Sondaże wskazują, że rząd nie spełnił obietnic złożonych przez Premiera. To nic nowego, bo do tej pory to się jeszcze żadnemu rządowi nie udało. To co się wyprawia, potwierdza tylko dogmat sformułowany przez Jacka Kurskiego o dwóch różnych prawdach. Jednej dla ludu, którego odcień Poseł nieraz podkreślał, drugiej dla polityków.
Gorzej, że Pan Premier raczył sondaże skwitować rozbrajająca szczerością
“Podzielam opinię połowy Polaków, że mój gabinet, łącznie ze mną, nie spełnia wszystkich oczekiwań. Też chcielibyśmy zdecydowanie szybciej uzyskać niektóre efekty”
– Zadziwiająca jest ta samokrytyka! Talleyrand’owska ocena takiej szczerości polityka wobec społeczności oceniona została maksymą „To gorzej niż zbrodnia, to błąd!”
W tym kontekście wcześniejsze wynurzenia o popalaniu marychy zaczynają nabierać cech niepokojących. Przecież polityk to nie chłopak z sąsiedztwa. Jeżeli już, to taki, który tym chłopakiem kiedyś był, ale już zdecydowanie być przestał. A tu się nas usiłuje przekonać, że chłoptaś ciągle ten sam. To może niech na to podwórko powróci?
Wyłanianie wiodących liderów do kreowania wielkiej polityki to nie są Wybory Najmilszej na Balu Debiutantek. Oczekiwania społeczne w nabrzmiałej polskiej rzeczywistości wskazywały by na męża twardego, zdecydowanego, który przed przeciwnościami się nie ugnie. Nie oczekujemy rozczulania nas bezradnością. Pluszowy miś jest pożądanym przywodcą wyłącznie w krainie zabawek, a my mamy skrzecząca rzeczywistość.
Kolejni mężowie opatrznościowi jasno wykazywali, że przestrzeń publiczna to dla nich doświadczalne poletko, a ludność to laboratoryjne króliki. Po raz kolejny mam wrażenie, że rządząca ekipa nie ma jasnego pomysłu co zrobić z przejętą dziedziną, skopaną niemiłosiernie przez poprzedników. Do rządzenia należy przystępować z gotowymi planami, koncepcjami, projektami ustaw. A nie sprowadzać poważnych deklaracji do klecenia ich byle jak, na kolanie, i zaglądanie do klatki z troską, czy szczury kurację wytrzymają. Może już czas skończyć z marną narodową tradycją tymczasowości i czynionej w naprędce improwizacji.
Jak to Wieszcz opisywał krotkie i treściwe planowanie powstania narodowego?
„Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,
Ja z synowcem na czele, i – jakoś to będzie!”
Budowa dróg, zdrowie obywateli, oświata, finanse, to nie to samo, co narodowościowy zryw, ale niefrasobliwość tu w podejściu podobna jaki owa recepta Sopliców na powodzenie powstania. Niechże to już więc nie będzie wysyp połowicznych rozwiązań. Kalekich, niedopracowanych. Kroków stawianych drobno i po omacku.
Mazgajenie po półrocznym zaledwie sprawowaniu rządów oznaczać może przyznanie do braku umiejętności właściwych rasowym politykom. Co przekłada się na skuteczność.
PiS, Lepeeru i Ligi (niewielkiego procenta)Polskich Rodzin przy władzy już nie ma, i uciechy z tego powodu już wystarczy. Teraz pora na poważne działanie.
Chyba, że Tusk swoją wypowiedzią z dalekiej Krainy Złotych Łez sugeruje nam kapitulanctwo i gotowość ustąpienia. Mam nadzieję, że nie, i że kolejny taki „wypadek przy pracy”, jak to publiczne pokajanie, może wreszcie będzie ostatni!
Poważnej alternatywy politycznej na razie nie widać żadnej, bo ten sam sondaż, gdzie ludziska wyrażają niezadowolenie z realizacji obietnic, wskazuje jednak na Platformę, jako to ugrupowanie, na które lud roboczy liczy najbardziej. Widocznie wciąż leniwa PO bardziej jest strawna od pełnego wigoru PiS. Ale jak długo to może potrwać?
Do roboty Panie i Panowie z rządowych ław! Naród oczekuje, że spełnicie jednak te obietnice, i nie będziecie prawie na starcie wygadywać, jakie to trudne i skomplikowane. Od tego jest opozycja, a wy próbujecie być na miejscu i jednych i drugich. Z kiepskim skutkiem.
komentarze
Szanowny Sąsiedzie
W krajach położonych na zachód od nas od dłuższego czasu istnieje pewien kanon drogi, jaka pokonują kandydaci na polityków. Zazwyczaj zaczyna się on ukończeniem odpowiedniej uczelni (u nas taka rolę mógłby np. pełnić m.in. KSAP). Potem kariera takiego kandydata przebiega przez kolejne szczeble: miasto, powiat, województwo, stolica czyli kraj cały.
Teraz będzie arytmetyka: po 8 osiem lat na każdym szczeblu, no niech będzie po jednej kadencji robi co najmniej 16-20 lat. I wtedy w wieku ok. 40 lat mamy faceta/facetkę o dużym doświadczeniu, na dodatek zweryfikowanego dokonaniami, o umiejętnościach poruszania się w gąszczu przepisów czy obyczajów politycznych nie wspominając.
U nas na razie w tej kwesti panuje pełna hobbystyka. Trzeba więc poczekać co najmniej do roku 2010, by zobaczyć czy się jakieś nowe kadry nie pokażą. Oczywiście jednak tylko wtedy, gdy partyjny beton im na to pozwoli i do estrady dopuści.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 16.05.2008 - 12:06@Autor
“Od tego jest opozycja, a wy próbujecie być na miejscu i jednych i drugich. Z kiepskim skutkiem.” – ale przecież już jest precendens, w osobie Belki :)
Banan -- 16.05.2008 - 12:13