z dala od rodziny – będąc w gwałtownej potrzebie zarobienia pieniędzy na rozgrzebaną przebudowę mieszkania, skorzystałem z rekomendacji zaprzyjaźnionego poety (tudzież hrabiego) z Krakowa, który zwykł był uzupełniać kasę pracując latem w restauracji w małej miejscowości pod kręgiem polarnym w Szwecji. Czasy były piękne, bo 6 tygodni takiej fuchy wystarczało na rok życia w schyłkowym PRLu. Tylko, że on jeździł tam latem i mógł podziwiać białe noce non stop. A ja pojechałem na 2 tygodnie wokół Bożego Narodzenia i Nowego Roku i świtało o 12:30 w południe, a już o 13:15 zapadała czarna noc. Deprecha pełna.

A renifer objawił się w postaci kotleta, który w ramach darmowego obiadu zaserwowały Koleje Szwedzkie wszystkim pasażerom pociągu, wiozącego mnie na tę cholerną północ, po tym, gdzy opóźnienie z powodu awarii trakcji przekroczyło godzinę. Mają to zapisane w regulaminie, dziwaki jakieś...

merlot


Nasze małe tradycje By: merlot (14 komentarzy) 23 marzec, 2008 - 22:51