Donald - balonowa guma do żucia

W czasach mojego dzieciństwa – jak to komuchy wspominają z płaczem „za Gierka” trendy była guma „Donald” Kosztowała ta guma, że przywołam Marka Hłaskę „oczy z głowy” i powiedzmy sobie szczerze, niewiele była warta.
Tyle tylko, że była słodka, pachniała lunaparkiem, latem i oranżadą, a poza tym można było dmuchać balony, ponieważ była to guma balonowa!

Po chwili żucia z donaldowego smaku nic nie pozostawało, ale dopiero wówczas można było rozpocząć zabawę. Dmuchało się Donalda, ile sił w płucach, i Donald rósł by nieodmiennie oklapnąć na często brudnawej – dziecięcej buzi. Dopieroż w śmiech!

Pękł donaldowy balon, ale można było zebrać go z buziaka i z powrotem wsadzić do gęby – zupełnie jakby nic się nie stało. Czasem zdarzało się, że ktoś wrogo nastawiony przebił ci Donalda, albo nawet przyklasnął go do czoła.

Trudno – zeskrobał człowiek i a piać do gęby! Dalejże żuć! Bo i żuć się chciało, choć smak w tym żaden, i balon nadymać się chciało, choć guma już – niczym jakiś morus.
Mój taki kolega miał dobrze wyżutego Donalda, którego idąc na przerwę, by pograć w „kampę” przykleił pod ławką. I ktoś mu zakosił Donalda będącego w stanie spoczynku. I przepadł Donald w czeluści czyjejś małoletniej paszczy.

Taki Donald kosztował pięć komuszych zyli, czyli „rybaka” i można było go kupić, o ile nie posiadało się dewiz – w komisie, albo od kogoś, kto pracował na przykład w NRD.

Sęk w tym, że Donald, jako guma miał dla wielu, mimo tych balonowych fantazji, dużo mniejszą wartość niż obrazek, który go otulał. Obrazek z historyjką o Donaldzie, Miki czy innym ancymonie z mainstreamu. Te obrazki pachniały gumą Donald, były śliskie i zajebiście – po zachodniemu – kolorowe. Wszyscy je zbierali, nim nastała dla nas era świerszczyków.
Historyjka o Donaldzie, jeśli dobra – mogła być więcej warta nisz puszka po Coca Coli – zapytajcie Eryka Mistewicza, a on wam potwierdzi, że tak jest do dzisiaj!

Kwitł czarny rynek. Młodociany spekulant sprzedawał kupioną za 5 zyli, oryginalnie zapakowaną gumę, miłośnikowi żucia Donalda –za 3 zyle, a zbieraczowi pachnących Donaldem obrazków – obrazek z przygodami Donalda (itp.) – za 3,5 zyla.
Każdy zarabiał, zupełnie jak obecnie do czasu krachu. U nas krachem i młotem na spekulację była nasza wychowawczyni. Doszło do awantury i wzywania rodziców.

Od tego czasu Donaldy jakoś straciły dla mnie swój urok. Ani dmuchanie Donalda, ani jego zawzięte żucie, ani upajanie się kolorowymi obrazkami, jakoś przestało mnie pociągać.

Patrząc jednak na moich rówieśników i PT młodszych oraz starszych kolegów zauważam ze smutkiem, że nie każdy miał tak skuteczną panią od polskiego w podstawówce.

Co słodkie – pchają do gęby i żują, a jak wyżują, dmuchają balon, by nie okazało się przypadkiem, że „ich żucie poszło na nic”

I cenią sobie pachnące, kolorowe obrazki przedstawiające Donalda w ciągle powtarzających się gagach, minach i pointach – który ładnie pachnie i jest zadziwiająco śliski. Bo cóż można wyciągnąć z takiej zwyczajnej „trzychodówki”

A jak już gęby ich bolą od żucia, przyklejają go pod ławką i idą oglądać telewizję, gdzie Donald, Miki… i diabli wiedzą, co jeszcze?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

E tam, wtedy Donald nie mógł być

trendy ni jazzy, mógł byc najwyżej cool:0, bo to dawno było.
A teraz (znaczy ze 3 lata temu) to się lancy podobny mówiło.
Ale nie o tem miało być.
Te donaldy (albo inne) to i później bywały, bo ja pamiętam, jeszcze guma mamba była, tyż niedobra, ale też szał na nią był a i inne, do których można było historyjki zbierać (o turbo, bo tam smaochody były)

Pozdrawiam donaldowo.

P.S. Jako że ja jako zawsze upośledzony byłem w tym, co wszyscy robić umieli, to oczywiście tych balonów nie umiałem dmuchać, eh, jak czytam, to widzę, że mnie wiele atrakcji omineło.
Ale np. gwizdać też nigdy nie umiałem i dalej nie umiem.


Grzesiu

To tak jak ja. Tyż nie umiałem.
Tamte, nowomodne gumy to nie było już to…To był szał – niestety.


Jarecki

poślij ten felietonik Sławkowi Nowakowi. Może mu choć na chwilę ten cholerny uśmiech od ucha do ucha z buźki zejdzie…


Merlocie

zaklei go sobie Donaldem?

:)

prezes,traktor,redaktor


Taa, merlocie, co za rady,

jeszcze nam jareckiego o zamach jaki na Najjaśniejsze Słońce Peru lub jego przybocznego oskarżą albo o antypaństwową propagandę, TXT zamkną, i w ogóle represje spadną:) na niewinnych blogerów.

Ale zawsze można za męczenników będzie robić wtedy, no.

Spadam, bo bredzę wizyjnie jakoś.


Mamby i Turbo

to były dopiero później chyba. Najpierw były Donaldy i gumy kuleczki które były kolorowe i farbowały. Były jeszcze groszki i kamyczki – też farbowały. Nie to co emenemsy, co się rozpuszczają w ustach, a nie w dłoni. Naturalnie landrynki, miętusy i irysy, zapychający arterie ‘blok’.

Ja bym się, Grzesiu, nie martwiła tym gwizdaniem i dmuchaniem, to może przyjść z czasem. Moja koleżanka, na ten przykład, nauczyła się jeżdzić rowerem w wieku 26 lat, a skręcać w lewo w wieku 28. Teraz pokonuje długie trasy z zakrętami w obie strony :)


Subskrybuj zawartość