Stachu dedykuje Panu Yayco
Kiedy opowiedziałem szczegółowo Stachowi casus Sądu Najwyższego dotyczący kur i piskląt zacytowany przez Pana Yayco, Stachu zażądał ode mnie, ażebym opisał jego perypetie z Olsztyńskimi Zakładami Drobiarskimi z 1982 r. a więc okresu stanu wojennego i wyroku Sądu Najwyższego, który stanął po stronie Stacha nie tylko doktora chemii, ale przede wszystkim kurnikarza, czyli prywaciarza.
Zdaniem Stacha, OZD chciały go wydymać i niezgodnie z umową kontraktacyjną odebrać od niego brojlery kurze w taki sposób, by go oszwabić na określoną kasę. Konkretnie, w dniu 1 lipca 1982r. miała nastąpić duża podwyżka cen mięsa, o czym Zjednoczenie Drobiarskie „POLDROB” poinformowało z stosownym wyprzedzeniem.
Zdaniem Stacha, panowie z OZD wystosowali do niego pismo, że ma ptaki oddać przed 1 lipca, a nawet jak się uprze i odda później, to i tak zapłacą mu po starej cenie.
Stachu wziął i się uparł, ptaki oddał po tej magicznej dacie, OZD wypłaciły mu kwotę będącą pomniejszeniem jego krwawicy o dwa duże polskie fiaty 125 p. Nie mając kasy na adwokata, Stachu, bądź co bądź doktor, napisał poprawną polszczyzną pozew do Sądu Okręgowego w Olsztynie (sygn. akt IC 206/82), wyartykułował swoje roszczenie i sprawę wygrał.
OZD, ówczesne siedlisko różnych wyautowanych lokalnych kacyków pezetpeerowskich udało się w te pędy do Sądu Najwyższego, zarzucając wyrokowi SO, tamto i owo, a nawet artykułując powód, jakoby Stachu bezpodstawnie wzbogacił się o te właśnie dwa fiaty.
I o dziwo, Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że Stachu miał prawo odstawić ptaki w terminie po pierwszym lipca, ponieważ cykl tuczu nie przekroczył okresu wynikającego z umowy, a jego żądanie jest słuszne i zasadne, bowiem odstawa po 1 lipca jest „zrozumiała i zgodna z jego interesem i nie może być uznana za niezgodną z zasadami współżycia społecznego”.
Jednym słowem, zrobił Stachu kuku panom dyrektorom, wziął szturmem Sąd Najwyższy i po 2 latach oczekiwania otrzymał stosowną kwotę. Problem polegał jednak na tym, że dwa fiaty stopniały do połówki kartonowego dzieła sztuki jakim był trabant, i to połówki tylnej, a więc tej bez silnika. Czyli Stachu wygrał, ale właściwie to przegrał.
Morał z tej opowieści Stacha płynie chyba taki w tej jednostkowej sprawie, iż Sąd zarówno I jak i II instancji nie potępiły prywaciarza Stacha, tego bądź co bądź krwiopijcę i narośl na zdrowej tkance socjalistycznego społeczeństwa, który uparł się, by skutecznie bronić swego jednostkowego interesu. Gdyby ktoś myślał, że Stachu blefuje, to numer akt sprawy Stacha w SN I CR 86/03.
Stachu może by mi tego nie opowiedział, ale przeczytał w dzisiejszej lokalnej gazecie o proteście rolników przeciw wielkim koncernom mięsnym i zbyt niskim cenom. Andrzej Sadowski, prezes Centrum im. Adama Smitha polecił byłym kumplom Stacha od wieprzy bez słoniny (Stachu już wtedy się wycofał…), że jest pewna dobra rada dla nich, a mianowicie, jeśli coś nie przynosi dochodów, to należy zmienić branżę. Rolnik nie musi do końca życia zajmować się trzodą chlewną, skoro na rynku jest tego za dużo. Może warto więc pomyśleć o przekwalifikowaniu.
Pan Sadowski, zapomniał jednak powiedzieć rolnikom, co zrobić z zaciągniętymi kredytami i pobudowanymi chlewniami.
I tyle miał Stachu do powiedzenia. Aha… na odchodnym rzucił, że w Polsce nadal to jest pewne, że nic nie jest pewne. Ale, wiadomo. Jak doktor powie, to powie… Nawet jak kury kiedyś macał.
komentarze
Proszę Stacha pozdrowić
i podziękować za ciekawą i (mimo wszystko) budujacą historię.
Budująca jest ona dlatego, że póki Stach marudzić może i nic od tego Stachowi nie jest, to znaczy, że jeszcze nie jest tak źle tym, co (choćby doktorami byli) kury macają
Pozdrawiam notorycznie
yayco -- 01.02.2008 - 22:22Szanowny Panie Yayco!
Oczywiście przekazałem. Ma Stachu żal do mnie, że nie napisałem wprost, że w komunistycznym państwie, czy raczej socjalistycznym, gdyby się jakiś purysta językowy przyczepił, gdzie jednostka zerem, gdzie jednostka niczym, jak piał stosowny bard, Sąd stanął na wysokości zadania. Wydał wyrok zgodnie z prawem. Prywaciarz miał prawo a nawet obowiązek chronić swój jednostkowy interes i nie naruszało to interesu ogólnospołecznego. Czyli nie udało się “państwu” okraść indywiduum.
Andrzej F. Kleina -- 02.02.2008 - 09:04Przekazujemy obaj ukłony…
Panie Andrzeju,
jak Pan Bog dopuści, to i z kija wypuści!
yayco -- 02.02.2008 - 15:41