Żegnaj, TXT

Początek tego roku upływa mi pod znakiem rozmaitych pożegnań.

Najpierw przyjmowałam to z bólem i niedowierzaniem. Czemu, czemu tak? Temu, temu tak, jak zaśpiewał Kelus. Może to jakaś złośliwość Wszechświata, może zwykły przypadek, paskudne zbiegi okoliczności.

A może normalny fragment układanki, z którym należy pogodzić się, jak z każdym innym.

Nie mam nic wspólnego z buddyzmem, ale pewnych jego założeń przestrzegam odruchowo. Pasują mi, zwyczajnie.

Jak wiecie, nie było mnie przez większość 2009 nie dlatego, że się obraziłam, albo poszłam na pocztę i świetnie się tam bawiłam w uroczym i dystyngowanym towarzystwie. Nie odeszłam, zaledwie zniknęłam. I cały czas patrzyłam, co się dzieje. Teraz widzę powtórkę z rozrywki…

...Będąc w pełni władz umysłowych i zdrowia psychicznego, mówię tym razem: BYE.

Wbrew temu, co uważają Referent z Sergiuszem (widzę, że yassa się przyłączył, ale nawet nie zamierzam więcej otwierać tego wątku), jestem dużym chłopcem i się nie obrażam. Rozumiem, do czego to wszystko zmierza, jaką macie, Panowie, koncepcję rozwoju portalu. Wasze święte prawo. Święte prawo gościa wyjść z lokalu, w którym traktowany jest gorzej od psa.

Zmieniajcie świat i Polskę, kochani Ludzie Polityczni! Piszcie poważne teksty, napawajcie się własnym kunsztem retorycznym, po raz 826 jęczcie, że nie ma lustracji, a nasza armia nie dysponuje odpowiednim uzbrojeniem, by zbombardować na przykład Kaliningrad. Głoście kazania urbi et orbi.

Był potrzebny Grześ i Gretchen, by przetrwać najgorszy okres posuchy w zeszłym roku. Była potrzebna Pino, żeby na jesieni przeprowadzić udaną rewitalizację. Czarnuchy zrobiły swoje, czarnuchy mogą odejść. Cóż takie głąby wiedzą o sposobach zmiany Konstytucji?

Dla was troska nad losem świata, dla nas wódka w majowym Lublinie. Fair deal.

Kto chce, ten mnie znajdzie zawsze na (tylko ostrzegam! tam grasuje straszliwy satanista Docent Stopczyk!).

I tak twierdzę, że TXT jest pińcset razy lepsze od Speluny i Poczty. Za wszystko, co było dobre, wielki wam szacunek, Sergiuszu, Igło i Jacku. O złym zapomnijmy, świat idzie do przodu.

Na koniec – cóż innego, jak nie powódź wierszyków i jutubków?

The art of losing isn’t hard to master;
so many things seem filled with the intent
to be lost that their loss is no disaster.

Lose something every day. Accept the fluster
of lost door keys, the hour badly spent.
The art of losing isn’t hard to master.

Then practice losing farther, losing faster:
places, and names, and where it was you meant
to travel. None of these will bring disaster.

I lost my mother’s watch. And look! my last, or
next-to-last, of three loved houses went.
The art of losing isn’t hard to master.

I lost two cities, lovely ones. And, vaster,
some realms I owned, two rivers, a continent.
I miss them, but it wasn’t a disaster.

– Even losing you (the joking voice, a gesture
I love) I shan’t have lied. It’s evident
the art of losing isn’t hard to master
though it may look like (Write it!) like disaster.

Drzewa żywą krwią wzbierają i bolą
Zielona kukułka w wiklinie
Gryziony pęd zapiecze w ustach gorzką solą
Gdy gardło wieczoru milknie

Sztylety zabijają rzekę po kryjomu
Tętno wody stygnące i sztyletów poślizg
Na lasu zwęglonych ramionach
Gaśnie pejzaż naszej miłości

Luizo mnie tu wszystko do łez do krwi znane
Każdy znak na metalu i niebie rozumiem
Popatrz to nasz sekretny alfabet składany
W pejzażu zagrożonym mieczem i piorunem

Byli tacy co rodzili się
byli tacy co umierali
byli też i tacy, którym to było mało

o feudalna właścicielko naszych dni i nocy
łasico cmentarna, zjadaczko ostatniego potu
panno tatarskich, zazdrosna wszystkich narzeczono
mącicielko wody, lubieżna kusicielko
grzybie piwniczny, jadzie mityczny, wczesna trucicielko
założycielko rodu borgia, muzo getta, wieżo z kości
arko z kości, bramo z kości, różo z kości
rdzo trawestująca, palmo niecierpliwości
w ogonie pawia ukryta ciemna maszynerio
do pół masztu opuszczona niechybna bandero
iskry i morskich latarni gasicielko, szumie głuchy
ty, co zboże pozwalasz źrałe
i oziminy wiotkiej piękną niewiadomą

kto ci dał do ręki ostrą broń, zwyczajna ty wariatko!

