Krajobraz po Majdanie

Rozwój wydarzeń u naszego sąsiada oznacza, że ciężar kondominijnej rozgrywki Rosja-Niemcy przenosi się poza polską granicę.

Ukraina_Tryzub_300px.jpg

I. Krach „łukaszenkizacji”

Po etapie obowiązkowych starć ulicznych i równie obowiązkowych ofiar w ludziach, by cała rewolucja wyglądała w miarę wiarygodnie, sponsorzy Majdanu dogadali się ze sponsorami Janukowycza, poświęcając tego ostatniego w imię „jedności narodowej” i najprawdopodobniej jakiejś spodziewanej pomocy ze strony Zachodu. Tym samym Rosja przegrała wariant „łukaszenkizacji” Ukrainy polegający na wciągnięciu jej do montowanej Unii Eurazjatyckiej pod wodzą skompromitowanego i pozbawionego możliwości manewru Janukowycza. Tu warto przypomnieć, że samemu Janukowyczowi, jak i oligarchom, których był eksponentem, do pogłębienia więzów z Rosją wcale się nie śpieszyło – choćby dlatego, że oznaczałoby to dopuszczenie putinowskich mafiozów do ukraińskiego żerowiska. Ideałem był dla nich balans między wschodem a zachodem – z jednej strony wydłużenie dzierżawy Sewastopola dla rosyjskiej Floty Czarnomorskiej do 2042 roku w zamian za obniżenie cen gazu, z drugiej podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, z trzeciej w końcu, skłonienie Rosji do sfinansowania ukraińskiego długu publicznego poprzez wykup obligacji…

No i w tym miejscu Putin postanowił jednak przypomnieć Janukowyczowi skąd mu wyrastają nogi, w ekspresowym tempie torpedując stowarzyszeniowe zakusy. Publicznie wiadomo o ultimatum – albo pójdziesz z nami do Unii Celnej (następnie zaś Eurazjatyckiej), albo zatoniesz wraz z bankrutującym państwem. Czy do głosu doszły ponadto jakieś poważne „kompromaty” możemy się tylko domyślać. Tak czy owak, okazało się, że Putin trzyma Janukowycza za jaja mocnym czekistowskim chwytem i lawiranckie kalkulacje ukraińskiego prezydenta poszły w czortu.

Do pewnego momentu wszystko zdawało się przebiegać po myśli Putina. Unia Europejska ani myślała umierać za Majdan i specjalizowała się w kolejnych „chińskich ostrzeżeniach”, polski rząd nie miał pomysłu na cały ten wschodni ambaras, zaś poparcie dla protestów ze strony PiS-owskiej opozycji można było traktować jedynie w kategoriach symbolicznych. Nawet Watykan nabrał wody w usta i nie dało się słyszeć papieskich apeli, jakie zazwyczaj przy tego typu kryzysach płyną z placu św. Piotra. Janukowycz planowo kompromitował się z każdym dniem kijowskiego klinczu i bandyckich ekscesów „tituszek”, tudzież pacyfikacyjnych prób Berkutu… prób zresztą tyleż spektakularnych, co nieudolnych, bo chyba nikt nie wątpi, że odpowiednio zdeterminowana władza byłaby w stanie rozpędzić Majdan w ciągu jednego dnia i to wyłącznie siłami policyjnymi, bez konieczności angażowania wojska. W międzyczasie Ławrow i różne prokremlowskie siły obecne na międzynarodowym „rynku opinii” grzmiały o „faszyzacji” i mieszaniu się Zachodu w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa… Natomiast Putin ze spokojem odgrywał olimpijskiego gołąbka pokoju podczas igrzysk w Soczi.

II. Błędy Putina

I tu dochodzimy do kwestii: co z punktu widzenia Putina poszło nie tak? Wydaje się, że zagrało przeciw niemu kilka czynników.

