Potop 2 - Zabawa w masakrę


 

Oczy Blogera błysnęły przez chwilę, lecz mówił dalej spokojnie:

- Owóż tak jest: Pan Premier wszystkie swe postępki dobrem i zbawieniem Rzeczypospolitej osłania. Już też ta Rzeczpospolita z ust. mu nie schodzi. Raczże mi panie ministrze szczerze powiedzieć: pozoryli to tylko konieczne czyli naprawdę nasz wódz ulubiony ma tylko dobro Rzeczypospolitej na celu?...

Radek rzucił bystre, przelotne spojrzenie na Dzielnego Blogera.

- A jeżelibym ci powiedział, że to pozory, czylibyś pomagał dalej?

Bloger, ukryty pod płaszczem nicka ruszył niedbale ramionami.

- Ba! Jako rzekłem, moja fortuna przy fortunie waszej Najlepszej Partii wyrośnie. Byle się to stało, wszystko mi zresztą jedno!

- Wyjdziesz na człowieka! Pamiętaj, że ci to przepowiadam. Ale czemu to nikt z naszych z tobą, dotychczas szczerze nie mówił? Bo media, sam wiesz…

- Może dlatego, że strach okrutny jakiemuś nickowi się zwierzać, a może, ot tak! Nie zgadało się!

- Bystry masz dowcip, kawalerze, bo to szczera prawda, że strach i wtajemniczeni w sprawę niechętnie prawdziwą skórę pokazują. Jak mi Bóg miły, prawda! Taka już nasza polityczna natura. Toż my i między sobą gadając, skoro się tylko zapomni, zaraz zaczynamy mowę miłością dla ojczyzny koloryzować. Dopiero jak jeden drugiemu się w oczy roześmieję, to się opatrzy. Prawda! prawda!

- Więc to tedy jeno pozory? – pytał Bloger.

Minister przekręcił krzesło, siadł na nim jak na koniu i wsparłszy ręce na poręczy milczał chwilę, jakby się namyślając, po czym rzekł:

- Słuchaj, panie Bloger! Gdybyśmy, my polskie elity, żyli w Hiszpanii, we Francji albo w Szwecji, gdzie wiedzę, światowe obycie oraz międzynarodowe koneksje elit się szanuje i gdzie prawo z ducha oświecenia wypływa, tedy, pominąwszy jakieś wojny domowe, jakieś przejęcia władzy przy pomocy obcych potęg, jakieś nadzwyczajne zdarzenia, służylibyśmy nawet i tej ciemnej ojczyźnie, kontentując się jeno najwyższymi urzędami, które nam się z rodu i fortuny przynależą. Ale tu, w tym kraju, gdzie byle chmyz poniża każdy autorytet, gdzie podważa się nawet wyroki Komisji Europejskiej, gdzie wszystko „in liberis suffragiis” słusznie czyniliśmy sobie pytanie: dlaczego to Kaczyński, a nie Komorowski ma prezydentem być?... Nic to jeszcze Kaczyński, boć on też z opozycji demokratycznej przecież i przy okrągłym stole siedział, ale kto nam zaręczy, kto nas upewni, że po Kaczyńskim nie przyjdzie ludziom fantazja do głowy posadzić na stolcu królewskim i wielkoksiążęcym choćby pana Harasimowicza albo jakiego pana Nicponia, albo jakiego pana Piegłasiewicza z Psiej Wólki. Tfu! czy ja wiem wreszcie kogo?... A my? Elita tej nieszczęsnej Polski mamyże po staremu przystępować do całowania jego królewskiej – piegłasiewiczowskiej ręki?... Tfu! do wszystkich rogatych diabłów, panie blogerze, czas z tym skończyć! Tu minister ożywił się, wstał z krzesła i począł chodzić po komnacie.