To jest dom, który zburzył Jack
to jest punkt, skąd na tamten brzeg
chciał przejść Hans – jeden strzał i schlus
a to jest mur, który Iwan wzniósł
poczucie winy doskwierało mu widocznie
kiedy wznosił ten mur
bo zastosował skromny szary beton
i pól minowych koncepcję dyskretną

Mur ten (a) nudzi, (b) straszy ponuro
pod nim kolczasty drut jak włóczka, którą
babunia cerowała skarpetki na pięcie
lecz drut nie do robótek – wysokie napięcie
za murem flaga na wietrze się miota
a na niej cyrkiel w towarzystwie młota
obwieszcza na tle żółci, czerwieni i czerni
ziszczenie się snów masonerii

Czujne lornetki volkspolicji
z wież rozglądają się po okolicy
i wschód, i zachód przedstawiają widok
godny uznania: ni jednego Żyda
z tych, którzy razem tu żyli i marli
jednych na zachód pchnął pociąg do marki
drudzy do Marksa poczuli popęd
mur nie pozwolił im zejść się z powrotem

Przyjdź pod ten mur, jeśli źle ci tam, gdzie jesteś
to próbka tego, jak wygląda kosmiczna przestrzeń
w której życia brak – na pewno
a jeśli co ginie – to przedmiot
przyjdź na tę obojętną na pokój czy wojnę
zakrzepłą wersję “albo-albo” tak spokojnie
przecinającą dzielnicę, gdzie w pustce
pustka odbita, jak w pękniętym lustrze

Dzień tu smutny, po nocach reflektorów światło
przecina duszne powietrze i łatwo wykazuje
że jeśli ktoś tu krzyknął znów
to nie z przyczyny złych snów
bowiem sny nie są tutaj takie złe – najwyżej mokre
od krwi kogoś jak ty, kto próbował samotnie
włóczyć się gdzie nie trzeba, po czym w jego głowie
sny zastąpiono ołowiem

Przyjdź pod ten mur – wydanie i lepsze i nowsze
murów rzymskich czy chińskich, ich starte trzonowce
zazdroszczą kłom stalowym, które mierząc w niebo
błyszczą świeżo obmyte z krwi twego bliźniego
świergot ptaka wdzięczniejszą byłby kołysanką
lecz jeśli masz coś przeciwko skrobankom
lub konowałom, którym słono trzeba płacić
przyjdź pod ten mur popatrzeć

Świergot ptaka wdzięczniejszą byłby kołysanką
lecz jeśli masz coś przeciwko skrobankom
lub konowałom, którym słono trzeba płacić
przyjdź pod ten mur popatrzeć

Żegnaj przyjacielu, do widzenia,
Drogi mój, od krwi serdecznej bliższy.
Ta rozłąka w ciemnych przeznaczeniach
Obietnicą połączenia błyszczy.

Żegnaj bez uścisku dłoni i bez słowa.
Nie martw się, cień smutku z czoła przegoń.
W życiu ludzkim – śmierć to rzecz nie nowa,
A i życie samo – nic nowego.

:)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bażancie

Smutno mi.
Sif.


Uśmiechnij się, Bażancie,

my żyjemy. Było pięknie.

Jednou na sto let zazrak se kona, zazrak se kona


Pięknie, pięknie


I jak mam się martwić,

skoro dzięki temu całemu bałaganowi miałam zaszczyt poznać Ciebie i sporo innych zajebistych osób?

Machnijmy na to ręką
Biegnijmy jak Cybulski
Żegnajmy się piosenką
Jak Anna, jak Wokulski

Jeśli zdołamy wskoczyć
Ostatni złapać drążek
On w przyszłość się potoczy
Powoli, bez obciążeń

Lokomotywa puści
Ogromne kłęby pary
Dosypie węgla palacz
Zapłoną jasne flary (...)

Napisała Pino MC, w jednej z najbardziej chujowych chwil swojego życia


Dobrze, że coś zostaje :)

Coś całkiem realnego przecież.

Masz tu mojego ulubionego Żyda.


Ciekawe..

...w jednej z najbardziej chujowych chwil swojego życia

Uprasza się – przez przesady.
Bo wyjdzie tak jak tu.


Właśnie

czytam to: http://tekstowisko.com/gretchen/59148.html

Jak to było? Wszystko ma swój koniec, nawet wąż zaskroniec? :)

Słuchaj, wiesz, jak potwornie żal mi było opuszczać Raszyńską? Przyjeżdżałam sobie z Mariensztatu na Ochotę niemalże do matury…

Ale przecież wszystko istnieje, jak mawiała Zuz. Nic się tak naprawdę nie kończy, czas jest kołem, a Ziemia stoi na żółwiu. Ty idziesz do teatru, ja kupiłam puszkę pomidorów i zaraz będę sporządzać obiadek. Całe szczęście, że moja kuchenka nie stanowi dla mnie wyzwania intelektualnego.

Fajnie śpiewa jewrej, kiedyś miałam sporo takiej muzyczki na żywo i z gitarą, w tej mojej pierwszej szkole. No właśnie, Żydzi, to są dopiero mistrzowie sifania nad utraconym miasteczkiem Bełz. Jak przyjedziesz do Krakowa, to sobie posłuchasz różnych takich w moim kabarecie.

Hebrajski jest trudny, ale życie też, aczkolwiek w życiu występują jakieś samogłoski. Nesz gadol haja szam…

P.S. Igło – mogłam bez problemu opisać moje przykre wspomnienia z okresu marzec-wrzesień 2009. Tamtych, z grudnia 2008, nie opiszę. Nigdy.


Pino

Trudno mi się odnieść do tych dat.

Co do Docenta to Magia napisała.

Co do tego, co ja tobie osobiście mogę napisać, to mogę krótko albo długo, na forum i na priwie.

Czyli masz 4 możliwości do wyboru.


Ile razy mam tłumaczyć,

że nie chodzi wcale o Docenta? To, że go bardzo lubię, to moja prywatna sprawa. To, że bywa potwornie wkurwiający (choć nie dla mnie), to sama pierwsza przyznam. Pytanie tylko, w czym lepsze są przysrywki Nicponia i referenta od stopczykowych? Yassy nie liczę, on jednak trzymał klasę, więc się nie zgadzam z Grzesiem, który go podał za przykład negatywny.

Chodzi o, wielokrotnie wyszydzane tutaj, klimat i atmosferę. Co ja poradzę, że widzę obecnie taki sif, jaki pięknie opisał Josif w tym wierszu, który wkleiłam do posta?

Przepraszam, ale nie wybieram żadnej możliwości. Kłopot w tym, że jak podejmę decyzję, to już się jej trzymam, choćby skały srały. Nic się nie da zrobić.