Po pierwsze, nie docenił determinacji ukraińskich oligarchów, którym nie uśmiecha się los Chodorkowskiego czy Bieriezowskiego – a tego mogliby się spodziewać po trafieniu Ukrainy pod „kryszę” Putina. Oligarchowie tacy jak Rinat Achmetow, Serhij Tihipko, Wiktor Pinczuk, czy Ihor Kołomojski od początku naciskali na Janukowycza, by ten nie stosował przemocy wobec protestujących na Majdanie, co tłumaczy niezdecydowane i incydentalne akcje Berkutu. Dodatkowo Achmetow (a najprawdopodobniej również i inni) sponsorowali Majdan sumami po co najmniej kilkaset tysięcy hrywien dziennie, była to zatem z ich strony dość poważna inwestycja, która ma się zwrócić. Jeśli dopowiemy, że owi potentaci mają w kieszeni co najmniej 80 deputowanych Partii Regionów i osamotniona „familia” Janukowycza w konfrontacji z nimi wypada w sumie dość blado, to nagle okazuje się, że prorosyjskie siły miały mniej atutów, niż się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Achmetow, najbogatszy z oligarchów z majątkiem szacowanym na ok 15 mld dolarów chce robić interesy na Zachodzie, inni również, a do tego potrzebna jest im Ukraina w nieco innym miejscu, niż obecnie. Oni już się na ukraińskim majątku nachapali i chcą w spokoju konsumować oraz rozwijać swe biznesy – mogą je nawet na potrzeby Unii jakoś „ucywilizować”, stać ich na to. Ideałem dla nich byłaby jakaś forma nieśpiesznej integracji ze strukturami zachodnimi, przy gwarancji zachowania stanu posiadania – coś jak, uczciwszy proporcje, „uwłaszczony” postkomunistyczny biznes w III RP.

Po drugie, czynnik ludzki. To nie jest bowiem tak, że ludzie się buntują gdy dusi się ich obcęgami terroru. Nie, ludzie buntują się wtedy, gdy już coś tam mają i da się im nadzieję na więcej. A taką nadzieję roztoczono przed Ukraińcami w perspektywie akcesu do Unii Europejskiej. Ukraińcom nie imponuje poziom życia w Rosji i tamtejszy system społeczno-polityczno-gospodarczy. Imponuje im europejski dobrobyt i blichtr, tak jak imponował Polakom i innym demoludom. O kosztach zaś w prounijnej propagandzie wspomina się półgębkiem. Poza tym, posmakowali już względnej wolności i „samostijności” – mogli pogonić Janukowycza i wybrać „pomarańczowych”, potem pognać „pomarańczowych” i wybrać Janukowycza… no to teraz popędzą Janukowycza. Same pieniądze oligarchów bez powszechnej determinacji i wściekłości nic by nie dały. Trzeba było tylko te masowe odruchy i emocje odpowiednio wspomóc i ukierunkować. Szkoda tylko tych, którzy polegli, by rewolucja nabrała cech odpowiedniej powagi i dramatyzmu. Stali się bowiem – niezależnie od ich przekonań i aspiracji – mięsem armatnim, dzięki któremu Majdan pojawił się wreszcie w obiektywach zachodnich mediów, co z kolei pozwoliło wkroczyć do akcji unijnym politykom w glorii orędowników pokoju i pojednania. Unia (czyli Niemcy) bowiem mogłaby się od biedy pogodzić z Ukrainą w rosyjskiej orbicie, ale czterdziestopięciomilionowego „upadłego państwa” u swych granic sobie stanowczo nie życzy.

Po trzecie wreszcie, Putin chyba przekombinował. Liczył na zduszenie Majdanu rękoma Janukowycza w cieniu igrzysk w Soczi – trochę podobnie, jak w cieniu olimpiady w Pekinie rozpętał wojnę w Gruzji. Tymczasem okazało się, że Soczi, gdzie Rosja była gospodarzem, spętało mu ręce i nie mógł pozwolić sobie na wyraźniejszą interwencję, poprzestając na wprowadzeniu na Majdan prowokatorów usiłujących storpedować z radykalnych pozycji próby zakończenia konfliktu. Tymczasem ukraińscy oligarchowie skwapliwie wykorzystali szansę jaką dawało „uwiązanie” Rosji igrzyskami do politycznej eliminacji Janukowycza w drodze parlamentarnego zamachu stanu, przewerbowania jego popleczników w ramach „jedności narodowej” i zaakcentowania prozachodniego kursu Ukrainy. Wielomiesięczna inwestycja w Majdan zaczęła przynosić wreszcie owoce.