- Nie obejdzie się to bez trudności i impedimentów – mówił dalej – bo nie wszyscy dawni opozycjoniści chcą nam pomagać. Wiem, że były premier Kaczyński pisał do brata, że nam raczej o włosiennicy, nie o biurku prezydenckim myśleć. Niechże sam o niej myśli, niech pokuty odprawia, niech na popiele siada, niech mu jezuici skórę dyscyplinami garbują; skoro nawet konta nie posiada w banku, niechże przez całe cnotliwe życie aż do cnotliwej śmierci kapłony cnotliwie kraje! Obejdziem się bez niego i rąk nie opuścimy, bo teraz właśnie pora. Rzeczpospolitą diabli biorą, bo już tak bezsilna, na takie psy zeszła, że się nikomu nie może opędzić. Wszyscy lezą w jej granice jak przez rozgrodzony płot. To My, panie kawalerze, możem wprawdzie śpiewać: „wolność i swoboda! Niech żyje demokracja i dziewczyna młoda”!, a swoją drogą to niesłychana i niebywała rzecz… Tfu! tfu! panie blogerze! Kanalia w tym kraju żywie bez sumienia i ambicji… I taki kraj nie ma zginąć? Na łaskawość się europejską oglądali! Będziecie mieć łaskawość! Już tam w Wielkopolsce unijni biurokraci przedsiębiorcom mało ekologicznym pałce w kurki od muszkietów wkręcają!... I tak wszędy będzie – nie może być inaczej, bo taki naród musi zginąć, musi pójść w pogardę i w służbę do sąsiadów!...

Bloger coraz był bledszy i resztkami sit trzymał na wodzy wybuch szaleństwa; ale minister, cały zatopiony w swej mowie, upajał się własnymi. słowami, własnym rozumem, i nie zważając na słuchacza tak dalej mówił:

- Jest, panie bloger, zwyczaj w tym kraju, iż gdy kto kona, to mu krewni w ostatniej chwili poduszkę spod głowy wyszarpują, ażeby się zaś dłużej nie męczył. Ja, nasz premier dzielny i nasza partia stowarzyszona z innemi, postanowiliśmy tę właśnie przysługę oddać Rzyczypospolitej. Ale że siła drapieżników czyha na spadek i wszystkiego zagarnąć nie zdołamy, przeto chcemy, aby choć część, i to nie lada jaka, dla nas przypadła. Jako urzędnicy którzy zarządzać będziemy tą prowincją nieszczęsną i tym ludem marnym – mamy do tego prawo! Jeśli zaś nie przemówiłem ci tym porównaniem do głowy i nie zdołałem w sedno utrafić, tedy powiem inaczej. Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną politycy, agenci państw ościennych, biznesmeni którzy się nigdy żadnym biznesem nie splamili, niemieccy i rosyjscy pachołkowie a także Hiperborejczykowie!

– Kto to są ci Hipperborejczykowie? – spytał zaciekawiony Bloger

- Akurat nie wiem. Na razie ich skreślimy – zmartwił się minister, ale ciągnął dalej…

…ale my – sól tej ziemi przecież – powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Putin przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Sarkozy czy kto bliższy. Reszta musi być dla nas, choćby w dzierżawie!

Bloger wstał nagle.

- Dziękuję waszej ministerialnej mości, to tylko chciałem wiedzieć!

- Odchodzisz, panie kawalerze?

- Tak jest.

( Masakrować w ten sposób Sienkiewicza? A kogo, niby – Kuczoka? )

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Mnie się wszystko podoba

a nawet prawie wszystko zrozumiałem.

Tylko, kurde, prawda, ten tytuł?

A nie mógłby zostać tylko 2gi człon?


Igła

Mógłby – bo to mój ulubiony tytuł by Kałużyński – ale trzeba wszystko na zasadzie mojego szwagra, ze pociągiem wolniej, ale za to dokładniej!

Nie wysilam się na pozdrawianie bo skoro adresat pozdrowień nie ma pewności co do ich nadawcy, to – że się wyrażę – o kant dupy takie grzeczności rozbić.


Subskrybuj zawartość