Pozdrawiam Igło.


Nie dane nam było

Żegnam cię Piniu.
Miło było poznać.


Nie rozumiem?

A gdzie ja napisałem, że chodzi o Docenta?

Podziwiam też nieodwołalne&zasadnicze decyzje.
Takie ostateczne.

Całe moje życie jest ich pełne.
Bardzo ciekawe.
Tylko nie dla mnie.
Bo ja lubię pod kocykiem tv oglądać.
A panienka mnie budzi.

Noo..


Faktycznie

Teraz idę do teatru.
Wracam za pięć godzin. :)


Pino,

strasznie się nakręciłaś, a ja zupełnie nie rozumiem powodów tego dramatu.
Jakby przekroczone zostały granice realu z wirtualem.

Dzisiaj byłem świadkiem niebywale jajecznego wydarzenia, które skomentowałem;
będę musiał opisać to na moim blogu w My Space.
Co potraktowane zostało jako niezły bon mot…

Bo w końcu kto poważny prowadzi bloga?

Piszesz, że się do czegoś przyłączyłem?
Rzeczywiście tak to może wyglądać.
Ale od zawsze byłem przeciw banowaniu i kasowaniu kogokolwiek.
Dziś tylko, jak zwykle troszkę się podśmiewałem…

Nigdy nie dążyłem do dominacji politycznej czy ideologicznej.
Jeśli już, to byłem za dominacją mających coś ciekawego do powiedzenia…
niekoniecznie najmądrzejszego, ale własnego, niepowtarzalnego.

Jeśli komuś się wydaje, że blogosfera jest domeną uczonych dysertacji z przypisami i bibliografią, to grzeszy.:)

I tyle.

Przyznam się, że najpiękniejszy, dla mnie. okres TXT przypadał wówczas, gdy gros tu piszących stanowili ulubieńcy Pani Renaty.
Gdy nie byłem tu ogólnie lubianym, a publika, mimo wieku i wykształcenia była tu taka dziecięco wspaniała, że ani myślałem o ewakuacji.:)

Tak jak po pierwszym exodusie pisałem, że to miejsce i Mada i Stopy i Pocztowców, tak teraz powtarzam; to jest głownie Twoje miejsce, tak jak Gretchen i Grzesia.
Dzięki Wam tętniło ono życiem.

Nie dzięki Referentowi i mnie.
Referent Bulzacki i moja osoba to absolutny margines.
Sympatie i antypatie adminów nie mają tu nic do rzeczy.

Jedynym problemem jest tu, jak w życiu, umiejętność wyhamowania przed kraksą.
Zdziwisz się pewnie że właśnie ja to piszę, ale doskonale zdaję sobie sprawę gdy zbytnio docisnę gaz.
Dziś, jak widzę, znowu zbyt się rozpędziłem, więc przepraszam.

I nie piszę tego koniunkturalnie dbając akurat teraz, o interes tej platformy, a dlatego, że tak jest.
Mam świadomość, że tak naprawdę Tobie, bardziej niż mnie, zależało na TXT.

Głowa do góry.


Lagriffe,

będę odwiedzać :)

Igło – po mojemu tutaj: “Co do Docenta to Magia napisała.” Ale pewnie się nie znam. Co do decyzji, to pażywiom uwidim, ale póki jest jak jest, to naprawdę nie zamierzam nikomu wchodzić w drogę. Co do kocyka, to przecież ja mam identycznie, jeśli brać pod uwagę 8 typów osobowości, to mua jest przypisany amorfik. Czasem tylko narobię rabanu, noo…

Gretchen, to miłego spoglądania przez Lupę.


Aaaa,

yassa przemówił ludzkim głosem. Czy nadchodzi Apokalipsa? No faktycznie, mała nadchodzi, mam straszliwy egzamin w poniedziałek.

Jak miło się zrobiło. Skończy się na tym, że przyjdzie merlot i wytarza nas w miodku i pierzu.

Tylko czemu, w tym celu, ja musiałam się tak strasznie nakręcić? Co ja jestem, gęś kapitolińska? :D

Przeglądam w myśli wszystkich mych przyjaciół twarze
I myślę sobie, och, psiakrew! czyż wszyscy są gówniarze?
Ach, nie! Jest kilku wiernych, z tymi pojechałbym nawet do Kielc.
A reszta? Ach, reszta, to jest gówno, proszę pani, wprost na szmelc.
Pytacie mnie, czemu do Kielc, a nie do Afryki lub na Borneo?
O, tam łatwiej przyjacielem być wśród tropikalnych puszcz,
Niż gdy za ścianą woła ktoś: puszcz mnie pan, ach, puszcz,
A pluskwy, ach, nietropikalne, mnożą się jak w aparacie tym “Roneo”...


Pino

weź się nie wygłupiaj. I Ty i ja mamy sporo za uszami. Bywam złośliwy, czepiam się czasami, ale to chyba nie powód, żeby się obrażać na portal. Z tego, co tu wyczytałem wynika, że odchodzisz, bo admini mnie faworyzują. Żadnego innego powodu nie widzę. Bez sensu. Pisz dalej. A z tym ostatecznymi decyzjami to też bez jaj. Zostaw je na lepsze okazje.

To piszę ja, który cię szczerze i bezinteresownie nie lubi,

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Wrogów nikt nie będzie mi wybierał,

przyjaciół poszukam sobie sam.


W porządku,

czyli jednak liceum. I to pierwsze klasy. Powodzenia,

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Pino,

To mamy szansę jak widzę.
nadjeżda mat’ tupych!


Pino, nie rób z tata wariata, co?

A to, to kto, do jasnej cholery, napisał? Ja?

Pino

Banerki banerkami, ale podejrzewam, że możemy się z nimi obnosić do uśmiechniętej śmierci. No chyba, że jakaś pierestrojka w KGB wybawi nas z kłopotu.