III. Chwila pieredyszki

Jakie pole manewru ma teraz Putin? Interwencji zbrojnej nie będzie, bo Rosji na nią póki co nie stać. Armia w trakcie przezbrajania, rubel pikuje, do tego wydatki na igrzyska, a wkrótce na piłkarskie mistrzostwa świata. Pozostaje robić to, co zwykle – destabilizować Ukrainę wszelkimi możliwymi sposobami. Polityka surowcowo-energetyczna, to jedno. Może będzie usiłował uczynić z autonomicznego Krymu coś w rodzaju drugiego Naddniestrza, zapewne zechce szantażować nowo-stary postmajdanowski establishment ruchami radykalnymi na zasadzie „hańba zgniłemu kompromisowi i ugodowcom”. Część opinii publicznej w Polsce obawia się w tym kontekście neo-banderowców ze Swobody, ale to akurat obawy nietrafione, bo „Swoboda” też jedzie na finansowej smyczy oligarchów i będzie szczekała w tę stronę, w którą jej każą – obecnie zaś ciężar resentymentów przechyla się na stronę antyrosyjską. A nam z kolei przecież nikt nie każe uprawiać taniej kokieterii, zapominać o Wołyniu i siedzieć cicho, gdyby znów zaczęły dominować w post-rezuńskich kręgach nastroje antypolskie.

Póki co jednak Ukraina jest bankrutem i jestem wielce ciekaw, co świat z tym pocznie, a pamiętajmy, że struktury takie jak MFW nie dają niczego za darmo, tylko wymagają „bolesnych reform”, których koszta obciążają zawsze ludność, a nie elity. Pytanie za stówkę – kto pobieży z kasą, by ratować młodą kozacką demokrację? Bo do utrzymaniu kraju na powierzchni wypłacalności nie wystarczy tłumne ryczenie w parlamencie tej rezuńskiej przyśpiewki, która biega tam za hymn narodowy. Może się zatem okazać, że Rosji wystarczy cierpliwie poczekać aż paroksyzmy nastrojów zgnębionego reformami społeczeństwa odbiją wahadło w drugą stronę i wtedy ponownie uruchomić na Ukrainie swoje aktywa z jakimś Janukowyczem-bis na czele, tak jak miało to miejsce po kompromitacji ekipy „pomarańczowych”.

Ale, nie będę biadolić nad Ukrainą – jak już napisałem w innej notce, mam głęboko gdzieś dobro Ukrainy. Interesuje mnie dobro Polski. I z polskiego punktu widzenia, oczywiście dobrze się stało, bo rozwój wydarzeń u naszego sąsiada oznacza, że ciężar kondominijnej rozgrywki Rosja-Niemcy przenosi się poza naszą granicę. Może dzięki temu będziemy mogli chwilę odetchnąć – i obyśmy ten moment względnej pieredyszki dobrze wykorzystali.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://niepoprawni.pl/blog/346/ukrainski-klincz

http://niepoprawni.pl/blog/287/ukraina-miedzy-scylla-charybda

http://niepoprawni.pl/blog/287/post-giedroyciowska-dziecinada

http://niepoprawni.pl/blog/287/w-petach-giedroycia

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Gadający Grzybie!

Niestety nie mogę się z Panem zgodzić. Tak jak napisałem w swojej notce na temat Rusi, mogliśmy przyłączyć Ruś do Rzeczpospolitej. Zaspaliśmy i pewnie prześpimy jeszcze niejedną okazję by stać się silnym graczem w Europie. Nie jest dobrze, gdy rządzące „elity” nie mają niczego sensownego do zaproponowania. Wystąpienia ryżego są tak głupie, że nawet nie śmieszne.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Oj Grzybie, pitolisz

Po pierwsze, to jeszcze nie jest “po Majdanie”, po drugie, fraza “mam głęboko gdzieś dobro Ukrainy” skreśla każdy tekst, w którym jest użyta, nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego. Po trzecie, sytuacja dopiero się rozkręca, i wypada się modlić, a nie mądrzyć poprzez pseudo-analizy, by nie rozkręciła się za bardzo. Publicystyczne popisy jak powyższy szczerze radzę odłożyć do szuflady, co najmniej na parę miesięcy.


