Tamir

Tamir zadzwonił wczoraj wieczorem.
Że był na koncercie, koncert udany i teraz stoi na rogu Alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej. I czy może przyjść. Z winem.

Tamira poznaliśmy zupełnie przypadkiem jakieś trzy miesiące temu. Do Warszawy przyjechał wtedy Jonatan Stańczyk, prowadzący razem z Juliano Mer-Khamisem teart w Jenin na Zachodnim Brzegu. Teart Dramatyczny zorganizował spotkanie z Jonatanem.

No i na to spotkanie zupenie przypadkiem przyszedł Tamir. To był jego pierwszy dzień w Warszawie. Szedł przez centrum miasta i nagle zobaczył wielki, dziwaczny budynek. Wieżowiec w stalinowskim stylu. Wszedł do środka żeby się zapytać co to za budynek i czy dzieje się w nim coś ciekawego. Okazało się, że to teatr, że co prawda dziś przedstawień nie ma, ale na drugim piętrze jest spotkanie.

Tak Tamir trafił na spotkanie z Jonatanem. Obejrzał co miał obejrzeć, posłuchał, a potem wstał i ze łzami w oczach powiedział, że to wszystko co opowiada Jonatan jest o nim. Że Warszawa to zaiste magiczne miasto, skoro tak zupełnie przypadkowo można trafić na kogoś kto zacznie opowiadać o twoim własnym życiu.

Tamir urodził się w Izraelu. Czterdzieści kilka lat temu. Potem wyjechał z rodzicami do Stanów. W wieku 19 lat, jako gorący syjonista wrócił do Erec Israel i trafił do armii. Była połowa lat osiemdziesiątych i IDF wysłał Tamira do Hebronu.

Pierwszego dnia, podczas patrolu, oddział Tamira zaczęły obrzucać kamieniami palestyńskie dzieci. Żołnierze dopadli jednego z gówniarzy w jakimś zaułku. Miał może z 10 lat. Dowódca zawołał Tamira i kazał mu uderzyć dzieciaka kolbą karabinu w głowę.

Tamir odpowiedział dowódcy żeby sam się walnął tą kolbą. Od słowa do słowa i wkrótce oniemiały dzieciak patrzył na tarzających się w hebrońskim kurzu, okładających się pięściami dwóch izraelskich żołnierzy.

Tamir trafił na kilka dni do paki. A z paki prosto na służbę wartowniczą. Odstał swoje, poczekał na kolegę, który miał go zluzować, a potem zaczął iść.

Szedł, otępiały, przez czarną noc Hebronu. Byle dalej od dowódcy, od oczu tego dzieciaka czekającego na cios kolbą. Samotny chłopak w mundurze Cahalu z M16 na plecach w labiryncie arabskiego Hebronu. Taki spacerek łatwo mógłby się skończyć tragicznie.

Szedł całą noc. Wyszedł za miasto. Zrobiło się jasno. Tamir zobaczył samotne wzgórze, a na nim trzysta owiec i jednego palestyńskiego wieśniaka.

Podszedł bliżej. Wieśniak przyjrzał mu się uważnie a potem pokazał na migi – “choć za mną”.

Zaprowadził go do beduińskiego szałasu. Tamir padł jak długi i zasnął.

Spał całą dobę. Gdy się obudził i wyszedł przed szałas, zobaczył wpartującą się w niego beduińską rodzinę. Dostał jeść. Beduini pokazali mu drogę do autobusu którym dojechał do Jerozolimy.

Nie da się uciekać bez końca. Tamir sam zgłosił się do IDF. Powiedział, że nie chce nosić broni. Znów trafił do paki. A potem na tyły. Do kuchni.

Tego dnia gdy popatrzył w oczy rzucającego kamieniami dzieciaka, gdy zawahał się przez jedną malutką chwilę czy uderzyć czy nie, skończyła się dla niego wojna.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@xipetotec

Jeśli ta historia ma służyć za dowód na to, że wojsko izraelskie to sami zwyrodnialcy, to chyba trochę za mało. Ale patologie są na froncie (każdym) napewno. Jaka jest oficjalna polityka IDF wobec takich zajść, tego nie wiem – spróbuję się dowiedzieć, czy były notowane takie przypadki i jakie były konsekwencje wobec sprawców.

Niewątpliwie każda armia nosi na sobie wielkie ryzyko patologii, lecz odpowiednia polityka dowództwa może to trzymać w pewnych ryzach. Jeśli jednak w wojsku panuje atmosfera przyzwolenia na besialstwo, to do niczego dobrego nie prowadzi.


Panie Szczęsny,

Ta historia nie ma służyć za dowód na cokolwiek… To po prostu historia jednego człowieka i jego wyborów.
Człowieka z krwi i kości co to wczoraj siedział ze mną przy jednym stole i pił sobie wino.
Tak sobie pomyślałem, że zamiast wdawać się internetowe przepychanki może lepiej opisać kilka konkretnych osób. Dać jakąś twarz tamtemu konfliktowi…
Może wtedy się Pan, Panie Szczęsny, ze dwa razy zastanowi zanim Pan zacznie kreślić kolejny Endlösung.
Niech się Pan dowiaduje – po prawej u mnie na górze na ten przykład (to po arabsku i hebrajsku) ma pan logo B’Tselem
http://www.btselem.org/English/
można zacząć poszukiwania na przykład tam.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Xipetotec

Ta historia nie ma służyć za dowód na cokolwiek… To po prostu historia jednego człowieka i jego wyborów.

Tak sobie pomyślałem, że zamiast wdawać się internetowe przepychanki może lepiej opisać kilka konkretnych osób. Dać jakąś twarz tamtemu konfliktowi…

Właśnie o to chodzi. Trafiłeś w sedno.
Piękna opowieść o jednej z twarzy, z ludzkich twarzy tego konfliktu.
Przypomniałeś nam wszystkim, że tam są żywi ludzie.

Dziękuję i pozdrawiam


Zbigniew Szczęsny

Znów się Zbyszku pogubiłeś, co?

Szczerze współczuję.


Hebron

Dzieki Rafale,

B’Tselem ma taki projekt – od kilku lat rozdaje Palestyńczykom tanie kamery video – by mogli dokumentować codzienność na terytoriach. Kilka obrazków z Hebronu o którym mowa powyżej i okolic…

http://podcastsportowy.wordpress.com/


>xipe

No tak. opisałeś ciekawą, budującą historię. W dodatku mającą samych pozytwnych bohaterów, To naprawdę krzepiące.

Lecz powiedz mi w takim razie: kto od lat podkładał ładunki wybuchowe w obiektach użyteczności publicznej, instalował je w samochodach-pułapkach, kto bombardował cywilne wioski, mordując kobiety i dzieci? Bo skoro nie ci przepojeni empatią i miłością bliźniego izraelscy żołnierze, nie emanujący głębokim humanizmem beduini….to kto??


A policja i wojsko

pozwala im tak filmować?

Nie aresztują ich za to, albo nie strzelają do nich?


@RafalB

Nie – nie pogubiłem się. Po prostu mam już powyżej uszu “pięknych opowieści”, z których nic nie wynika, poza jałową zadumą kilku frajerów.

A co do strony B’Tselem, to jeszcze się nie wgryzłem, ale zredagowana jest podobnie jak Indymedia: długa litania “donosów”, lecz w ogóle brak ciągu dalszego zamieszczanych historii. Może jednak żołnierz, który strzelał do “bogu ducha winnego rolnika” (wg relacji brata tegoż) miał jakiś powód do oddania strzału – who knows – ktoś go pytał?


Rafale

Różnie – mimo wszystko w Izraelu jest wolność słowa – więc czasami pozwala. Czasami kończy się biciem i aresztem – B’Tselem stara się nagłaśniać takie sytuacje. Policja i wojsko zwykle zachowuje się poprawnie.

Najgorsi są osadnicy…

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Del

Dramat polega na tym, że dzieci i kobiety mordują koledzy Tamira, którzy też są tak samo mili i sympatyczni.

A w autobusach wysadzają się starsi bracia i siostry 10-letnich chłopców o pięknych i smutnych oczach.

To jest prawdziwy paradoks i dramat. Ale gdzieś jest początek, albo może lepiej, gdzieś jest koniec tej spirali.

Tamir zrobił krok w dobrym kierunku. Może tamten chłopiec, jeśli przeżył, też zrobi taki krok…


Zbyszek

Dla Ciebie jałową – zapomniałeś dodać przez roztargnienie zapewne.


Panie Szczęsny,

Niech się Pan wgryza.

B’Tselem to poważna, duża organizacja – oni bardzo dbają o swoją wiarygodność. Starają się nie angażować w politykę. Są wyjątkowo ostrożni, jak ognia boją się jakiejkolwiek łatwej propagandy. Jedyne co robią to dokumentują przypadki łamania praw człowieka.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


>Rafał

Jak myślisz, czy gdyby Tamir w wyniku muzułmańskiego humanizmu stracił bliską osobę:matkę, żonę czy dziecko- potrafiłby zdobyć się na taki “krok w dobrym kierunku”?


Delilah

W sumie Rafał napisał wszystko – wypada mi się tylko zgodzić...

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Delilah...

A kto to może wiedzieć co by zrobił Tamir?

Prawie rok temu, tutaj:

http://tekstowisko.com/xipetotec/52529.html

pisałem o Danielle – dziewczynie, która wraz z dwiema koleżankami była ofiarą zamachu bombowego w Jerozolimie…

Matka jednej z zabitych dziewczynek – Nurit Peled-Elhanan zalożyła organizację “Bereaved Parents for Peace” grupującą osieroconych rodziców z obu stron konfliktu – za swoja dzialaność dostała nagrodę Sacharowa w 2002 roku.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Del

Jak myślisz, czy gdyby Tamir w wyniku muzułmańskiego humanizmu stracił bliską osobę:matkę, żonę czy dziecko- potrafiłby zdobyć się na taki “krok w dobrym kierunku”?

Odpowiedź brzmi: nie wiem. I nie uwierzę, jeżeli ktoś będzie wiedział coś na pewno.
Ale są świadectwa ludzi po takich przejściach, którzy zrobili ten krok.

Człowiek jest nieprzewidywalny.


>xipe

Matka. Kobieta. Nie żołnierz.


>Rafał

Takich rzeczy nigdy nie wie się na pewno. Ale tego typu tragedie wyzwalają zazwyczaj całkiem przewidywalne skutki. Chęć wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę. Chęć zemsty.
Możesz to uznać za odruchy mało chwalebne, lecz niestety sa one bardzo mocno wpisane w ludzką naturę.


Bereaved Parents for Peace

Oglądałem o nich film dokumentalny.

Wbija w ziemię.

Polecam.


Delilah

Tam kobieta to niekoniecznie nie żołnierz :)
Córka generała, jednego z głównych architektów wojny sześciodniowej…

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Del

Możesz to uznać za odruchy mało chwalebne, lecz niestety sa one bardzo mocno wpisane w ludzką naturę.

Nie mam prawa, żeby oceniać takich ludzi. Tym bardziej, że te odruchy są niejako naturalne.

Ale ludźmi jesteśmy i czasem przezwyciężamy swoje odruchy i zachowujemy się wbrew nim.


Na drugą nogę,

żeby nie było…

http://podcastsportowy.wordpress.com/


@xipetotec

OK – przyjrzę się temu. Dzięki za link!


Wolę nie mysleć

o tym co by się działo, gdyby Polskę zaatakowało zbrojnie jakieś inne państwo, gdyz doszłabym do bardzo ponurych wniosków.
Wnioskująć po lekturze większości tekstów na TXT zostalibyśmy podbici bez jednego wystrzału. Tylu u nas pacyfistów, wrażliwców i humanistów, kto miałby stawić czoło nieprzyjacielowi? Kto by z nim walczył? Kto by zabijał?


ciekawe wnioski


Xipe,

dobry tekst, to jest klucz:

“Tego dnia gdy popatrzył w oczy rzucającego kamieniami dzieciaka, gdy zawahał się przez jedną malutką chwilę czy uderzyć czy nie, skończyła się dla niego wojna.”

Tylko jak zrobić, by dla jeszcze kilku osób tam skończyła się wojna?
Bo trochę im z tym schodzi.

Delilah, e tam, upraszczasz, pacyfizm, wrazliwość i humanizm nie wykluczają obrony własnej lub osoby, której grozi niebezpieczeństwo.
Ktoś kto tego nie zrobi, nie jest żadnym pacyfistą tylko tchórzem lub kims moralnie beznadziejnym.

A w tekście Xipetpteca nie chodzi o pacyfizm, chodzi o dojrzewanie, przełamanie się i zwycięstwo nad samym sobą.

I raczej żal, że takich “pacyfistów” jak Tamir nie ma pobu stronach więcej.
Zresztą ja mam teorię, że gdyby wszyscy byli pacyfistami, wojen by po prostu nie było.
Albo gdyby chociaż oni byli w większośi i mieli głos decydujący.


o rany...

co za opowieść....


Xipe,

to człowiek z którym chciałoby się spotkać. Tacy przywracają wiarę w człowieka, że może brzmieć dumnie…


.,..

Waltz z Bashirem polecam szczególnie tobie Xipetotec.


Ernestto

Widziałem, widziałem – jesienią na warszawski festiwal filmowy przyjechal z “Walztem” Ari Folman… Nawet gdzieś tu o tym pisałem kiedyś...

http://podcastsportowy.wordpress.com/


...

Niestety nie wydostałem się z pracy w festiwalowe dni, musiałem poprosić o pomoc piratkę pewną ale dzieki temu mam też Wristcutters: A Love Story na podstawie Keretowej Pizzeri Kamikaze również warto zobaczyć ; )


Subskrybuj zawartość