Dziadek Jacek


 

oza_0.jpg

Pamiętacie dziadka Jacka?
Pamiętamy!!
Świetnie, no to przypomnę...

Dziadek Jacek; Jacek Maria Poszepszyński, zamieszkiwał w Warszawie, przy Placu na Rozdrożu, pod 2. W lokalu nr 183.
Wraz z córką Marylą (gospodynią domową, po dwóch operacjach plastycznych dokonanych osobiście ręką Dziadka Jacka).
Z jej mężem, Grzegorzem (kierownikiem szaletu publicznego, zwanym dalej toaletowym). Wnukiem Maurycym (najstarszym w kraju, blisko 40-letnim słuchaczem szkoły podstawowej, szczurołapem i zomowcem).
Oraz psem Murzynem (obecnie .N-wordem).

Nie bardzo wiadomo w jakim był wieku.
Istotne, że czas mu stanął w Mandżurii. Podczas wojny rosyjsko- japońskiej. W której; “z jednakim skutkiem” walczył po obu stronach konfliktu

Dziadkowi Jackowi wszystko się kojarzyło z tamtym okresem, wszystko postrzegał przez pryzmat doświadczeń z “niezapomnianego roku 1904”.
Szczególne piętno na jego życiu odcisnął jego niegdysiejszy przełożony, “ojciec żołnierzy” – kapral Jedziniak.
Nawiasem mówiąc; sekcja zwłok, przeprowadzona przez dr Emila Platera wykazała, iż umiłowany dowódca okazał się kobietą.

Dlaczego o tym piszę?
Otóż, latoś nam obrodziło…
Dziadkami Jackami, co to, raz broniąc własnej macicy, raz przebierając się w szatki żaczka, przypinają oporniki, zakładają biało-czerwone opaski i dziarskim jeszcze kroczkiem drepczą w okopy

Dzisiejsze Dziadki Jacki ssąc miętówki, maniakalnie powracają do lat, w których wspaniali “mężczyźni zostawiali kobiety z dziećmi i szli na wojnę”
Gdyż ojczyzna wzywała, a oni “mieli do hektara polowego szpitala i codzienny dowóz wagonami rannych i umierających. I szli po prostu z nićmi i skalpelem, z miejscowym felczerem niosącym balon z wysokoprocentowym bimbrem do polewania ran: zszywając wnętrzności i kończyny lub je amputując, a w ostateczności nierzadko stwierdzając zgon…Zużywając nadmierną ilość w ogóle niezaksięgowanego bandaża…”

Jak widać, bez względu na okoliczności, każdy dziadek Jacek ma swego “ojca żołnierzy”. Jak nie kaprala Jedziniaka, to choćby Matisa.

Jacku, ogarnijże się!
Raz tylko dany ci czas,
ani on twój ani czyj.
Z czasem się wszystko ustoi.
Żyj na huśtawce, żyj…
Bo wkrótce, nie wiesz kiedy: trzask prask i po wszystkim

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Sergiuszu, dalekoś, być może nie jesteś zorientowany...

Ten z opaską, to Łoza, który (w obliczu bezprecedensowej dewastacji państwa) apelował o pilne powołanie KOD-u.
Czegoś na wzór KOR-u…
Swój dramatyczny apel wystosował dokładnie w dniu expose pani premier Szydło.
A ci dwaj panowie, to aktywni członkowie owego spontanicznego i oddolnego ruchu – tow. pułkownik z tow. kapitanem.
Pamiętnego grudnia’ 81 roku broniący socjalistycznej ojczyzny przed zakusami wichrzycieli z Solidarności.


>Yassa

Czołem!


Wszelki Duch Pana Boga Chwali!

