Spokojnie Panie Lorenzo, wracamy do normalności!

Pan Lorenzo poczuł się niezbyt komfortowo. Jest rozczarowany zbyt wolnym tempem powrotu do normalności.
Co to jest nienormalność? Wiemy.

Posługując się metaforą: to Ziobro z niszczarką na konferencjach prasowych „rozwalający etykę państwa”.
Za jej pomocą, publicznie, ten nadenergiczny młokos unicestwił normalność.

Ale spokojnie. Wiadomo, żeby wrócić należy pokonać tę samą drogę, tylko w przeciwnym kierunku. I systematycznie to robimy.

Ustalmy jeszcze, dla jasności, dokąd mamy wrócić? Zakreślmy przestrzeń czasową normalności.
Myślę, że to też zostało zadeklarowane.

Nie możemy przekroczyć momentu, gdy Kostek Miodowicz ze swymi chłopakami z kontrwywiadu zrywał po nocach plakaty ugrupowań konkurencyjnych.
Bo ten Kostek to taki sam drań jak Ziobro.
Czyli nie wracamy do czasów pani minister Suchockiej. Coś tak koło instrukcji uprawniającej służby państwowe do prowadzenia działań dezintegrujących i inwigilujących legalne partie opozycyjne.

Szkicowo załóżmy zatem, że normalność to;
1) Min. Sadowski, unikający odpowiedzialności za rozjechanie kobieciny pod Białobrzegami.
Gdzie babina po nocy się krząta? Zamiast siedzieć przy radiu Maryja- sama sobie
winna
2) Min. Piwnik przyjmująca stanowisko min sprawiedliwości w czasie, gdy finalizowała się już, po 10 latach sprawa Matki Wszystkich Afer.
Należy docenić i promować ambicję kobiet.

Tu wspomnę tylko o paskudnej roli, jaką odegrał sędzia Kryże, naginający procedury i o zgrozo!- nieprzyjemnie pokrzykując i nakładając kary na niestawiających się obrońców. Sprawę jednak zakończy ten stalinowski pomiot, osiągnął niemożliwe. I mamy go za to lubić?

3) Min. Kurczuk, który dziennikarza, (pytającego o kwalifikacje moralne
właśnie co mianowanego na wysokie stanowisko pana ex-min. Sadowskiego) potraktował rozbrajająco: to, że udawało się mu unikać sprawiedliwości świadczy tylko o jego wysokiej zawodowej klasie. Taki fachowiec ma iść do łopaty?- dodał buńczucznie.
Piękny przykład solidarności i koleżeńskiego oddania.

Ten czas imprez integrujących świat przestępczy ze światem organów ścigania. Cudnie było!
Wszak wszyscy Polacy to jedna rodzina…I pieśń prosta i polska- znak czasu normalności. Ach! żebyśmy dzisiaj potrafili się tak dogadywać.

Ograniczam się tylko do poprzedników tego dezintegratora Ziobry, aby nie dogrzebać się niepotrzebnie do drobnych nieprawidłowości, dodajmy- występujących w każdym normalnym społeczeństwie, takich jak np.:
Zagadkowe zaginięcie w prokuraturze ( ale tylko do przedawnienia) akt min. Wagnera.
Minister Sobotka informujący przestępców o zamierzeniach podległych mu służb.

Podkreślić muszę w tym miejscu, dla równowagi, piękną i szlachetną postawę Pana Prezydenta, ułaskawiającego skazanego kolegę.
Nie ciągnijmy tego.
Gdyby tak wspominać cały ten stracony okres normalności, to mogłoby dojść do poważnej awarii serwera

Wróćmy, zatem do dziś.
Nie jest tak źle.

Mieliśmy już etap konferencji prasowych z gadżetami; ten laptop topiony i dobity brutalnie młotkiem.
Mieliśmy już ośmieszanie najwyższych organów państwa – utajnione dla jaj posiedzenia parlamentu.
Mieliśmy instruowanie jak interpretować zapisy KK, by można było głowę państwa nazywać skurwysynem i debilem.
No i ostatnio mieliśmy niewypał z akcją ABW. Dzięki Bogu bez telewizji.

A wszystko to w tak krótkim czasie. Ale wiadomo, co profesor to profesor.
To nie to, co jakiś tam magister. Dajmy mu szansę a wrócimy do normalności szybciej niż nam się wydaje.

Tak jak mówi przysłowie; nie od razu Kraków zbudowano.
Wszystko jest na dobrej drodze.

I najważniejsze: Nie będą już konferencje Ziobry zabierały czasu antenowego Ferdkowi Kiepskiemu.
A przy nim, to każdy może poczuć się Wielce Szanownym Panem.

To jest nie dość, że pożądane to jeszcze bardzo miłe. Albowiem społeczeństwo składające się z samych dobrze nastrojonych Wielce Szanownych Państwa, jest społeczeństwem lepszym.
I o to chodzi!

Jedno tylko niepokoi; czemu ten drugi po Ziobrze arcyłotr, morderca Basi, pisowski zbój, Mariusz Kamiński jeszcze nie siedzi tam, gdzie powinien?
Gdzie on się skrył?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Szanowny Panie Yasso

Mialo być zgryźliwie? Ironicznie? A jak wyszlo? Nie mnie oceniać, choć mam pewne podejrzenia.

Na początku pewne zalożenie metodologiczne. Jak rozumiem, jest Pan czlowiekiem mlodym (co wcale nie jest z mojej strony zarzutem), więc zapewne dlatego pojęcie normalności lokuje Pan w okolicach polowy lat 90-tych ubieglego wieku. W moim pojęciu (co sam Pan niejako antycypowal pisząc “nie od razu Kraków zabudowano”) normalnośc to bylo coś, czego doswiadczalismy kilkaset lat temu. Od tej pory Kraków już się w zasadzie tylko burzy, jeśli mam się poslużyć Pańską metaforą.

Poza tym normalność to nie jest wynalazek stricte polski. Mialem szanse tego doświadczyć, jako że ze 20 lat mego życia spędzilem w krajach niemieckojęzycznych, od roku 1970 mniej więcej poczynając. Więc jesli idzie o moje poczucie normalności, to mam pewien punkt odniesienia.

Tak więc Pańskie zalożenie, iz za normalne uważam to, co wyczyniali li tylko poprzednicy i następcy pp. Kaczyńskich nie za bardzo przystaje do mojego pojęcia, co to slowo oznacza.

Zas co do formy, jakiej używam zwracając się do moich oponentów oraz innych uczestników dyskusji, w jakich biorę udzial: otóż wyrażam tym zwrotem (Wielce Szanowna Pani/Pan) mój szacunek do nich. Tak nas w Krakowie wychowywano, a przyczynil się do tego nie tylko Franciszek Józef.

Mam nadzieje, że wybaczy mi Pan, iż nie napisalem mej odpowiedzi w równie dowcipnej i ironicznej formie jak Pan.

Pozdrawiam Pana serdecznie

PS. A powrót do normalności to mi obiecuje każda ekipa, jaka dochodzila do wladzy po roku 1989. Ich poprzednicy za to obiecywali mi szczęsliwość doczesną, a także w życiu pozagrobowym. Z tym, że nie byli tożsami.


I jeszcze jedno, Szanowny Panie Yasso,

by nie popelnić nietaktu niewybaczalnego. Chcialbym podziękowac za dedykację Panskiego tekstu. Milo jest mieć swiadomość, że w okolicy pojawil się znowu ktoś życzliwy.

Pozdrawiam raz jeszcze


Jeżeli jest normalnością,

że ważymy różne racje, mamy wolność słowa, umiemy argumentować a sądy są niezależne. To ja jestem za Franciszkiem Józefem.

Co do wolności hasania, w swojej niekompetencji, mediów, to ja jestem przeciwny, czyli za Lorenzo.


Szanowny Lorenzo!

Alez to jest istota Yassy: zlosliwostki, niewazne czy merytorycznie czy nie. Zlosliwostki. Bo fajnie wyglada. Taka polityka, Lorenzo.

