ZAKAZ HANDLU PSAMI!

Idę sobie wesoło, jak to ja, wydeptaną w trawniku ścieżką, przez jakieś chaszcze, między garażami, opodal bloków z wielkiej płyty. Gdybym miał ze sobą miecz, ścinałbym puste, suche głowy starodawnym ostom, ale nie mam akurat miecza przy sobie, więc mijam, więc przekraczam, więc ślizgam się idąc po balejażu błotnistej ścieżki.

Idę na skróty, by jak najszybciej dotrzeć na dworzec i odjechać Pekaesem do domu.

Wiem, wyglądam jak Szatan z filmu klasy D. Niczym Bela Lugossi, w czarnym jedenastoletnim, długim płaszczu powiewającym na wysokości połowy silnej, męskiej łydki. Z rozwianym siwym włosem i papierochem w pysku.
Moje myśli błądzą wokół okrutnych praktyk czarnoksięskich. Wracam z pracy..

I nagle oko, oko nie pozbawione pewnej złowieszczej autonomii wychwytuje napis zdobiący bury mur. Nim dotarł do mnie jego sens, zrobiłem jeszcze kilka kroków, ale cofnąłem się i stanąłem naprzeciw przytwierdzonej do muru niewielkiej, acz solidnie wykonanej tablicy.
Napisano na niej tak:

ZAKAZ HANDLU PSAMI!

Rozejrzałem się. Po lewej rząd ponurych garaży. Dwadzieścia kroków dalej strzaskana piaskownica i zdemolowany wrak czerwonego volkswagena. Na burym murze bloku mieszkalnego tablica z wiadomym napisem:

ZAKAZ HANDLU PSAMI!

Przelazłem przez komiczny, czerwony płotek i przyjrzałem się z bliska napisowi.
Dotknąłem go nawet palcem. Blacha była zimna i gdybym był nowomodnym poetą,, napisałbym, że w dotyku przypomina martwą albo żywą rybę!

- Czego się pan tak gapisz? – odezwał się towarzyski emeryt, dotychczas zajęty gmeraniem emerycką laską w niewielkiej kałuży.

- Panie, co to znaczy, że jest tu zakaz handlu psami, i dlaczego akurat psami? Tu pusto jakby jest, że się wyrażę: wypizdowo… i żadnego psa przeznaczonego na sprzedaż w promieniu kilometra nie widziałem nigdy! Tylko ciapki!

- No, zakaz handlu psami tu jest! Tu psa nie sprzedaż pan, choćbyś się zesrał!

- Panie emerycie szanowny! Co się Pan tak gorączkujesz z tymi psami? Ale czemu jest zakaz, czy ktoś tu kiedyś handlował „lege artis” lub nielegalnie psami?

- No, jak mógł handlować, skoro jest tu zakaz handlu tymi psami?

- Od jak dawna tu jest ten zakaz?

- Ja nie wiem. Ja się wprowadziłem z nieboszczką, za nieboszczyka Gierka jakoś, i już zakaz był.

- I pan tu mieszkasz przez cały ten czas? Widział pan kiedy w tym miejscu kogoś handlującego psami?

- Nigdy. W zeszły piątek widziałem faceta z kolczykiem w uchu. To wszystko, co wiem na ten temat!

Pożegnałem się z emerytem, któremu nie daję więcej niż dwa lata życia i popędziłem na autobus.
Dwieście metrów dalej wpadłem bykiem na faceta z małym wilczkiem na ręku.

- Gdzie pan tak gnasz? – zapytał, rozcierając glukoidalny nos, podczas gdy z każdej kieszeni jego płaszcza wyglądał dodatkowy szczeniak.

- Gdzie gnam? Nie wiem, ale nie mów mi pan, że pan te psiaki, tam kupiłeś? – i wskazałem na miejsce gdzie widniał bezlitosny zakaz handlu psami!

- Coś pan? Tam przeca zakaz jest! – Roześmiał się i palcami prawej dłoni zwichrzył swą grzywkę, której nie posiadał od 30 lat.
Szczeniaki w jego kieszeniach, zaśmiały się głucho!

- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni! – Pomyślałem i pognałem na dworzec kolejowy skąd odjeżdżają autobusy do Goliny.