Jako namiętna miłośniczka rzucania grochem o ścianę, podnoszę po raz kolejny kwestię pięknego i dobrego Regulaminu. Nie licz, że zrażę się wzgardliwą ciszą, Sergiuszu Serwerowiczu.

Dlaczego został zbanowany Docent Stopczyk?

Jasne, ja nic nie zrozumiałam. Jak zwykle. Nikt niczego nie zrozumiał. Poza Tobą, Grzesiem i Agawą. No ludzie!

Każdy z nas, zanim napisał na tym portalu pierwszy komentarz czy tekst klikał na ikonkę pt. “zapoznałem się z regulaminem i przyjmuję do wiadomości”. Kropka.
Nikt nikomu nie kazał klikać na ta ikonka i pisać.
Można to porównać do przyłażenia do czyjegoś domu i zastosowania się np. do tego, że skoro gospodarz nie jara to ja też zobowiązuję się do chwilowej abstynencji tytoniowej. Proste? Bez znaczenia pozostaje fakt, czy impreza na którą zostaliśmy zaproszeni jest składkowa czy nie. Przyjęte do wiadomości zasady to zasady, nie?

W tej chałupie są różne pokoiki-blogi. I tak: ja mogę sobie wypieprzyć w kosmos komentarze np. Szczęsnego (czy ktoś mnie kiedyś zaliczy w poczet błogosławionych w cnocie cierpliwości? nie! ;). Ty możesz zrobić to samo. I każdy inny. Ale nad tym wszystkim wisi ta ikonka, na którą WSZYSCY kliknęliśmy.

W tym wszystkim jest przełożenie na real. Nie zauważyłaś? Możesz nie znosić i tępić jakiego polityka, dziekana, korpoludka, ale do prawa, które ten ktoś ustanowił się stosujesz…

Chcesz odejść? Twoja suwerenna decyzja. Szanuję ją. I, jak widać powyżej, nie zamierzam kadzić. Nigdy tego nie robię.
Śmiech mnie tylko ogarnia, jak patrzę kiedy po raz drugi przez Tekstowisko przetacza się burza za sprawą regulaminowych oczywistości i… Stopczyka.
Farsa.


Pino

Trafiony-zatopiony.
Będę zaglądał na bloxa.


Pino,

Nie che mi się komentować, ani tarzać kogolwiek w miodku.

W sprawie konfliktu zgadzam się z Tobą i z Agawą. Nie zgadzam się z Magią ( sam pomysł, żeby dorosłym ludziom wciskać regulamin z punktem antysatanistycznym i antyhitlerowskim, z perpektywą dodania wkrótce antykomunistycznego, przyprawia mnie o kolkę ze śmiechu.

Idea radosnego blogowania w towarzystwie ludzi którzy się szczerze nie lubią jest też odkrywcza. I bardzo dobrze nadaje się do twórczych dyskusji politycznych. W myśl słynnej frazy chwała nam, a chujom precz!

W odpowiedzi na to mogę powiedzieć tylko hopla hopla i pururu.

Co oznacza mniej więcej to samo, tylko trochę uprzejmiej.

Na bloxa, w poszukiwaniu utraconej Pino nie pójdę. Boję się grasujących satanistów.


I bardzo dobrze Merlocie

Jak rozumiem porównywalne zakazy umieszczone w konstytucji (faszyzm i komunizm) też przyprawiają Cię o te same dolegliwości.
Zrzekłeś się już obywatelstwa RP, że zapytam?

Dobrej nocy. Wszystkim.


Magio

Odpowiem Ci najprosciej jak umiem:

Konstytucja – do przestrzegania.
Blogowiska – do blogowania.


Pino, dziś mam straszny dzień...

Nie rób tego, proszę...
Ty powitałaś mnie jako pierwsza…

Jesteś pyskata, honorzasta, masz swoje zdanie i bronisz go. To dobrze, bo to dupiaste moje pokolenie umie tylko zginać kark…

Ale zgiąć kark też czasem wypada – i nie mówię tu w nawiązaniu do ZADNEJ sytuacji.

Przypadkowi ludzie, trudne tematy – jak to w życiu – trzeba stawić czoła, nie zawsze da się zwinąć zabawki…

FOR YOU...

Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski…
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!

Smutno mi – to prawda.


Magio

Czy Ty czytalas regulamin?

Logosfera78.net, zwana dalej Portalem, jako podmiot bez osobowości prawnej na terenie Rzeczypospolitej Polskiej i zlokalizowany poza granicami RP, nie podlega prawu polskiemu.

‘Jak rozumiem porównywalne zakazy umieszczone w konstytucji (faszyzm i komunizm) też przyprawiają Cię o te same dolegliwości.’

Jaka Konstytucje masz na mysli zatem?


Jak to jaką? To Ty nie wiesz?

Na drutach dzierganą.


Magia,

nie wyrażam zgody, żebyś była na moim blogu niegrzeczna dla Agawy, czy kogokolwiek innego.

Już wszyscy wiemy, kto Twoim zdaniem rżnie głupa i dlaczego. Styknie.


Pino

Magia nie rozumie regulaminu, tak pieknie go broniac:)
Prawo polskie tego portalu nie dotyczy i wielbic komunizm mozna bez zadnych ograniczen.


Na marginesie

Kraj , w ktorym zlokalizowany jest ten portal zadnej Konstytucji nie posiada:)


Bażancie

Muszę przyznać, że zagubiłam się kompletnie pośród różnorakich argumentacji w rozlicznych kwestiach.

Natomiast bardzo się ucieszyłam, że tyle osób nakłania Cię do pozostania. Nie wiem czy zostaniesz, ale sam fakt nakłaniania mnie cieszy.
Co postanowiłaś? – że zapytam grzecznie, po bażanciemu.