Human Bazooka


I tu, Drogi Mad Dogu,

doszukiwalbym się nieświadomego blędu Pana Yassy (bo jednak zakladam jego dobrą wolę). Idzie mi mianowicie o blędne zalożenie, iż istota polityki jest równoznaczna z pojęciem normalności. O kwestiach etycznych i moralnych nie wspominając.

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Panie Lorenzo,

przepraszam chwilę mnie nie było a tu jak na mój blog zatrzęsienie komentów.
Odpowiadam zatem.
Forma mojego wpisu jest niedoskonałym, jak trafnie Pan zauważył, sposobem na dystansowania się od, czasem napuszonego, a czasem rozjuszonego netowego jazgotu.

I rzeczywiście, Pana wpis odebrałem zbyt literalnie. Zwłaszcza zmylił mnie ten powrót do normalności. Tak mnie to zastanowiło, kiedyż ta mityczna normalność była?
Dla mnie normalność była i 10 i 20 lat temu, tak jak normalnie jest dzisiaj.
Bez rozdzierania szat nad tym co było wczoraj i rok temu:)
Bo, proszę Pana dorażna polityka nie interesuje mnie wcale, nie jestem blogerem misyjnym. Czasami usiłuję tylko, raz udolnie raz niezbyt, tonować zapiekleńców, jadowitą uwagą. Ale jad już nie ten:)

Mimo żem cynik straszny, to wyjątkowo razi mnie sprzedawanie tym szczerych i ufnym polis z niedostrzegalnymi, małym druczkiem wypisanymi warunkami umowy. A mam takie przeczucie,że jestem tego świadkiem:).

Nawiązując do Najjaśniejszego Pana powiem mottem mojego salonowego bloga: Poslušně hlásím pane Oberleutnant, že je všechno v pořádku!
Jednego dnia ten porządek jest doskonały, drugiego taki sobie, a trzeciego burdel prawdziwy.

Ale widzę, że w Krakowie jak i w Watykanie, historia liczy się w wiekach:). A dla mnie tylko w dziesięcioleciach. No ale, jeśli chodzi o powrót do Arkadii to jestem jak najbardziej za!

I proszę nie odbierać mojego postu jako osobistej wycieczki. Dedykowany jest on większej publiczności.
A wczoraj zaskoczył mnie akurat Pański mainsteamowy ton:).
Ileż można czytać o zamlaskującym się na śmierć kaczorze, czy zbrodniczym Ziobrze? Z naiwnym przeświadczeniem w tle, że tym razem trafił nam się skarb prawdziwy. Pożyjemy, zobaczymy?
Na ogół takie wpisy unikam szerokim łukiem. A u Pana natknąłem się na taki bodaj pierwszy raz.
Blogi maja dla mnie wartość tylko jako alternatywa dla treści dostarczonych mi przez poranną prasę lub jako kurioza:).

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje, że nie poczuł się Pan urażony, jeśli choć odrobinę to szczerze przepraszam


Igło,

ja staram sie ważyć.
Zerknij proszę czy moja waga dobrze wyważona?

No dobrze, czasami coś podczepię pod jedną szalkę:)

pozdrawki


Doprawdy Mad Dogu?

ani odrobiny treści?
I dopiero teraz mi to mówisz:)

pozdro


Yassa,

,,Bo, proszę Pana dorażna polityka nie interesuje mnie wcale, nie jestem blogerem misyjnym. Czasami usiłuję tylko, raz udolnie raz niezbyt, tonować zapiekleńców, jadowitą uwagą.”

A nie masz wrażenia, że robisz to czasem zbyt jednostronnie, znaczy tonujesz zapiekleńców tylko po jednej stronie,,barykady”
:)

Mad, a coś ty taki wszechwiedzący, ,,istota Yassy”:), ładne, a skąd wiesz, co istotą Yassy jest, że tak zapytam.


Szanowny Panie Yasso

Czasami trzeba i w mainstreamie poplywać, ot tak, dla wprawy niejakiej. I chcialem dodać, że nic mnie tak nie cieszy jak sensowna wymiana poglądów niekoniecznie zakończona zgodą. Wnioski zazwyczaj zachowuję dla siebie. Mogę tylko dodać, że to spotkanie bylo dla mnie przyjemnością, szczególnie ze względu na terapeutyczną rolę kpiny i ironii.

Tak się poza tym sklada, że skarby to zazwyczaj odkrywaja inni. My mamy pecha nie wiedzieć czemu.

Pozdrawiam raz jeszcze


Grzegorzu,

bardzo proszę o dostarczenie niezwłocznie dowodów na tę kłamliwą tezę, jeśli nie to uznam Cię za obrzydliwego paszkwilanta:)))

A poważnie- bardzo możliwe, ale jak już Cię kiedyś pytałem; zgadnij po której stronie barykady ja stoję:)?
Ale faktycznie to nie cierpię nachalnej i zapiekłej agitacji. To już jak najbardziej poważnie.

Pozdrawki

ps.
Trochę racji to Mad Dog ma, ale tylko trochę;
NO yassssne , że yaad:)


Yassa,

nie wiem czy kojarzysz komentatora znanego z S 24 i z blogów ,,Polityki” choć ostatnio go w salonie nie widuję.
Uchachany ma ksywkę.
Choc mam wrażenie, że potrafię czasem okreslić jego poglady, to że tak powiem nakłuwa on w świetny sposób po równo i tzw. prawaków i prawdziwych Polaków, jak lewaków, PO czy kogoś tam jeszcze,

U ciebie to nakłuwanie mi się jednak wydaje bardziej jednostronne, ale mogę się mylić.

pzdr


Panie Lorenzo Szanowny,

dziekuję serdecznie. Mało mam czasu na czytanie blogów, ale czasami do Pana zaglądam i stąd moja reakcja. Powtarzam jeszcze raz, na ogół:) pisząc do konkretnego adresata moje uwagi kieruję dla szerszej grupy i mam nadzieję,że też to zostało przez Pan tak odebrane.

No i widzi Pan tym sie różnimy, ja jednak twierdzę,że znalazłem skarb. Dla innych pewnie nie jest on wiele wart:)
No jakbym znalazł jeszcze jeden to też by nie zaszkodziło:)

pozdrawiam


Grzesiu,

wiesz, nawet się kiedyś nad tym zastanawiałem. I doszedłem do wniosku, ze np z Nicponiem czy Wyrusem dzieli mnie wszystko, to jednak argumentują sensownie,mają konkretne poglądy. są autentycznie alternatywni i to mi sie podoba.
Natomiast scinam się z nierzetelnymi ściemakami, z jednym w szczególności:), wiesz o kim piszę? Choć ostatnio tak mi sie spodobały jego wpisy, że z nie mogłem zmusić się do niechęci i musiałem mu o tym napisać:)

pzdr


Hm,

o Chevaliera?
Z chęcią bym go tu widział, a ostatnio przechodzi on ąś przemianę poglądową


Panie Yasso

jeśli ma Pan na myśli skarb z gatunku prywatnych, to zznam kilka osób, ktore takowy także znalazly. Sam znam jego wartość:-)) Więc nic, tylko się cieszyć i więcej życzyć

Pozdrawiam więc optymistycznie


No tak, Grzesiu,

Ale nie o to chodzi,,choć ostatnio też mu o tym pisałem. Żartobliwie. Bo światopoglądu nie zmienił i bardzo dobrze:). Nie jestem misjonarzem i naprawdę cenie sobie wyraziste poglądy, jakiekolwiek by one nie były:).
Ale stał sie bardziej rzetelny, czasami bardzo.
Jakiś czas temu posługiwał sie strasznymi kalkami. Wiem o czym piszę, bo też byłem w jego wieku, też tak miałem:)

pzdr


Panie Lorenzo Szanowny,

nie chodzi o skarb natury osobistej, to mam jeden:) i nie śmiałbym pisać,że przydałby się inny:) No i 3 mniejsze:) i starczy!