Cz… cz… cz… o… łem…


>Yassa

Czepia się Pan porządnego człowieka. A bo to nie ufamy czasem, mimo że cholera bierze. Moja piękna i mądra żona podstępem wyrzuciła jakiś czas temu moje ulubione wełniane skarpety za kolano. Bo podobno nie może już na to patrzeć. Kupiła mi jakieś substytutki, zupełnie niegóralskie. Moim zdaniem zamiana nie wypadła korzystnie, a gdy pomyślę, że jeszcze dołożyliśmy do tego finansowo, to… daj Pan spokój! I co? Mam nie wierzyć żonie, że jest lepiej? Jeszcze nie wiadomo, kto stoi na nogach, proszę Pana, a kto jeździ na tym, prawda, kangurze na oklep. Wszystko się poprzestawiało i co było dotąd ważne, staje się nieważne. O!, jeszcze tak Panu napiszę.


Sorki bardzo Panie Dobry Referencie,

nikogo się nie czepiam…
Władzę, każdą władzę, darzę pełnym zaufaniem.
Tyle, ze Jacka mi żal, swoje lata ma, a rozedrgany, niczym nie przymierzają jego uczennica Pino. (Którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam.)
A przecież jeszcze nie tak dawno nerwus JKK dawał go nam za wzór:
“Mój przyjaciel Jacek
co bym nie wymyślił
mówi, że się muszę
ustrzec nienawiści
patrzy dobrotliwie
spod przymkniętych powiek
mówi – “nawet ubek
też jest brat i człowiek”

Pzdr

Ps.
Góralom nie ufam, bo w ich skarpetach więcej waty, niż wełny.
Mól się nie pożywi, a to również, może nie od razu brat i człowiek, a stworzenia boże.


>Yassa

Już nie sprawdzimy, ile tam było waty a ile owcy. Odeszły.

Powiem Panu, że ja to nie ręczę nawet za siebie, a za Mateusza… W ogóle ten Mateusz to mi się niespecjalnie podoba. Ojciec Mateusz to jest ktoś, mimo że cyklista. Powiem Panu też, że nie podoba mi się to wszystko. Co mam Panu powiedzieć...


W rzeczy samej, Panie Referencie

Nie ma o czym mówić...
W ostateczności możemy cały ten epizod uczcić minutą ciszy.
Zostało po nim milczenie owiec…


>Yassa

Chodzi o te owce od skarpet?


Te też...

Chodzi o Owce sensu largo.
Milczą, lecz gdy zajdzie potrzeba wystarczy jedynie postraszyć, ze się je “dorwie i ogoli na łyso”... A rozbeczą się, jak Aga na twitterze.
W końcu nawet one muszą coś wiedzieć...

BTW.
Zadziwiajace są te owce… wciąż nie moga pojąć, ze nie ma się czego bać, bo zostały stworzone do strzyżenia.


>Yassa

No i to jest właśnie różnica między nami! Wy je mamcie, że chodzi tylko o strzyżenie barana, a my mówimy całą prawdę o uboju rytualnym. Ale poznają się na was, poznają, i żaden + (plus) was nie uratuje!


Panie Dobry Referencie,

doigrał się Pan, wrzucam tubka, a po nim wracam do naszych baranów…

Jacek jest gorącym orędownikiem liberalnej demokracji, więc teraz wszystko mu się tak popiórkowalo, aż zaczął bajdurzyć.
Wyszedł z nerw, kiedy okazało się, ze demokracja niekoniecznie musi być liberalna, tak jak niekoniecznie musiała być socjalistyczna…
Bezprzymiotnikowa też jest całkiem wporzo.

Nie jest już przekonany do “zwykłej losu kolei”... Do naturalnego porządku świata.
W naszym wypadku, chodzi o owce, które “zwykła losu koleją” dostarczają nam surowiec na skarpety, z kolei my wozimy je koleją nad Solinę, na wakacje.

Odnośnie zaś rytualnego uboju; to i tu u liberalnych demokratów dostrzegam pewną niekonsekwencję, by nie powiedzieć dosadniej, solidny bajzel w głowach.

