Brunobomberzy

Wszelkiej maści potencjalnych „brunobomberów” radzę odsyłać do puszczania „bączków” w kibelkach – bo albo są to prowokatorzy, albo idioci.

I. Internetowi brunobomberzy

Co jakiś czas można w komentarzach pod blogerskimi notkami spotkać się z kwękoleniem, że ta cała pisanina to, panie kochany, wentyl bezpieczeństwa i kanalizowanie w internecie przez wiadome czynniki energii niezadowolonych. Często za powyższym stwierdzeniem idzie zaraz deklaracja różnych wirtualnych twardzieli, że należy wyjść w „real” i w tymże „realu” namieszać – kryterium uliczne, zamach stanu, rewolta i takie tam. Do pewnego momentu zlewałem takie apele różnych gorącokrwistych narwańców, bowiem osobnicy ci cechują się na ogół postawą znaną jako „weźmy się i zróbcie” – poujadają, powzywają do „czynu” tak w ogólności i na tym z grubsza kończy się ich rewolucyjny zapał oraz inwencja.

Ostatnio postanowiłem sobie jednak, że jak taki jeden z drugim internetowy macho przylezie mi na bloga, będę odpisywał w stylu: „To działaj, obalaj reżim, kto ci broni? Skrzyknij oddział, zaopatrz go w broń, bomby, czy co tam uda ci się załatwić, przeszkol ludzi, wytrenuj swoich zawadiaków w partyzantce miejskiej, stwórz konspiracyjną siatkę... proszę bardzo”.

Po akcji z „brunobomberem” uzupełniłbym jeszcze powyższe o przestrogę: „tylko nie zdziw się, gdy się okaże, że twoja „siatka” składa się z agenciaków od Bondaryka, którzy hodują cię niczym brojlera do wrzucenia na medialny ruszt”. Ewentualnie, zasunę bez krępacji: „a ty co, prowoku jeden – brunobombera szukasz? Przekaż szefowi, że nie ze mną takie numery”.

II. Pod egidą służb

Brutalna prawda jest bowiem taka, że przewroty i zamachy, zwłaszcza te udane, odbywają się z reguły pod egidą odpowiednich służb, krajowego bądź cudzoziemskiego autoramentu, które dla sobie wiadomych celów prowadzą werbunek do zakładanych przez siebie konspiracyjnych organizacji, by następnie uruchamiać je w odpowiednim momencie. Oczywiście, na ogół nie kończy się to aż takim groteskowym blamażem, jak ta odpalona we wtorek żenada. Czasem udaje się zabić carskiego ministra, samego cara, czy w nowszych czasach – byłego włoskiego premiera. Nigdy jednak nie dzieje się to samo z siebie – że, prawda, jacyś gorącosercy, idealistyczni młodzieńcy zakładają organizację, a następnie zabijają tego Aldo Moro, czy innego Stołypina. Zawsze okazuje się potem, że wszyscy oni – te Czerwone Brygady lub eserowcy – szli na pasku KGB lub Ochrany.

Najgorzej zaś, gdy jakiś nabuzowany emocjonalnie palant uwierzy, że on naprawdę zorganizował taką super hardkorową konspirę, co to ma broń, saletrę amonową i wypieprzy Sejm w powietrze.

Oczywiście, to wszystko jest do zrobienia. W szkole popularną zabawą było puszczanie tak zwanych „bączków” – brało się tę saletrę właśnie, mieszało bodajże z cukrem pudrem, ubijało w przedziurawionej od spodu zakrętce od wódki i podpalało. Sufit szkolnego kibla nosił niezliczone ślady tego typu zabaw młodocianych piromanów. Przypuszczalnie, po dopracowaniu proporcji i kilku eksperymentach, można by na tej bazie wypichcić jakąś bombkę i gdzieś zdetonować. Może nawet w Sejmie. Pod warunkiem, że będzie działało się samemu – dwóch to już zbyt wielkie ryzyko, że cała sprawa skończy się odsiadką i człowiek wyjdzie na idiotę, jak ten Brunon z Krakowa.

Jest jeszcze inny wariant – taki mianowicie, że z jakichś względów obce służby będą zainteresowane zrobieniem tutaj rozpierduchy i wtedy pod ich parasolem faktycznie uda się założyć jakąś organizację. Tylko miejmy przynajmniej tę świadomość, że w takim przypadku działamy w interesie służb obcego państwa, zaś ich plany i interesy wcale nie muszą pokrywać się z naszymi. Nie każdy jest Piłsudskim i nie każde państwo uprzejmie rozleci się w odpowiednim momencie na kawałki jak Austro-Węgry, których wywiadowi Komendant świadczył to i owo.

III. Brunobomberzy do „bączków”

Jeśli zaś nie zdajemy sobie sprawy z realiów, to prędzej czy później skończymy wycyckani przez różnych Bondaryków, otoczeni chłopcami z ABW, a niezależna prokuratura będzie zarykiwać się ze śmiechu na konferencji prasowej, prezentując ku uciesze gawiedzi z reżimowych mediodajni nagrania z próbnych eksplozji i jakieś podrzucone nam militarne gadżety z Allegro. To już lepiej zostać przy tych „bączkach” puszczanych w szkolnej toalecie.