Kiedyś już Panu pisałem, jak kusiła mnie zagranica ale nie mogłem. A osobisty skarb nie był zachwycony moja decyzją:)
Po miesiącu, dwóch to ja tam chory byłem. Taki ze mnie zaściankowiec:)I to o tym miejscu pisałem. A teraz sobie myślę, że wakacyjny skarbik, gdzieś w Skandynawii to by się jednak przydał:)

pozdrawiam


Panie Jasso!

A nie ma Pan takiego wrażenia, że ekipa PiS doprowadziła kraj na skraj przepaści, a ekipa PO uczyniła ogromny krok na przód?

Pozdrawiam


Szanowny Panie Yasso

kiedyś postanowiłem sobie nie odpowiadać Panu.
Zmieniłem zdanie.Przede wszystkim ze względu na WSP Lorenzo zaintrygowany tytułem wpisu.
Nie będę uzasadniał dlaczego i po co

Postanowiłem krótko i przyjaźnie napisać,nie wdając sie w żadne przepychanki i pochwały pod diabelnie ironicznym wpisem,że dla takich ludzi jak ja;słowo NORMALNOŚĆ przede wszystkim,a raczej nade wszystko to zanik OBŁUDY,HIPOKRYZJI.

Pozdrawiam


Yassa

gdybym był dziennikarzem to przeprowadziłbym śledztwo dziennikarskie poprzez metodę wywiadu na temat “powrotu do normalności”.

Bardzo ciekawie i błyskotliwie zadałeś pytanie do jakiego momentu naszej historii należy się odnieści by tę normalność zobaczyć i wcielić w życie.

WG mnie kluczem do tej odpowiedzi jest określenie do jakiej normalności – tzn z którego etapu istnienia Państwa POlskiego partia polityczna chce zaczerpnąć wzorca normalności.

Stosunek do historii Polski jest doskonałym testerem. NAleży więc zidentyfikować w czym – jakim kształcie normalności z historii Polski upatrują oni(politycy) normalność.

Pozdrawiam.

***********************
“Kto pyta nie błądzi…”


Szanowny Panie Poldku

A dlaczego chce się Pan ograniczać tylko do historii Polski? Przecież nie żyjemy/istniejemy na wyspie otoczonej oceanami; wręcz przeciwnie, funkcjonujemy przecież na jednym z najbardziej zatłoczonych bytami państwowymi kontynencie. Nasi sąsiedzi bliżsi i dalsi są na różnych poziomach normalności, jeśli można to tak określić. Czy ma to być np. normalność wg ludzi, którzy nigdy nie wychylili nosa poza granice swego kraju, czy wg zwolenników idei rozpowszechnionych na o wiele większym niż tylko Polska obszarze etc.

Jak, Pańskim zdaniem, należałoby określić pojęcia i parametry owej normalności, do której niewątpliwie chcemy dążyć?

Pozdrawiam serdecznie


LOrenzo

Nie wiem dlaczego – poprostu tak mi się pomyślało, gdyż różnice pomiędzy partiami politycznymi w Polsce dotyczą stosunku do przeszłości.

Wszak przepychanki pomiędzy nowymi- starymi służbami wokół SKW, Komisji weryfikacyjnej, itp dotyczą walki o prawdę dotyczącą działań służb postkomunistycznych. Stąd moje odniesienie.

Natomiast, rzeczywiście można jako punkt odniesienia zastosować inne demokracje w Europie – to byłoby chyba w odbiorze społecznym gdyż można byłoby uniknąć posądzenia o rewanżyzm. A ten zarzut się zawsze podnosi wtedy gdy chce się dotknąć patologii trawiących nasze Państwo.

Pozdr.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Panie Jerzy,

nie nie uważam:)

Zresztą w odpowiedzi na komentarz pana Lorenzo wyjaśniam mój stosunek do aktualności.

Natomiast uważam,że te ostatnie 20 lat nie było takie jak bym sobie to wymarzył.
Jako,że dużo podróżuję, rzuca się wyraznie w oczy, wzrastająca dysproporcja miedzy nami a choćby naszymi sąsiadami.
I nic tu po tym, że w zasadzie jest lepiej. Bo jest.
Ale te osiągnięcia konfrontując z otoczeniem, czy historią(20 lecie międzywojenne) to jest gorzej niż marnie.
I wydaję się mi, że nic sie nie zmienia.

pozdrawiam


Szanowny Panie Zenku,

Cieszę się, że Pan zawitał do mnie.
Doskonale rozumiem powody niechęci:)

Wbrew temu co niektórzy sugerują, to nie uprawiam tego poletka tylko po, żeby komuś przykopać.:)
Kto chce może wyczytać coś z tego.

I niech Pan zwróci uwagę na ostatnie moje, złośliwe, nie zaprzeczę zdanie:
Gdzie się skrył Mariusz Kamiński?

Adresuję je do tych( broń Boże, nie do pana Lorenzo), którzy jeszcze rok temu pisali o tworzonych pod szyldem CBA pisowskich bojówkach. Budowali mozolnie nastrój grozy, Te łomotania nad ranem do prywatnych domów itp.:)

I teraz cisza, a p. Kamiński pracuje jak pracował. Nowy premier ma pełną świadomość, że pani poseł Sawicka to nie taki wyjątek.
Jakiś bicz na współtowarzyszy i koalicjantów jest konieczny.

A za jakiś czas można będzie wyczytać u tych, co jeszcze nie tak dawno wieszali psy na CBA, hymny pochwalne na jej cześć.:). Na razie taktycznie milczą:).
Nie jest to objaw hipokryzji?

Jestem realistą, nie wierzę w czysty model tzw. normalności(?) bez hipokryzji, jeśli ktoś zna taki niech będzie łaskaw mi go wskazać. Powoływanie się na zasady moralne w tej branży, to kolejny , bardzo nośny chwyt propagandowy-niestety.

Bo etyka to rzecz ważna, lecz w polityce występująca w ilościach raczej śladowych-niestety.
Proszę zwrócić uwagę na aktualne notowania partii.
Poza sporem jest, bez względu na przekonania, że na tle dzisiejszej sceny politycznej PD na tym polu wyróżnia się.
Z poparciem 1%:).
A z polityków np. taki Ryszard Bugaj też jawi się jako człek ze wszech miar przyzwoity. I co? Nie istnieje.

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
I to co piszę, o małym druczku w komencie do p. Lorenzo nie jest wcale takim absurdem:)


Poldku i Panie Lorenzo,

Odpowiem na Panów interesujące komentarze pózniej.

Teraz obowiązki wzywają:)

do rychłego:)


Panie Poldku i Panie Lorenzo,

Widzę, że z tym poszukiwaniem normalności to trochę jak z poszukiwaniem świętego Graala.

Nie jest to problem odnalezienia jakiegokolwiek odniesienia geograficznego czy historycznego.
Poldek chciałby znaleźć go gdzieś w naszych dziejach. Trudna sprawa.
Pan Lorenzo- mniemam euroentuzjasta wskazuje inny trop –jakiś model rozwiniętej demokracji europejskiej.
Ale który?
Każdy wyrósł ze swej tradycji i historii. Mimo iż wszystkie są podobne, to różnicuje je historia i geografia. I nie znajdziemy kraju normalnego, którego wzorzec będzie nam odpowiadał, bo jesteśmy inni. Inaczej ukształtowani.

A na całkowitą uniformizację musimy jednak jeszcze poczekać.

I nie ma to nic do rzeczy poziom cywilizacyjny. I nie ma tu nic do rzeczy znalezienie jakiegoś oryginalnego lub optymalnego rozwiązania ustrojowego. Takiego nie ma. To, co funkcjonuje u nas, funkcjonuje też gdzie indziej.
A każdy kraj ma swoje problemy.
To tak jak z powiedzeniem o dzieciach: większe dzieci, większe problemy;)

Zaprawdę powiadam wam święty Graal nie istnieje:)

I rozumiem pojawiające się hasło: powrót do normalności. I tęsknotę za nią

Powtarzam, co pisałem już wcześniej, normalnie było i za Milera i za Buzka i za innych premierów, w tej krainie geograficznej i w tych granicach państwowych.
I nie znaczy, ze ja to akceptowałem i nie znaczy, że ja usatysfakcjonowany byłem poziomem rozwoju.
Bo na ogół nie byłem. Ale nie histeryzowałem, tak jak i inni nie histeryzowali.

