Panie Grzesiu szanowny

Panie Grzesiu szanowny

Jak pan zapewne się domyśla nie mnie bo gdzie indziej jestem.
Kak zwyczajna jesienią.

Teraz step najpięknięjszy, no może wiosną też.
Kagda roszczija razcwietajet

A teraz żółci się schnącymi trawami i czerwieni liśćmi dzikiego wina, w zaroślach.
Rano rosa już albo i gruda mrozi.
( Szaszka mi, kurwa rdzewieje, sałem trza ją codzień szmelcować)
I tuman czasem do południa.
No ale burka służy a i szarawary nowe. Tureckie.

I klimaty inne. Durniów mniej. Bo ci od rosy wspomnianej giną przekraczając próg własnej niekompetencji. Kataryny różne, lepiące dęte teorie z banalnych, błahych i oderwanych zdań.

Wieczorem, (ogień trzaska).. wieczorem dumki idą.
Choćby takie.

I zagadki do głowy przychodzą.
I ja taką jedną dla pana przesyłam. Znawcy polskiej piosenki.
Pozdrawiając.

Z czym to się panu kojarzy?


Historia polskiej piosenki - Nim wstanie dzień (z dedykacją dla Igły, bo chyba zna i lubi:)) By: tecumseh (20 komentarzy) 13 październik, 2009 - 23:18