Wrocławskie klęski

Teraz już wiem: złamany czy też wybity palec, nawet gdy specjalnie nie boli, może wywołać bezenność ;) Powałęsałem się tedy tej nocy po necie nieco uważniej niż to mi się ostatnio zdarzało i dwóch rzeczy pojąć nie umiem.

1. Wg nieoficjalnych jeszcze doniesień Polska istotnie zablokowała unijny wybór Budapesztu na siedzibę rady Instytutu Innowacji i Technologii (EIT), choć NIKT poza Polską nie poparł kandydatury Wrocławia. Co teraz? Na szczyt UE za trzy tygodnie wyślemy czołgi?

2. Śląsk Wrocław pod naciskiem kibiców zrezeygnował z wywalczonego przez swego spadkodawcę, grodziski Groclin, prawa gry w Pucharze UEFA. Który klub jako pierwszy na żądanie swych kibiców wycofa się z Ekstraklasy?

Moje zdumienie to wszakże jeszcze nic. Kot G. spadł tej nocy z krzesła. Nic mu nie jest, ale okrutnie się zawstydził ;)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Masz tasak

w domu?
I pieniek?
Sprawę palca raz-dwa byś załatwił.
A umiejetności naszej dyplomacji są coraz słabsze i maja się tak do skuteczności jak czołg Twardy do Leclerka.


Wow, Igła

jak zwykle ekstremalne środki propaguje.
proszę pozdrowić kota, mam nadzieję, że chociaż on ma wszystkie palce (pazurki”) w porządku

pzdr


Witam z rana Pana Redaktora,

Z wyżej przedstawionych klęsk najbardziej przejąłem się kotem G, bowiem zawstydzony kot miewa różne pomysły, szczególnie jeśli idzie o poszukiwanie przyczyny niepowodzeń. Na wszelki wypadek schowałbym głęboko do szafy wszystkie buty stojące na wierzchu. Poranne pakowanie nogi w “kocie odreagowanie” w bucie – bezcenne.

Co do Wrocławia…

Klęsk by się uzbierało więcej.
Co do EIT – nie rozumiem polskiego veta (jeszcze za mało informacji dotarło). Na pierwszy rzut oka bezsensowne, ale z Węgrami dawno żadnej wojenki nie było, więc dla podtrzymania polskiej bitności jakaś efektowna klęska nie zaszkodzi. Póki co, wygląda mi to na odwlekanie wyroku o miesiąc.

Z Groclinem sprawa jest wielowątkowa i rozwojowa, jak by powiedział prokurator. Największy numer zrobiła sama drużyna Śląska, która wzięła i awansowała do pierwszej ligi – tak po prostu na boisku. I cały misterny plan poszedł w ehm… łeb. Wtedy zaczęły się różne dziwne pytania, stawiane nie tylko przez kiboli. Ktoś się dokopał do warunków fuzji przygotowanych przez poznańską kancelarię. A ktoś inny zaczął liczyć jeszcze nieistniejące pieniądze, jak również pytać, po co wrocławskiemu klubowi jakiś ośrodek w Grodzisku.
Przy okazji platforma postanowiła kopnąć Dutkiewicza w kostkę. A Dutkiewicz jak kania dżdżu potrzebuje sukcesu i też gra w sposób nieco chaotyczny. Przypałętali się jeszcze kibole. Honorowi. I Drzymała postanowił wykonać gambit. O ile mi wiadomo, gambit polega na poświęceniu piona, a puchar UEFA dla Groclinu to co najmniej goniec, a może i wieża. Wyszło głupawo. Znaczy tak, jak zwykle.
Przy okazji zapytałbym jeszcze piłkarzy Groclinu, którzy ten awans wywalczyli, co o tym sądzą.

Kontynuując temat wrocławskich klęsk, to największą, nieustającą klęską Wrocławia jest fatalne planowanie i wykonanie wszystkich możliwych remontów infrastruktury. Z tego powodu wczoraj dokonywałem wieczornej toalety w szklance wody (skutecznie!), a zmywarka do naczyń chyba przeniosła się na wyższy poziom świadomości i wyparzyła brudne naczynia na sucho. Spłukiwanie toalety odbywało się za pomocą niezjedzonej zupy. Malownicze.

Szkoda mi Dutkiewicza. Chyba się facet trochę zapętlił. Zero sukcesu od wielu miesięcy, kilka spektakularnych wpadek “na froncie” sztandarowych inwestycji, bezsensowne moim zdaniem zaangażowanie w pis-light XXI, zapaść komunikacyjna bez widoków na poprawę, brak kontaktu z mieszkańcami (ja wiem, czysty PR, ale Zdroju, wróć!!!), no i teraz jawne zaangażowanie w niespecjalnie korzystny (znowu moja opinia) biznes z Drzymałą. Walka o Expo zakończona spektakularną katastrofą, EIT w plecy, konflikt w Radzie Miasta (pal licho genezę i charakter Schetyny – konflikt jest). Krytyka właściwie z każdej strony.

Co, mimo wszystko, nie przeszkodzi mi w zagłosowaniu na Dutkiewicza, jeśli miałby ochotę na kopa w górę. Ot, wrocławska logika.


Krzysztof Leski

Szanowny Panie Redaktorze,

spokojnie – jakie tam klęski…

Jak na razie jeszcze jesteśmy w rozgrywce, a na przykład Wiedeń, Bratysława czy Jena już nie. Przecież chyba wszyscy wiemy jak takie głosowania się wyglądają: “Wy nam EIT – a my Wam limity połowów na dorsza”.

