Do sztambucha

Do sztambucha

Skąd Bandera na Majdanie? Portnikow: To symbol antyrosyjski, nie antypolski
Rozmawiał Tomasz Bielecki 26.03.2014 , aktualizacja: 25.03.2014 21:45

Bajki o radykałach, nacjonalistach i faszystach grasujących po ulicach Kijowa to rosyjska propaganda. Ma dać Unii i USA pretekst do porzucenia, zdradzenia Ukrainy – mówi ukraiński publicysta.

Tomasz Bielecki: Rosja straszy “faszystami”, którzy mieli przejąć kontrolę nad Kijowem. Zachód nie kupuje tak nachalnej propagandy, ale nierzadko słychać niepokój ze względu na wpływy skrajnej prawicy. Czy eurorewolucja nie zacznie pożerać swych dzieci z obywatelskiego, prounijnego nurtu Majdanu?

Witalij Portnikow, ukraiński publicysta na stałe związany z radiem Swoboda i Espreso.TV: Ci, którzy tak mówią, nie chcą zauważać prawdziwych zagrożeń dla Ukrainy, Polski, Europy. Teraz najpoważniejszą groźbą jest możliwa agresja Rosji wobec całej Ukrainy, którą – jeśli świat na czas nie zatrzyma Putina – Moskwa będzie rozbierać po kawałku. Najpierw przez okupację południowego wschodu, potem centrum, aż po zachód kraju. A co dalej? Dziś Moskwa niby broni Rosjan na Ukrainie, a jutro będzie niby bronić Ukraińców w Polsce. Wiara, że NATO uchroni was i inne kraje Europy Środkowej, może się okazać naiwna, jeśli nie będzie się ostro hamować apetytów Kremla. Polacy nie powinni spać spokojnie. A reakcja i sankcje Zachodu w związku z aneksją Krymu powinny być o wiele ostrzejsze.

Drugim zagrożeniem jest coś w rodzaju piątej kolumny. Ludzie z partii komunistycznej i Partii Regionów są gotowi przyjmować rosyjskie postulaty, np. dotyczące głębokiej federalizacji kraju i wprowadzenia rosyjskiego jako drugiego języka państwowego. Co więcej, moim zdaniem podpowiadają je Moskwie. Łatwo przystali na oderwanie Krymu i zgodzą się także na oderwanie innych kawałków Ukrainy. Wielu z nich jest gotowych zgodzić się z kolonialnym statusem Ukrainy, który skończył się wraz z ucieczką Wiktora Janukowycza. Bo Majdan to była nie tylko rewolucja obywatelska, ale i niepodległościowa. Do 21 lutego, kiedy prezydentem był Janukowycz, kierownictwo kraju wypełniało polityczne warunki stawiane przez Rosję.

Dopiero po jego ucieczce Moskwa musiała stanąć wobec niepodległej Ukrainy. I wszystkie opowiadania o potężnych zagrożeniach ze strony skrajnej prawicy w Kijowie to propaganda rozkręcana przez Rosję, by dać światu pretekst do opuszczenia, sprzedania nowej Ukrainy…

A czy zagrożenia ze strony Moskwy nie są według pana pretekstem do tego, by przymykać oko na problem skrajnej prawicy? Na Majdanie był i jest przecież Prawy Sektor, a partia Swoboda współtworzy rząd Arsenija Jaceniuka…

- Podczas protestów na Majdanie były formacje bojowe pod egidą Prawego Sektora, który z kolei połączył ugrupowania mocno prawicowe i nacjonalistyczne. Ale żadnego istotnego poparcia wyborczego dla jego ludzi nie było i w przyszłości nie będzie. Wybory parlamentarne odbędą się nie tak szybko [obecna kadencja kończy się w 2016 r., ale ma być skrócona] i ludzie będą oczekiwać od polityków realnego programu działań. A Prawy Sektor takiego programu nie ma, prócz jakichś postulatów w polityce lokalnej, chwytliwych w niektórych okręgach wyborczych zachodniej Ukrainy. Ponadto rozbrojenie ludzi występujących pod flagami Prawego Sektora to kwestia kilku tygodni. I już byłoby po sprawie, gdyby nie destabilizujące działania Rosji, które utrudniają konsolidację nowej władzy.

A Swoboda?

