Powszechnie odczuwalną korzyścią z polskiego członkostwa w UE jest łatwość podróżowania po krajach starego kontynentu. Tym razem mój wybór padł na Chorwację. Choć nie należy ona jeszcze do UE, zapewnia jednak przeżycia warte nie tylko zapamiętania, ale również odnotowania.
Pierwsze wrażenia
Niska cena pobytu okupiona jest noclegami i pobytem w hotelach pamiętających jeszcze czasy realnego socjalizmu. Zachodni turyści – z korzyścią dla nas – tego rodzaju standardami nie są już zainteresowani. Każdego dnia lipcowe upały osiągają tu non stop 40ºC. Deszcz, jakby tu nigdy nie padał. Wszędzie widoczne są białe wapienne skały, wzgórza i wzniesienia u stóp, których tarasami rozkładają się osiedla, miasteczka i miasta. Na morskich nadbrzeżach rosną palmy, które przypominają, że jesteśmy już w strefie śródziemnomorskiej. Około 1778 km, czyli ponad 90% dalmatyńskiego wybrzeża z tysiącami malowniczych wysp, zatok, półwyspów, jezior i wszelkich innych przyrodniczych form tego poszarpanego wybrzeża należy do Chorwacji. Atrakcją wybrzeża są liczne jaskinie, korytarze, kotły i studnie krasowe z wodospadami, niknącymi na powierzchni rzekami i strumieniami. Południową końcówkę tego wybrzeża o długości ok. 100 km posiada Bośnia i Hercegowina. Tuż przy granicy obu tych państw leży Dubrownik, o którego w ostatniej wojnie bałkańskiej z początku lat dziewięćdziesiątych minionego wieku trwały zacięte walki. W niektórych miejscach widać jeszcze ich ślady w zniszczonych i pustych gmachach z reguły znajdujących się poza zwartą zabudową miejską. Po zabytkowych miastach oprowadza nas pan Jan – doświadczony przewodnik polskich grup turystycznych. Jego dowcipny sposób opowiadania sprawia, że wszyscy z uwagą słuchają zarówno historii z życia Dioklecjana, jak i opowieści o warunkach egzystencji współczesnych mieszkańców tych ziem. Język polski w Chorwacji jest dobrze rozumiany i nie trzeba większego wysiłku, aby odnaleźć wszystko w przewodnikach, załatwić, sprzedać i kupić w tym języku.
Kawa
Bezrobocie w Chorwacji wynosi ok. 20%. Nie mniej wszyscy wstają tu rano o tej samej porze. Pracujący i bezrobotni idą rano na kawę. Kawiarnia jest centralnym punktem życia towarzyskiego. Po kawie następuje południowa sjesta, która przeciąga się do wieczora. Miasta, miasteczka, a nawet małe miejscowości tętnią życiem, które skupia się wokół restauracji, barów i kawiarni. Lokale te są urocze i na ogół dobrze zaopatrzone, a co by się nie wybrało z karty dań to kelner odpowie, że jest to doskonały wybór. W nadmorskich restauracjach pobyt umila orkiestra, która gra i śpiewa setki melodyjnych pieśni i piosenek, często wykonywanych razem z klientami, gośćmi i stałymi bywalcami tych lokali. Wyżywienie jest bardzo smaczne, bo podobnie jak w Polsce, wszystko na stół dostarczają indywidualni rolnicy, którzy od lat tradycyjnymi metodami uprawiają swój zawód. Wieczorne życie towarzyskie zamiera dopiero około północy.
Morze, jaskinie i woda
Chorwacki Adriatyk mieni się całą gamą kolorów. Woda jest tu raz turkusowa, innym razem jasnobłękitna i granatowa, zawsze jednak przeźroczysta tak, że widoczne są wszystkie gatunki pływających tu ryb. Te same wrażenia spotęgowane dziesiątkami najprzeróżniejszych krasowych jaskiń oraz niezwykle bujnej południowej roślinności podziwiać można w Pitwickim Parku (Plitvička Jezera). Cały system najprzeróżniejszych wodospadów i wąwozów można zobaczyć w kolejnym Parku Narodowym Krka. Jeden z kaskadowych wodospadów przypominający Niagarę (Skradinski Buk) o średnim przepływie wody 55 metrów sześciennych na sekundę, kończy się rozległym jeziorem, w którym pomimo zakazu kąpią się turyści. Obszar bezpośredniego oddziaływania wodospadu jest wygrodzony ze względów bezpieczeństwa, gdyż woda spadając z kilkudziesięciu metrów tworzy tu niebezpieczne wiry. Odważni pływacy pragną jednak podpłynąć pod ten ogromny strumień wody, co niestety zawsze kończy się tragicznie. Fenomenem tego zespołu wodospadów jest ich stały wzrost wysokości spowodowany osadzającym się na progach kamieniem wapiennym. Tuż obok Parku Krka, ale już po stronie Słoweńskiej zwiedzamy jaskinię Postojna. Nie rozpisując się nad jej wszystkimi niezwykłościami wystarczy wspomnieć, że stalaktyty i stalagmity mają średnice liczone w metrach, długość jej korytarzy wynosi ok. 20 km, a zwiedzanie odbywa się podziemną kolejką. Największa grota nosi nazwę Sali Koncertowej, której wysokość wynosi ok. 40 m. Sala ta o powierzchni ok. 3000 m kwadratowych, cechuje się specjalnym pogłosem umożliwiającym organizowanie tu koncertów dla ok. 10 000 słuchaczy. Podczas nawet największych upałów stała temperatura w jaskini wynosi ok. 10° C, co stwarza wrażenie wejścia do gigantycznej lodówki.
Każda, nawet najmniejsza miejscowość ma przynajmniej przystań dla żaglówek, których jest tu bez liku. Większe miasta mają w głębokich zatokach prawdziwe porty, do których zawijają tysiące motorówek i setki wszelkiego rodzaju statków turystycznych. Atrakcją jest przepłynięcie przez Adriatyk średniowiecznym galeonem z czasów Krzysztofa Kolumba.
Rzym
Siedemset lat rzymskiego panowania pozostawiło po tym okresie niezatarte piętno w architekturze prawie wszystkich budowli najważniejszych miast Chorwacji. Układ budowli, dróg i ulic oraz kształt domów, willi, katedr, kościołów i pałaców jeszcze dziś do złudzenia przypomina starożytny Rzym. Pałac rzymskiego cesarza Dioklecjana (240 – 313) w Splicie zachował się w całości od piwnic po dach wraz z wszystkimi przyległościami. Miejscowość ta była ulubionym miejscem pobytu cesarza. Wystawiany na ganku pałacu teatr przedstawiający przyjazd cesarza jest pełen autentyzmu, gdyż młodzi legioniści w pełnym rzymskim rynsztunku i uzbrojeniu, jak dawniej stoją na ganku przed pałacem i w takt łoskotu werbli witają swojego wodza. Tłumy ludzi oglądają tę scenę, każdorazowo od nowa przeżywając wspomnienie wielkiego Rzymu. Jedno skrzydło pałacu biegnie wzdłuż morskiego wybrzeża. W stromym murze, tuż nad poziomem wody znajduje się przejście, przy którym stała zawsze gotowa do drogi łódź tak, aby w wypadku zagrożenia cesarz mógł natychmiast opuścić pałac. Otoczony 16 wieżami pałac – twierdza uniemożliwiał zaskoczenia cesarza przez osoby niepowołane. Przewodnicy o Dioklecjanie bez przerwy opowiadają anegdoty, wspomnienia i prawdziwe historie. Jedną z nich tu przytoczę. Otóż cesarz Juliusz Gaius Valerius Dioklecjan był niezwykle „dobrym” człowiekiem. W jego niezliczonych posiadłościach dzień i noc pracowali niewolnicy. Jednak, jeżeli, któryś z nich poprosił cesarza o możliwość przerwy w pracy, cesarz jako człowiek „dobry” zawsze wyrażał na to zgodę. Jako człowiek przezorny wysyłał jednak za niewolnikiem legionistę, który miał pilnować, aby niewolnik bezpiecznie dotarł do domu. Tak się jednak składało, że każdorazowo szczęśliwy niewolnik musiał przechodzić przez ciemny zaułek miasta, gdzie niespodziewanie zbójcy go mordowali zanim legionista mógł mu udzielić pomocy. Podobnie „kochał” chrześcijan, którzy nie chcieli składać mu ofiary jako potomkowi boga Jowisza i dlatego musiał zgodnie z rzymskim prawem pozbawiać ich życia. Przy tej okazji warto zauważyć, że cesarz Dioklecjan jako jedyny z władców rzymskich abdykował i zmarł śmiercią naturalną we własnym łóżku, co w sytuacji nieustannych intryg dworskich było jego sukcesem.
Dubrownik
To średniowieczna twierdza otoczona wielokrotnymi murami o grubości ok. 3 m i o wysokości ok. 20 m. Murami tymi wiedzie droga wokół starego miasta dochodząc aż do portu. Ozdobą tych murów są wszelkiego rodzaju obronne kształty począwszy od korony murów zwieńczonych „zębami” poprzez różnego rodzaju bastiony, armatnie i strzelnicze „okna”, baszty i wieże, schody, schodki, przejścia i ukryte w murach chłodne kawiarenki. Ten nigdy nie zdobyty średniowieczny zespół fortyfikacji oparł się również całkiem współczesnemu szturmowi, jaki był przez siedem miesięcy 1991 roku prowadzony przez Jugosłowiańską Armię usiłującą nie dopuścić do niepodległości Chorwacji. Dziś nie ma już śladu po trwającym przez cały ten czas ostrzale artyleryjskim. Jako klasyczne miasto wybudowane w stylu rzymskim ma liczne studnie publiczne, którymi nazywa się ozdobne punkty poboru wody pitnej postawione na placach i ulicach miasta. Przez ok. 50 tysięczny Dubrownik w upalne dni lata, co dziennie przebija się dwa razy tyle turystów. Miasto zapchane jest ponad wszelką miarę. Jego zwiedzanie najlepiej jest zacząć od rejsu statkiem spacerowym wokół fortyfikacji miejskich. Na jednej z kamienistych tu plaż można dostrzec nudystów, stąd w hotelach pojawia się czasem napis, że osobom nagim, bosym i mokrym wstęp wzbroniony.
Adam Maksymowicz
komentarze
Chorwacja pod względem standardów turystycznych
stoi dużo lepiej niż Bolanda. że o autostradach nie wspomnę (tam są), no może Via Adriatica to nie jest szczyt komfortu, ale to osobna kategoria :)
cenowo IMO jest tak sobie ale ja zawsze szukam czegoś ekstremalnie taniego :) i pod tym względem Czarnogóra jest jak dla mnie fajniejsza ;)
Dubrownik jest koszmarnie drogi, ale fajny.
wino – to do Pana, Panie Yayco – REWELACJA!!! rakija – to zależy. piwo – koszmar.
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 16.06.2008 - 18:33Than living as a puppet or a slave
Panie Podróżny
do Dubrownika dotarłem kiedyś po długiej nocy parostatkiem z Rijeki, śpiąc na pokładzie obok prawie-już-pani-merlotowej, oboje wściekle głodni, bo się nam kasa przedwcześnie skończyła. Cały dzień zwiedzaliśmy miasto i twierdzę tęskniąc za jakąś przekąską. Późnym wieczorem dojechał autem mój ojciec i jego, też niezbyt wypchany, portfel. Do dziś wspominam tamtą kolację...
Dzięki za przywołanie wspomnień,
pozdrawiam serdecznie
merlot -- 16.06.2008 - 23:18No czyta się ciekawie,
że chciałoby siepojechac tam.
No, ale ja na wakcje miast na południe to na Zachód czyli do Niemiec się wybieram.
pzdr
grześ -- 17.06.2008 - 10:56Panie Adamie!
20m wysokości, to jakieś 7 pięter. Czy te mury rzeczywiście są takie wysokie, czy to złudzenie?
Pozdrawiam.
Jerzy Maciejowski -- 29.06.2008 - 09:54Siedem pięter
Inaczej twierdzę mozna by łatwjiej było zdobyc.
Pozdrawiam
Podróżny -- 01.07.2008 - 09:54Adam M.