@JM

Jak Pan sobie wyobraża do “przyłączenie”? Ja z kolei w innym tekście proponowałem coś w rodzaju ekonomicznej integracji – ale to jednak coś innego niż inkorporacja.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@sergiusz

Fraza “mam głęboko gdzieś” ustawia priorytety. Czasem interes Ukrainy współgra z naszym, czasem nie – i to nasze interesy należy przede wszystkim mieć na uwadze. Majdan sam w sobie się nie rozkręca, teraz mamy do czynienia z wstrząsami wtórnymi na Krymie – zresztą, tak jak napisałem w tekście we fragmencie o próbach destabilizacji Ukrainy przez Putina (tekst pisałem jeszcze przed inwazją na Krym).

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Naprawdę?

Mam tłumaczyć łopatologicznie, że fraza typu “mam głęboko gdzieś dobro tu-nazwa-kraju” może być sensownie użyta jedynie w odniesieniu do kraju leżącego na innej planecie, a i to pod warunkiem, że nie mają tam technologii pozwalającej przylecieć do nas i dać nam po gębie a następnie rozsiąść się wygodnie na naszym dowolnym “Krymie”?

No przecież chyba rozróżniasz interesy elit władzy/finansjery/niepotrzebne skreślić, od “dobra tu-nazwa-kraju”?

Jeśli to ma być skrót myślowy, musisz go wymienić na bardziej adekwatny do “co autor miał na myśli”.


Panie Gadający Grzybie!

Na przyłączenie moment był gdy zaczęto strzelać do ludzi na majdanie. Z przyczyn technicznych musielibyśmy się przez chwilę nazywać Rzeczpospolitą Polską (kwestia członkostwa w NATO itp). Potem wystarczyłaby Rzeczpospolita, z łaciną jako językiem prawa. Oczywista jest dla mnie kwestia powrotu do prawa przedwojennego, a potem szybkie przystosowanie go do dzisiejszego świata, bez uwzględniania prawodawstwa brukselskiego…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Panie Sergiuszu!

W MacOSie, w klawiaturze Polskiej PRO te znaczki „” są do uzyskania wprost z klawiatury alt + [ „ i alt + shift + [ ”

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Grzybie

Skoro już trzeba, to jeszcze dodam, że przez ‘dobro’ rozumiem zarówno pomyślność jednostek, jak i całego społeczeństwa tu-nazwa-kraju, niezależnie od tegoż dobra ekonomicznego wymiaru (interesów), państwa, władzy itp. Jeśli i to zbyt zawiłe, to może tak: w naszym interesie jest, żeby naszym sąsiadom dobrze się powodziło (nie tylko materialnie), z wyjątkiem jedynie tych sąsiadów, którym marzy się kolejny rozbiór Polski – takim życzyłbym, żeby poszli do tzw. diabła, co chyba jasne. Zresztą, wolisz mieć za płotem swojego domu/działki albo za ścianą mieszkania w bloku sąsiadów, którym dobrze się wiedzie (nawet jeśli znasz ich jedynie z ‘dzień dobry’) czy też jest Ci wszystko jedno jaką sytuację masz za ścianą?


Panie Jerzy,

Dzięki. Niestety, używam takich znaczków, jakie akurat mam pod ręką. Przykro mi, że zwyczaje programisty nie odpowiadają regułom poprawnej interpunkcji. Może się poprawię :)


Panie Sergiuszu!