Wówczas poziom emocji publicznej był niski.
Nikt nikomu nie wmawiał, że to Armagedon: walka na śmierć .
Totalna walka totalnego dobra z totalnym złem
Nie utwierdzaliśmy się nawzajem w tym przeświadczeniu.
Bo scena polityczna była normalna. Skomponowana tak jak sceny polityczne w całej Europie.
Czyli była jakaś tam lewica, jakieś tam centrum i jakaś tam prawica.

Po całkowitej kompromitacji lewicy nastąpiła homogenizacji sfery publicznej.
Praktycznie istnieje tylko prawa strona, która zasadniczo niczym się od siebie nie różni.
I stąd to ciągłe stymulowanie publiczności do akcji. Akcji nie mającej nic wspólnego z normalną konkurencją polityczną- konfrontacją programową.

Walczymy o konkretne twarze mniej lub bardziej estetyczne. O formę nie o treść. Odpowiednio stymulowani angażujemy się ponad zdrowy rozsądek

Nie będzie utraconej normalności dopóki nie przywrócimy tej normalności sami w sobie. I nie damy sobie wmawiać, że walczymy o coś. Bo w rzeczywistości walczymy o kogoś.
Amen

Pozdrawiam Panów


Panie Yassa

ja młody jestem ale jak pamiętam armagedon obwieszcza się zawsze gdy rządy w Polsce obejmuje prawica. gdy lewica albo związane z nią środowiska, zawsze panuje “powszechna miłość”.

Sęk w tym, że w Polskiej polityce nie pozwala się zdefiniować interesu narodowego związanego z naszą tożsamością.

Odkrycie tożsamości związane jest z odkryciem prawdy o tym co było i jest. Dopóki istnieją wpływowi ludzie którzy mając narzędzia umożliwiające jej odkrycie dopóty nieodkrywanie tożsamości będzie normalnością i “miłością” a Ci którzy chcą tożsamość określić – > w oparciu o prawdę będą nazywani oszołomami i destruktorami.

Stąd też dla mnie wyznacznikiem normalności jest stosunek do przeszłości. Tak jak dobre dziecko poznaje się po szacunku dla Ojców. Talk polityków pragnących przywrócić normalność po szacunku dla ludzi którzy w HIstorii Polski oddali życie.
Np. żołnierze AK, czy osądzenie zbrodniarzy którzy odpowiadają za śmierć tych którzy walczyli o demokrację którą mamy…. .

Normalność która jesy zdefiniowana przez śWIATłę sutorytety pozwalają na określenie, że zgodne z prawem było uzywanie włądzy przeciw polskiemu społeczeństwu w czasach PRL. Więc o jakiej NPORMALNOŚCI można dziś mówić, gdy normalność oznacza nienormalność.

Pozdrawiam.

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Szanowny Panie Yasso

“Nie będzie utraconej normalności dopóki nie przywrócimy tej normalności sami w sobie” – no przecież o to biega. W Krakowie mawiano jeszcze przy okazji takiej litanii: “I żeby nas różne bajoki na pokuszenie nie wodzily”.

Dzięki za wymianę poglądów

PS. A dlaczego Mad Dog mial Panu coś za zle? Jakoś z Panskiego tekstu i komentarzy powody nie wynikają. Chyba, że te byly od święta:-))


Poldku,

jest dużo racji w tym co piszesz, wszak nie ma co ukrywać, że jesteśmy społeczeństwem post komunistycznym. I trochę się tego wstydzimy starannie się maskując:)
Ale zwróć uwagę, że okres AWSowski zaliczyć możemy do czasów normalnych. Choć nie była to lewica. Natomiast istniała silna lewicowa alternatywa.

Teraz gdy jej nie ma, jesteśmy świadkami histerii właśnie tego społeczeństwa postkomunistycznego.

Tyle na szybko i gorąco.
Szerzej pózniej, ew. odpowiedzi na inne komentarze także pózniej.

Real wzywa!
Nie Madryt, niestety:)

serdecznie pozdrawiam

ps.
bez panie, proszę:)


Panie Lorenzo,

Ja także dziękuję.
Dobro doszli!
W wersji szwejkowskiej, a nie w dosłownym tłumaczeniu z serbsko-chorwackiego:)
Muszę niestety lecieć.

pozdrawiam

Ps.
Mad Dog swoje powody ma:)


Panie Jasso!

Mam wrażenie, że wszyscy według Pana są w jakiś sposób umoczeni w komunie. Chyba niekoniecznie wszyscy. Stąd taka nerwowość różnych Adamów M. czy Bronisławów G. gdy okazuje się, że nie wszyscy tak bohatersko „zwalczali” komunizm.

A co do lewicy w Polsce, to Pan myli postkomunistyczny rodowód i lewicowość. AWS, PO i PiS pomimo mniej lub bardziej prawicowej retoryki są/były lewicowe.

Pozdrawiam


panie Jerzy

To nie chodzi o umoczonych ale chodzi o przedewszystkim moralną i prawną ocenę tego okresu. Natomiast robienie wszystkiego aby prawdy nie można było poznać jest właśnie działaniem przeciw dokonaniu ocen i rozliczeń w kategoriach prawnych i moralnych.

Nie znaczy to, że wszyscy są umoczeni i do “ciupy” mają iść.

Pzodrawiam

************************
“Kto pyta nie błądzi…”


Panie Stanisławie!

Może Pan inaczej odczytał słowa pana Jassy, ale ja go tak zrozumiałem. Dlatego zareagowałem.

A za ujawnieniem wszystkich akt, z danymi agentów jestem jak najbardziej.

Pozdrawiam


Szanowny Panie Poldku i ewentualnie Panie Jerzy

Chciałbym poruszyć kwestią nieco innego wymiaru “normalności”. Idzie mi tę codzienną, acz trwająca bez przerwy od kilkudziesięciu lat. Ta normalnośc to fakt, że nie będę musiał spędzać czasu na bezsensownych bojach z aroganckimi biurokratami, zderzać się z idiotycznymi przepisami prawa tworzonymi przez nie mających pojęcia o meritum polityków. To także szkoła, do której chodzi moja córka, i realizowany przez nia proces kształcenia. I wiele innych rzeczy, które powodują, że ludzie chodzą wkurzeni i nadaja na polityków, którzy najwyraźniej nie wiedzą, jak powinni wypełniać swoją misję. Na dodatek są niekompetentni i nie potrafią korzystać z rad ludzi kompetentnych, lub nie chcą, preferując osobników powiązanych z nimi więzami partyjnymi.

Obywateli mniej już dzisiaj interesują problemy polskiej racji stanu. Dyskusja na takie tematy to jakby spadek po minionym już sluśznie reżymie, kiedy to całym narodem walczyliśmy o pokój (przynajmniej tak głosiła ówczesna propaganda). Kwestie lustracji etc. są niewątpliwie ważne, ale to o czym piszę, rzutuje na samopoczucie ludzi.

Politykom zas najbardziej zależy na dopieprzeniu przeciwnikom politycznym, by tym samym utrzymać się na stołkach lub je ewentualnie zająć. Wplątuja więc ludzi w te swoje gry i gierki i zapominaja o tych drobnych byc może rzeczach, o jakich wspomniałem na wstepie.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo!

Ponawiam pytanie. Czy zgodzi się Pan wystartować do sejmu żeby posprzątać tę nienormalność? Przy okazji będzie się Pan wsłuchiwał w to, co mówią ludzie.

Pozdrawiam


Niestety nie, Panie Jerzy,

jako że kontrakt jakim jestem związany z moim pracodawcą jest określony na czas dość długi. Zbyt wiele pracy włożyłem w to, co od pewnego czasu robię, by zostawiać to teraz. Inną kwestią jest też wynagrodzenie, jakie za moją pracę otrzymuję.

