Podcast sportowy - Antypolskie utyskiwania starych pierdzieli


 

Kolejny odcinek naszego sportowego podcastu, w sieci z pewnym opóźnieniem, wynikającym z nadmiaru prozaicznych, codziennych obowiązków…
Nic to, weekend się zaczął, więc zapraszam do słuchania. A w audycj:

Ogień zgasł (olimpijski). Marcin udaje się oglądać piłkę nożną do obiektu publicznego. Jak czuje się Polak startujący z pole position? Antytrenerzy i arcyskoczek. Ojcowie dyscyplin sportowych. Książe P. i pewien bramkarz. Zbigniew Koźmiński z optymizmem patrzy w przyszłość, a my testujemy mikrofony Sennheiser MKH416

Ściągnij odcinek

swoją drogą, dobry mikrofon to jest to… szkoda, że kosztuje sporo więcej niż średnia krajowa…

można oczywiście również subskrybować, jeśli ktoś jest z RRS obyty:

hmm… starałem się coby podcast wyglądał przy subskrypcji porządnie:

podcast.jpg

zdjęcie na szybko z laptopowej kamerki, więc w lustrzanym odbiciu…

i na koniec praca szwajcarskiego artysty Guillaume Reymonda, w pewien sposób mocno związana z treścią podcastu:

lubię szwajcarskich arystów… na przykład jestem fanem Petera Fischli i Davida Weissa, oto malutki fragment jednej z ich nagłośniejszych prac, po pewnym czasie mocno eksploatowanych przez reklamiarzy, zwanych również “twórcami reklam”...

tak się rzeczy mają:

to tyle na dziś, może kolejny tydzień luźniejszy będzie i uda mi się normalny wpis na TXT umieścić...

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

o!

ale to w tygodniu posłucham, bo w domu dziećki nie dadzą:)

Prezes , Traktor, Redaktor


maxie

w tygodniu to będzie już nowy… jak nam zdrowie pozwoli…

ale zapraszam serdecznie :)

O tej godzinie to dzieciaki chyba już śpią (no chyba, że to dzieciaki tak pod osiemnastkę są...)


wiesz, mam taka świecką tradycje że słucham poza domem:)

kolejka do komutera za długa a robię kilka rzeczy na raz i nie dam rady posłuchać z należytą uwagą

Prezes , Traktor, Redaktor


well...

doskonale to rozumiem – podcast – jak sama nazwa wskazuje, sluzy do sluchania na sprzecie przenosnym – w drodze, lub w czasie robienia czegos niezbyt absorbujacego intelektualnie…

ja bym przed komputerem 30 minut gadania raczej nie wytrzymal :)

podcastow slucham przed snem czasami i zamiast radia w sytuacjach kiedy radia sie slucha – rower, samochod, wieszanie prania, zmywanie i last but not least przygotowywanie posilkow – a to robic uwielbiam…


Panie X

Jeżeli ten dzisiejszy jest z nowego mikrofonu, to pełna profeska.

Czysto, bez szumów, super.


merlocie

A dziekuje – tak, z nowego – ale nie docelowego – to bylo nagrywane na dwa Sennheisery MKH416 – to nie sa typowe mikrofony radiowe… raczej takiej reportersko, telewizyjne shotguny, jedne z najlepszych i najczesciej uzwanych na rynku – mocno kierunkowe, wiec trzeba mowic “prosto do tubki”...:)) czlowiek spojrzy w bok i juz to slychac…

bedziemy (mam nadzieje) sie rozwijac – technologicznie i merytorycznie…

chodzi mi po glowie podcast o filmie dokumentalnym…


Czy mógłbyś pan, Panie X

jakąś łatwiejszą ksywkę do tytułowania podrzucić?

Bo tak to cenne sekundy się na starcie traci…

Trenuj podcasty, fotocasty i videocasty, bo to jest super narzędzie. Ja mam dodatkową przyjemność, bo pracuję na Macintoshu – i wszystko co potrzebne mam wbudowane w system, łącznie z bradcasterem, czy jak się to nazywa.

Tekstowisko się przed podcastami nie obroni i zdaje się, że wcale nie chce, na szczęście;-)


merlocie

niech bedzie X, po prostu X :)... tak sie kiedys zrobilo i niech tak pozostanie…

a jaki Mac? bo ja musze sie przyznac, ze troche maniakiem jestem – pc-ow, jak nie musze, staram sie nie dotykac… a moje stadko prezentuje sie nastepujaco:

stary ibook G3 – na emeryturze – dorabia jako argument w dyskusji – gdy mi sie jakis zablakany uzytkownik jedynie slusznego systemu do domu zaplata i zacznie prawic o przewadze Windowsow. Wtedy pytam sie ja, czy moze mi pokazac 8 letniego laptopa na ktorym chodzi Vista. A potem odpalam G3 z Tygrysem na pokladzie…

mac book pro – dwuletni – kupiony natychmiast jak sie pokazaly. Wiem, ze tak sie nie robi, ale choroba jest zaawansowana i po prostu nie moglem czekac zeby dostac to cudo w swoje rece…

macbook – wierny towarzysz podrozy, niby taki nieprofesjonalny i dla dzieci prawie, a dzielnie dzwiga kilka calkiem profesjonalnych programow – z final cutem na czele…

power mac G5 – ostatni taki z power PC w srodku… stacja robocza do pracy, ze sie tak wyraze stacjonarnej… troche marudny potrafi byc, po dluzszym obcowaniu z nim zrozumialem czemu sie Mac przesiadl na Intela…

merlocie – poruszyles niebezpieczny temat – ja tak moge godzinami…

a co to jest ten bradcaster? Bo nie kojarze…


Ja tak mogę od 1984 roku...