Właśnie dlatego podałem skróty klawiaturowe w klawiaturze polskiej programisty, bo one są pod ręką, chyba że Pan używa jakiejś dziwnej klawiatury typu islandzka czy hiszpańska…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@sergiusz

Chodzi o to, że możemy współpracować z Ukrainą w sprawach, które leżą w naszym interesie – np. popierać ich wyjście z rosyjskiej strefy wpływów, bo to jest korzystne dla Polski. A czy jest to korzystne dla samej Ukrainy? To już ich sprawa.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@sergiusz

“czy też jest Ci wszystko jedno jaką sytuację masz za ścianą?”
Mieszkam wis-a-wis alkoholika. Był czas przywyknąć :)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@JM

Pomijasz w swym wywodzie wolę samych Ukraińców. Już widzę, jak się palą do połączenia z RP :)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Gadający Grzybie!

Za paszport unijny mogliby przystać na odnowienie Unii Kijowa z Krakowem. Proszę wziąć pod uwagę, że w momencie rozpoczęcia strzelania do manifestantów na Majdanie, perspektywy brukselskie dla Rusi nie były takie różowe. Proszę pomyśleć jak można to było rozegrać.
Można by przeprowadzić referendum. Przy dobrze postawionym pytaniu, odpowiedź byłaby oczywista i przytłaczająca przeciwników zjednoczenia.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Nie sądzę. Trzeba było znieść wizy, otworzyć wzajemnie swoje rynki – to by wystarczyło.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


re: Krajobraz po Majdanie

Tylko najpierw musielibyśmy wyjść z tej całej Schengen, o ile kojarzę? Bo samodzielnie tej Schengen nie moglibyśmy poszerzyć, raczej. To by wystarczyło, tylko nie wiem do czego?


@ sergiusz

Wiem, że to wbrew Schengen – trzeba było postawić UE przed faktem dokonanym i wtedy miałaby zgryz, czy nas z Schengen wykluczyć, czy nie. Zagranie po bandzie, ale z tymi brukselskimi ciotami mogłoby się udać.

Otwarcie granic i gospodarek wystarczyłoby do uruchomienia procesu integracji Ukrainy z nami i Zachodem bez traktatu akcesyjnego ;) Zresztą, sam swojego czasu wypowiedziałeś się entuzjastycznie, gdy zarysowałem w notce taki program:

“Mocno i dobrze powiedziane!

Zwłaszcza to na końcu do idiotów wśród serdecznych przyjaciół :)

Na dobrą sprawę, ten pomysł, nieważne jak trudny do zrealizowania, jest jedyną sensowną opcją, tak dla Polski, jak i Ukrainy.

Brawo!
s e r g i u s z — 13.12.2013 – 00:05”
http://txt-atrium.pl/gadajacygrzyb/62386.html#comment-662819

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Jasne

Pamiętam, że to napisałem i nadal to podtrzymuję. Szkopuł w tym tylko, że to nie jest realistyczna opcja w tym momencie, ponieważ ani Polski ani Ukrainy nie stać na żadne zagrywki z ciotami w Brukseli, mimo całej ich generalnej ciotowatości, gdy żądny zemsty wariat Putin u bram.


@ sergiusz

Teraz owszem, ale ten moment był pod koniec zeszłego roku i może być za chwilę, gdy sytuacja się nieco uspokoi.

Chociaż z drugiej strony – może właśnie okres eskalacji napięcia jest najlepszy na tego typu ruchy?

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Owszem

Jakieś napięcie sytuacyjne zawsze być musi, by przeprowadzić jakiekolwiek zmiany, bo inaczej zawsze ryzykuje się starcie z masą bezwładnościową społeczeństwa, które burknie “a po co to?” i jeszcze postawi krzyżyk nie tam gdzie trzeba, powiedzmy, podczas wyborów.

No ale teraz to jest zdecydowanie za wysokie napięcie na takie rzeczy, bo pierwszeństwo na Ukrainie ma dosłownie przeżycie, tak w skali jednostek, jak i państwa, a to teraz wymaga sięgania po pomoc wszędzie gdzie tylko się da, w tym u brukselskich ciotek.


@sergiusz

Póki co, Bruksela do spółki z MFW wymusza na Ukrainie odpowiednik “planu Balcerowicza”. Coś czuję, że Ukrainę czekają kolejne społeczne paroksyzmy, a fascynacja UE szybko tam wychłódnie…

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość