Grzesiu

Grzesiu

Tylko siebie i aż siebie. Ani świata, ani ludzi.

Ale zobacz, przecież takie miejsca jak Yad Vashem powstają, żeby inni coś zrozumieli, pamiętali, wyciągali wnioski. Bo dziś my, a jutro wy być może. Nigdy tego nie wiemy.

Jest jeszcze efekt motyla, który mnie się nieodmiennie kojarzy z połączeniem wszystkiego, ze wszystkim. Cokolwiek się stanie w drugim końcu świata, może mieć wpływ na kogokolwiek z nas. Dlatego tak ważna jest odpowiedzialność.
Za to co robimy, myślimy, mówimy. To wszystko gdzieś tam się łączy.
Dlatego ja bardzo pilnuję słów, a każde którego używam jest świadome, na ile to możliwe. Zdarza się (jak wiesz), że pozwalam przetoczyć się paskowej burzy. Świadomie, bo czasem milczenie jest gorsze, od najcięższych słów.

Czasem milczenie sprowadza katastrofy.

To też jest w Yad Vashem.

Pisałam Ci o bursztynach. Tamtego dnia jeden z nich, zabłąkał się pomiędzy innymi. Dzisiaj patrzę na niego i mogę tylko powtarzać, że wszystko jest po coś.

Miałam taką przygodę w Jerozolimie. W Ormiańskiej dzielnicy, podszedł do nas właściciel jednego ze sklepów i zapytał czy potrzebujemy pomocy, musieliśmy dość bezradnie wyglądać szukając drogi. Powiedzieliśmy, że chcemy dojść w określone miejsce. On nam wskazał drogę.
Kiedy podziękowaliśmy, on odpowiedział:

nie dziękujcie mnie. Bogu dziękujcie

Uśmiechnęłam się do tego człowieka tak, jak najlepiej się uśmiechać.

Dziękuję za prezent Grzesiu.


יד ושם By: Gretchen (19 komentarzy) 15 maj, 2009 - 00:54