- Swoboda jest w rządzie, bo była w koalicji z Majdanu – i przypomnę, że Batkiwszczyna [partia Julii Tymoszenko i Jaceniuka] w wyborach w 2012 r. koordynowała swoją kampanię wyborczą ze Swobodą w okręgach jednomandatowych. Gdy powstawał rząd Jaceniuka, teki ministrów zaproponowano wszystkim trzem partiom parlamentarnym z Majdanu, ale UDAR Witalija Kliczki odmówił, zapewne z racji jego rachub wyborczych [zamierza startować w wyborach prezydenckich 25 maja]. Ministrów obsadziła więc Batkiwszczyna, Swoboda i kandydaci rekomendowani przez Radę Majdanu.

Ale nie powiedziałbym, że Swoboda ma istotny wpływ na rządy. Nie sądzę, by w warunkach zagrożenia wojennego liczył się minister ochrony środowiska bądź rolnictwa. Z istotnych stanowisk Swoboda obsadziła tylko prokuratura generalnego [Ołeh Machnicki] i szefa MON Ihora Teniucha. Ale admirał Teniuch był dowódcą marynarki wojennej za Juszczenki, dopiero niedawno związał się ze Swobodą i w rządzie Jaceniuka był przede wszystkim fachowcem, którego równie dobrze mogłyby rekomendować inne partie [wczoraj nowym szefem MON został gen. Mychajło Kowal niezwiązany z żadną partią polityczną].

Co do elektoratu Swobody, spodziewam się, że to ugrupowanie może nawet tracić. Do wyborów szło z bojowym nastawieniem i zadaniem radykalnego przeciwstawiania się reżimowi Janukowycza. A teraz okazało się, że to zwyczajna partia, używająca metod politycznych. Na Majdanie robiła wszystko, by nie dopuścić do rozlewu krwi. A i Janukowycza do zwalczania już nie ma.

Wzięli się zatem do szefa państwowej telewizji. Deputowani Swobody poturbowali w zeszłym tygodniu Ołeksandra Pantełejmonowa…

- To było wstrętne. Ale muszę dodać, że w tej sfilmowanej scenie spotkali się prowokatorzy z dwu stron – deputowani Swobody i szef telewizji, czyli człowiek Janukowycza uprawiający antyukraińską działalność. Kierowana przezeń telewizja podczas protestów na Majdanie siała wrogą propagandę. Potem nadawała apele, by zbrojnie walczyć o Krym, choć nie doprowadziłoby to do niczego dobrego. A następnie, bez żadnego komentarza, transmitowała z Moskwy uroczystości związane z aneksją Krymu. Nie rozumiem, dlaczego Pantełejmonow wciąż pozostaje na swoim stołku.

Pomimo tej odrażającej historii z pobiciem trzeba pamiętać o prawdziwych proporcjach. Powtórzę, bajki o radykałach, nacjonalistach i faszystach grasujących po ulicach Kijowa to rosyjska propaganda, która ma ułatwić Unii i USA zdradę Ukrainy.

A co ze Stepanem Banderą? Na Majdanie pojawiały się jego portrety. Wydaje się, że służy on Ukraińcom jako symbol antyradziecki, więc tym samym obecnie antykremlowski, ale i tak niełatwo to zrozumieć w Polsce.

- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ludzie z portretami Bandery myślą głównie o oporze UPA wobec wojsk radzieckich po 1945 r., a w najmniejszym stopniu – o Polakach. Bandera stał się postacią mityczną jako symbol tego, że można się siłą przeciwstawiać bolszewickiej maszynie zaborczej. Do tej mitologizacji trzeba się teraz odnosić spokojnie. Jestem przekonany, że Ukraina – rozwijając się we w pełni europejski kraj – będzie sięgać po inne symboliczne postaci. Wywołałem raz niemałe rozdrażnienie słuchaczy we Lwowie, mówiąc, że postacią symbolem zamiast Bandery powinien być arcybiskup Andrzej Szeptycki. Ale kiedyś do tego dojdzie.

Narody mają różne historyczne symbole, bardziej legendy niż realne postaci czy wydarzenia. I być może trzeba się pogodzić z brakiem ich wspólnej oceny. Rosjanie świętują 4 listopada rocznicę powstania antypolskiego; w Polsce te wydarzenia są słabo znane i nie uważa się, że winny być jakimś obciążeniem w stosunkach z Rosją... A kim w Rosji jest Bandera? Symbolem sprzeciwu wobec KGB. Dlatego tak bardzo go nienawidzą.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,15686234,Skad_Bandera_na_Majdanie__Portnikow_...


Ukraińskie echa By: GadajacyGrzyb (34 komentarzy) 14 marzec, 2014 - 23:04