...kiedy zobaczyłem na wystawie sklepu we Frankfurcie pierwszego Macintosha.

Spędziłem w sklepie 3,5 godziny – do zamknięcia. O kupieniu go nie było mowy, cena zupełnie abstrakcyjna.

Po długich wahaniach wysupłałem 15 marek i kupiłem sobie czystą dyskietkę 3.5” w białym plastiku. Na zadatek…

Sprawdziło się w 1989. Od tej pory mam przechlap.

Zajrzyj do następnego komenta w sprawie podcastu.


...a z Leopardem miałeś już przyjemność?

Jednak nie brodcaster, a Podcast Producer. Występuje natywnie na Mac OSX Server 10.5 Jeżeli się go uruchomi, wszyscy którzy się mogą zalogować na serwer mają możliwość kreacji i publikacji podcastów, bez konieczności posiadania wiedzy tajemnej.

Służy do tego programik Podcast Capture.

A to – wartość dodana dla użytkowników Tygrysa lub Leoparda.
Ściągnijcie i zainstalujcie. Nie gryzie.


merlocie

Ooo… jaki sympatyczny widgecik TXT :)

zainstalowany…

podcast capture – faktycznie sie w utilities cos takiego znajduje – bedziemy testowac… dziekuje Merlocie :)

Leoparda mam na laptopach – na “potworze” do pracy siedzi Tygrys… z tygrysem rowniez dzielnie sobie radzi wiekowa G3…

1984… to dopiero byla rewolucja… pierwsze GUI dostepne dla zwyczajnego uzytkownika, pierwszy floppy disc, visicalc coby domowe rachunki zrobic… i reklama Ridleya Scotta…

jak ja sie ciesze ze po stagnacji lat 90 Apple powrocilo do formy…

Przypatrz sie obrazkowi zdobiacemu moj profil … to pierwsze logo Apple…


Halleluiah, brother!


1984...


Trzeba by tu Pana Peceta przywlec. Siłą.

Ot, co…


To jeszcze cos dla prawdziwych hardcorowych maniaków:

plus dziwo prawdziwe czyli wersja 20th Anniversary Macintosh… warto sobie prz okazji przypomniec jak w 1997 roku wygladaly PC – ety…

to cos kosztowalo 10 000 tys dolarow… w limitowanej wersji… w koszt wliczona byla limuzyna, ktora przywozila komputer do domu i ubrany we frak instalator ktory wszystko podlaczal :)))


Panowie!

Niestety muszę Panów zmartwić. Pomimo że jestem fanem produktów firmy Apple Computers Inc. od czasów zamierzchłych (fascynowałem się Apple II i Lisą), to mogę spokojnie stwierdzić, że czasy MacOS-a należą do przeszłości. Największym błędem firmy było wpuszczenie Steva Jobsa do firmy i to na stanowisko dyrektorskie.
Steve Jobs, który jest małym krętaczem, nadawał się do uruchomienia firmy z niczego. Natomiast jest to dupa a nie menager, więc wpuścił uindousy na Maczki, zaś blokuje instalację MacOS-a na pecetach. Efekt jest taki, że mam genialny system operacyjny i nie mogę używać programów, jakie chciałbym używać, bo są dostępne tylko na uindous. Następny komputer, nawet jeśli będzie mnie stać na Maczka będzie zasuwał pod nielubianymi uindousami, bo będę mógł używać uerdperfekta i grać w HMM. Wszystko…

Pozdrawiam


No, Panie Jerzy,

pilne rekolekcje są Panu potrzebne i to nie u Poldka…

Nie traćmy nadziei. Wielu błądzących na dobrą drogę sprowadziłem.

Chciałbym być taką dupą jak Jobs, BTW.


Panie Jerzy

Bardzo sie pan myli co do tego Jobsa. To cwana bestia i jeden z najlepszych menagerow – wizjonerow w historii…

Mozliwosc instalacji windows na macu jest logicznym nastepstwem zmiany architektury procesora. Po przejsciu z power pc na intela stalo sie to mozliwe – wiec dlaczego nie?
Pamietam te okrzyki ortodoksyjnych wyznawcow apple, ze Jobs wilka wpuscil do ogrodka i ten wilk teraz wszystkich zje. Tylko ze wilk jest bez zebow i zapchlony.

Moze pan sobie instalowac windows na macu… W naszym niedoskonalym swiecie to nawet duza wygoda jest, ze wspomne chociazby program platnik, czy rozne male, sprytne programiki, ktorych nie ma na mac os x, albo gry…

Dzieki temu, choc do pewnych rzeczy musze uzywac windowsow, teraz moge powiedziec pa pa pecetom :)

a windows odpalac tylko wtedy gdy to jest konieczne. Czyli raz na miesiac w moim wypadku.

To dziala raczej tak – Mysli sobie taki dotychczasowy uzytkownik skladka – kupie maca bo ladny – slyszalem ze on tam nie ma windowsow, co ja zrobie? Aaaa… mozna zainstalowac? To biore…

a potem (widzialem to juz kilka razy) okazuje sie ze to nie to “ladne” pudelko jest tak naprawde istotne, ale ten dziwny, nowy system operacyjny…

i po pol mniej wiecej roku nie ma powrotu do produktu firmy “maly miękki”

Takze od strony marketingowej strzal w dziesiatke – co potwierdzaja wyniki sprzedazy Macow.

Nie wiem czy Pan wie dlaczego zarzad Apple zadecydowal sie przeprosic z Jobsem?

Byly dwa powody – kompletna stagnacja w firmie i brak postepow w pracy nad nowym systemem operacyjnym

Wrocil Jobs, sciagnal swoich ludzi, zatrudnil projektanta Jonathana Ive i sie zaczelo.

Kolorowy iMac i iBook, iPod, iTunes i rewolucja na rynku sprzedazy plikow. Plus last but not least – nowy system operacyjny, ktory Jobs przyniosl w teczce ze swojej poprzedniej firmy Next – czyli Mac Os X…

Apple wrocil na wlasciwe tory…

Na nastepnym komputerze, to pan sobie, Panie Jerzy, odpali windowsy przez program parallels wewnatrz Mac os X i zrobi w tym windowsowym okienku, co pan tam bedzie chcial.
Moja druga polowa uzywa w ten sposob tabletu, ktory jest jedynie pod windows.

a potem sobie Pan, z westchnieniem ulgi, zamknie to okienko. I wiekszosc czasu spedzi w Mac Os. Bo przeciez nie chodzi o to, zeby nam jakis wirus cos zezarl, trojanski kon w swym drewnianym brzuchu wazne haslo wyprowadzil, albo zeby nam sie rzeczywistosc nagle zawiesila calkowicie. Nie chodzi tez o to, zeby nasza warazliwosc wizualna obrazana byla tak zwanym “nowoczesnym designem” a la vista.

Chodzi o to zeby bylo milo, schludnie, przyjemnie, produktywnie, pomyslowo i szybko.

to tak w ramach rekolekcji :))


Szanowni Panowie!

Ja maniakiem jabłuszek jestem od lat 80. Więc nie trzeba mnie przekonywać o ich doskonałości. Natomiast nie jest tak jak Panowie piszą.

Gdy firmą zajmował się Gilbert Amelio to odstawił on prace nad Coplandem i ściągnął Steve’a Jobsa i jego zdobycze z Nexta. Steve Woźniak powiedział, że było to bez sensu, bo 7 wywalała się jeśli był zainstalowany i niekoniecznie odpalony internet eksplorer miniaturowej miękkości.

Wpuszczenie i to oficjalne, ze wsparciem technicznym firmy MacOS’a na platformę PC byłoby końcem uindousów w ciągu kilku lat. A tak stary ajMaczek będzie służył do komunikacji z siecią, a ewentualny nowy będzie służył do korzystania z setek programów dostępnych tylko na platformę uindous.

Jeśli chcą Panowie poczytać o geniuszu, którego tak podziwiacie, to polecam Macworld z kwietnia 2006 w wydaniu brytyjskim. Bardzo ciekawe rzeczy piszą (między innymi rozmowa – wspomnienia Steve’a Woźniaka).

A jeśli firma mająca 100% udziału w rynku (pierwszym PC było Apple, zwane potem Apple I) osiągnięcie poziomu 2% jest niewątpliwie sukcesem.

Mógłbym nabyć iPhone w mojej sieci komórkowej, ale mój system operacyjny (MacOS X) nie współpracuje z telefonami, więc chrzanię Appla ze Stevem Jobsem i korzystam z Motoroli, która komunikuje się z Maczkiem za pomocą czytnika karty pamięci. (Do uindousów jest oprogramowanie do współpracy.)

Pozdrawiam


Jerzy, błagam!

nie truj, albo pisz o psychologii, a nie o owocach.

TWÓJ sytem operacyjny jest bratem bliźniakiem OSa iPhone’a. Rozmawiają ze sobą jak dwa Kaczory nie przymierzając. Zmień Panterę na Tygrysa, albo lepiej na Leoparda, dla większej wygody i już.

Więcej na privie, ale chyba będę musiał zacząć jakieś fee pobierać;-)


Subskrybuj zawartość