A na domiar złego, przy okazji rykoszetem może oberwać jakiś Bogu ducha winny Artur M. Nicpoń, bo „Wyborcza” za pomocą zmanipulowanego cytatu akurat zechce podkręcić temat „terroryzmu” w kierunku bardziej pisowskim, a sam PiS nie dostrzeże niczego zdrożnego w tym, by organ Michnika korygował mu politykę kadrową, jak niedawno słusznie zauważył MarkD.

Dlatego też ja osobiście wszelkiej maści potencjalnych „brunobomberów” radzę odsyłać do puszczania „bączków” w kibelkach – bo albo są to prowokatorzy, albo idioci. Zarówno na jednych, jak i na drugich szkoda czasu.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Gadający Grzybie!

Bardzo zdrowe podejście.

:)

Pozdrawiam


GG

Prawie się zgadzam. Już tłumaczę skąd bierze się “prawie”.

1) Brunon K. to cymbał, lub też, jak nazywają takich ludzików niektórzy mądrzejsi na rozumie Amerykanie, “patsy & dupe”, co przekłada się na frajera i naiwniaczka. Z takich frajerów najczęściej korzystają tzw. “służby”. Z różnych przyczyn, również tych o których wypaplał podczas sławnej konferencji prok. Wrona. W tym kontekście Nicpoń powinien się cieszyć, że padło na niego na tym, a nie na dalszym, etapie.
Później mogłoby być mniej przyjemnie..

2) Tego typu prowokacje mają zawsze ten sam schemat i wygląda na to, że służby z lokalnej piaskownicy zaczęły się korzystać w pełnym wymiarze z doświadczeń służb z zaprzyjaźnionej piaskownicy.

3) Oczywiście tego typu akcje do osiągnięcia pełnego sukcesu muszą mieć odpowiednią oprawę se strony usłużnych “mediotów” (copyrajty Jotesza) & dyżurnych “ałtorytetów”. Niestety, jak pokazuje wiele tego typu przypadków, nadgorliwość tychże idiotów prowadzi do absurdów w stylu Brunon K. chciał się zamachnąć na dwie Baby Jagi. Podobne absurdalia pojawiają się też często i gęsto w tzw. “mediach krajów starej demokracji”.

4) W rysie historycznym odniósł się Pan do “Czerwonych Brygad” i KGB. Jeśli mogę coś zasugerować, to proszę zapoznać się z tworzeniem od zakończenia IIWŚ różnych dziwnych organizacji typu “stay behind” przez miłujące pokój & demokrację służby oraz związku tych organizacji z zamachami terrorystycznymi w Europie Zachodniej, które miały wyglądać na “lewackie” i inspirowane przez Sowietów. To nie żadna teoria spiskowa tylko historycznie potwierdzone fakty. A jeśli nawet BBC zdecydowała się na nakręcenie pełnometrażowego filmu dokumentalnego (nieco rozwodnionego) na ten temat, to Pan też – po kolejnym dwudziestoleciu – nie powinien mieć kłopotów z dotarciem do odpowiednich informacji.

5) Powyższe zawsze służy jednemu – przykręcaniu śruby społeczeństwu i zwiększaniu nakładów na resorty siłowe. Oczywiście pomalutku, drobnymi kroczkami.

Z “niepokojem” oczekuję doniesień mediotów o planowanych zamachach Brunona K. na Myszkę Miki i św. Mikołaja…

Na dodatek będę musiała udać się chyba do Canossy, jako że zaposiadywuję zapalniczkę, jakieś kable i archaiczną komórę. Brr… Strach się bać!


@ Jerzy Maciejowski -- 27.11.2012 - 20:57

:))

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@ Magia

Świetne uzupełnienie notki. A o tych “stay behind” będę musiał się doszkolić. Niemniej, Czerwone Brygady były tworem sowieckim.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Gadający Grzybie!

Jeśli pani Magia pisze, że to nie takie oczywiste, że to było KGB, to pewnie coś wie. Niemniej dla mnie nie jest to takie oczywiste jak dla niej, bo sowieccy szpiedzy byli w strukturach zachodnich, więc nie wiadomo…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

W swoim komentarzu do GG nigdzie nie wyraziłam negacji związków Czerwonych Brygad z KGB. Zaproponowałam jedynie, aby GG zapoznał się z drugą stroną medalu, pozostawiając Mu pełną dowolność w tym względzie.
Problem w tym, że żeby móc o czymś dyskutować wypadałoby mieć nie tylko jakąś wiedzę na dany dany temat, ale też wiedzę obejmującą możliwie pełne spektrum zagadnienia a nie tylko jedną/własną stronę barykady. Dlatego też nie dyskutowałam; zgłosiłam swoje “ale” zwracając uwagę na kilka aspektów, na które – moim zdaniem – pan GG nie zwrócił uwagi.

Dlatego też, byłabym zobowiązana, gdyby zaprzestał Pan wkładania w moje usta “oczywistych oczywistości”, których nigdy nie wypowiedziałam. Tym bardziej, że w materii manipulacji tzw. “służb” nic nigdy taką “oczywistą oczywistością” nie było, nie jest i raczej nie będzie.


@Panie GG

To kolejny przykład ustawki. Świeżutki, tym razem z Bułgarii.
Oto kolejny niedoszły “samotny terrorysta”, który nie niepokojony przez “ochronę” spokojnie wchodzi na podium, po czym mierzy do szefa partii mniejszości tureckiej z pistoletu, z którego nawet muchy by nie ustrzelił. Kamery pracują, tworząc kolejny spektakl dla naiwnej, przestraszonej “terroryzmem” gawiedzi. Hurra!


Subskrybuj zawartość