Z jednej strony potępiają i oburza ich ten barbarzyński obyczaj, zaś z drugiej ochoczo otwierają drzwi przed podejrzanymi indywiduami, ów obyczaj kultywującymi.
Szkoda, że na wiktymologii nie uważałem, bo bym tę myśl szerzej rozwinął...:))


>Yassa

Panie Yasso kochany! ;)
Pragnę Pana poinformować, że demokracja w ogóle nie musi być. Tak jak w ogóle nie musi być espresso z rana, mszy h-moll po południu i wieczornego meczu na K6. I wielu innych rzeczy nie musi być, bo te ostatnie wymieniłem przypadkowo i kabotyńsko, żeby – rzecz jasna – Panu zaimponować. Ale gdy one są, to jest lepiej i chyba nie trzeba z tym walczyć. Mam nadzieję, że nie musimy się do tego przekonywać. Paradoks polega zatem na tym, że ja łatwo się z Panem zgodzę w wielu sprawach, które Pan opisuje (no, mnie też śmieszy ta cała parcianość i paralogizmy naszych bohaterów, o ich spójności wewnętrznej i zewnętrznej nie wspomnę), ale nie mam pewności, czy się z Panem zgodzę tak w ogóle. Kiedyś..., zresztą nieważne, co było kiedyś, dziś jestem na drodze dobrego referenta (nawet tę kąśliwą uwagę Panu uznam) i nie wiem, proszę Pana, co o tym wszystkim myśleć. To są poważne sprawy ;)))


Dobry Panie Referencie,

tak w ogóle, to nawet nie marzę..
Yassowa, jest osobą wyjątkowo koncyliacyjna, a również tak w ogóle się ze mną nie zgadza.
Zgadza się ze mną w detalach, co do których trudno się jej nie zgodzić.

Msza h-moll szarą godzina, to doskonały wybór – wybornie koresponduje z poobiednią
drzemką, tuż przed gran derbi stolicy…:)))


>Yassa

Miłość jest ślepa ;)
PS. W miejsce mszy może Pan wstawić transmisje rodeo (te, co je Prezes lubi).


>Yassa

Opowiem Panu ciekawostkę. Przeczytałem całego Ehrlicha. Zaczęło się tyle mówić, że Prezes na tym seminarium nasiąkł, nasłuchał się, że Mistrz go ukształtował jak – nie przymierzając – palma kokosa, zatem pomyślałem, że sprawdzę źródło (rozumie Pan, analiza krytyczna, powinności nauki prawa, spondeo ac polliceor i takie tam). Wstyd się przyznać, ale Ehrlicha miałem do tej pory tylko w biernej znajomości, jakoś się nam nie składało. W sumie zawracanie głowy, ale żałuję, że nie przeczytałem tego przed wyborami. Nie przyłożyłbym ręki; strasznie żałuję. “Bodajbyś pękł”, jak mawiał inny bohater. Ale jest też druga lepsza strona tej lektury, której przejawem są nasze dialogi ;) I w tym sensie uważam, że Pan rozmienia się na drobne, bo powinien Pan wziąć na warsztat Jego ;) Potencjał bez dnia, gdyby nie było smutne, byłoby przekomiczne.


Dobry Panie Referencie

referat

Miłość jest ślepa ;)
PS. W miejsce mszy może Pan wstawić transmisje rodeo (te, co je Prezes lubi).

O pardon, w przypadku miłości mojej ukochanej nie chodzi o ślepotę, a jedynie o niewielką krótkowzroczność.
Rodeo i owszem, ale “zwykła rzeczy koleją” po meczu, dla podniesienia nastroju…

referat

Opowiem Panu ciekawostkę. Przeczytałem całego Ehrlicha… uważam, że Pan rozmienia się na drobne, bo powinien Pan wziąć na warsztat Jego ;) Potencjał bez dna, gdyby nie było smutne, byłoby przekomiczne.

Dziękuję serdecznie, cieszę się, że w końcu ktoś odpowiedział na mój apel, zawarty w tryptyku rosyjskim. cz. III.; “дайте маленькое времечко весёлому побыть!”.
Można na Pana liczyc…

Przeniesienie seminarium prof. Ehrlicha do blogosfery mogłoby być nawet ciekawe…
Już widzę tę notkę, okraszoną odsyłaczami – op. cit. czy idem, eadem, ibidem…
Niemniej zabawa, choć kusząca, wydaje się przebrzmiała.