Bażancie,

a co Ty mnie nagle pod włos bierzesz – że odpowiem niepewnie.

Uważasz, że ten post i komentarze zmieniły coś w coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości?


Nie pod włos (bażanty nie mają włosów, tylko pióra)

Pytam tylko.

Natomiast widzę, że niewiele się zmienia, ale to mnie akurat już nie dziwi.


Gretchen

Na czym bylas w teatrze, ze tak niedyskretnie spytam?


Dr Pino studiuje przypadek

Ludzka łatwowierność sprawia także, że odruchowo zakładamy dobrą wolę po drugiej stronie stołu, słuchawki czy nawet monitora. Nawet jeśli po drugiej stronie słychać nieprzyjazny warkot i zgrzytanie zębami, nasza łatwowierność nadal każe nam tłumaczyć to słynną maksymą z Monty Pythona w scence demolki uprawianej przez kiepsko wychowanych gości – trzeba im wybaczyć, bo mieli trudne dzieciństwo.

disklajmer dla kumających inaczej – powyższy tekst nie ma nawet cienia adresata i są to jedynie luźne refleksje autora.

Mimo wszystko mnie to dziwi. Ja bym nie miał tyle zacięcia do obrażania własnej inteligencji, nie mówiąc o inteligencji ewentualnego, Bogu ducha winnego, czytelnika.

Nocny dyżur. Dr Pino wzdycha, zapala kolejnego wielbłąda i jako prawowierna protestantka, szuka pociechy w Piśmie.

Słuchajcie więc, królowie, i zrozumiejcie,
nauczcie się, sędziowie ziemskich rubieży!
2 Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie
i chlubicie się mnogością narodów,
3 bo od Pana otrzymaliście władzę,
od Najwyższego panowanie:
On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi.
4 Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie
aniście prawa nie przestrzegali,
aniście poszli za wolą Boga,
5 przeto groźnie i rychło natrze On na was,
będzie bowiem sąd surowy nad panującymi.
6 Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie,
ale mocnych czeka mocna kara.
7 Władca wszechrzeczy nie ulęknie się osoby
ani nie będzie zważał na wielkość.
On bowiem stworzył małego i wielkiego
i jednakowo o wszystkich się troszczy,
8 ale możnym grozi surowe badanie.
9 Do was więc zwracam się, władcy,
byście się nauczyli mądrości i nie upadli.
10 Bo ci, co świętości święcie przestrzegają,
dostąpią uświęcenia,
a którzy się tego nauczyli, ci znajdą [słowa] obrony.
11 Pożądajcie więc słów moich,
pragnijcie, a znajdziecie naukę.


Oczywiście, że można Agawo

Się nazywało: Persona. Ciało Simone.
Druga część tryptyku Lupy. Tym razem czterogodzinna. :)

Do przerwy rewelacja. Po przerwie już męczące wynurzenia dziwnej natury, ale może ja za mało intelektualna jestem.

Możliwość zobaczenie Małgorzaty Braunek na żywo – bezcenna absolutnie.


W życiu do teatru nie pójdę


hi hi

Pod koniec już trzepałam piórami.

:))


I pewnie nawet

Ci nie pokazali, jak wygląda baleron.


Ale pokazali

jak wygląda chleb.

I Lupa nie dyszał tym razem, ale nie wiem czy to dla aktorów dobrze, czy wręcz przeciwnie.


Nasze liceum, warte Te Deum

Andrzej Bursa and Docent Stopczyk present:

Co on myśli ten facet
ten blady krętek
segregujący pieniądze
pomiędzy jednym a drugim kęsem bułki z kiełbasą
która jest wyrzeczeniem
na niekorzyść krawata
poprawiając krawat
kiedysiejsze wyrzeczenie bułki
krawat wyrzeczenie krzesło
palto niedzielne popołudnie
też wyrzeczenie
co on myśli
zwilżając palce jak higienistka
by sprawniej układać
stosy najwyższego piękna
najwyższego bo będącego tylko wyobraźnią
co on myśli
ten brzydal
urodzony dzięki wyrzeczeniu
i przez wyrzeczenie
rozmnażający się
segregując sztampowe staloryty
piękniejsze od Giocondy
co on myśli
jaka religia powstrzymuje go przed szaleństwem


Pino

wierzę w Twój sukces
nie rozmień się na drobne
3mam kciuki,
ba zaciśnięte mam pięści

Czytam Cię bardzo uważnie
i myślę, że nadejdą lepsze czasy
taką mam nadzieję
przynajmniej
Marek, MarekPL


Marku,

bardzo Ci serdecznie dziękuję.

:)

Lepsze czasy? Że niby Administracja zaśpiewa mi głosem Cembrzyńskiej?


Cześć Pino

To trochę jak z IV RP.
Kto inny wymyślił i przyciągnął ludzi.
Kto inny ideę przejął i zaczął ją realizować.
Z realizacji wyszła karykatura.
Z idei nic nie pozostało.
Ludzie z niesmakiem zaczęli się rozchodzić
I tylko realizator napuszonym tonem obwieszcza coraz mniejszej grupce totumfackich, że jest doskonale.

A jest, jak widać.
Tragikomicznie.

Pozdrawiam Cię i nadal podziwiam Twoją lekkość pióra i doskonały styl.


Tylko bez takich,

ostatnio jeden młody wyborca PiS mi w oko wpadł.

hi hi

pozdrawiam apolitycznie


Gołąb pocztowy

(nie mylić z głąbem) się dziwi. Można powiedzieć – zzieleniał ze zdziwienia…

ps. Mam nadzieję Pino, że nigdy nie sprawiłem Ci przykrości, bo byłoby mi przykro!
:)
Pozwolę sobie nie zgodzić się z twierdzeniem “że TXT jest pińcset razy lepsze od Speluny i Poczty” – jest miliun razy lepsze, czyli Megalepsze.
; )


Gołębiu pocztowy,

moim zdaniem, abstrahując od tego, że nasz Admin zwariował (to wcale nie był wulgarny atak personalny, wypraszam sobie), TXT stanowi złoty środek między biegunami.