Jak Pan widzi jestem szczery. Nie oznacza to oczywiście, że nie będę pomagał komuś, kogo działanie moim zdaniem będzie szansą na pozytywne zmiany. Zresztą może Pan to zauważyć po mojej dzisiejszej propozycji na txt, traktując ją oczywiście jako początek.

I jeszcze jedno, jeśli idzie o szczerość: nie mam takiego (jeśli w ogóle) doświadczenia politycznego, by sprostać wyzwaniu. Napisałem o tym doświadczeniu (nie moim naturalnie, lecz w sposób ogolny) w komentarzu u Pana Starego.

A tak przy okazji, robiąc to, co robię, staram się przy okazji porządkować ten lekki chaos, z jakim mamy do czynienia. Przynajmniej w mojej branży.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo!

Ja nie szukam 540 doświadczonych polityków, tylko uczciwych ludzi gotowych wygrać wybory i wprowadzić system ograniczający państwo do minimum. Podstawowe kryterium to uczciwość, bo cwaniacy do polityki pchają się sami.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

Pisząc, że jesteśmy społeczeństwem postkomunistycznym piszę tylko, że większość z nas jest mentalnie skażona tym co minęło.

Jak nazwać społeczeństwo które w 50% przyjmuje, argumentację kupy się nie trzymającą, że stan wojenny był zbawienny i konieczny?
Wbrew faktom.
A jest to bezkrytyczne przyjmowanie najbardziej radykalnej, niczym nie popartej wersji historii.
Lecz jeśli połowa akceptuje tak skrajny pogląd, to co z tą resztą?

Nie piszę, że wszyscy, bo to oczywista nieprawda. Piszę o społeczeństwie w swej masie.
Z wszystkimi tego konsekwencjami.
Swoje stanowisko wyjaśniałem już szerzej, wielokrotnie, jeśli wykrzesze Pan w sobie dużo cierpliwość:) to proszę zerknąć:

http://yassa.salon24.pl/30713,index.html

lub tutejsze

http://tekstowisko.com/scroll/52487/z-grzesiem-warto-rozmawiac

pozdrawiam


Poldku,

To co piszesz jest jednym z aspektów sprawy.
Właśnie ten bijący po oczach, postkomunizm mentalny, nie pozwalający na dokonanie uczciwego rozrachunku z przeszłością, promuje w dalszym ciągu konformizm, blokuje niezależność myśli.

Bez oczyszczenia( i nie jestem pewien czy rozliczenie tylko symboliczne wystarczy) trudno nam będzie wyrwać się z tego kręgu bylejakości i bezradności.

Pozdro

Ps.
Brzmi trochę wiecowo, więc może pózniej to rozwinę:).


Panie Lorenzo Szanowny,

Otóż to!
Istotą minionego systemu, była selekcja negatywna, jednostki wyrastające ponad , nie ulegające, krytyczne i niezależne, a wiec kreatywne, były zagrożeniem i siłą rzeczy spychane na margines.

Elity tworzyły osobniki mierne ale wierne. I my w tym trwamy. 20 lat po. Z tym się zgadzam.
I to jest właśnie real postkomunizm.

Nie zgodzę się natomiast z twierdzeniem, mówiąc bardzo skrótowo, że Wildstein blokuje budowę autostrad:).
Wildstein robi swoje, a zastępy urzędników i inżynierów powinny robić swoje. I ich praca nie ma żadnych stycznych.
Poza tym, że Wildsteinem można pokryć, przy okazji, własne niekompetencje.

A to jest już tylko sposób uprawiania polityki.

I jeszcze jedno.
Bardzo mnie cieszy szerokie zaangażowanie w sprawy publiczne. Bo przestrzeń publiczna tworzy system naczyń połączonych. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać.

A Pan chyba z krakowskich stańczyków:)?

Dostrzegam, że niepokojąco bliski jest Panu pogląd Dziennikarza;
...byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna….

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Panie Yasso

Spróbuję w moim komentarzu takźe odnieść się do Pańskich uwag do Pana Jerzego.

Nie ma wątpliwości, że gdzieś bardzo głęboko w podświadomości jesteśmy w jakis sposób zainfekowani cechami homo sovieticus, szczególnie gdy idzie o ludzi w wieku powyżej 50 lat. Sam sie na tym łapię niekiedy, mimo że ponad 20 lat spędziłem za granicą. Choćby w moim przypadku, gdy – by odpowiedzieć Panu, czy jestem krakowskim stańczykiem – usiłuję określić mój punkt widzenia. Na teraz jest to coś (choć zapewne będę jeszcze ewoluował) w rodzaju pragmatycznego cynika z pochodzącymi z młodości naleciałościami romantycznymi. Niezły melanż, prawda, choc nie wiem, czy pozytywny. I do końca prawdziwy, jako iż niezbyt znam metodologię mogąca ułatwić dokładniejsze określenie.

Co do działań Wildsteina i inżynierów: rzecz w tym, moim zdaniem, by działalność pana W. (umownie) nie kierunkowała i nie dominowała nad działalnościa inżynierów. I tu się chyba zgadzamy.

Nie dajmy się jednak zwariować w kwestiach priorytetów czy generaliów. Są bowiem dziedziny, w których takie działania są konieczne, a są inne, gdzie nie. Wymiana bowiem stróża czy pielęgniarki z powodu wyznawanych poglądów (dawniej i dziś) prowadzi do paranoi. Chyba że człowiek wykonujący tę pracę ma na sumieniu przestępstwa kryminalne, a to jest już inna kwestia.

Pozdrawiam z ukłonami


Szanonwy Panie Lorenzo,

cytując Pana Dziennikarza, ja- jako zagorzały czechofil -nie mogłem mieć, rzecz jasna, nic złego, na myśli:).
Choć ja raczej deklarowałbym sie jako zwolennik haskowskiej Prartii Umiarkowanego Postępu(W granicach Prawa):).

Wydaje mi się,ze afera Wildsteina, medialnie w istocie zdominowała pracę panów inżynierów. Ale czy w rzeczywistości też?
Przypuszczam, że wątpię.:)

I tu, muszę się przyznać, że nazwisko i imię tożsame z moim też na niej było. I wcale nie odczuwałem z tego powodu żadnego dyskomfortu, bowiem amnezji nie mam i wiem co w tamtym czasie robiłem:).

Wcale nie sugeruję uczynienie z bufetowej minista obrony.
Tylko pamiętam, że w schyłkowym okresie komuny, na egzaminie dostałem pytanie o humanitaryzm socjalistyczny.
I zadał je( choć naprawdę już nie musiał) szacowny pan profesor, który do dziś uczy młodzież i jest jej autorytetem.
Zatem, nie koniecznie homo sovieticus drzemie , tylko w nas, starszych.

Zachodzi prawdopodobieństwo, że i dziś(może nie aż tak)infekuje się nim, młodszych, nie mających nic wspólnego z komunizmem.

pozdrawiam i lecę, bo robota jest robotą...


Szanowny Panie Yasso

I tu, na końcu Panskiego komentarza, mamy przykład, jak bardzo odchodzimy od homo sovieticus, jako że lat temu …dzieści ktoś mógł powiedzieć, że jesli praca koliduje z przyjemnościami, to odłóż prace na bok:-))

Teraz co do humanitaryzmu socja… czy coś tam (kto mógł wymysleć coś takiego?!). Mam nieprzeparte wrażenie, że oni stworzyli taki kanon pytań, które w ramach odpowiednich przepisów trzeba było zadawać. Takie odklepanie bzdurnych rzeczy, w które tak naprawdę mało kto wierzył. Inna sprawa, że takie bzdury miały zasadniczy wpływ na życie doczesne społeczenstwa. Zgrozą wieje! A czy klucz słów, jaki stworzono przy ocenianiu matur z polskiego coś Panu nie przypomina? Oczywiście pośrednio. Zdaje się, że każda władza kocha wychować obywatela wedle swojego projektu.