Zainaugurował ją jakiś czas temu Mały Doboszek z Florencji (skądinąd kolega pana prezesa z seminarium) tarabaniąc o pozakonstytucyjnym ośrodku dyspozycji politycznej.
Na ten zew natychmiast do boju ruszył jeden z dziadków Jacków, dziadek Jacek Żakowski.
Mniej zajmując się teorią państwa i prawa w ujęciu profesora, a bardziej jego marksistowsko – narodowościową proweniencją (innymi słowy; żydo-komunistyczną).
Tym tropem ruszyła też reszta czerskiej sfory…
Niestety, kiedy w bardziej merytoryczna obronę dorobku swego mentora wdał się (jako uczestnik seminarium, nie obrońca prezesa, co to, to nie)) Maciej Łętowski, kapela szybko zwinęła majdan, dopiła i wyszła – a światła wygaszono.

Warto zauważyć, że pozostali seminarzyści; panowie profesorowie; Winczorek z Safianem, brali w niej umiarkowany udział...
Raczej podpierali ścianę i obserwowali.

Zresztą…
Do pana Łętowskiego również nie mam zaufania, jak już pisałem, władzy ufam. Bez zaufania do władz rodzi się anarchia.
A tego chyba obaj byśmy nie chcieli?:))


>Yassa

Wyraziłem się nieprecyzyjnie, mówiąc o “nim” miałem na myśli Jego (Prezesa). Nie Ehrlicha. Z całym szacunkiem, kogo interesuje Ehrlich. Bo w myśli profesora wprawdzie można znaleźć uzasadnienie głębi myśli uczestnika jego seminarium, myśli dręczącej kilkadziesiąt lat później, ale tyle jest na świecie myśli, że nie zdziwiłbym się udanym powiązaniem go (Jego) z dorobkiem Solona, Mojżesza i – a jakże… – Ojca Świętego. Choć ja bym szedł raczej w stronę Paszukanisa, przy czym aż tak bardzo się nie znam. Gdy idzie o teorię prawa jestem amatorem. Zatem proponuję, żeby zajął się Pan nim ;)

Wymienił Pan ludzi, którzy byli uczestnikami seminarium Ehrlicha w różnych okresach, dodałbym do tego kilkunastu innych. Część z nich jest znana z życia publicznego, część tylko w tzw. środowisku zawodowym. Na pewno Ehrlich był ciekawą osobowością, był po prostu wybitny (nie zmienia to mojej oceny jego dorobku). No i co z tego, że Jacek Żakowski czy Maciej Łętowski coś tam mówią? Tego nie mogę zrozumieć, tzn. wagi tego doniosłego wydarzenia ;)

Przy okazji, Piotr Winczorek zmarł rok temu. Z tego że Pan nie słyszał, że nie mówi na tamten temat, nie wynika, że nie mówił. Naprawdę, proszę mi wierzyć, ręczę słowem. Syndrom bloga – istnieje to, co jest albo co znalazło się w Internecie.

PS.

scroll

(...) jak już pisałem, władzy ufam. Bez zaufania do władz rodzi się anarchia.
A tego chyba obaj byśmy nie chcieli?:))

No, nie wiem ;))) Zawsze uważałem, że tak mogą mówić tylko ludzie o duszy niewolnika. He, he, he…


Dobry Panie! Referencie,

ależ proszę; wyraził się Pan bardzo precyzyjnie, w każdym razie precyzyjniej niż konstytucja w art. 139.
Nasi Uczeni Koledzy mówią, a mówią uczenie, ze Prezes myśli Ehrlichem .
(mówisz Ehrlich, a w domyśle; żydo-komuna)

Co zamierza Prezes (poza tym, że marzy się mu wzmocnienie instytucji państwowych), to szczerze mówiąc, nie bardzo wiem.
Wzmocnienie państwa jakoś specjalnie mnie nie bulwersuje. Po przejęciu władzy w państwie “istniejącym tylko teoretycznie” zdaje się to być “zwykłą rzeczy koleją” – normalne.
Zatem, aby dowiedzieć się, co rzeczywiście myśli Prezes w pierwszym rzędzie należałoby zapoznać się z umyśla jego guru. Zaczerpnąć ze źródła.
Później dopiero, w oparciu o nie, podjąć się analizy.
Tego wymaga, będąca moją wizytówką, rzetelność.

