Pino & MAW – Legenda o świętym Jerzym [część pierwsza]

Dawno, dawno temu, kiedy nie było jeszcze Internetu, komórek i globalnego ocieplenia, żył sobie w jamie, położonej opodal Grodu Kraka, Smok. Nieduży był on i całkiem sympatyczny w sobie, dziewic nie pożerał, zadowalając się wielbłądami, (które Krak mu dostarczał, na Żabim straganie od Kleparskich przekupek je nabywając).

Sława onego gada sięgnęła daleko poza kraj Wiślan. Nie brakło też rycerzy, chętnych na pojedynek ze smokiem. A nie była to rzecz prosta, bestia albowiem była bojowa, a przy tym oczytana. Nieraz tedy bywało, że w samym środku boju zielony gad zadawał podstępne pytanie – a to o stolicę Asyrii, a to o wagę jaskółki w locie, a to o kielich świętym Graalem zwany. A któren rycerz odpowiedział „eee ?”, co przy którymś pytaniu niezawodnie następowało, ten pacnięty gadzim ogonem, lądował aże na Dębnikach. Po czym ochota do boju przechodziła zdzielonemu, jako nożem uciął.

Rozniosła się tedy opinia, iże rycerz, co w szranki ze smokiem stanie – nie tylko sprawny, ale i w gębie mocny być musi. Najlepiej zasię, by nauki pobierał, które w tajniki duszy wgłębić się pozwolą.

Choć i to sukcesu nie gwarantowało, bo trzeba wam wiedzieć, że Smok trzymał przed jamą czarnego bażanta, z którym żył w przyjaźni i nieraz z nim o podobnych sprawach dyskutował. Po prawdzie, to najpierw owe stworzenie zjeść zamiarował – ale kiedy bażant spojrzał nań stanowczo, łagodnie, bez lęku (i zaczął prawić o dziwnej, wschodniej nauce, która wszelkiego stworzenia zabijać nie dozwala), to Smok wzruszył się i bażantowi życie darował. A ten przydawał mu się w sporach z rycerzami, jako dysponujący wiedzą wręcz omnipotentną w tematach niektórych, Smokowi obcych raczej.

Aż dnia pewnego Bramą Grodzką wjechał kolejny rycerz. Zakuty w blachy i z czerwonym krzyżem na białej tarczy. Odziany był nie tylko w zbroję, ale i w spódnicę kraciastą.

- Państwo Mieszkańcy! Chciałbym wiedzieć, gdzie gada straszliwego, zwanego Smokiem, najdę? Pozdrawiam – zahuczał rycerz, uprzejmie unosząc przyłbicę. (Słowiańską mową władał on płynnie, a wszak z wyraźnym celtyckim akcentem mówił).

Tubylcy jamę czym prędzej mu wskazali, licznych przestróg na drogę udzielając.

- Gadzina to zmyślna, równie sprawnie ogonem jak i językiem obraca.

- Jeszcze się taki nie nalazł, któren by go przedysputował.

- Nie daj Swarożyc, abyście o dziejach Słowian spierać się mieli, przegadać go bowiem niepodobna.

- Państwo Mieszkańcy! – ozwał się rycerz. – Nie takie potwory grasują w naszych jeziorach. Niestraszne mi wszak one, bom w teologii uczony. Pozdrawiam!

C.D.N.

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Już wiem!

To o moim ulubionym rycerzu Dandysie, co to z miasta Dandi pochodzi!

A kto wygra, proszę duetu? I czy będzie happy-end?


Nie psuj zabawy,

uśmiechaj się enigmatycznie, jako i my to czynimy.

“Gdy spał
mój patron
święty Jerzy
z chorągwi jego
zrobiłem
czerwony wsyp
blachę groźną
chłopu dałem
na pokrycie stajenki
smoka
w krowę zamieniłem
czasem
siarką buchającą”

Harasymowicz


Pino :)

ten dział to przegląd sporów i waśni na blogu u Jaśnie Panny

Pozdrawiam serdecznie
wielu życzliwych bażantów u boku życzę


Łoooooomaaaaatkooooo!!

Rycerz ten Georgos rolnikiem zwany?

Pino, nieźle, jak na przyszłego historyka:)))))))


blee

.


Pani Dorciu!

Przyszłego historyka i teraźniejszego politologa :))) Co do gatunku, to piszemy w since fiction, ma się rozumieć.

Ale co my się tu sadzimy… Autentyczne komentarze w Twoim wątku biją satyrę na łeb… warzywa kupowane w kasynie! :D

Pozdrawiam


Przepraszam za ominięcie szanownej/go MAW

Twój udział niewątpliwy tu jest!

A więc: nieźle, jak na aktualnego politologa!!!

A u mnie – perły prawdziwe!!!

Zapraszam do kasyna po witaminki na niedzielny obiad !!!


Przeczytałem boczek

i nie jestem w stanie podjąć pracy.
Chyba wystąpię do wydawcy (Dandi University Press) o odszkodowanie.

Nie żartuję.


Ludzie!

Myślicie, że psychiatra to nie ma życia prywatnego? Wystarczy pójść na urodziny, a tu symulanci się mnożą... niczym króliki, psiakrew.

P.S. Dorcia, to jest rodzaj raczej mężczyźniany, aczkolwiek panienka… (bo z września).


Kurde, nastukaliście tych części

jedna powieść, druga legenda, kiedy ja to mam czytać, no?

pzdr


Subskrybuj zawartość