I jeszcze co do dyskomfortu, którego Pan nie odczuwał. Czy jest Pan pewien, że podobnie odczucia mieli również inni, którzy przeczytali to nazwisko i że nie miało to jakiegoś, nieznanego Panu, wpływu np. na Panskie życie zawodowe, towarzyskie etc.? Chyba taka możliwość można wziąc pod uwagę. Ale to oczywiście jest już dzieleniem włosa na czworo (uwaga bez żadnej ukrytej ironii).

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Panie Lorenzo,

No i jesteśmy w domu
Bo z kolei Pański post wskazuje jak głęboko tkwimy jeszcze w socjalizmie:)

Bo nie oszukujmy się, w okresie, który ja obejmuję pamięcią, nie
pacyfikowano już niezależnych wyrywaniem paznokci. Stosowano bardziej
wysublimowane środki;
zaszczepiano w świadomości społecznej; nie pójdziesz na wybory- będziesz
miał trudności z otrzymaniem paszportu.
Nie pójdziesz na pochód- nie dostaniesz talonu na malucha.
Nie będziesz współpracował- nie pojedziesz na stypendium.

Cały arsenał, promujący ostrożnych konformistów. Bo, nie aż tak liczyły się kwalifikacje, liczyła się dyspozycyjność:) Miernych, nie wychylających się.

Teraz Pan obnaża tą starą (dawniej też starą:)) metodę w nowych dekoracjach: Czy zdawałem sobie sprawę jak umieszczenie mnie na liście Wildsteina mogło oddziaływać na moją karierę?

Opowiadam: Zupełnie mnie to nie interesowało.
Za to sianie tego strachu przypomniało mi coś:).

W normalnym kraju liczą się kwalifikacje. I jeśli komuś przyszłoby do głowy pozbyć się mnie, i to z bzdurnych, ideologicznych powodów, to poniósłby pewnie wymierne straty.

A ja i tak znalazłbym sobie zajęcie w innym miejscu. Bo nieskromnie twierdzę, że to, co robię robię dobrze. I to się liczy.

Wówczas śmieszyła mnie akcja gazety rodem z PRLu. Była dowodem na to, iż liderzy postępu doskonale zdawali sobie sprawę z realii. Realii, które były i są tematem tabu. Jesteśmy krajem postkomunistycznym, gdzie strach, brak wiedzy i lenistwo tkwi jeszcze głęboko w ludziach.

Drugiej Irlandii na nich nie zbudujemy.

A do tego Pana pytanie, czy zdawałem sobie sprawę jak to może wpłynąć na moje życie towarzyskie, rozbroiło mnie zupełnie:). Gdzie ja żyję?
Moje towarzystwo świetnie wie, co to lista Wildsteina i co zawierała. Bo ono wyrosło już dawno z PRLu, żeby serio brać jakieś mętne medialne insynuacje, zerujące na niewiedzy:)

Kłaniam się nisko

Ps.
A w okresie i w miejscu gdzie studiowałem, nikomu nie przyszłoby do głowy zadawać pytań rodem z lat pięćdziesiątych . Z wyjątkiem Pana Profesora, członka PRONu i uczelnianej egzekutywy partii. Nie był to już rytuał. To był anachronizm:) Ale to już zupełnie inna historia:).


Troche za daleko poszedl Pan w swoim wnioskowaniu, Panie Yasso.

W zasadzie, poza rokiem ’68, ominęly mnie nieprzyjemności związane z zyciem w dawnym reżymie. To raz. Dwa – w Krakowie zycie toczylo się jednak nieco inaczej niż w innych miastach. To miasto bylo tak konserwatywne, że postanowiono zalożyc mu kaganiec w postaci Nowej Huty, a wlaściwie jej mieszkańców, których chciano odpowiedno wyedukować, by z kolei spelnili wiadomoą rolę w rozbrajaniu mieszczaństwa, inteligecji etc. Z drugiej jednak strony Kraków zamieszkiwalo kilkadziesiąt tysięcy po częsci dość radykalnej i na pewno niespolegliwej wobec tamtego reżimu mlodzieży studenckiej.

Przyznam, że nie do końca rozumiem Pański zarzut, jeśli idzie o moje glębokie tkwienie w mentalności socjalistycznej (przynajmniej tak go zrozumialem). Ja tylko zadalem pytanie, czy nie sądzi Pan, iż fakt umieszczenia nazwiska zbieznego z Panskim, mógl teoretycznie wplynąc na Pańską karierę lub relacje towarzyskie, a Pan nie mialby na to żadnego wplywu. I tylko o to chodzilo. Fakt, że mial Pan to w glębokim poważaniu nie zmienia zasadności tego pytania, a juz na pewno, moim zdaniem, nie upoważnia to postawienia takiego zarzutu.

Jak się bowiem okazuje, przynajmniej z relacji medialnych, zdarzylo się, że ludzie poddawani byli ostracyzmowi bez sprawdzenia prawdziwosci czy zasadnosci zarzutów. Ostatnio czytalem o losie pewnego dziennikarza bodaj z Bydgoszczy, który od czterech chyba lat jest bezrobotny, byl poddawany represjom środowisko-towarzyskim etc. Byc moźe to wyjątek, ale się zdarzyl, co uzasadnialo postawienie takiego pytania. Chyba, że jest Pan zwolennikiem teorii o tym, że gdzie drwa rąbią, tam i drzazgi muszą latać.

A pytanie to bylo zwiazane z nieodpowiedzialnym wg mnie sposobem realizacji procesu lustracji, który nna dodatek od lat, a wlaściwie od początku bylo prowadzony tak, jakby ktos chcial go dokladnie zdezawuować.

Pisząc o moich przezwyczajeniach, jakie poniekąd wynikają z dojrzewania w tamtym systemie, mialem na myśli raczej pewnego rodzaju konserwatyzm, który w Krakowie byl elementem stylu życia w tamtych czasach. Czyli generalnie ostrożnosci we wprowadzaniu zmian, unikaniu drastycznych rewolucyjnych rozwiązań tam, gdzie można sprawę zalatwić w sposób lagodniejszy i bardziej przyjazny dla czlowieka. Jednym może się taka postawa podobać, innym nie.

A tym zdaniem to rzeczywiście poszedl Pan dość mocno po bandzie: “Jesteśmy krajem postkomunistycznym, gdzie strach, brak wiedzy i lenistwo tkwi jeszcze głęboko w ludziach”. Ale dyskusja na ten temat wymaga już chyba odrębnego tekstu, jako że fakt iż jestesmy krajem postkomunistyczny (równie dobrze można uzywać sformulowania “postsanacyjnym”, ale jak dlugo?), nie do końca jest równoznaczny z dalszymi Pańskimi stwierdzieniami, a na pewno strach, brak wiedzy i lenistwo nie należą do zasadniczych atrybutów ludzki, którzy żyli w tamtych czasach. Na pewno też nie posuną nas do przodu we wspólnym tworzeniu nowej rzeczywistości. Chyba że to tworzenie zarezerwowal Pan juz tylko dla pokolenia, które na świat przyszlo powiedzmy po roku ’68.

I jeszcze na koniec: owe “wysublimowane srodki”, o których Pan wspomina za moich czasów jeszcze nie byly stosowane. Ale to juz zupelnie inna historia.

Pozdrawiam serdecznie Panie Yasso


Szanowny Panie Lorenzo,

No tak, przeczytałem mój komentarz i rzeczywiście mógł Pan go odebrać osobiście.
Nie miałem zamiaru Pana obrazić, przepraszam. Pisałem o problemie.

Nie mogę zaprzeczyć, że lista Wildsteina spowodowała spore zamieszanie. Że zaszkodziła wielu uczciwym ludziom. Ale proszę zwrócić uwagę na casus prof. Staniszkis, którą Jacek Żakowski poinformował życzliwie, iż znajduje się na liście sbeckich agentów.
Pani profesor szybko zorientowała się, że to nie zupełnie tak.

