Szanowny Panie Zbigniewie P., stwierdził Pan łaskawie zwracając się do Pana Yayco (…) nie zajmuję niczyjej tu uwagi problemami w rodzaju “jak domyć dekanter”, bo nie potrafię sobie wyobrazić jak można obcym w sumie ludziom takimi rzeczami głowę zawracać. Co nie znaczy, że Pański wpis mnie jakoś negatywnie usposobił, ale to dużo mówi o TXT, skoro ten nieszczęsny dekanter okazał się dla wszystkich ciekawszym wątkiem niż każdy inny temat… Może jestem outsiderem, ale przyszedłem tu dla debaty politycznej a nie dla jakiegoś społecznościowego fiki-miki.
Ja bardzo przepraszam, że zawracam Panu głowę, że nie udział w debacie politycznej Panu proponuję, a takie drobne fiki-miki, bo to jedyne na czym się znam.
Ja, po Pańskiej wypowiedzi troszeczkę się zafrasowałem, że z wyobraźnią to u Pana kiepskawo, tuszę jednak, że to stan przejściowy, bo to i te atomy i te nadupały…
Ja dopiero o dekanterze przeczytałem po Pańskiej uwadze. I po raz kolejny padłem na glebę… I jeszcze Panu powiem, mimo, że pora późna. Bo do fajnego pisania trzeba mieć dryg, dobre pióro i nietuzinkowe doświadczenie. Żeby mieć coś interesującego – mądrego – wesołego (razem lub osobno) do opowiedzenia co kilka dni, albo i częściej, to trzeba być nie lada mocarzem. Lecz nawet taka umiejętność nie gwarantuje sukcesu w tej jakże niewdzięcznej dziedzinie. Niezbędny jest swego rodzaju magnetyzm zawarty pomiędzy wierszami, czy to kwestia stylistyki, doboru słów, poglądów, osobowości autora – przepisu nie zna nikt, bo albo ktoś to ma albo nie. I ten magnetyzm posiada w nadmiarze Pan Yayco, u Pana jeszcze śladowych ilości nie zauważam, ale wszystko przed Panem…
Sen taki, po długiej przerwie miałem. Śpi sobie Pan Zbigniew P. w gabinecie na otomanie, miast przy biurku koncepcję kolejną, rozwojową opracowywać. Pochyla się nad nim Zygmunt Freud i powiada:
– Jest pan już wyleczony, proszę się obudzić. Pan rzeczywiście nie ma kompleksu niższości. Pan naprawdę jest gorszy od Pana Yayco… Liga w której winien pan grać, to liga trampkarzy. I dużo treningu, złociutki, przed panem. I musi pan zdawać sobie sprawę, że w IV lidze nigdy pan nie zagra. Bo oprócz „chcieć”, trzeba też „móc”.
Wielu erekcji Panu życzy starzec, w tym, co oczywiste, wielu intelektualnych…
komentarze
Panie Andrzeju
na pewno pan słyszał że jak kto śpiący i zaczyna go ktoś rozbawiać to mu się tak łatwo nie uda połozyć grzecznie na poduszce.
nieniejszym stwierdzam że w pracy napisze na Pana donos, jak się nie wyśpię porządnie- rzecz jasna
pozdrawiam szukając konta dla strudzonej głowy
Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!
max -- 07.07.2008 - 22:15Panie Andrzeju,
znowu się Pan podlizuje.
Dziękuję Panu za to, przypominając jednakże, że żaden Pan Yayco nie istnieje
yayco -- 07.07.2008 - 22:22@Autor
Mało Panu pastwienia się nad tym nieszczęsnym burmistrzem Lubawy? Zaczynam tego burmistrza rozumieć. Chyba nawet gościa lubię. Jak Pan przywali burmistrzowi bez ogródek, to ten na pewno aż tęskni za taką ligą trampkarzy… No bo jak tu sprostać codziennemu przykuwaniu uwagi Andrzeja F. Kleiny?