A skrzydła czarnego, starego płaszcza, fruwały wokół mnie jak kruki.

Kierowca autobusu już ruszył, ale cofnął swą stalową machinę, bym mógł wsiąść.
Pewnie poznał we mnie pana!
Kupiłem bilet i rozmazując parę na szybie przypomniałem sobie, że nie kupiłem biletów dla szczeniaków.

- Panie kierowco! – Po czemu bilety dla szczeniaków?

Odpowiedział mi śmiech współpasażerów i wiuzg zamykanych elektronicznie drzwi.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Jarecki

Już chciałam co mądrego napisać, bo wydawało mi się, że wszystko zrozumiałam o czym Pan tu wypisał. Aż tu nagle powodowana nagłym impulsem (co na to Freud?) powróciłam do środka historii i znalazłam to, co wypowiedzieć mądrze mi się nie pozwala. Tym czymś jest “glukoidalny nos”! Nos straszny. Budzący przerażenie swoją nazwą, podstępnie naukową.
No i się speszyłam. I nic mądrego nie napiszę. Kurde!


Tak, znam to...

Dworzec pkp gdzie odjeżdżają autobusy do Goliny :) Nie raz tam przesiadywałem, choć gdy słyszałem o tym fenomenie po raz pierwszy to wpadłem w nie lada osłupienie.
A ten kierowca widział zapewne nie zwykłego pana jeno ojca chrzestnego całej Goliny.
Z takimi się nie zadziera :)
Pozdrawiam:


Szymonie

Aby Cię wpuścić musiałem nazmyslać Igle, że ty mój zięć.
No…

Jacek Jarecki


Ehh... toż to...

...prawie prawda :D
Ja już z panią Algą piszemy sobie pozdrowienie od przyszłej teściowej i przyszłego zięcia, więc to prawie prawda :) Tak na prawdę to tylko jakaś biurokratyczne formalności bo komu by się chciało po urzędach dzisiejszych biegać... tym bardziej w stanie wojennym :)
pozdrawiam serdecznie i pana Igłę również.
p.s. najważniejsze żem nie jest troll żaden ino zwykły długowłosy szwagier Krzysia :)


Igła mówi!

Ten Sójka długo pirzasty, podejrzany jakiś jest!
50 wysyła to redachtorem będzie jak Michnik abo Rydzyk.
Albo czym, a nie na piwo wszystko jak to w Ostrowie w zwyczaju!
Jacek Jarecki


50???

Toż to ja takiej kasy na oczy nie widuje. A po drugie to jam jest student-gołodupiec a do tego tradycjonalista i nie mam zamiaru zwyczajów mego kochanego miasta zmieniać.

50??? Patrzcie no… idę na nockę zaraz, więc na parę piw zarobie. Choć ostatnio pić w takich ilościach nie mogę...
50???....


Panie Jarecki,

wygląda na to, że Pan cichcem piszesz nową Diaboliadę.
Dziecko mi przez ramię spojrzało, przeczytało i mówi: Mhhhoczne to jest!
To chyba miał być komplement, ale pewności nie mam, bo umknęło lekcje odrabiać.
Ale, że widok Pańskiej osoby w rozwianym płaszczu będzie mnie dziś prześladował, to pewne.

A ten niby, że zięć pański, to słabowity taki z przyrodzenia, że pić nie może? Czyli też Pan żeś go tak przetrenował, że na sam Pański (nawet wirtualny) widok, od razu się poddaje i abstynentem ogłasza?


Hola hola Waćpanowie!!!

Ja słabuje gdy mi palców brakuje dopiero, prędzej to hasam jak pijana Sójka :D
Pozdrawiam:


Szymonie

Ojca Chrzestnego, czytał?
“ The Godfather” czytał?