Ale pewnie nie miało tego szczęścia ,tysiące innych ludzi po przyczepieniu temu dokumentowi etykiety listy kapusiów.
Mogli czuć się potwornie.

A wszystko mogło być szybko wyjaśnione. Mogło, gdyby media były niezależne i pluralistyczne.
A tak, interes polityczny, tych którzy od początku przeciwni byli lustracji zwyciężył. Prawda o tym, czym w rzeczywistości była ta lista, nie mogła się przebić do powszechnej świadomości.
Według mnie to właśnie zaszkodziło tym ludziom.

Groteskowy był przypadek Andrzeja Szczypiorskiego; szydzącego z lustracyjnych zapędów bezlitosnych. Wśród oklasków rozradowanych przedstawicieli elity intelektualnej.
Wykpiwał on, który donosił na swego ojca. On będący pózniej bohaterem donosów swego syna TW. Pawła:)

Gdyby chcieć opisać wszystkie manipulacje jakie wówczas stosowano, żeby odpowiednio nastroić publiczność zabrało by to wiele miejsca.

Można twierdzić, że Polska jest postendecka tak samo jak można twierdzić, że jest post jagiellońska:)

Ale to akurat nie ma bezpośredniego wpływu na dzień dzisiejszy.

A to, że jest postkomunistyczna- ma.
Nadal istnieją pewne mechanizmy charakterystyczne dla Polski sprzed roku 89. One blokują szybsze powstawanie autentycznych instytucji państwa demokratycznego i mają przełożenie na nasz rozwój. Ale już o tym pisałem(link w komencie do Pana Jerzego).

Można też oczywiście twierdzić, że jesteśmy już demokratycznym państwem prawa, jak sądzą niektórzy, myślący życzeniowo.
Lecz to tylko zamiatanie pod dywan i przymykanie oczu, które doprowadziło do stanu w którym jesteśmy dziś.
Naprawdę jest Pan tym stanem ukontentowany?

Nie jestem zwolennikiem rewolucji.
Ale rewolucje wybuchają samoczynnie, gdy polityka rozmija się lub jest sprzeczna z aspiracjami społecznymi. Niezależnie od naszej woli.
I gdy nie ma wentyla (tym wentylem są wspominane już, autentyczne i sprawnie działające instytucje państwa demokratycznego)
I gdy policja słaba:)

Ale to rzeczywiści tematy na inne notki.
Dziękuję Panu za ciekawą rozmowę i przepraszam, kiedy potoczyła się ona zbyt ad personam. Gdy się zagalopowałem:)

Pozdrawiam

Ps.
Kraków darzę wyjątkowym sentymentem, bywam tu często i znam nienajgorzej. Proszę zwrócić uwagę, ile postaci z tego miasta pojawiło się w tym wątku:). Niezle rozrabiają:)
A jako, żem kongresowiak to czasami muszę sobie pożartować z galicjan:) To jest silniejsze odemnie:)


Szanowny Panie Yasso

Nie przesadzajmy z tym obrażaniem, po prostu odebralem Pański komentarz niezbyt w zgodzie z jego intencjami:-)

Ma Pan wiele racji, w tym co pisze, jednak by odnieść się do szczególów, a Panu nie uchybić, zrobię to dopiero jutro, bo czuję,iż nadszedl czas na ostatniego papierosa podczas wieczornego/nocnego spaceru z psem. To “czuję” jest eufemizmem, jako że ten jamnik jest zwyklym tyranem. I pomyśleć, że to pies córki:-))

Pozdrawiam i do jutra


Panie Jasso!

Społeczeństwo było w 100% postkomunistyczne, ale powoli wymiera ta jego część, która za komuny była świadoma.

Jak nazwać społeczeństwo, w którym sprzedaje się historie wpadnięcia w ręce wroga i współpracy z nim w niewoli, tak jakby się było bohaterem? (To o „starej” demokracji na wyspach.)

Reszta myśli.

Proszę sobie wyobrazić, że przeczytałem oba teksty i zgadzam się z Panem. :)

Pozdrawiam


Panie Jasso!

scroll

Otóż to!
Istotą minionego systemu, była selekcja negatywna, jednostki wyrastające ponad, nie ulegające, krytyczne i niezależne, a wiec kreatywne, były zagrożeniem i siłą rzeczy spychane na margines.

Niestety, nigdzie nie promuje się twórczego podejścia, chyba że jest ono ograniczone do bardzo wąskiego zakresu, a poza tym jest się bardzo zachowawczym.

Elity tworzyły osobniki mierne ale wierne. I my w tym trwamy. 20 lat po. Z tym się zgadzam. I to jest właśnie real postkomunizm.

A istnieje jakiś teoretyczny postkomunizm, żeby „dobrą” teorię oddzielać od złej praktyki?

Nie zgodzę się natomiast z twierdzeniem, mówiąc bardzo skrótowo, że Wildstein blokuje budowę autostrad:).
Wildstein robi swoje, a zastępy urzędników i inżynierów powinny robić swoje. I ich praca nie ma żadnych stycznych. Poza tym, że Wildsteinem można pokryć, przy okazji, własne niekompetencje.

A jeśli on blokuje?

A to jest już tylko sposób uprawiania polityki.

Z obu stron.

I jeszcze jedno.
Bardzo mnie cieszy szerokie zaangażowanie w sprawy publiczne. Bo przestrzeń publiczna tworzy system naczyń połączonych. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać.

Pan Lorenzo postanowił przeczytać moje przemyślenia opublikowane w salonie24, więc bardziej poświęcić się nie można.

Pozdrawiam


Panie Lorenzo!

germania

[…]Przyznam, że nie do końca rozumiem Pański zarzut, jeśli idzie o moje głębokie tkwienie w mentalności socjalistycznej (przynajmniej tak go zrozumiałem). Ja tylko zadałem pytanie, czy nie sądzi Pan, iż fakt umieszczenia nazwiska zbieżnego z Pańskim, mógł teoretycznie wpłynąć na Pańską karierę lub relacje towarzyskie, a Pan nie miałby na to żadnego wpływu. I tylko o to chodziło. Fakt, że miał Pan to w głębokim poważaniu nie zmienia zasadności tego pytania, a już na pewno, moim zdaniem, nie upoważnia to postawienia takiego zarzutu.

Właśnie o postawienie tego pytania idzie panu Jassie! Gdyby pan zapytał czy bardzo dużo go kosztowało bycie wiernym swoim zasadom, w sytuacji trafienia rykoszetem, to byłaby inna rozmowa. Mam tylko wrażenie, że pan Jasso myli obawę o siebie, dość powszechną, z pójściem na współpracę w wyniku tej obawy.

Jak się bowiem okazuje, przynajmniej z relacji medialnych, zdarzyło się, że ludzie poddawani byli ostracyzmowi bez sprawdzenia prawdziwości czy zasadności zarzutów. Ostatnio czytałem o losie pewnego dziennikarza bodaj z Bydgoszczy, który od czterech chyba lat jest bezrobotny, był poddawany represjom środowisko-towarzyskim etc. Być może to wyjątek, ale się zdarzył, co uzasadniało postawienie takiego pytania. Chyba, że jest Pan zwolennikiem teorii o tym, że gdzie drwa rąbią, tam i drzazgi muszą latać.

Po pierwsze, nie jest Pan w stanie sprawić, że ludzie nie będą padać ofiarą pomówień. To działało od zawsze. Proszę obejrzeć dowolny film policyjny jak się nakłania bandziora do współpracy: „…bo rozpuścimy plotkę, że z nami współpracujesz.”

Po drugie, gdzie byli ci wszyscy obrońcy niesprawiedliwie lustrowanych, gdy gość był bez pracy? Może ma jeszcze inne rzeczy za uszami, a może ma taki charakter, że wywalą go z każdej roboty pod byle pretekstem? Sprawdził Pan wszystkie okoliczności? Bo mnie to śmierdzi. Na kilometr.

