Kryminał 1.2.

W pobliżu przechodziło coraz więcej ludzi. Niektórzy mijali go mówiąc pospieszne „dzień dobry”. Porucznik mrukliwie odpowiadał i dalej wodził nieprzytomnym wzrokiem po domach po przeciwnej stronie 1-go Maja. Nie mógł skojarzyć jak z tego miejsca dojść do domu Biernackiego. „Skup się” — szepnął poirytowany. W końcu odwrócił się i przez wyrwę w żywopłocie wszedł na osiedle bloków mieszkalnych. Wyjął z kieszeni marynarki telefon i wybrał numer. „Halo... posterunkowy..., Kula mówi. Dzień dobry. Idę do starego Biernackiego, będę później. Tak... Biernackiego, tego ze sprawy Czernika... Owszem... No i co z tego? Gdyby działo się coś ważnego proszę dzwonić. Tak... Lucjan Biernacki. Cześć”.

Stał pod ścianą podniszczonego upływem czasu i niemiłosiernie brudnego budynku, na którego fundamencie dozorca zamalował pociągnięte grubym pędzlem napisy. Jasna, prostokątna plama farby wyróżniała się z otaczającej szarzyzny, gdzieniegdzie wciąż przebijały spod niej pojedyncze słowa. „Czyli tak. Mamy osiedle Wojska Polskiego. Pójdę do parku i dalej obok ogólniaka. W porządku. Zgadza się”.

Przeszedł między ustawionymi szeregowo blokami, przeciął plac zabaw i małe wyasfaltowane boisko do koszykówki. Z Alei Wojska Polskiego skręcił do miejskiego parku, położonego wokół dawnego basenu kąpielowego. Na jego brzegu siedział wędkarz, poza tym było pusto i cicho.

Szedł żwirową ścieżką wzdłuż brzegu jeziorka. „Śledztwo zamknięte, no i co z tego, że zamknięte. Gówniarz... — przypomniała mu się rozmowa z posterunkowym. — Wznowi się, jeśli będzie trzeba. Jeżeli Biernacki wie więcej niż powiedział, to tym bardziej należy...” Usiadł na pierwszej napotkanej ławce. Wyciągnął nogi i obcasem prawego buta zaczął nerwowo wygrzebywać w żwirowej ścieżce dołek. Po chwili zasypał go i ubił ziemię podeszwą. Zerknął na wędkarza. Tamten, kiwając wędką w dół i w górę, zacięcie zwijał żyłkę, kręcąc przy tym zamaszyste koła. Żadnej ryby nie złowił; na spławiku przyholował pokaźną kupę zielska, co wyraźnie go rozzłościło. Porucznikowi humor zdecydowanie się natomiast poprawił. Rozłożył ręce na oparciu ławki i odchylił głowę.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

uff

“Stał pod ścianą podniszczonego upływem czasu i niemiłosiernie brudnego budynku, na którego fundamencie dozorca zamalował pociągnięte grubym pędzlem napisy.”

ciężka ta “literatura” ... oj ciężka …


-->Stopczyk

Stopczyk, zupełnie nie chodzi o literaturę. To jest rzecz dla tych, którzy chcą się pobawić. Nie jest przeciwko nikomu. Przykro, że tego nie rozumiesz. Ty jesteś z rodzaju tych, których w normalnym życiu raczej się omija. Leczysz swoją znikomość przysrywaniem otoczeniu, którego i tak najczęściej nawet nie próbujesz zrozumieć. Masz u mnie zakaz wjazdu po raz drugi. Tym razem bez odwołania i amnestii. Każdy kolejny komentarz będę usuwał. Polecam inne blogi.


Subskrybuj zawartość