Ach żyzń...
Zbigniew P. Szczęsny -- 07.07.2008 - 22:24AFK - ale czemu tak brutalnie?
i tak od razu, przepraszam za wyrażenie, dekapitacja?
najpierw trzeba trochę jak kot z myszką...
i wtenczas kęsim!
tylko bez skojarzeń!
zresztą, czy ten beton coś zakuma?
optymiści :-)))
Troll Zdalnie Sterowany -- 07.07.2008 - 22:31Panie Maxie,
czym skorupka za młodu… znaczy się, z tym donoszeniem… to i póżniej w robocie człowiek donosi :)
Andrzej F. Kleina -- 07.07.2008 - 22:34Mój kumpel Stachu mawia, że najlepszy kącik dla strudzonej głowy to mężna pierś niewiasty, z tym, że Pan młody, to jakby Pan taki numer wywaliłby, znaczy się z tym położeniem nieruchawym, to mógłby to być Pana ostatni akt. Z tą piersią, się znaczy.
Pozdrawiam…
A bogać tam, podlizuje,
przeca to nie karalne. Zresztą, jaki ja mogę interes na tym podlizywaniu z Panem zrobić...? Hę, jak zapytałby inteligentnie Pan Igła.
Andrzej F. Kleina -- 07.07.2008 - 22:37Serdecznie pozdrawiam…
Panie Zbigniewie P.,
cieszę się z takiej reakcji. Będą jeszcze z Pana ludzie :)
Andrzej F. Kleina -- 07.07.2008 - 22:39Pozdrawiam…
Witojcie Trollu
na pokładzie łajby… Miło mi, nie powiem. Qrna, może gdybym miał Stacha pod ręką, to by mi tekścik wygładził, bo to i chropawy jakiś widzę z perspektywy, ale żeby od razu brutalny…?
Andrzej F. Kleina -- 07.07.2008 - 22:43Pozdrawiam i proszę mi od czasu do czasu przywalić, od razu się lepiej czuję :)
Ja tam nie wiem,
Panie Andrzeju.
Ale dopuszczam myśl, że czasem warto inwestować.
Sam tak często robię.
Pozdrawiam, załączając ukłony dla nieobecnego chwilowo Stacha
yayco -- 07.07.2008 - 22:50dobra, dobra ;-)
a co ja mogę, skoro lubię czytać, jak to tej lokalnej sitwie, dowalacie, baco, no co ja mogę? Od razu się mi przypomina kawał z bacą i Japońcem. Pewnie znany, ale jakiem Troll, muszę czasem dawać powtórki. Szło to tak:
W Zakopcu występy dawała drużyna karateków.
No i taki bardzo zadziorny baca chciał się z ich mistrzem próbować.
Stanęli.
Nagle szast-prast-śmig.
Baca leży jak długi.
Wstaje zataczając się i pyta: co to, kurna, było?
Japoniec na to: karate-do!
Baca na to: no to dawaj jeszcze raz.
Stanęli.
Nagle szast-prast-śmig.
Japoniec leży jak długi.
Wstaje zataczając się i pyta: co to, kurna, było?
Baca na to: ciupa-ga!
Hej!
Troll Zdalnie Sterowany -- 07.07.2008 - 22:56Szanowny Panie Yayco,
bezwzględnie, dobra inwestycja, to pomysł na życie, ale do tego trza wiedzy i wyobraźni, gdzie ja, kierowca TIRA, mógłbym parol na Pana zagiąć? Chociaż, gdyby szukał Pan szofera?
Andrzej F. Kleina -- 08.07.2008 - 07:31Dziękuję za pamięć o Stachu, obaj serdecznie Pana pozdrawiamy…
Miły chłopak z Pana,
Trollu Zdalnie Sterowany, a kawał przedni… ciupażką ich, komuchów…
Hej!
Andrzej F. Kleina -- 08.07.2008 - 07:33