Speluna po pierwsze jest za duża, a nie każdy lubi pić koniak na międzynarodowym lotnisku Szeremietiewo, po drugie, przy zamordyzmie Jankesa i Krawczyka, Sergiusz to sama słodycz i w ogóle merlot.
Poza tym S24 ma beznadziejny obecnie interfejs, a TXT ma fajny.

O poczcie trudniej mi się wypowiadać. Na forum Legii był kiedyś taki głupawy, chociaż miejscami zabawny wątek-monstrum “nie działa u mnie poczta”. U mnie też nie działa, w sprawie analizy tego zjawiska odsyłam do dzieł zebranych Mistrza Yassy.
To, co widzę, jest w każdym razie nudne. Jak już się trafi dobry tekst, to komentarze najczęściej ukryte. Jak widoczne, to pijecie sobie z dzióbków, jako te gołąbki.
Ale kto wie – może w głębi, za zaciągniętymi storami, pląsacie szaleńczo po stołach i kopniakami lakierków strącacie paczki i szklanki z wystygłą herbatą? Taki kankan w wykonaniu Xiężnej, to mogłoby być interesujące…

Jednak pozostanę przy mojej trudnej miłości do wirtualnej ojczyzny.

Gdy żyć ci zbrzydnie, drogi Leszku
tam gdzie cię rzucił los cyniczny,
siądź na angielskiej sofy brzeżku
i napisz do mnie list klasyczny:
Więc, że wam zdrowo, że wam czysto,
że dobrze chowa się wam małe,
że kot nazywa się Mefisto,
tylko że trudno tak… na stałe.
Wtedy od razu ci pościelę – Na górce u mnie, czy u kogoś,
pachnącej kawy młynek zmielę
I też napiszę (swoją drogą):
...więc: Nie spodziewaj się tu cudów.
Kokoszy tłustych. Jasnych gęb.
Płonącej prawdy. Wiosny Ludów.
Sikorek śmiesznych, zwinnych zięb.

Zimę, po pierwsze mamy ciężką...
Trochę – śmy też zanadto cwani.
Coś nam ładnego bardzo przeszło….
Jak gdybyśmy – odczarowani….
Ale to wróci. Wrócić musi.
Gdzież – chytra minka do Polaka!
Możeśmy trochę sercem głusi,
lecz ziemia wciąż – niebylejaka:
Otwarta stoi Puszcza Piska,
Mówią: “za dużo drzewa tną”,
lecz pachną ciągle wrzosowiska
I sarny wciąż z miłości mrą.

Mnie tu niejedną wbili drzazgę.
i ja, niejeden Boży dzień
na pył zmieliłam. Nie… na miazgę....
Przepiłam, sklęłam…. Został cień.

Ale ja do tej tutaj ziemi
Przybita jestem konwaliami,
A my – gwiazdami prowadzeni,
My z tobą Leszku – tacy sami.

pozdrowienia i powodzenia ;)


PIno&Jotesz,

póki sarny nie chorują na serce, warto zostać:)

Zabierz mnie stąd…

Zabierz mnie stąd, na litość boską,
bo to już nie są te Mazury,
gdzie się jeździło kochać wiosną
i powracało w czas purpury.

Sarny chorują tu na serce
w huku bigbitu i traktora,
i mchy konają w poniewierce,
w uścisku peta u buciora.

Niewysłowione grzybów męki,
potworne kacząt przypadłości,
gdy w noc je budzą te piosenki,
które pisałam ci z miłości…

swoją drogą, druga zwrotka to mi do salunu trochę pasuje:)

spadam do pracy, no.


Groszek (współczesna Osiecka)

pisał tak:

Zabierz mnie stąd jak najdalej
Nie chcę patrzeć, jak pędzi ten świat
Z wielkim garbem wiecznych skarg i zażaleń
Chociaż obok umiera nam sad

Całości nie wrzucę teraz, bo planuję ją wykorzystać w jednym moim tekście.


Poeta ale nie ta

Czy wiesz, że Piniu, licencjatko
Wersyfikacja daje szmal,
Zwłaszcza, że piszesz bardzo wartko,
No i nie cierpisz na petit mal.

Jeśli ochotę się wzbogacić
Na twórczej pracy byś dziś miała
To napisz do mnie list prywatny
A powiem, co to jest za hała.

Lecz w życiu nie ma nic za darmo
I są warunki do spełnienia,
Jeden angielski znać wspaniale,
Bez tego gówno, nie kariera.


To niestety gówno,

angielski znam komunikatywnie, ale obok wspaniale to nawet nie leżałam… Yyy, no chyba, że wziąć to dosłownie :D


Żal nie jedno ma imię

Tak między nami to sugeruję szkolić się w językach, no chyba że akurat polinistykę studiujesz – wydział który zamyka horyzonty ( choć nie wszystkim).

Doda, że samije łuczszije uroki jazika czerez poł.


Racja,

dlatego uczę się rosyjskiego, angielski też planuję podgonić.
Niestety, w tym zakresie jestem trochę przymuł, całe życie jadę na tym, że otacza mnie banda pierdolonych lingwistów :)


Piniu pamięć nie ta

Pierdolonych filologów!
Najlepiej zakcohać się w Angolu ( wtedy pewność, że odejdzie do faceta – no chyba, że nie był w szkole z internatem, ale co to za Anglik), albo w Amerykańcu ( jeśli z L.A. odejdzie do faceta) – wtedy angielski wejdzie Ci przez skórę sam.


Lagriffe

...albo wyjdzie bokiem.

