Teraz dopiero smaruję do Ciebie, bom musiała znaleźć to, czego szukałam.
Coś, co jakoś tak od razu przez myśl mi przemknęło czytając Twoje słowa (tak w ogóle, nie tylko tę ostatnią notkę) i wyleźć nie chciało. No to poszukałam i w końcu znalazłam.
Przyjmij ten wiersz ode mnie z najlepszymi życzeniami Świątecznymi, co by Cię nikt nigdy (ani sama Ty) nie przesadził w inne miejsce na Ziemi.
Do sosny polskiej
Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno
Od matki i sióstr oderwana rodu
Stoisz sieroto pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku,
I mnie także pielgrzymka wyniosła daleka,
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś, choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słonce, i rosy wiośniane,
a przecież twe gałązki bledną pochylone.
Więdniesz.
Usychasz smutna wśród kwitnącej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny.
Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty
A padniesz martwa!
Obca ziemia cię pogrzebie.
Drzewo moje.
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?
Sosenko
Teraz dopiero smaruję do Ciebie, bom musiała znaleźć to, czego szukałam.
Coś, co jakoś tak od razu przez myśl mi przemknęło czytając Twoje słowa (tak w ogóle, nie tylko tę ostatnią notkę) i wyleźć nie chciało. No to poszukałam i w końcu znalazłam.
Przyjmij ten wiersz ode mnie z najlepszymi życzeniami Świątecznymi, co by Cię nikt nigdy (ani sama Ty) nie przesadził w inne miejsce na Ziemi.
Do sosny polskiej
Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno
Od matki i sióstr oderwana rodu
Stoisz sieroto pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku,
I mnie także pielgrzymka wyniosła daleka,
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś, choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słonce, i rosy wiośniane,
a przecież twe gałązki bledną pochylone.
Więdniesz.
Usychasz smutna wśród kwitnącej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny.
Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty
A padniesz martwa!
Obca ziemia cię pogrzebie.
Drzewo moje.
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?
październik 1995
JPII Karol Wojtyła
Magia -- 23.12.2007 - 12:23