A pytanie to było związane z nieodpowiedzialnym według mnie sposobem realizacji procesu lustracji, który na dodatek od lat, a właściwie od początku było prowadzony tak, jakby ktoś chciał go dokładnie zdezawuować.

A jest jakiś proces lustracji? Bo jakoś go nie widdać…

[…]A tym zdaniem to rzeczywiście poszedł Pan dość mocno po bandzie: „Jesteśmy krajem postkomunistycznym, gdzie strach, brak wiedzy i lenistwo tkwi jeszcze głęboko w ludziach”. Ale dyskusja na ten temat wymaga już chyba odrębnego tekstu, jako że fakt iż jesteśmy krajem postkomunistyczny (równie dobrze można używać sformułowania „post sanacyjnym”, ale jak długo?), nie do końca jest równoznaczny z dalszymi Pańskimi stwierdzeniami, a na pewno strach, brak wiedzy i lenistwo nie należą do zasadniczych atrybutów ludzi, którzy żyli w tamtych czasach. Na pewno też nie posuną nas do przodu we wspólnym tworzeniu nowej rzeczywistości. Chyba że to tworzenie zarezerwował Pan już tylko dla pokolenia, które na świat przyszło powiedzmy po roku ’68.

Tylko z jedną rzeczą mogę się zgodzić: nie ma związku pomiędzy komunistyczną przeszłością kraju, a małością większości ludzi.

Sanacja nie była idealna, niemniej to co zostało zrobione wtedy skutkowało jeszcze przez jakiś czas po II wojnie światowej. W tej chwili nie widzę wielu ludzi, których można uznać za „obciążonych” w tamtym stylu. Zatem argument Pański jest słaby.

Niemniej pozdrawiam


Panie Jasso!

To może Pan też przeczyta to i owo w salonie (http://wdrugastrone.salon24.pl) i potem strzelimy tutaj jakąś twórczą dyskusję z prawyborami do sejmu połączoną?

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

Przede wszystkim jestem pod wrażeniem, że Pan przebrnął przez mój wpis salonowy, i piszę to bez kokieterii.
Miałem ten stream of consciousness przeredagować, ale się poddałem i odpuściłem:).

Jedna uwaga; to co piszę odnosi się do krajan tu i teraz, a nie Polaków w ogólności.

Odpowiadam zatem:

Ad1.
Chodzi o co innego; o blokowanie kreatywności i niezależnej myśli. A to jest immanentną cechą systemów totalitarnych.
Nie o wspieranie tych wartości idzie, bo to już inny problem.
Pana kategoryczny ton budzi mój sprzeciw, cała bowiem gospodarka wolnorynkowa i postęp naukowy opiera się właśnie, na ich stymulowaniu.

Ad.2
Postkomunizm jest pojęciem występującym tylko praktyce, wątpię żeby miał jakieś teoretyczne podstawy na których mógłby się opierać:)

Ad.3
I tu jest sedno sprawy. Cechą ustrojów totalitarnych jest dążenie do ogarnięcia i przejęcia kontroli nad całym życiem społecznym. We wszystkich jego przejawach.
Tak więc, to na co Pan zwraca uwagę jest typową resztówką post komunistyczną.

Niech, mówiąc umownie, Wildstein robi sobie politykę, a inżynierowie budują autostrady.
W normalnym demokratycznym społeczeństwie są to dziedziny od siebie niezależne.

A jeśli piszę, że jesteśmy społeczeństwem postkomunistycznym właśnie mam na myśli to, że mimo, iż nominalnie jesteśmy demokratycznym państwem prawa, to w rzeczywistości, co widać nieuzbrojonym okiem, każda następująca władza polityczna dąży do zawładnięcia wszelkich dostępnych sfer życia publicznego.

Dziś też!
Nawet ta, bezkrytycznie opiewana przez niektórych, PO swoich ludzi umieszcza już nawet w kanalizacji:)
Myśli Pan, że w i tej dziedzinie PO, też dysponuje najlepszymi fachowcami?:)

A czymże jest nowa ustawa medialna, jak nie odbijaniem mediów z rąk poprzedników?
Czymże jest mianowanie swych ludzi na stanowiska w, zdawać by się mogło miejscach od polityki tak odległych, jak spółki Skarbu Państwa czy najprzeróżniejsze fundusze?

Nie, podziałem łupów?

I nie oszukujmy się, nie kwalifikacje są tu czynnikiem decydującym:).
To jest ten postkomunizm, o którym piszę. To jest ten hamulec!

I, to skutkuje tym, jak już kiedyś pisałem, że dziś wąchamy spaliny z wyprzedzającej nas czeskiej skodovki, a jutro będziemy wąchali spaliny z rumuńskiej dacii.

Pozdrawiam

Ps.
Za linka dziękuję, przeczytam.


Szanowny Panie Jerzy

Śledząc dzisiejszy tok Pańskiego rozumowania chyba jednak przesunę lekturę na czas nieokreslony.

Klaniam pięknie


Panie Jasso!

1. Wrogiem twórczego myślenia nie jest system tylko ludzie przeciętni. System sam z siebie nic nie zrobi. Natomiast człowiek przeciętny i mało twórczy zrobi wszystko, żeby człowieka twórczego wyeliminować. Jeśli Pan sobie zażyczy, to mogę poddać analizie mechanizmy zachodzące w przeciętnej głowie w zderzeniu z osobą twórczą lub podać kilka przykładów z życia własnego.

2. Dlatego nie ma sensu pisać o realnym postkomunizmie.

3. Tyle, że unia europejska dąży do tego samego (słynne regulacje dotyczące krzywizny banana), więc może jesteśmy społeczeństwem przed-unijnym?

4. Każde grabie grabią do siebie. Czym się tutaj zajmować? A na marginesie, jest to najlepszy dowód jak daleko odeszliśmy od sanacyjnego myślenia w kategoriach państwa. (To coś dla pana Lorenza.)

Pozdrawiam


Panie Jerzy, bardzo proszę mnie nie wkręcać,

bo oczywiście Pan sobie żartuje?

Ale odpowiem, bo może zabłąkać się tu ktoś, kto nie zna się na żartach:)

1. System o którym piszę to nie teoretyczny model, pusta idea- to, o ile sobie Pan przypomina, projekt realizowany w rzeczywistości przez ludzi. I dalej już chyba się zgadzamy:)
2. Zadziwiające twierdzenie: nie ma sensu pisać o czymś, bo to nie ma lub ma bardzo skąpą literaturę.:) A może właśnie dlatego należy o tym pisać?:)
3. Z tą Unią, to jak z grabiami- stosuje Pan proste paralele:), o tyle oczywiste co nieprawdziwe. I dlatego wyjaśniam też prosto, bo może Pan nie jest zorientowany w rolniczym trudzie: grabie nie są jedynym narzędziem używanym w polu. Żeby ich użyć należy niezle się namęczyć: zastosować wiele innych narzędzi, wykorzystać swoją wiedzę i ciężko pracować. I dopiero wówczas okazuje się jak wspaniale te grabie grabią do siebie.:)

Pozdrawiam ciepło

Ps. O endecji, pst! ani słowa, temat zarezerwowany dla Pana Lorenzo:).


Drogi Panie Yasso

ta endecja byla tylko – przyznam dość dowolnym – przykladem tego, co bylo przedtem, by calą resztę kodyfikować potem jako “post”. Może być więc też postromantyzm, postpozytywizm, postfranciszkanizm (od epoki Franciszka Józefa, do któreo, jak Pan wie – wielce jestesmy w Krakowie przywiązani) etc.

Klaniam z szacunkiem

PS. A że wracamy jednak do pewnej normalności, to swiadczy o tym nasza wymiana poglądów pod tym tekstem na txt, która – choć może się mylę – bylaby jednak nieco utrudniona w innych miejscach czy czasach.


Panie Lorenzo Szanowny,

doskonale rozumiem:)
Też nie omieszkałem, sobie z tej postendecji pożartować u Pana Marka Ołżyńskiego

pozdrawiam


Subskrybuj zawartość