A tego chyba nie chcemy, Wujku Dobra Rada :)))))


Hi hi,

pamięć mam znakomitą, dopuściłam się swobodnego przekładu.
Jeden mój kumpel studiuje lingwistykę w Londynie (angielski specjalistyczny, plus niemiecki i turecki normalnie), przyjaciółka też w Lądku tłumaczy jakieś absurdalne staronorweskie teksty, inna w Warszawie się szkoli na tłumacza anglo i niemieckojęzycznego… plus różne inne wafle, które studiują co innego, ale obcymi też władają biegle.
Zawsze na tym tle wyróżniałam się niekorzystnie, ale cytując Jareckiego: “braki tego rodzaju powodują w życiu wiele niedogodności, ale bez przesady”.

Optymalnie by było i do tego dążę, nauczyć się rosyjskiego biegle (nie wiem, czy się uda, ale faktem jest, że wchodzi mi do głowy jak jeszcze przedtem żaden) i angielskiego na poziomie w miarę dobrym. Resztę chrzanię, akurat to na pewno nie jest moim powołaniem. Ci wszyscy wyżej przywołani, to naukę języków traktowali jako świetną zabawę, dla mnie w szkole angielski był porównywalną męką, co matematyka…


Męka pańska

jeden ma talent od języków inny ma do czego innego.
nauka języka wymaga niestety pracy.
Pierdolony Wujek Dobra Rada


Lagriffe

Zasadniczo masz rację, że nauka języka wymaga niestety pracy, ale żeby zaraz PIERDOLONY?

NIe to poeta miała na myśli pieząc rzeczone słowa.


Teoretycznie mieć powinnam,

skoro język polski (dowolny, bo jest ich sporo) potrafię zgiąć w chińską ósemkę.

No ale to nie zawsze idzie w parze jedno z drugim.


Dorciu Blee

Widocznie nie czytałaś wypocin o Pierdolonym Filologu – stąd PWDR.
Kolega, 31 lat temu, na Kasprowym w knajpie nazwał mnie Pierdolonym Filologiem…. ( jak to się szczegóły pamięta).


Eeee, ja się nie zgodzę trochę z szanownym Lagriffe'm

nauka języka wcale nie wymaga jakiegoś specjalnego talentu ni predyspozycji, to mit jest (acz oczywiście faktem jest, że jednym przychodzi to łatwo, innym mniej)

\Ważne jest, by nas to zaczęło kręcić, wtedy to idzie, prawie samo:)

Ja miałem tak w liceum, że zpaisałem kilka zeszytów czy kilkanaście notatkami z dojcza, przetłumaczyłem kilkadziesiąt tekstów lacrimosy, przepisywałem teksty i słownictwo do nich, robiłem se fiszki, zapisywałem cytaty, miałem kartki z idomami, przysłowiami, gramatyką, słownictwem itd

\Pisałem se teksty po niemiecku na różniaste tematy, wszystko dla własnej przyjemności, nie do szkoły, bywało, że mogłem cały dzień siedziec z przyjemnością nad jednym niemieckim, no chyba że coś czytałem.

Angielskiego uczyłem się kilka lat prywatnie i nie umiem nic:)
Choc teoretycznie miałem kontakt i z native’ami i z angielskim w ogóle łatwiej kontakt złapać, bo filmy, piosenki itd
Podobnie nie umiem rosyjskiego, choć miałem go w szkole siedem lat.

Nie można więc powiedzieć, że mam talent do języków/jezyka albo nie mam.

Po prostu coś mnie zaciekawiło i zakręciło i wtedy uczy się mózg sam właściwie tego:)
Innych języków widac się nie uczy, bo na razie brak mi motywacji, pewnie jak się pojawi motywacja jakaś (ale mniemam, że nie chłopak z Anglii, he, he:)), to się uczyć zacznę.


No widzisz,

niemiecki jest twoim językiem. Mam nadzieję, że moim stanie się rosyjski :)


Grzesiu ale ty

masz rację i jej nie masz.
Talent trzeba mieć. Pomaga jak cholera.
Druga sprawa – nie chcesz, masz blokadę, to się nawet z talentem nie nauczysz.
Mój stary ma dziki talent, choć akcenty fatalne. Siedzieli 9 lat w jednym kraju, ale to matka pracowała a on wszystko po angielsku i się tam nie naczył mówić. Z kolei hiszpańskiego w sekundę, bo mu był potrzebny.
Ja ruskiego w szkole się nie nuaczyłem, bo była to walka z reżimem, za to ruskiego nauczyłem się w Rosji tak, że nie mogę powiedzieć co, ale bardzo. Co więcej bezgramotnie.
Są jednakowoż jednostki które za nic w świecie się zadnego nie nauczą języka.
Co więcej są takie jednostki, że jadą do stanów, tam ledwo gadają, ale jak wracają to po polsku z fantastycznym akcentem amerykańskim gadają.
No i co to ma wszystko znaczyć.
Ale tak, jak kręci to pomaga.


No właśnie ja nie wiem, czy są takie jednostki

podejrzewam, że jesli komuś język jest potrzebny/ma motywację/sprawia mu to przyjemność nauczy się on w końcu tego języka.

W ograniczonym może zakresie czy zajmie mu to dużo więcej niż komuś bardziej uzdolnionemu, ale się nauczy.

Znaczy motywcja, poczucie, że to jest niezbędne plus ciekawość i tyle:) trza.

P.S. Abstrahuję od rzeczywistości szkolnej, tu trudniej, bo motywacji bezpośredniej najczęściej brak (no chyb że uczeń np. wyjeżdża za kilka miesięcy do Niemiec czy gdzieś)


motywacja tak

pomaga, ale niektorym nawet motywacja nie pomaga.
Powatrzam, jest równięz syndrom MONIZA CLAVIER


Hm,

“jest równięz syndrom MONIZA CLAVIER”

Coś więcej?
Bo nie znam


Łojezu,

takie opowiadanie Mrożka, zresztą bardzo fajne.