Z red. Żakowskim, czy red. Łetowskim sprawa się ma podobnie, jak z blogosferą, kwestie nie poruszone przez nich, w mainstreamie nie istnieją.

PS.

referat

(...) No, nie wiem ;))) Zawsze uważałem, że tak mogą mówić tylko ludzie o duszy niewolnika. He, he, he…

Jak he… he… he, to zgaduj zgadula:

Kto powiedział;
“Odwaga cywilna nie jest przypisana wszystkim ludziom, bo wiąże się ona z wymogiem demonstrowania swoich poglądów politycznych, społecznych czy też moralnych w sposób wyrazisty i jednoznaczny w trudnych, skomplikowanych sytuacjach, zwłaszcza w atmosferze różnorodnych nagonek politycznych, presji partii rządzących bądź tzw. mainstreamu… Od strony politycznej za demonstrowanie poglądów i zachowań nie odpowiadających rządzącym można ponieść bolesne konsekwencje. Czasem stracić pracę.
Dawniej trafiało się nawet do więzienia. Ludzie w takich sytuacjach ze względu na dbałość o spokój wewnętrzny i pewną wygodę socjalną wahają się demonstrować swój sprzeciw.”

Kto “w Polsce, nosi w sobie taka odwagę”,
kto “dał wielokrotnie dowody, że zasługuje na rzadki w Polsce Order Virtuti Civili”,
kto, w tak piękny sposób, “łączy obowiązki zawodowe z obywatelskimi i patriotycznymi”,
komu “nigdy nie było obojętnym to, co działo się w sferze politycznej?”

No, kto to?


Nie ma takich wielu, ale dla pełnej jasności, odpowiadam...

To ta sama wyjątkowo bezkompromisowa osoba, która w styczniu roku 2011, w taki sposób przedstawiła swoje życiowe credo:

“Ufam Platformie Obywatelskiej, więc głosuję na jej mądrych i dobrych ludzi.
Mój podziw budzi Donald Tusk. Znakomicie sprawujący swoją funkcję premiera.
To najwłaściwszy człowiek na właściwym miejscu. Mój stosunek do niego obrazuje twierdzenie: “Przed wojną nie musieliśmy zajmować się polityką, bo mieliśmy od tego Piłsudskiego”
Teraz mamy Tuska…
Bronisław Komorowski zaś jest ponadpartyjnym prezydentem, który potrafił wyjść poza ramy swego środowiska. Przypomina mi w tym Aleksandra Kwaśniewskiego, który okazał się dobrym prezydentem i słusznie został wybrany na drugą kadencję.

Natomiast zdecydowanie nie lubię Jarosława Kaczyńskiego. Człowieka szkodliwego i dla polityki wewnętrznej i międzynarodowej. Awanturnika, którego cała działalność polityczna polega na prowokacjach, skłócaniu ludzi, oraz ślepej nienawiści i agresji wobec wszystkich mających odmienne zdanie. I dlatego uważam, że jego ludzi, po prostu należy publicznie lać po mordzie…”


