Maciej Kuroń

Maciej Kuroń

Poznałam go kiedyś na Mazurach. Pływał z rodziną Tangiem 780 – kawał krypy, wygodnej i solidnej.

Jak wskoczył do wody, jako ten wielorybek, to popłynął na środek jeziora i wrócił, bez śladu zmęczenia czy czegoś.

Nie mówiąc o relacji Czajnika, że jak pan Maciej kiedyś leciuteńko pchnął klawisza, to ten leciał, leciał, leciał... zatrzymał się na ścianie i łagodnie się po niej osunął.

Pokój Jego duszy.


Nową Drogę zacznij stąd... By: Gretchen (16 komentarzy) 25 grudzień, 2008 - 23:02