Ignorancie jeden ;)


To ty nie wiesz, że ja czytłem wszystko to, co niepotrzebne:)

np. z kilkadziesiąt tanich kiczowatych horrorów z kieszonkowego wydawnictwa Phantom press, ale gdzie mi tam do Mrożka.

Znam chyba tylko “tango”.


Okej,

wybaczenia upraszam, kogoś, prawda, muszę obrażać, zwłaszcza kiedy się trochę narąbię.

Zjawisko polega na tym.
Jest sobie skromny emigrant z komunistycznej Polski, w kraju zachodnim a świetlanym.
Ma tekturową walizkę, kabanosa, kompleksy i nic poza tym.
Języków nie zna.
Ale jak się natęży – to nagle zaczyna mówić swobodną angielszczyzną.


Spoko,

luz, j wiem, że jestem ignorantem, zresztą im więcej człowiek czyta, tym widzi, że mu brakuje dużo, a poza tym od kilku lat moje czytelnictwo to cień dawnej świetności:)


Nie jesteś,

to ja się spiłam i bredzę, nie sugeruj się tym :)

A teraz się objadłam po uszy, do szczęścia brakuje mi już wyłącznie herbaty i szluga.

Jak tak się nad sobą zastanawiam czasem, to widzę, że jestem wcieleniem przyziemności :)


bo są ludzie

Pino, którzy potrafią się cieszyć. Wszystkim. Drobnostkami.
Nie jest to proste.
Za komuny było łatwo – szło się do Pewexu, Malbory się kupowało, jedno piwo i orzeszki i człowiek był szczęśliwy dwa dni. A dziś? Nawet się orzeszków nie kupuje o paleniu nawet nie wspomnę.
Siedzę w Kijowie, zapierdzielam w miłej pracy, wieczorem w super knajpie śmy się nabuchali ( to dla Pino słowo), można powiedzieć również NAŻRALI ( to samo znaczenie, nie najedli a nachlali). I co z tego? Nuda panie, zawsze to samo. Bo ile można.
A inny by się cieszył. Moje życie jak widzę jest pasmem udręki :)


Tak swoją drogą, Lagriffe szanowny,

bo tu o językach gadać zaczęlismy, to zapraszam do poczytania i skomentowania mojego czteroczęściowego poradnika, jak się uczyć niemieckiego.

Jako ten pierdolony filolog, acz nie germanista:)

http://tekstowisko.com/tecumseh/60149.html

http://tekstowisko.com/tecumseh/60173.html

http://tekstowisko.com/tecumseh/60178.html

http://tekstowisko.com/tecumseh/60259.html


Grzesiu jest złośliwy

pracę domową mi dał.
Mister, ja jestem ćwierćinteligientem, ne rozumię takich


He, he, nie tyle złosliwy, co prózny i

lubię się lansować:)

A poza tym lubię słuchac i czytac mądrych ludzi, no, więc ich namawiam do pisania/komentowania.

Sam zaś kurde mógłbym zamilknąć właściwie, bo wiele nie mam do powiedzenia, spadam czytać Agnieszkę Graff, bo wczoraj jednak trywialnie zająłem się Cobenem:)


poprawność

Każdy kiedyś się uczy poprawnych form. Wacław Sadkowski kiedyś mnie poprawił “SPREZENTOWAĆ”. Myślałem, że umrę ze wstydu.
Ale w tym artykule jest takie oto zdanie:
“Rady Języka Polskiego można jednak od kilku lat uprawiać już zarówno „tę”, jak i „tą” politykę.”

Rada Języka Polskiego jest dziś bardzo liberalna i przy niesamowitej wprost propagacji przez media niechlujstwa zmiany będą zatwoerdzane przez RJP z prędkością światła. Nie jestem pewien, czy ta tendencja jest słuszna.
Gdyby była, to tuż po wojnie powinny wejść do normy językowej wszystkie błędy robione przez ludność z awansu. Np: jjeść, pracowita potrawa, mazurzenia itepe…
Ale wtedy się Rada trzymała, dziś zmiękła. idzie z duchem czasu.
No i wątpliwość – kiedy można wprowadzać do języka błędy, zapożyczenia, skróty…
Bardzo ciekawe. 4u np. ileż to czasu się oszczędza. Tylko, że to 4 jest cofaniem się do hielogrifów.


Lagriffe,.

no fakt, “tą” okropnie brzmi.

Ciekawe dlaczego dopuszczono tę alternatywność )zarówno “tą” i tę”?)
Równie dobrze, mozna by dopuścić “proszę panią”, w szkole chyba wszystkie dzieciaki tak mówią, byłem świadkiem w czasie praktyk.

Co zabawniejsze, mówią też tak nauczyciele, w tym poloniści:)

Co do tych 4u i podobnych (kurde, wiedziałem jak te stworki się nazywały), to myślę, że w języku smsów i maili czy na forach/czatach/blogach nie jest to problemem., jeśli ktoś umie też pisac normalną polszczyzną.

Gorzej jeśli młodzi używają tylko tych znaczków i języka smsów/maili np. w pracach szkolnych.

A jeśli sa tzw. digital natives to pewnie tak robią:), a de facto takie pokolenie nam rośnie, a właściwie już jest.

ja jednak jako człek łączący w sobie najlepsze cechy “digital native” i “digital immigrants” się znaczków nie boję:)

Więc pozdrowienia serdeczne 4 U


Wałęsa

mówił o przyśpieszeniu. No i mamy. W języku.
Tę/Tą – jeden lektor z telewizji, czytał w mundurze dziennik podczas stanu wojennego, wyjaśńił mi, kiedy go poprawiłem, że można mówią Tą w odniesieniu np do DROGA, KSIĄŻKA. A TĘ – jest zarazerwowane dla KOBIET.


Subskrybuj zawartość