>Yassa

Beznadziejna sprawa. Zaczynam wierzyć, że Pan (trochę) na poważnie ;))) Ale ma to też dobre strony. Jak tak dalej będziemy ciągnąć, to zostanie Pan z Millerem i Jakubowską. Oni zdaje się też ostatnio przyłączyli się do dobrej zmiany. Tak im się ten nieudany biznes z Agorą odłożył pod paskiem. Niech już będzie Prezes, byle nie państwo teoretyczne, byle nie Tusk z Olbrychskim, Żakowskim i Łętowskim, byle nie Bufetowa. O rany! Cóż za plan polityczny.
PS. Nie znam żadnego uczonego kolegi (koleżanki), który mówi, że Prezes mówi żydo-komuną. Może nie są dość uczeni. Znam za to takich, którzy mówią, że jest klasycznym nihilistą prawnym, ma szczątkową wiedzę o instytucjach a silne państwo kojarzy mu się jedynie z centralizowaniem kompetencji. Też tak uważam. Przy okazji nie wydaje mi się, żeby był specjalnym geniuszem, strategiem i co tam jeszcze. Ma sporo szczęścia, że w końcu trafił na głupszych od siebie. Dotyczą go liczne ludzkie śmiesznostki, słabości i przywary. Dotyczy go też kategoria błędu, na szczęście.


Dobry Panie Referencie

Nastały nam czasy niesprzyjające żartom…

Ja to widzę mniej więcej tak…
Na obrzeżu sioła, od reformy rolnej, stoi sobie GS, a na murku przed nim zwyczajowo (także od powojnia) zasiadają chłopy i kąsumują.
Raz browarka, raz jabolka. Na co Bozia łaskawa pozwoli…

Na zewnątrz, gdyż wewnątrz przyklejono urzędowy zakaz kąsumpcji, podbity gminną pieczęcią. Okrągłą…
Prawo jest prawo. Trudno, trzeba je szanować.. Szczególnie, gdy na jego straży stoi sklepowa, Spora, obszerna kobieta…

Tak wiec siedzą se te chłopy i kąsumują, dyskurs się snuje, a pet ścieli gęsto… Wprawdzie na GSie jest czerwona tabliczka z przekreśloną cygaretą, ale i tradycja tradycją, i sklepowa się nie rozerwie…

Kąsumuja tak se te chłopy zgodnie i w porozumieniu, aż nadchodzi Kaczorowski.
Kaczora nie lubią, bo z metra cięty i nad metr wyniosły. Rozpowiada po wsi, ze on nie chłop, a ze szlachty, ubogi, ale szlachcic…
Do tego odgraża się, ze jak tylko sołtysem zostanie, to za pysk chwyci cały ten bajzel…

Kaczor duszkiem wypróżnia, nie byle co, bo lubelską perlę, po czym hartuje kiepa o murek.
Na co chłopów krew jaśnista zalewa. Sklepową zresztą tez, wybiega z pyskiem, a wymowna jest ponad wagę, jak nikt w okolicy…

PS.
Nie zna Pan?
Czyżby?
A choćby pan profesor Sadurski?
Nie, ze niezbyt uczony, bo uczony, ale jednocześnie obdarzony publicystycznym temperamentem
„Żydo” przez panaprofesorskie usta by nie przeszła, ale komuna?
Czemu nie…
W tym przypadku… Przechodzi, bez popitki.:))


>Yassa

Pana opisy bolą mnie niemal fizycznie. Także dlatego, że nie ma w nich dla mnie żadnego miejsca. Dlaczego? Ale nie da się Pana nie lubić, choć nie ma Pan w ogóle racji i skończony z Pana PiSiak ;)


Bolą? Aż tak?

To w końcu by wyjaśniało, dlaczego wszędzie mam bana, a komentują mnie tylko nieliczni, wyjątkowo gruboskórni… Dzięki


Autorze!

Mnie nie bolą, najwyżej ich nie rozumiem.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Witam Ostatniego TXT-ikanina

Obowiązku rozumienia nie wprowadzono, i zapewne się nie wprowadzi…:))


Yasso, kapral!

Otworzyłeś puszkę z dwiema albo trzema Pandorami. Pamiętam łobuza, ale że był kapral, to już niekoniecznie. W stopniach armiejnych nie byłem mocny, ale moje zwoje natrętnie podsuwają zbitkę płk. albo pod. A może por.?

Jak znajdę, to podeślę fotkę żołnierza merlota z epoki.


Subskrybuj zawartość