Noo…

Jacek Jarecki


Panie a la zięciu Jareckiego

pijanej sójki co prawda nigdy nie widziałem, ale zdarzyło się kiedyś koledze łamadze, na podwórku flaszkę bimbru rostłuc.
A tam drób był rozmaity, ale domowy. Kury to nawet dostojnie się zachowały, bo się zaraz, jak państwo jacyś, poprzewracały na miejscu. Za to kaczka jedna jakaś Bożą wolę poczuła i fruwać chciała. Nawet w powietrze się wzniosła, ale zaraz w drzwi magazynu z dynamitem (bo to stacja przeciwpowodziowa w Wyszogrodzie była) przywaliła i niezadowolona poszła sobie. Tyle wiem o pijanych ptakach
PS To pisałem ja, yayco i ewentualne przeprosiny Pałacu biorę na siebie


Kurde nepotyzm

Szymon idziesz do Grzesia na blog i na ten dworzec PKsu. Do sprzątania.

I trzymaj się zdala od Jareckiego.
Anie porwij co najmniej do sąsiedniej wioski.

Alga będzie miała blisko z wałówką.


>Jarecki

Ja Ci powiem, Jarecki, co jest najlepsze w tym tekściorze. Najlepsze są dwa kawałki. Ten: “- No, zakaz handlu psami tu jest! Tu psa nie sprzedaż pan, choćbyś się zesrał!” oraz ten: “gdybym był nowomodnym poetą,, napisałbym, że w dotyku przypomina martwą albo żywą rybę!”

I jeszcze Ci powiem, kiedy kapnąłem się, że Ty wymiatasz w tym całym pisaniu. Ano wtedy, kiedy na prawicy.net przeczytałem, jak to w jakimś tekście zakląłeś, ale nie pamiętam, czy siarczyście i oni Ci żółtą kartkę dali albo coś takiego. I Ty się broniłeś, że to Ci potrzebne jako artyście jest, że to ekspresja jest taka i na koniec, pytając o granicę tego, co można a czego nie można, zapodałeś takie coś: “Na próbę napiszę: dupa”.

Umarłem po tym “na próbę napiszę: dupa”.

Pozdro.


Wyrusie

Oj pamiętam, pamiętam.
Jeszcze list dostałem od admina, ze zasadniczo “dupa” mozna pisać, byle nie o kimś bezposrednio. No miałem z tym troche zabawy, z tą dupą.
Pozdro
Jacek Jarecki


Już mam taka uwagę, że...

...trudno, jesli nie używa się pierwszej strony, znaleźć ostatni wpis bloggera.

A w ogóle, to gdzie sie składa uwagi, propozycje, wnisoki racjonalizacyjne?


Wszystkie zacne osobistości...

Jacek: Czytałem co nieco
Yayco: Ja z tego co pamiętam pełnej flaszki nie zbiłem, pustą to owszem gdy wyrzucałem. Niemniej jeśli idzie o ptactwo to kolega o zacnym imieniu Sokół stłukł mi jedno piwo na ostatniej imprezie(nie byle jakie a zagramaniczne i smaczne nawet). Więc może to inne ptactwo takie gapowate. Sójki nie :)
Igła: To pan reprezentuje frakcje antyornitologiczna? ;) Do grzesia, na dworzec, z dala od Jareckiego? Bo greenpeace o pomoc poprosze ;) A com ja winien, że sobie Anie upatrzyłem, chwyciłem i już nie puszcze?
p.s. A wstępne plany są nieco odleglejsze.
Pozdrawiam wszystkich:


Czytam sobie Vonneguta

I dochodzę do wniosku, że Jacek Jarecki to Vonnegut, tylko jeszcze bardziej odjechany.


A tak a propos

Nowy portal jest technicznie świetny, i bardzo przyjazny dla informatycznych lamerów, takich jak ja. Szczere gratulacje dla Twórców.


Zetor

Też bym im uscisnał grabę, ale oni za Chinami i lasami. Ale ja, też lamer, podpowiadałem.
Jacek Jarecki


Łydka

i psy.
Na dodatek happy end. To rozumiem!


A gdybyś tak, Jacku Jarecki,

świat zadziwił odmiennym, ale równie obecnym non omnis moriar jak to: “zakaz handlu psami”? Jakbyś tak np. w miejscu puplicznym, takim np. przystanku autobusowym powiesił tabliczkę “zakaz dokarmiania ryb”? Przecież pojawiłby się za 30, 40 lat ktoś, kto w marazmie i szarzyźnie środka XXI wieku skusiłby się na komentarz lub myśl głęboką.
Pozdrawiam Jestestwo Twe!
barabasz – baszka


Subskrybuj zawartość