Przecież o lokalizacji centrali może decydować tak prozaiczna kwestia jak ranga ubiegającego się miasta -Budapeszt jest elegancką europejską stolica – w oczach niejednego eurokraty może być to wystarczający powód aby centralę ETI umieścić tam, a nie w jakimś prowincjonalnym Wrocławiu, choć to Wrocław może mieć w ręku prawdziwe atuty.

Targujemy się póki co i z pewnością coś wytargujemy. A jak potargujemy się sprytnie to możemy uzyskać nawet więcej niż Budapeszt, który może dostanie tę siedzibę (biurokrację) ale ostatecznie mniej niż Wrocław.


Panie Arturze,

Targujemy się, ale szczerze mówiąc, to Wrocławiowi limity połowu dorsza przydadzą się umiarkowanie ;-)

Może natomiast dojść do pewnych działań odwetowych ze strony “budapeszteńskiej koalicji”. Ano zobaczymy. Nawet jeśli jakiś nędzny odłamek EIT we Wrocław trafi, to na pewno da kolejnego potężnego kopa inwestycyjnego hi-tech, może nie tylko na poziomie montowni telewizorów. Marzy mi się to, co powstało w Dreźnie. Tam grają wielcy.


Jedzmy dorsze - EIT gorsze!

Oczywiście wcale mi nie jest tak wesoło, jakby z tytułu mogło wynikać. “My Wrocławianie” zaśpiewamy albo wesoło albo smutno – zobaczymy. Ważne, że próbujemy, że się staramy…
:)


To kiedy, Szanowny Panie Oszuście Pierwszy,

zaczyna Pan przenosiny do Krakowa? Będziemy się czuli zaszczyceni:-))

Pozdrawiam piątkowo


Imć Lorenzo!

Nie przenoście nam Wrocławia do Krakowa!!!


Ależ Panie Joteszu Szanowny

ja wcale nie postuluję przenosin Wrocławia do Krakowa. Sugerowałem jeno przemieszczenie się kilku co bardziej sympatycznych Konfederatów:-))

No dobrze, zorganizujcie sobie u nas letnie siedziby. Choc zimowe byłyby też niezłe – w końcu na Podhale od nas bliżej.

Pozdrawiam zachęcająco


Panie Lorenzo Wielce Szanowny,

Pomysł zlokalizowania letniej siedziby w Krakowie lub okolicy jest wielce kuszący, obawiam się jednak, że przeprowadzenie całej procedury legislacyjnej w rodzinnym parlamencie może być skomplikowane.

Na dzień dzisiejszy, jak mawiają nasi luminarze, będę się musiał zadowolić wizytami przy okazji, a żem miłośnik bajgli (czy też precli, bo sam już nie wiem, jaka nazwa obowiązuje), to okazjom czasem pomagam.

Pozdrawiam breslauersko


Polecam się więc łaskawej uwadze, Panie Oszuście1.

A tak między nami mówiąc, to bajgiel i precel to niekoniecznie to samo, aczkolwiek powszechne jest mniemanie, że to jeden i ten sam wyrób piekarniczy.

Pozdrawiam serdecznie


Tak sie trochę rozejrzałem po necie, Panie Krzysztofie,

i wyszło mi, że byc może prowadzona jest dość wyrafinowana gra z naszej strony. Oto z punktu widzenia sensu istnienia tej instytucji ważniejsze sa miejsca ulokowania tzw. WWI (w skrocie zespolonych centrów badawczych), bo za nimi idą pieniądze, czyli rzeczywiste wsparcie badan naukowych. Może gdzieś w tle jest przygotowywany deal “my wam siedzibę władz, a wy nam siedzibę jednego z WWI. Tymczasem bój, o ktorym Pan i inni wspominacie, jest walką, gdzie mają mieć siedzibę władze.

Choć może idzie rzeczywiście tylko o stołki, a nie rozwój nauki.

Pozdrawiam serdecznie


Bajgle, panie Lorenzo,

jak ja je rozumiem, to takie dziury oblepione dookoła ciastem bułkowym. Toroidalnego kształtu ciastem, rzecz matematycznie ujmując. Takie można kupić w Hameryce łatwiej niż bułkę albo czasem we Wrocławiu w Ikei (do rozmrożenia).

Ale razu pewnego poprosiłem w Krakowie o coś, co mi wyglądało na precel, a miejscowy mój przewodnik rzekł, że to jest właśnie krakowski bajgiel. To się trzymałem od tej pory nomenklatury, by nie uchodzić w stołecznym mieście za prowincjusza.

We Wrocławiu precle czasem się pojawiają w Rynku – ostatnio coraz rzadziej.

Pozdrawiam kulinarnie


Mnie te opowieści o WWI panie Lorenzo

przypominają nieco wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje.

By nie nazwać tego po imieniu – paniczną ucieczką.

Ale chciałbym się mylić.


Szanowny Panie Oszuście Pierwszy

Co do bajgli względnie precli albo obwarzanków, to musimy to sprawdzić na miejscu organoleptycznie. Np bajgle – jako wynalazek źydowski – jadano m.in. jako pieczywo do śledzi. Też są toroidalne, ale o wiele grubsze od obwarzanków (precli) i zdaje się, różnią się ciastem.

Zaś co do WWI, to nie czytalem o nich w jakichkolwiek źródlach rządowych czy miejskich (jako celu do osiągnięcia, ale to może świadczyć o taktyce), ale w regulaminie (?) organizacyjnym instytucji. Ja bym w każdym razie walczyl raczej o WWI.

Pozdrawiam popoludniowo


Subskrybuj zawartość